“Polskie modelki sprzedające się w Dubaju” i ludzie, którzy dla pieniędzy zrobią wszystko

3
(4)

W czasie, kiedy ta historia elektryzowała wszystkich, nie rozumiałam o co chodzi.
Zastanawiałam się raczej nad tym, czemu wszystkich tak bardzo obchodzi co jakieś kobiety robią ze swoim życiem, zamiast zająć się własnym – niestety nie pomyślałam wtedy, że warto byłoby to sprawdzić.
Nie miałam pojęcia, jak bardzo ta historia śmierdzi. 

prostytutki-w-dubajuZdaję sobie sprawę z tego, że ta “afera” już zupełnie przycichła – ale nie została zapomniana – wręcz przeciwnie: awansowała, stała się klasykiem i teraz pełni rolę punktu odniesienia.

Media donosiły o tzw. “aferze dubajskiej” pisząc dobitnie i bezkompromisowo.

Newsy na ten temat są prawdziwą ucztą dla wielbicieli rzetelnego dziennikarstwa.

polskie-modelki-w-dubaju

Jak to wyglądało?

W marcu 2015 polskie media z najniższej półki rozbłysły sensacją, kiedy blog TagTheSponsor opublikował screeny rozmów z… nie-wiadomo-kim, i rzekomą polską sutenerką, działającą na terenie Europy i Azji Mniejszej.
Podobno. Bo ta rozmowa jest dziwna.

I to dziwna w sensie pomijając-koprofilię-prostytucję-sutenerstwodziwna.

Autorzy bloga “Tag the sponsor zaczepiają “Johna”, który rzekomo pracuje jako konsjerż, czyli pół cieć, pół osoba do zadań specjalnych, spełniająca nietypowe życzenia klientów.

“John” nie za bardzo wie, jak się za to zabrać, kontaktuje się z “Ivanką”, którą z jakichś powodów uznaje za osobę, która może wiedzieć, jak znaleźć odpowiednie panie.

dubaj (2)“Ivanka” zachowuje się tak bezmyślnie i naiwnie, że wydaje się zupełnie nieprawdopodobne, by robiła to kiedykolwiek wcześniej, interesują ją głównie pieniądze, którymi sama chce się zaopiekować. Błyskawicznie wysiudała “Johna” z organizowania wyjazdu i sama się za to zabrała, przejęła też zaliczkę, starając się załatwić wszystko możliwie jak najszybciej mimo, że do planowanej koproorgii został jeszcze co najmniej miesiąc. “Ivanka” w ciągu kilku godzin zalała rzekomego reprezentanta emirackiego księcia zdjęciami dziewczyn i ich instagramami – sprzedała je za ćwierć miliona, przepluła i przyklepała.

Jednak dla pełnego zrozumienia absurdalności całej tej sprawy zachęcałabym raczej do zapoznania się z całością tej dyskusji.

Tutaj jest link do rozmowy – a właściwie rozmów na ten temat. Bo TTS podzielili się dwiema.
Przetłumaczyłam, pokolorowałam, komentowałam na bieżąco.

Oryginalna wersja jest jeszcze dostępna w internecie – prawdopodobnie bezprawnie, bo na ich blogu tej strony już nie ma, od co najmniej roku.
Prawdopodobnie którejś z dziewczyn udało się wygrać pozew. Niestety nie udało jej się puścić tych pajaców z torbami – już tytuł był kłamstwem.

Czemu ktokolwiek miałby zakładać, że cokolwiek tam jest prawdą, skoro same screeny były sprzeczne z tytułem: “VIP groups on instagram”.
John” nie działał na Instagramie, nie miał Instagrama.
Ivanka” też nie miała Instagrama, nie działała tam, żadna z wciągniętych w to dziewczyn nie szukała tam klientów i nie powiedziała ani słowa – ich konta wypłynęły, bo “Ivanka” została nie poproszona – zresztą znalazła tylko kilka pasujących do zdjęć, które wcześniej wysłała.

Żadnych VIP groups nie odkryli.

Kim są TTS i czym się zajmują?

Starają się zajmować pozycję jedynych sprawiedliwych, obnażających degrengoladę i zepsucie współczesnego świata, obierając sobie za cel użytkowniczki instagrama, które – ich zdaniem masowo się prostytuują i pokazują swoim fanom zakłamany obraz rzeczywistości pełnej luksusu, o którym większość ludzi może tylko pomarzyć.

Niskopółkowe media przedstawiają ich w podobny sposób, robiąc z nich bojowników o prawdę.
Nazywają ich też “blogerami” chociaż autorami pojedynczych prowokacji/montaży wydają się być ludzie, którzy mają do zrealizowania jakieś prywatne zemsty na dziewczynach, które potem wspólnie linczują w ramach niezłomnej walki o przyzwoitość.

tag-the-sponsorW magiczny sposób przestają miłować tę prawdę, kiedy przychodzi do wspomnienia, że TTS robią to na masową skalę, skupiając się na malutkich instagramerkach z biedniejszych krajów, naiwne, nieobyte i zdesperowane – bo chociaż bardzo się starają, to nic nie wskazuje na to, by spełnienie marzeń kiedykolwiek mogło być ich udziałem.

One same są ofiarami trendu na wbijanie ludziom do głów, że tylko życie American Dream naprawdę się liczy, daje szczęście i pozwoli się wyrwać do innego, lepszego świata. Mają po kilka tysięcy subów (na instagramie to niewiele), kilkudziesięciu fanów,  wcale nie pławią się w luksusach. Ot, starają się, żeby na zdjęciach wszystko jak najładniej wyglądało, kiedyś udało im się załapać na jakąś wycieczkę.

Do tych właśnie dziewczyn zagadują TTS, proponując im pieniądze jakich w życiu na oczy nie widziały za usługę seksualną. Dodają do tego coś powszechnie uważanego za obrzydliwe, upokarzające (lub wręcz karalne). Dziewczyny są w stresie, nie myślą jasno, nie mają wielkiego pojęcia o tym, jak to naprawdę powinno wyglądać.
Niewykluczone, że niektóre zgadzają się dlatego, że faktycznie są na to gotowe, odpowiada im oferowana kwota wynagrodzenia za to – ich prawo.

Jednak większość tych, które “zdemaskowali” sprawia wrażenie zgadzających się, żeby nie stracić swojej życiowej szansy – ostatecznie za kilkanaście tysięcy dolarów można skończyć szkołę, wyprowadzić się od agresywnych rodziców, zainwestować w reklamę strony i nowy aparat, albo kupić maszynę do szycia i zacząć prezentować światu swoje projekty, albo kupić fajną torebkę i parę ciuchów; marzenie jest marzeniem.
Nie mam pojęcia, jak wyglądają ich życia, ale jestem w stanie sobie wyobrazić setki gorszych rzeczy niż dobrowolny, choć niekomfortowy seks za opłatą.
Oni też nie wiedzą, jak wyglądają ich życia. I mają to gdzieś.

Nie są żadnymi bohaterami i nie walczą o prawdę.
Zarabiają pieniądze niszcząc życia kobiet, które prawdopodobnie już wcześniej miały bardzo pod górkę – to w przypadku tych, które rozmawiały w swoim imieniu.
Z opublikowaniem kilkudziesięciu zdjęć twarzy dziewczyn, które nawet z nimi nie rozmawiały też nie mieli problemów moralnych, chociaż nie mogli wykluczyć, że one nie mają o tym pojęcia.

Tacy prawi i sprawiedliwi (na swojej stronie łaskawie zezwalają kobietom na związki z bogatymi mężczyznami bez narażania się na ich pogardę i agresję), że nic tylko czekać, aż ich Król Artur do Camelotu zaprosi…

prostytutki-w-dubaju
Flavia de Oliveira

Kojarzycie zdjęcie z nagłówka, prawda?

Jeśli nie w tej formie, to na pewno w swoistym tryptyku, którym swego czasu wytapetowano internet…

To była jedna z trzech fot prezentujących “polskie” prostytutki z instagrama, które jeżdżą do Dubaju, sprzedawać się bogatym szejkom.

Na zdjęciu jest Flavia de Oliveira, brazylijska topmodelka: przez pięć lat była “Aniołkiem” Victoria’s Secret,nie ma polskich korzeni. Za 25.000$ to ona może wstaje z łóżka, a nie do niego idzie.
Zdjęcie pochodzi z luksusowej sesji zdjęciowej – do obejrzenia tutaj
Tą właśnie fotografią bandyci blogerzy z TTS zilustrowali swój “artykuł”.

Twarze dwóch pozostałych kobiet zostały zamazane, żeby stworzyć złudzenie chronienia ich tożsamości i sprowokować co bardziej leniwych internautów do zastanowienia się, czy któraś znana mu celebrytka nie wygląda podobnie.

Blondynka mieszka w Londynie i nie jest Polką, jej instagram jest zamknięty – była masowo atakowana,jej zdjęcie skradziono, bo pasowało do klimatu.
Trzecia pani to Kolumbijka, modelka, która nadal próbuje walczyć z bandą kretynów z różnych zakątków świata, którzy czują potrzebę zwyzywania jej – po tym, jak ukradziono jej zdjęcie z wakacji.

Piętnaście minut zajęło mi wyśledzenie masowo powielanych trzech zdjęć, pokazujących jak wyglądają owe prostytutki. Piętnaście minut! 

Prawdopodobnie ci “blogerzy” znaleźli te obrazoburcze dowody na to, że kobiety są zdolne wsiąść do samolotu albo stać obok wielbłąda (co przedstawia jedno ze zdjęć) w google images.

dubaj (6)Jak zareagowali internauci?

A oni na to jak na lato!

Takiego zachwytu, takiej radości, takiej ulgi! Takiej okazji do poniżania i obrażania kobiet dość pięknych, by mieć wobec nich kompleksy i nie mieć szansy się z nimi umówić nie mieli już od jakiegoś czasu. Bardzo tęsknili!

Przez moment nie mogłam zrozumieć o co im chodzi z tym jedzeniem, ryjem i kupą – nie ma o tym słowa w zapisach tych rzekomych negocjacji.
Zrozumiałam. To tej bandzie degeneratów, gustujących w rozrywkach tego typu hardcore kopro-porno rzuciło się na mózg – i stąd ten szał. Naoglądali się tego tyle, że na sam widok słowa zupełnie wyłączyli jakiekolwiek myślenie i resztki przytomności, a włączyli jakieś brudne fantazje.

Z detalami! – które pozwoliły im stworzyć o takie nagłówki:

naglowkisame (7)
Autorów tych wypocin zaliczam do “internautów”, to nie jest dziennikarstwo.

Największymi fanami kopro-porno w polskim internecie są oczywiście:

  • użytkownicy serwisów typu kwejk – w komentarzach rozegrała się tam prawdziwa bitwa na najbarwniejszą fantazję na zadany temat;
  • nie ustępuje im grono odbiorców wykop.pl – fachowość języka jest naprawdę imponująca, ale z pewnością zapoznają się z tymi materiałami “ironicznie”;
  • na szczególne uznanie zasługuje Michał Mańkowski, dziennikarz serwisu natemat.plpodkręcił i przekręcił w tej historii wszystko, co się dało, ale przynajmniej podpisał się pod tym własnym nazwiskiem – opatrzył artykuł zdjęciem, skradzionym Kolumbijce, zamazał super poufny login na komunikatorze;
  • pikio.pl – nigdy o nich nie słyszałam, twierdzą, że reprezentują “pluralizm i bezstronność”, ich artykuł to tendencyjna, bezkrytyczna kupa;
  • eska.pl powołała do życia “agencję concierge”, stopień skomplikowania tego słowa najwyraźniej ich przerósł, cały artykuł to kupa, pisana chyba pod wpływem komentarzy na wykopie;
  • strona z artykułem na polishexpress znikła w czasie, kiedy pracowałam nad tym postem (znalazłam jakąś wersję alternatywną);
  • pudelek rzetelny jak zwykle.

Newsweek do tytułu podszedł bardzo zachowawczo, w tekście kilkukrotnie zaznaczono, że być może cała sprawa nie jest szczerą prawdą, ale 90% tekstu to komentarz pisany tak, jakby była. Ku memu zdumieniu joemonster zachował się o tyle przyzwoicie, że zamazał zdjęcia i dane potencjalnych ofiar.

Można zauważyć tajemniczą tendencję – poważniejsze media nie podchwyciły tego newsa.

Odbiorcy założyli, że to kwestia przypadku – nie tego, że cała ta historia to kupa kłamstw, wymysłów, domysłów, przekłamań, tendencyjnych tłumaczeń i cała feeria barw nierzetelności we wszystkich kolorach?

Dlaczego tak? Bo instagramerki ich drażniły?

Są trzy możliwe wyjaśnienia: mistyfikacja, sutenerstwo i szantaże.

1. Mistyfikacja:

“Blogerzy” stworzyli całą historię w oparciu o szczątkowe informacje, którymi dysponowali.
Mieli skąd je wziąć, bo mieli/mają wielu czytelników z Polski, a zdaje się, że chętnie przyjmują pomoc od “fanów”. Nie trzeba było wiele – wystarczy, że ktoś wiedział, że pani x ma kontakty z grupą aspirujących modelek i rezyduje w Dubaju. TTS uwielbiają motyw bogatych szejków, bo można tworzyć na ich temat mnóstwo fantastycznych opowieści, jak o smokach, bo każdy o nich słyszał, a nikt ich nie widział (więc może faktycznie zieją ogniem?).

Jedna osoba zła na panią X i jej koleżanki, znająca jej numer konta (to nie jest zbyt poufna informacja, stosunkowo łatwo ją zdobyć), upichcił tę historyjkę i dostarczył materiały potrzebne do kompromitacji, żeby przyspieszyć kres kilku karier.

Wykonalne. Możliwe. Prawdopodobne, bo wyjaśniałoby wszystkie dziwne momenty w tych dyskusjach.

Jeśli tak było, to znaczy że owe “media” ochoczo wzięły udział w przestępstwie, do którego chętnie przyłączyło się tysiące internautów.

2. Sutenerstwo:

Nie było żadnej agencji modelek-prostytutek. “John” jest konsjerżem i perfekcjonistą, nie mówi klientom “nie”, stara się załatwić wszystko, czego chcą. Natychmiast zaczął planować realizację, uruchomił kontakty, przypomniał sobie o “Ivance”, która była gościem w jego hotelu i zapamiętał, że współpracuje z modelkami i mieszka w Dubaju.

O przysługę prosił rzekomy reprezentant emirackiego księcia, więc skontaktował się z nią, żeby ustaliła wszystko na miejscu. Ona w życiu tego nie robiła, więc starała się jak mogła, ale nawaliła na każdym etapie. Było tak, jak mówiła, pierwsze zdjęcia wysłała na szybko, byle przesłać cokolwiek i nie stracić TAKIEGO klienta, a potem faktycznie zaczęła rozpytywać wśród dziewczyn, wybrała te najbardziej zdeterminowane i chciała dobić targu tak, by wszyscy byli zadowoleni, a i ona bogatsza o parę tysięcy $ – wcześniej zadbawszy o to, by dziewczynom nie stało się nic złego.

Wykonalne. Możliwe. Prawdopodobne, bo w rozmowach nie pada nic, co by to wykluczało.

Jeśli tak było, to media ochoczo wzięły udział w linczu i zachęcały do ataków na dziewczyny w imię nie wiadomo czego. Nie planowały zrobić nikomu nic złego, a to, czym się zajmują nie jest niczyim interesem (zdumiewające, jakaż to moralność i przyzwoitość wstąpiła w serca tysięcy sprawiedliwych, którzy ujrzeli magiczne słowo “koprofilia” – ciekawe, gdzie jest ich moralność, kiedy media publikują zdjęcia ciał ofiar morderstw lub wypadków, czyżby nie wiedzieli, że na tym zarabia się pieniądze?).

3. Szantaże:

Pierwszy akapit dokładnie taki sam, jak w punkcie drugim – z tym, że “Ivanka” (możliwe, że również “John”) nie byli zainteresowani oddawaniem modelkom pieniędzy. Pojawiła się okazja, chcieli zgarnąć jak najwięcej.

Zdjęcia wysyłali chaotycznie, bo mieli problem z ustaleniem, które dziewczyny okażą się dość naiwne, zahukane i bezbronne, by zrobiły co trzeba, bez szemrania, a potem nie pisnęły nikomu ani słowa. Plan mógł zakładać, że dziewczyny zostaną poinformowane o tym, że zakwalifikowały się na sesję zdjęciową lub mają okazję zarobić na nową torebkę, robiąc za atrakcyjny tłum bujający się w teledysku pani x – na miejscu zabrałoby im się bagaże, dokumenty, telefony, przedstawiło nowe warunki, zastraszyło, znieczuliło i pognało na jacht.

Ale szantaż mógł wyglądać zupełnie inaczej – może chodziło o widmo szansy na załapanie się na prawdziwą sesję zdjęciową, może o nie wywalenie portfolio z katalogów, a może o zupełnie coś innego – kreatywność szeroko pojętego przemysłu rozrywkowego nie zna granic, kiedy przychodzi do wykorzystywania kobiet.

Wykonalne. Możliwe. Prawdopodobne, bo pięknie wyjaśniałoby np. to,  dlaczego “Ivanka” planowała, że będzie pilnować dziewczyn na jachcie nie uczestnicząc w zabawach i dlaczego nie zapytała jednej z dziewczyn o akceptację nowych warunków.

Jeśli tak było, to równie dobrze można by to potraktować jako referendum w sprawie zezwolenia na otwieranie burdeli z seksualnymi niewolnicami poprzykuwanymi do podłóg i bezkarnego porywania kobiet prosto z ulicy, bo społeczeństwo w pełni akceptuje taką sytuację – wahający się powinni mieć możliwość zapytania o zdanie sutenera-oprawcy (no bo komu mieliby wierzyć, jeśli nie im?!).

Nie mam pojęcia, która z tych wersji jest prawdziwa. 

dubaj (1)Stawiałabym, że szanse są jak 70:10:20 – podkreślając, że to moje subiektywne odczucia.

Nie wiem, jak było – nie mam też żadnych dodatkowych narzędzi, które pozwoliłyby mi stwierdzić jak było.

Oni też nie mieli!

Widzieli tyle, ile ja teraz – wystarczyło im.
Kamień z serca, że przynajmniej nie zapomnieli o swoich priorytetach i zajęli się linczowaniem modelek – nie mając pewności, czy przypadkiem nie dostali dowodu na to, że ktoś planował sprzedać je wbrew ich woli i bez ich wiedzy

“Ivanka” (która niekoniecznie jest osobą, której dane się tam pojawiają) dobija targu nie pytając jednej z dziewcząt o zdanie na temat ponad dwukrotnie niższej stawki. A co gdyby taka opcja jej nie pasowała? Jak planowała to załatwić? Podmienić dziewczynę? Przeprosić za jej nieobecność?
To może sugerować, że “Ivanka” była tam jedynym decydentem.

Nie widzę, by ktokolwiek poświęcił tej ewentualności choć akapit.

O możliwej kradzieży tożsamości i wykorzystania zdjęć modelek bez ich zgody przebąkują – ale bardziej w ramach zasłony dymnej żeby-nie-mogły-nas-pozwać niż faktycznie branej pod uwagę możliwości.

Większe vel. poważniejsze media nie skusiły się na te rewelacje – nie są przecież bardziej moralni: nie rzuciły się na to, bo nie ma zupełnie żadnych dowodów na to, że to nie zostało w całości wyssane z palca, że to dokumentacja przestępstwa popełnianego na wszystkich ujawnionych w dyskusji osobach. Uznali więc ryzyko poniesienia konsekwencji prawnych za zbyt duże.

Ale odnoszenie się do tego przy każdej możliwej okazji – jakby to był powszechnie znany i udowodniony fakt – jak najbardziej!

Nie jest to etyczne – chociaż może po prostu są bardzo, bardzo, bardzo nieprofesjonalni w swojej pracy, albo dokładnie ten styl i ta jakość są tym, czego się od nich oczekuje.

Pewnie nie przypomniałabym sobie o “aferze dubajskiej”, gdybym nie zaczęła przekopywać artykułu w poszukiwaniu informacji na temat pisarki ze szmatą na głowie…

dubaj (4)Nie tylko ona sama chętnie odnosiła się do tych informacji. Jedna z recenzentek jej powieści wspomniała, że w opisywane przez nią (“Leilę”) historie wydają się bardziej prawdopodobne właśnie ze względu na “aferę dubajską”.

Co “Laila Shukri” sądzi o polskich modelkach, prostytuujących się w Dubaju?

Nieziemsko wiarygodna znawczyni kultury arabskiej “Laila Shukri“, której poświęciłam poprzedni wpis w co najmniej dwóch wywiadach została zapytana o wciąż gorący (chociaż medialny szał trwał już od kilku miesięcy i delikatnie przygasał) “skandal” z polskimi modelkami, które rzekomo latają do Dubaju, by tam uprawiać zboczony seks z bogatymi szejkami.

SE.: W swoim czasie było głośno o polskich modelkach, które miały pozwalać arabskim szejkom na różne dziwne rzeczy w zamian za pieniądze. Twierdziły, że to nieprawda.
L.S: Luksusowa prostytucja dziewczyn z Europy i całego świata to norma. Za pieniądze, które krążą w Dubaju, kobiety zaspokajają nawet dziwniejsze rzeczy niż te, które im przypisywano.

prostytutki-w-dubaju-
Fragment wywiadu “Niewolnictwo tysiąca i jednej nocy” dla onet.pl

Nasuwa się pytanie:

Jak to możliwe, by kobieta, świadoma skali jaką osiąga handel ludźmi; kobieta, która wysłuchała wielu dramatycznych historii oszukiwanych, wykorzystywanych, sprzedawanych i brutalnie gwałconych kobiet i dziewczynek, spojrzała na screen tamtej rozmowy i uznała to za przykład prostytucji – bez choćby ziarnka zwątpienia?
(a tak właśnie uznała – gładko przechodziła do komentowania tej sprawy i z miejsca zatapiała się w swoich fantazjach o wielkiej, mieszającej w głowie mamonie)

Odpowiedź jest banalnie prosta: nie zrobiłaby tego.

To niemożliwe, by kobieta z taką wiedza, z taką świadomością, którą – jak sama twierdzi – posiadła; kobieta, której zależy na tym, by komukolwiek pomóc – ba! kobieta, która twierdzi, że jest temu tak oddana, że ryzykuje własnym życiem, by opowieść o ich dramacie dotarła do jak największej liczby ludzi miała taki tok myślenia.
By przeczytała zapis tych rozmów i zapytana o opinię płynnie przeszła do swoich mokrych fantazji o luksusach.

Ona prezentuje totalny brak refleksji, empatii, wyobraźni – to nie są cechy bohaterki, zasługującej na podziw. To charakterystyka socjopaty, gotowego na wszystko dla osiągnięcia swoich celów.
Nie wiem, czy kobieta z czarną ścierą na głowie jest pomysłodawczynią tej kampanii promocyjnej, czy tylko nieudolną aktorką. Nie wiem czy motywuje nią bezmyślność czy tworzenie i utrwalanie stereotypów w głowach mniej refleksyjnych odbiorców – ale zdecydowanie ktoś tu jest gotowy na wszystko, byle tylko kasa się zgadzała.

dubaj (3)Polskie modelki jeżdżą do Dubaju.

Dubaj aspiruje do bycia nową stolicą mody, organizuje pokazy, zaprasza modelki, instagramerki, blogerki i kogo się da w ramach promocji miasta i Emiratów.

Sceny z życia smoków szejków budziły i będą budzić emocje choćby tylko z tego względu, że nie da się ich “podejrzeć”, ale w tym przypadku chyba nawet nie o to chodziło… – przecież 99% “oburzonych” czerpało wiedzę na temat tej “rozmowy” nie ze screenów, a z własnych lub cudzych wyobrażeń na temat tego, co tam padło, z powycinanych fragmentów.

Jak te dziewczyny miały się bronić – no JAK?

Budzisz się pewnego dnia i odkrywasz, że ktoś podający się za “Ivankę” podał Twoje dane w takiej rozmowie, opublikował ją, a wszyscy błyskawicznie w nią uwierzyli i zaczęli Cię linczować.

I co? Powiesz, że to nieprawda – nie uwierzą. Udowodnisz, że nie używałaś tego komunikatora w tych godzinach? Nie wiedząc nawet w jakiej strefie czasowej działał autor screenów? Nie udowodnisz.

Budzisz się pewnego dnia i odkrywasz, że ktoś wkleił Twoje zdjęcie w taką “rozmowę”, wszyscy w to uwierzyli, bo napisali-tak-na-wykopie-więc-to-musi-być-prawda…
I co?

Któraś z nich podjęła kroki prawne… i osiągnęła usunięcie posta ze strony, na której pierwotnie była opublikowana – a 829347723284932411 kopii, porozrzucanych po całym internecie? A wdrukowane w ludzkich umysłach bzdury?
Przecież to nie do odkręcenia. I w ogóle… jak z “Procesu” Kafki.

Do tego wszystko w oparciu o domniemanie winy.

Naprawdę ludzie są aż tak szaleni?


Źródła zescreenowanych “artykułów” są podane i omówione w tekście.
Gify z fragmentów kadrów z “Spring Breakers”, teledysku “Wet” Snoop Dogga i widoków, jakie zarejestrował Mustang Wanted włażąc na dźwig w Dubaju – żeby nie wciągać w to (po raz kolejny) zdjęć dziewczyn; przytoczyłam zdjęcie Flavii, bo z tego co udało mi się ustalić ona nie była ofiarą tych demaskacji, a jej zdjęcie bardzo podkreśla ich wiarygodność.

☙✿❀❁❧

Kliknij na serduszka, jeśli chcesz ocenić post.

Średnia ocen: 3 / 5. Wyniki: 4

Wiatr hula... Nikt jeszcze nie ocenił tego posta. Link do FB jest na dole - to malutkie "f" na środku stopki.

6 thoughts on ““Polskie modelki sprzedające się w Dubaju” i ludzie, którzy dla pieniędzy zrobią wszystko

  1. świetny tekst, bardzo wyczerpujący. Przyznam się szczerze, że swego czasu ta historia obiła mi się o uszy, jednak bez większego echa. Ilość informacji jaka dociera do nas z zewnątrz jest przeogromna, więc czasami trudno skupić się na wszystkim. Niemniej jednak, to kwestia wyboru, każdy z nas go ma i postępuje zgodnie z własnym sumieniem i zdrowym rozsądkiem.

  2. Oj Internet jest pelen wszelkiego typu treści, nie zawsze tej prwdziwej, trzeba dokładnie selekcjonować wiadomości które naprawdę są warte uwagi.

    1. Tzn. że zaatakowane w ten sposób osoby powinny sobie starannie wyselekcjonować wiadomości warte ich uwagi i nie zwracać uwagi na to, że są masowo wyzywane?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.