Edyta Górniak jest głupia, psycholog tak orzekła, must be true!

4
(2)

Nie mam ochoty na ciągnięcie tego tematu, ale już czuję, że nie da mi spokoju. Im bardziej się w to zagłębiam, tym mniej rozumiem. Konkluzje i narracje mają się nijak do zdań i akapitów poprzedzających. Nie mam pojęcia, o co tu chodzi, przypuszczam że raczej nie o nadmiar dobrych intencji. Odkłamywania koronasceptycznych mądrości w tym zero. Dezinformację zwalcza się edukacją i informacją, nie nawoływaniem do linczu.

Zdecydowanie nie nadaję z panią Edytą na tych samych falach, ale musiałabym kłamać, żeby twierdzić, że kompletnie nie rozumiem, o czym ona mówi i co chce powiedzieć.
Ma jakieś tam swoje “świetliste”, pełne dobrej energii, Boga, nadziei i miłości przekonania, które stoją raczej daleko od moich, ale umiejętności czytania ze zrozumieniem jeszcze nie straciłam. Zrozumienie, o co jej chodzi nie wymaga jakiegoś szczególnego zaangażowania zmysłów.

Jest np. taki artykuł https://gwiazdy.wp.pl/gorniak-brnie-dalej-odpisala-internautce-ktorej-umiera-tata

Wolałabym tego syfu nie linkować, ale nie wierzę własnym oczom. Nie mogę dotrzeć do całości jej live z insta, bo w tym momencie ustawiła profil jako “prywatny”, ale na tyle, na ile udało mi się z nim zapoznać… ona wcale nie mówiła tego, do czego wszyscy się tak uparcie odnoszą i komentują jakieś dziesiąte wody po kisielu z wrażenia jakie odnieśli po tym, jak ktoś im powiedział o tym, co Edyta Górniak wygadywała na insta.

Autorka artykułu zaczyna z grubej rury:

“Powoli brakuje już słów na to, co robi Edyta Górniak. Głosi niebezpieczne teorie spiskowe, na czele z tą, że pandemia koronawirusa to kłamstwo, a w szpitalach leżą statyści. (…) Górniak zalały komentarze jej wiernych fanów, ale i nie brakuje zdroworozsądkowych opinii. Jedna z nich wyróżnia się na tle serduszek wysyłanych Edycie w komentarzach. “

Komentarz na jej profilu (ta zdroworozsądkowa opinia, która nawet nie jest opinią):

“Pani Edyto, mój tata umiera w szpitalu zakażony koronawirusem. Nie manekin, statysta, tylko mój ukochany tata. Żal, że tacy ignoranci jak Pani nie leżą na miejscu tych ‘statystów'”.

Kolejny komentarz tej samej internautki:

“Nigdzie nikogo nie obwiniam, tylko gdy słyszę, że w szpitalu leżą statyści, a pod respiratorem manekiny, to szlag mnie trafia. Bo mój tata nie jest ani manekinem, ani statystą”

Odpowiedź Edyty:

“Przykro mi, że nosisz w sercu taki ból. Kiedy kogoś słuchasz jednak, ważne, abyś słuchała uważnie każdego słowa, nie tylko tych, które Ci pasują do obecnego stanu emocji. To pozwoli Ci mieć szersze spojrzenie i zaobserwować, że kłamstwo i prawda czasem leżą obok siebie. Nie generalizuj, że wszystko jest albo jednym lub drugim. Nie szukaj winnego tutaj, bo tu go nie znajdziesz. I proszę zadbaj o swój spokój i Modlitwę. Poproś Boga o siłę i wiarę dla Taty. Przesyłam Światło”.

Translet!

Przykro mi. Nie zrozumiałaś mnie.
Odpowiadasz na coś, co nigdy nie padło z moich ust w takim kontekście. Rozumiem, że emocje przysłaniają Ci możliwość zrozumienia, o co mi chodziło.
Chciałam zwrócić uwagę na to, że dookoła nas jest aż nadto tej choroby i cierpienia, a w mediach zamiast słów pokrzepienia i relacji ze szpitali serwuje się tylko kolejne porcje grozy: żadnego pokrzepienia, za to są także inscenizowane filmiki z covidowymi pacjentami. Mówiłam, że przy takim ogromie cierpienia kręci się jeszcze dodatkowe “materiały poglądowe”, których celem jest potęgowanie strachu,  zamiast tworzyć coś, co da ludziom nadzieję, że damy radę.
Mówiłam o manekinach i statystach leżących w szpitalach (to prawda). Ale nie mówiłam, że w szpitalach leżą manekiny i statyści (to kłamstwo).
To, że takie słowa padły z moich ust nie znaczy, że o to mi chodziło. To tylko część mojej myśli.
Nie jestem winna temu, o co mnie oskarżasz.

Życzę Wam jak najlepiej.

P_r_z_e_m_o_c

i

g_a_s_l_i_g_h_t_i_n_g

I to są dziennikarki z kilkudziesięcioletnim doświadczeniem w pisaniu.

Styl wypowiedzi pani Edyty nie da się raczej określić mianem swojskiego, ale bez przesady, żeby po kilkudziesięciu latach pracy w zawodzie nie zrozumieć lekko pokręconej myśli.
One się z nią po prostu nie zapoznały. Najwyraźniej nie mają tego w zwyczaju.

Cała ta dyskusja jest dziwaczna. Zaczęło się od zaproszenia na ploty i obgadywanie w komentarzach.

Nie usłyszała słów, zobaczyła przedruk jakichś rwanych fragmentów.
Nie zna jej zasięgów, bo żadna instagramerka z 400k followersów nie influencuje “setek tysięcy” ludzi, zwłaszcza na live, gdzie siedzi sobie z kilkoma tysiącami.
Można by założyć, że chodzi o tych wszystkich, których zachęceni przez panią Edytę pozarażają, ale z uwagi na to, jak egocentryczny jest ten post chyba nie należałoby tego robić: niecałe dwie linijki o haniebnym czynie, 85% tekstu prywatnego bólu dupy.

Tak się niefortunnie złożyło, że kolorowych gazet z 2004 roku miałam całe multum. Kilka miesięcy temu robiłam w nich porządek, zostawiając sobie tylko te rzeczy, dla których te gazety trzymałam. Artykuły o Edycie Górniak były jednymi z tych na które szczególnie zwracałam uwagę. Miała kilka sesji z dzieckiem, jedną bardzo obszerną i w cholerę zdjęć “z ulicy”, ale nigdzie nie było żadnej obsranej dupci. “Dupci synusia” na okładkach też nie było. Trzymała dziecko na ręku i to tyle – tak jak dziesiątki innych popularnych młodych mamusiek wtedy i teraz. Albo wyolbrzymia jednorazową sytuację, albo pisze własną historię.

Poscrollowałam sobie dyskusję w komentarzach i zrobiłam screeny głównych zwrotów akcji.

Zawitałam tam mocno spóźniona na imprezę, w nocy z piątku na sobotę – w momencie, kiedy wszyscy dyskutujący mieli już świadomość, że serwisy plotkarskie życzliwie donoszą wszystkim o ich dyskusji, a ludzie zaglądają poczytać, co ciekawego mieli do powiedzenia.

Spoiler alert – nadal się nie dowiedziałam, czemu Edyta Górniak jest najgorszą z najgorszych i najgłupszą z głupich. Zyskałam za to kilka soczystych próbek swobodnej twórczości osób, których nazwiska i buźki przemazywały mi się gdzieś w nagłówkach gazet. Nic ciekawego.

Z niewinniejszych komentarzy pojawiło się np. coś takiego:

W pierwszym odruchu założyłam, że to po prostu kolejny przykład bezmyślnego romantyzowania przeszłości i stawiania sentymentalizmu ponad faktami… ale może wcale nie?

Przecież to cudownie, że doczekaliśmy czasów, w których KAŻDY może zostać pisarzem i autorytetem w różnych dziedzinach. Realistycznie wciąż nie “każdy”, ale znacznie więcej ludzi ma tę szansę. Współczesne Jankomuzykanty nie zostaną bezkarnie zatłuczone na śmierć za marzenie o skrzypcach.
Ludzie generują sporo szajsu i mają z tego frajdę. W polskich warunkach każdy, kto ma marzenie o wydaniu książki czy nagraniu płyty może to zrobić nawet, jeśli wydawnictwa i wytwórnie będą go miały gdzieś. Większość Świata nie zawojuje z tym, ale mogą spełniać swoje marzenia.

Chociaż… to może być smutne dla tych, którym udało się wrodzić lub dochrapać do uprzywilejowanej kasty i bycia w branży – tam chyba faktycznie boli najmocniej, że estyma zanikła. Albo… prawie najmocniej, zaraz po tym, że Edycie Górniak nie przytrafiło się wszystko, co najgorsze.

Czy ktoś ma pozytywne wrażenia ze współpracy z Edytą Górniak?

Tak, ma. Tu np.:

Lub tu:

To jedyne pozytywy jakie znalazłam, ale stoi za tym nie okropny charakter Edyty, tylko…

… fakt, że Fiolka postanowiła dopomóc nieco konkluzjom w dyskusji poprzez zablokowanie opcji komentowania dla nieznajomych…

… i wcześniejsze (lub i bieżące) wywalanie ze znajomych wszystkich, których uznała za idiotów.

Dodała publiczny post, żeby zapoznać się z – być może – pozytywnymi doświadczeniami z współpracy z Edytą, ale zablokowała możliwość wypowiedzi wszystkim, których nie uznała za godnych, a chętnych do zabrania głosu jak leci uznała za trolli i nie dopuściła. Ale fajnie!

Chyba niepostrzeżenie zostałam fanką Edyty Górniak, bo ci ludzie budzą we mnie niechęć. Wszyscy poza Kayah, która wbiła w rozmowę z “nieoficjalnego” konta i skrytykowała ich za tą nagonkę, zwracając uwagę na to, że zdeklarowanym buddystom nie przystoi.

Fiolka odpowiedziała jej, nie bezpośrednio i z lekką obsuwą, informując, że się łaskawie za to nie obraziła.

Wygląda na to, że wszyscy wypowiadający się z egzaltacją na temat własnych przekonań i religii to złamasy. Dobrze wiedzieć, nigdy wcześniej nie widziałam całej grupki buddystów w akcji, tylko pojedyncze sztuki… i w porównaniu z tymi to wyglądali jak jakieś chore antylopy.

Na deser wyoutowali to nieoczywiste konto Kayah… w publicznych komentarzach.

O co chodzi z tymi “absurdalnymi” fochami gwiazd dotyczącymi jedzenia i picia?

Czy jak człowiek robi się sławny to automatycznie traci moralne prawo do jakichkolwiek zachcianek i preferencji żywieniowych? Ktoś go karmi, więc powinien stulić mordę i żreć co mu dają?
Każda kolejna opowieść zaczyna się od budowania napięcia.
Ach, jakie fochy, ach jakie nierealne żądania, z kosmosu się urwali i oczekują nie wiadomo czego, zblazowane dzidy! – czekam więc na te mrożące krew w żyłach historie… które nigdy się nie pojawiają? Albo pojawiają się na tyle rzadko, że nigdy na nie nie trafiłam?

Suspens, suspens, suspens… i okazuje się, że cały ambaras o to, że rozbestwiona gwiazda chciała wodę gazowaną zamiast niegazowanej, wegetariański posiłek, jabłko po które trzeba było skoczyć do sklepu, albo straciła apetyt zanim dostała kanapkę. Co za niesamowite sytuacje.

Czytam to i zamiast kiwać głową z politowaniem nad nierealnymi życzeniami gwiazdy i jej kapryśnym zachowaniem zaczynam się zastanawiać nad stopniem oderwania od rzeczywistości narratorów tych wszystkich opowieści (przeważnie nie są to relacje z pierwszej ręki, to jeszcze zanim opowieść się zacznie już wiadomo, że zaraz poleci rarytas).
Czy ci ludzie nigdy nie pracowali ani nie dorabiali w żadnym barze, kawiarni, restauracji? Nie widzieli, jak upierdliwi bywają ludzie, którzy wcale nie są gwiazdami? Że ludzie mają złe dni, złe humory, rozstroje żołądka i czort wie, co jeszcze nimi miota?
Nigdy nie przygotowywali posiłków dla wybrednego dziecka? Ani alergika? Ciężarnej? Ani starszej osoby? Nigdy nie próbowali nakarmić nikogo na diecie, z którą nie są jakoś super dobrze obeznani? Nigdy nic?! Czy wszystko z pozycji łaski, że w ogóle podają/przygotowują cokolwiek? Sami nigdy nie wybrzydzali i nie narzekali na posiłek nad którym ktoś się napracował?

Normalny, akceptowalny stan to nagotowanie gara kartofli ze smalcem i nałożenie każdemu do michy i niech żre a jak tylko piśnie, że coś mu nie pasuje to go ścierą przez łeb?

Jakby wszystkie nie-gwiazdy były miłe dla ekspedientek, kasjerek, kelnerek, fryzjerek i tak dalej. Jakby poza szołbiznesem to ludzie nie miewali koszmarów w pracy. Jakby nikt poza celebrytami nie czuł się lepszy i bardziej uprzywilejowany od nikogo. To jest bardziej oderwane od rzeczywistości niż zażyczenie sobie…

No to się wyjaśniło. Edyta jest złym człowiekiem, bo chciała się napić rosołku i popatrzeć na wiewiórkę.

Internet twierdzi, że Dorota Maj była redaktorką naczelną Urody od 2002 do 2006 roku, i że nie pracowała z tym pismem wcześniej,  więc to nie był koniec lat ’90. Można się oczywiście pomylić o kilka lat, sięgając wspomnieniami ~20 lat wstecz, ale syn Górniak urodził się pod koniec marca 2004. Były sesje poporodowe, przedporodowe, sesje z bobaskiem, więc punkt odniesienia jest dość konkretny.

Miała prawo do autoryzacji wywiadu, nie autoryzowała go i zakazała publikacji. Czy to się nie zdarza każdemu kto udziela wywiadów?

Nie próbuję w tym momencie sugerować że historia jest nieprawdziwa.
Po prostu wydaje mi się, że takie doświadczenie: jestem początkującą dziennikarką, mam etat w tej gazecie, ale nie mam wiele do gadania, pani gwiazda odrzuca moją pracę i żąda publikacji czegoś, co mnie ośmieszy (bo nie wyobrażam sobie podpisania się pod nieskładnym tekstem pełnym błędów ortograficznych), a naczelna staje po mojej stronie i decyduje o całkowitej rezygnacji z wywiadu, zostawiając tylko sesję byłoby dla mnie na tyle istotne, że nie pomyliłabym się o 5-10 lat z umiejscowieniem jej w czasie po 15 latach… chyba że do podobnych sytuacji doszłoby wiele razy i akurat ta konkretna nie odstawałaby jakoś szczególnie mocno od pozostałych i zachowanie artystki nie było aż tak szokujące i niezwykłe.
Może za dużo w tym gdybania, ale to nie jest jakaś kosmicznie dziwna i niespotykana sytuacja, że osoba udzielająca wielu wywiadów i mająca już doświadczenie z edycją materiału, stawiającą ją w złym świetle przygotowuje dla prasy “gotowce” albo zestawy pytań i odpowiedzi, z których mniejsze gazetki komponują sobie wywiady, które tak naprawdę nigdy się nie odbyły, ale nie są pełną mistyfikacją.

Nigdy nie ośmieliłaby się drzeć łacha z możliwości wokalnych Edyty Górniak, bo wie, że by się ośmieszyła.

Ale już drwić z traumatycznych doświadczeń Mandaryny, dla której cała kariera muzyczna była pomysłem jej szurniętego, ówczesnego małżonka, który potem użył tego przeciwko niej. On się tym chwalił. Ona się potem zorientowała.
Mandaryna jest i zawsze była tancerką. Nie szalała wokalnie. Cała jej muzyka to było raczej minimum śpiewu, obrobionego, żeby brzmiał znośnie, skoczny bit i taniec.
Z tego co pamiętam była bardzo zaangażowana w interakcje z fanami, bardzo dbała; żeby tam w miarę możliwości żaden dzieciak nie został bez autografu, jeśli na niego czekał, a na koncertach dawała z siebie wszystko… tanecznie, bo w tych piosenkach nie chodziło o wokal.

Do konkursu artyści byli zgłaszani, nie zgłaszali się osobiście, a zanim Mandaryna dostała bilet wstępu musiała jeszcze przejść głosowanie SMSowe. Przeszła, ludzie powysyłali SMSy, miała ich olać i się nie stawić? To, że nie ma wybitnych możliwości wokalnych, umiejętności ani nawet doświadczenia w śpiewie było wiadome. Ale wydała z siebie dźwięki konającego osła nie dlatego, że śpiewała aż tak koszmarnie, bo i odsłuch i mikrofon jej wysiadał. Bez tego byłaby w stanie zaśpiewać znośnie. Ona tam zgłupiała i nie wiedziała, co się dzieje. Nigdy nie będzie dostatecznie upokorzona?

Ach jak przyjemnie, po latach tak spontanicznie przypominać czyjeś upokorzenie i jeszcze troszkę go kopnąć, z sentymentu dla tego cudownego uczucia, towarzyszącego niegdysiejszym, solidnym kopniakom…

Czemu wszystkim, ubolewającym gorzko nad wolnością słowa, której chcieliby móc pozbawiać innych wedle własnego widzimisię zawsze zakładają, że to oni byliby w pozycji władzy, albo mieli ją za pleckami?

Tu mnie zmroziło i zachciało mi się płakać… albo zacząć wrzeszczeć i już nigdy nie przestawać.

Czyli ta nieszczęsna kobieta poszła na wywiad, przeprowadzany na zasadzie mini konferencji prasowej. Siedziała tam w obecności grupki dziennikarzy.
W pewnym momencie zaczęła mówić o molestowaniu w dzieciństwie, oni niby wyłączyli dyktafony, ale dalej tam wszyscy siedzieli i słuchali w czasie kiedy jedna z dziennikarek, córka byłego szefa UB postanowiła wykorzystać moment ewidentnej słabości do przeprowadzenia z nią prywatnej i bardzo osobistej rozmowy W OBECNOŚCI GRUPY LUDZI Z DYKTAFONAMI W DŁONIACH. “Pochyliła się nad nią” jako psycholog kliniczny, który nigdy (?) nie pracował w zawodzie i zachęciła ją do dalszych zwierzeń przy świadkach.

Oni się dziwią, że Edyta po tym jak ochłonęła i zorientowała się, co się stało zaczęła panikować!
Nie mając prawdopodobnie żadnej gwarancji na to, że wszystkie dyktafony były wyłączone i mając wszelkie podstawy by się obawiać, że te plotkary zachowają to dla siebie.
Ich zdaniem nie miała prawa wymienić z imienia i nazwiska lasencji, która wszystkie normy etyczne połamała tym pochyleniem? I która nawet z perspektywy lat określa JEJ zachowanie jako irracjonalne. Wyciągając tą historię z koleżanką, publicznie zarzuca JEJ irracjonalne zachowanie i zdumiewającą głupotę.

Imponujący tekst pojawił się rzekomo na prywatnym profilu Pauliny Młynarskiej:

Z oczywistych względów (tak się złożyło, że nie jesteśmy znajomymi na facebooku) nie mam możliwości zweryfikowania, czy ona to naprawdę tam wstawiła, czy to jeden z usuniętych komentarzy w tej “dyskusji”.

Mam poważne wątpliwości co do tego, czy można czyjeś prywatne posty przerabiać na publiczne artykuły. Jakiś “Bartosz Świderski” piszący dla natemat.pl nie miał podobnych skrupułów i nie tylko to tam wstawił, ale nawet ostentacyjnie napisał, że zaczerpnął to z PRYWATNEGO profilu Pauliny Młynarskiej.

W/w pani na jednym wdechu zarzuca Edycie Górniak “czołganie” członków ekipy, nie mówienie “dziękuję” i “dzień dobry” i MOLESTOWANIE – MOLESTOWANIE “głównie mężczyzn”… czyli kobiety też!
W kolejnym akapicie stwierdza, że osób, które doprowadziły jej znajomych z branży do “ciężkiej nerwicy” jest więcej – czyli nie tylko Edyta się tak zachowuje (jak? – konkretów brak) i konkluduje, że jest osobą pozbawioną klasy.

“Bartosz Świderski” nie poczuł potrzeby elaborowania nad wspomnianym molestowaniem, ruszył od razu ku retorycznym pytaniom: jak długo jeszcze będziemy tolerować tak skandaliczne zachowania i sugestiom, że na taką Edytę powinien być paragraf.

Co to są za ludzie, że wymieniają molestowanie jako przywarę?
Molestowanie na równi z nie mówieniem “dzień dobry”?

“Molestowanie” – w znaczeniu: “flirt?”
niechciany flirt?“,
“jej się podobało, im się podobało, ale mnie tym wnerwiała?
czy w znaczeniu “nagabywała, obmacywała, serwowała obsceniczne gadki ludziom, którzy sobie ich nie życzyli, protestowali… nie mieli jak przed nią uciec, bo szantażowała ich z pozycji gwiazdy, której wszystko wolno i ja o tym wszystkim wiedziałam, ale siedziałam cicho patrząc na to, jak ich krzywdzi, ale teraz o tym wspomnę, wypominając jednocześnie że nie ma w zwyczaju dziękować członkom ekipy“?!

Nie mam pojęcia jak to zinterpretować. Po prostu nie mam. Moja percepcja wysiada.

Czy ta osoba wyskakuje z “molestowaniem”, żeby podkręcić sensacyjność wypowiedzi i dać do zrozumienia tej swojej chorej klice, że “Edzia Górniakowa” jest aż tak odrażająca i żałosna, że to, co uznawała za flirty dla wszystkich dookoła było narzucaniem się i niemiłym doświadczeniem?
Czy jakby nigdy nic wypomina, że to nie tylko kwestia braków w obyciu, ale laska jest też przestępcą seksualnym?

Nie mam pojęcia jak wyglądają prywatne posty na profilu Pauliny Młynarskiej.
Może non stop jedzie z tak ostrym humorem, a jej teksty są tak hiperboliczne, że to co przeczytałam nie odstaje od reszty i jest jakoś specyficznie interpretowane przez jej ziomeczków.
Nie wiem tego, więc nie mogę tego wykluczyć i skłonna jestem uznać, że najprawdopodobniej tak jest, bo to nic wyjątkowego, że prywatnie ludzie się wypowiadają ostrzej, mają jakieś insajt dżołki i cholera wie, co jeszcze.

Ale już ten “Bartosz” żadną miarą nie łapie się na na ten kredyt zaufania, który należy się prywatności Pauliny Młynarskiej. Nie dość, że po prostu ukradł jej treści nieprzeznaczone do widoku publicznego – coś czego z premedytacją nie dodała w publicznej dyskusji ani w publicznym poście u siebie – to jeszcze kompletnie zignorował to molestowanie. Ani się nie zająknął na ten temat. Cóż za chwalebna postawa.

Chciałabym móc założyć, że to po prostu określenie, użyte dla wzmocnienia wypowiedzi i że ci wszyscy ludzie nie ignorowali molestowania, a nie robi na nich większego wrażenia, bo to “molestowanie” w sensie notorycznego, nieco uciążliwego flirtowania z wszystkimi dookoła, nie “molestowanie” w wymiarze kryminalnym, ale z drugiej strony…
Ci ludzie nie dali się zbić z tropu historią, w której ewidentnie to Edyta została skrzywdzona przez pochyloną “psycholog kliniczną z wykształcenia“, która zachowała się skandalicznie i niegodnie, nie wykazała jakiejkolwiek namiastki empatii, a teraz po latach nadal ma z laski polew i publicznie ją wyzywa, więc muszą mieć naprawdę ogromną tolerancję na ludzką krzywdę.

Pod koniec dowiadujemy się jeszcze, że w każdej redakcji jest “czarna lista” gwiazd z którymi ciężko się pracuje, bo wydaje im się, że wolno im więcej niż innym.

Nie znam takiej np. Mandaryny, ale chyba nie czuła się najlepiej z tym, jak wszyscy z niej drwili i ją poniżali. Na pewno nie jest najgorszą wokalistką na Świecie, a takiej Fiolce wydaje się np. że jej wolno z niej drwić, bo ma taki kaprys.

Edyty Górniak też nie znam, ale sama chyba bym się nie podniosła po tym, jak by się nade mną taka “psycholog kliniczna” pochyliła i korzystając z chwili słabości wkręciła mnie w intymną rozmowę przy świadkach i wycisnęła ze mnie więcej, niż byłabym w danym momencie gotowa powiedzieć. Nie wyobrażam sobie tego. Wolałabym, żeby mi ktoś wszystkie palce powyłamywał jeden po drugim niż zrobił coś takiego.
Ale ewidentnie i tym pannom i całej klice wydaje się, że wolno im było tak ją potraktować, bo to tylko jakaś głupia, ograniczona Edzia Górniakowa.

Ludzie generalnie mają skłonność do uważania, że “im wolno”. Celebrycie wydaje się, że może sobie zażyczyć rosołku albo pójść obejrzeć wiewiórkę, a pochylonej wydaje się, że jej wolno gmerać ludziom w traumach skoro ją sami “zapraszają” chwilą załamania, wywlekać im to publicznie i określać mianem głupków.

No cóż… bierzmy przykład z pani Edyty i poszukajmy w całej sytuacji pozytywów.
O! – np. szczęście, że ta psycholog_kliniczny nie skończyła medycyny, bo po 15-20 latach bez praktyki po dyplomie pewnie byłaby gotowa się nad kimś pochylić jako chirurg, jakby się kto tam nieopatrznie poskarżył, że go brzuch boli, zarżnęła na miejscu i po chwili refleksji zwyzywała od głupków.

Autorzy artykułów bardzo konsekwentnie ignorują to, co jest dla nich tylko zasłoną dymną dla festiwalu hejtu.

https://natemat.pl/326823,paulina-mlynarska-krytykuje-edyte-gorniak-za-maniery-gwiazdy

Miłym akcentem jest zawsze dobranie odpowiedniego zdjęcia do nagłówków.
Jeśli bohater artykułu ma być odebrany pozytywnie, wlepiają piękną, korzystną fotę. Jeśli nie, to obowiązkowo drugi podbródek, jakieś wałeczki, przymknięte oczy, kadr od dołu. Patrzcie ludzie jaka ta Edyta Górniak jest szpetna! W tym kadrze ma drugi podbródek, więc na pewno jest złym człowiekiem.

Chodziło przecież o ludzkie zdrowie, o chronienie ich przed potencjalnie tragicznymi skutkami dezinformacji, niwelowanie szkodliwych społecznie zachowań!

A przynajmniej wszyscy to deklarowali na początku, jakimś chwytliwym, mocnym zdaniem, które natychmiast zamietli pod dywan i w kolejnych kilku akapitach skupili się na tym, jak nieprzyjemną osobą jest Edyta Górniak.

“Koronasceptyczne brednie wokalistki skłoniły środowisko do mówienia o kulisach pracy z nią.

Ostatnie, bynajmniej nie wokalne, popisy Edyty Górniak spotkały się z szerokim odzewem w środowisku “znajomych” z showbiznesu.”
Trudno nazwać wypowiedzi selektywnie dobranego przez Fiolkę grona kilku osób za “środowisko” i jakąś “psycholog kliniczną” z bandyckimi skłonnościami za “znajomą z showbiznesu” – nawet w cudzysłowie.
Nie zwykliśmy nazywać ludzi, którzy nas kiedyś napadli i pobili oraz tych, którzy wtedy na to bezczynnie patrzyli, a teraz wspominają z rozdrażnieniem naszą niestosowną, histeryczną reakcję na krzywdę mianem “znajomych z miasta”.
To jest niestosowne.
“Być może, żeby powstrzymać wzrost zachorowań na koronawirusa, powinien powstać paragraf na osoby, które wykorzystują swoją pozycję, żeby głosić koronasceptyczne teorie. Są bowiem niebezpieczne już nawet nie dla siebie, ale dla całego społeczeństwa.”

Być może pewne osoby powinny przestać udawać, że są dziennikarzami i kiedykolwiek chcieli nimi być, pozakładali konta na youtube (lub skorzystali z już istniejących) i zajęli się tworzeniem treści z gatunku “rant videos”. Strzelam, że to byłaby dla nich najprostsza droga do szczęścia i spełnienia zawodowego.

A wracając jeszcze na moment do fejsa:

One po prostu postanowiły ją zlinczować. Ją konkretnie i tylko ją.
Od dawna czekały na okazję, siedzą sobie w jakimś dziwacznym środowisku, w którym nazywanie ludzi/kobiet/Edyty “głupią” jest jak oddychanie i nagle marzenia się spełniły.

Nie wiem, czy one są tak beznadziejne w przedstawianiu sytuacji, czy ki czort, ale po zapoznaniu się z tymi wszystkimi “zarzutami” czuję do pani Edyty Górniak sympatię, nie niechęć. Powinnam, zapoznawszy się z przykładami zrozumieć, że jest okropną osobą, a załapałam tylko tyle, że one są antypatyczne, wredne i obojętne na ludzką krzywdę. Czego by ta Edyta nie wyprawiała, opowieść o tym, co jej zrobiła ta “psycholog” jest przerażająca.
A co wyprawiała? Ogólne zarzuty brzmią imponująco, a konkrety… nijak. Byle pierdołą nie da się człowieka doprowadzić do nerwicy, trzeba lecieć ostro i konsekwentnie, opowieści o jej skandalicznym zachowaniu i okropnym traktowaniu pracowników produkcji powinno być od groma.
“Spóźniła się na sesję, przyszła na nagranie na kacu, zażyczyła sobie rosołku i poszła oglądać wiewiórkę” to nie jest coś, co określiłabym mianem fochów godnych kręcenia afery.

Jak się człowieka chce za coś skrytykować, to wypadałoby się skupić konkretnie na tym, co jest przedmiotem krytyki. Ta narracja jest po prostu żenująca.

Tak nas zbulwersowało to, co wygadywała, że bite dwa dni obrabialiśmy jej upę, skupiając się wyłącznie na tematach nijak niezwiązanych z bulwersującą treścią – i chociaż nie zarzuciłyśmy żadnym konkretem, a w ogólnym rysie zaznaczyłyśmy, że osób zachowujących się niewłaściwie jest więcej, to morał z tego powinien być taki, że Edyta Górniak jest najgorsza, a nam chodziło przede wszystkim o to, o czym w ogóle nie mówiłyśmy. Proste.
A kto nie zrozumiał tego jak trzeba, ten jest głupi!

Łapać obelgi z takich ust to jak dostać order.

Można by stwierdzić, że nie ma powodów, by oczekiwać od jakiegoś facebookowego wylewu frustracji zachowywania standardów wartej przeczytania dyskusji, ale prawie cała ta ekipa przyłączyła się do tego świadomie, licząc się z tym, że zostanie to przerobione na artykuły z plotami… albo dokładnie na to czekali.

Ciekawe, czy autorzy tych “artykułów” są tylko bezrefleksyjni, tendencyjni i nakręceni na wkurzanie ludzi, byle odsłony się zgadzały, czy całe to plotkarsko-informacyjne bagienko jest po prostu częścią jednej i tej samej kliki, która musi powtarzać, że Edyta Górniak jest głupia, bo się udusi, bo taką mają lokalną tradycję.

Co znaczy to “czołganie” członków ekipy? Uporczywe żądanie, żeby robili coś po piętnaście razy, chociaż już za pierwszym było dobrze? Chamskie odzywki? Poniżanie, dogryzanie, drwiny, wyzwiska?
Bo jak kiedyś to skandaliczne rozkapryszenie gwiazdy pokazali na przykładzie i opowiedzieli w detalach, to okazało się, że nie chciała zjeść jajka od kury z chowu klatkowego, co zadeklarowała już wcześniej. I to jasno wynikało z artykułu, który opisał sytuację, a potem narzucił nieprzystającą do przedstawionych faktów konkluzję.
To, że ta nieszczęsna osoba, oddelegowana do ustalenia pochodzenia jajka musiała na to poświęcić sporo czasu… to przecież żadną miarą nie była wina Edyty (ani tej osoby).
Jeśli to był wyjątek, a pozostałe zachowania istotnie były skandaliczne… to czemu tak oszczędnie operują się przykładami? Skoro to takie nagminne, a wykończonych psychicznie znajomych, pracujących w obsłudze sporo, to chyba nie powinno być problemów z sypnięciem garścią reprezentatywnych przykładów, które nie wskazują jasno poszkodowanego (który może sobie tego nie życzyć), a jednocześnie dają pojęcie o tym, co się tam wyprawia.

☙✿❀❁❧

Kliknij na serduszka, jeśli chcesz ocenić post.

Średnia ocen: 4 / 5. Wyniki: 2

Wiatr hula... Nikt jeszcze nie ocenił tego posta. Link do FB jest na dole - to malutkie "f" na środku stopki.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.