Negatywne myślenie, panaceum na chroniczny optymizm i obsesję pozytywów

5
(1)

Mam alergię na optymizm. Może i w większości przypadków stawianie autodiagnozy nie jest najlepszym pomysłem, ale tego jestem pewna. Mam duszności i dostaję wysypki, a przesyt gotów mnie wpędzić w stan przedrzucawkowy – ale pewnie to negatywne myślenie destrukcyjnie trawi mnie od wewnątrz.

Ale negatywne myślenie jest lepsze!

negatywne myślenie pokrzepia dziewczynę z parasolką, widoczną na zdjęciuKto ludziom nakładł do głów tych bzdur o zakręcaniu się na pozytywach?

Bo to przecież bzdury.
I to nie dlatego, że osobiście preferuję pesymizm w trzech smakach: nihilizm-tragizm-turpizm.
Z najbanalniejszego powodu na świecie: to tak nie działa, że najpierw ktoś coś sobie wymyśli, a potem powtarza to tak długo, aż wszyscy dookoła niego w to uwierzą, i on sam uwierzy, i brokatowe noso… jednorożce przefruną nad jego głową.

Tak działają media, religie, polityka – jeśli ma się do czynienia z tłumem, to ta metoda ma spore szanse powodzenia. Tłum jest bardziej zajęty sobą niż słuchaniem – tu się pokłóci, tam pobiegnie kogoś zlinczować – całkiem sporo można przed nim ukryć, coś zakłamać, coś uładzić.

Ale jedna osoba?  Co może zrobić JEDNA osoba, non stop sama ze sobą?

Jedna osoba powtarzająca sobie z uporem maniaka, że powinna myśleć pozytywnie, bo dzięki temu będzie szczęśliwa?
Jej myśli nie będą dobre.
Niedorzecznością byłoby zakładanie, że na pomysł zafiksowania na optymizmie mógłby wpaść ktoś zadowolony z życia, spełniony i radosny
(przynajmniej chwilami) – bo takiemu człowiekowi negatywne myślenie niestraszne (przychodzą i odchodzą, nie poświęca im wiele uwagi), natłoku świeżych pozytywów też nie potrzebuje, bo ma własny zestaw.
To będzie jedna osoba, udręczona, smutna, skrzywdzona i wpadająca na pomysł, że okłamywanie się będzie najlepszym jedynym sposobem na przetrwanie.

Może się okłamywać miesiąc, rok albo dwie dekady, ale potem to rypnie – im dłużej będzie trwało, tym boleśniej w nią uderzy.

W najlepszym wypadku konsekwencje pozytywnego myślenia za wszelką cenę boleśnie uderzą w pomysłodawcę, inżyniera i głównego realizatora tego planu.

negatywne myślenie I to będzie najlepsze z tego, co on i cały jego “światopogląd” może ofiarować światu.

Szczęśliwe dziwaki i radośni z urodzenia to zupełnie inna kategoria – oni sobie po prostu istnieją, robią co chcą, jak im się podoba i dobrze im. Nie muszą się pilnować, negatywne myślenie nawet nie przychodzi im do głowy.

Pozytywnie nastawieni z wyboru… – tego już nie jestem pewna.
W każdym razie nie widziałam na własne oczy przedstawiciela tej grupy, który byłby nieszkodliwy dla otoczenia.
Taka osoba myśli, kombinuje, kręci, za wszelką cenę próbuje znaleźć wyjaśnienie przykrych zdarzeń, które nie stałoby w sprzeczności z “pozytywnym myśleniem“.

Są ludzie, którzy starają się dostrzegać więcej pozytywów, piękno świata i takie tam duperele – ale oni z kolei nie reagują agresją na każdy przejaw braku entuzjazmu i nie stawiają sobie za punkt honoru, by zmienić życie w słodkopierdzącą maskaradę.
I to agresję nie w ramach reakcji na poczynania jakiegoś potwora, który czyni zamach na ich osobiste, iluzoryczne szczęście – ona pojawia się w odpowiedzi na to, że ktoś bezczelnie śmie tego nie podzielać.

Jeszcze kilka lat temu nawet bym nie podejrzewała…
Albo tych ludzi nie dostrzegałam, albo nie było ich w moim bezpośrednim otoczeniu, albo prawdziwy boom nastąpił później.
Do pewnego momentu sądziłam, że są nieszkodliwi. A później zwróciłam uwagę na to, jak działają ich pozytywnie zakręcone umysły w niezłomnej, bezpardonowej walce, której jedynym celem jest nie dopuszczenie do tego, by negatywne myślenie sprowadziło ku nim odrobinę rozsądku.

? Połowa klasy pastwi się nad Żyrosławą: obrażają ją, plotkują, niszczą jej rzeczy.
To przykre, ale… hm… Stwierdzenie, że cała klasa – tak oprawcy jak i obojętni – była bandą buców, którym należałoby od nowa osobowość ukształtować… – to byłoby negatywne myślenie, więc NIE.
Oznaczałoby, że co najmniej kilkadziesiąt osób (oni + ich rodzice + nauczyciele) to świnie i sadyści, którzy nie nadają się do życia.
negatywne myślenieAle w drugą stronę… może wcale nie byli tacy źli… może mieli gorszy dzień…
A może Żyrosława specjalnie się tak zachowywała? Prowokowała ich?
Zresztą co to za imię – pewnie jej rodzice nienawidzili jej już od poczęcia, że jej takie wstrętne, staropolskie nadali… właściwie…
Jeśli by założyć, że to Żyrosława jest winna… oczywiście to bardzo przykre, że takie przykre rzeczy ją spotkały i przykro mi w związku z tym – ale jeśli Żyrosława bardzo odstawała od grupy to nie ma się co dziwić, że reszta reagowała różnie.
Trzeba być sobą, ale z umiarem :-)

Wniosek: Jak kiedyś spotkam taką Żyrosławę to jej powiem, żeby była sympatyczniejsza wobec kolegów. Na pewno jej to pomoże. 

? Tuż przed ślubem dowiedziałam się, że chłopak mnie zdradził.
Byłam zrozpaczona, ale… przecież kochałam tego faceta.
Nie chcę myśleć o nim źle.
Negatywne myślenie tylko zatrułoby moje serce, nie potrzebuję go!

Nie chcę musieć godzić się z myślą, że mnie okłamywał i nasz związek nic dla niego nie znaczył.
Nie chcę sobie uświadomić, że od dawna tłumaczyłam każdą drobną podłość z jego strony własnym przewrażliwieniem zamiast uwierzyć intuicji…

doceń ze sie poswiecil i poruchałWięc może… jakby to… hmmm…
Wiem! Wina zawsze leży po obu stronach. Tak. Pewnie nie byłam wobec niego dość czuła i wyrozumiała. A w zeszłym roku… jak rozpłakałam się, kiedy na mnie krzyknął i powiedziałam, że nie ma prawa tak mnie traktować i że muszę się poważnie zastanowić, czy w ogóle chcę z nim być – praktycznie wepchnęłam go w ramiona innej kobiety. Było mu tak przykro… przepraszał… oświadczył się potem…
Za bardzo na niego naciskałam. To nie była jego wina. Tak. To dobry człowiek – po prostu się nie dobraliśmy… spotkaliśmy się w niedobrym momencie…

Wniosek: Zdrada była moją  i tylko moją winą. Tłamsiłam go, aż dziw że wytrzymał ze mną tak długo!

? Chłopak mnie pobił i zwyzywał.

Czuję się koszmarnie, ale tyle kobiet dziś lubi te seksy na Greya, że pewnie chciał mi przyjemność… niespodziankę zrobić.

Tak. To pewnie to – czas popracować nad związkiem i komunikacją (tu mój wpis o pracy nad związkiem).
I nad sobą – pewnie to kwestia mojej skłonności do histerii, albo zbyt wysokie oczekiwania wobec związku. Ostatecznie przecież bezpośrednio przed tym zdarzeniem zwróciłam mu uwagę na to, że znów wyszedł do pracy zostawiwszy otwartą lodówkę.
To źle, że jestem tak zawistna, że początkowo nie miałam ochoty mu wybaczyć… każdy człowiek zasługuje na drugą szansę…

No, może tylko SOBIE nigdy takiej nie dam i będę się uparcie skazywać na tę samą mękę w trzydziestu odsłonach.
Dopóty, dopóki nie dopadnie mnie negatywne myślenie, powinno być wszystko dobrze. Jeśli będę konsekwentna…

Wniosek: Następnym razem postaram się tak go nie denerwować. Może przynajmniej nie pobije.

ew. coś na poziomie “Były zachowywał się identycznie, ale to dlatego, że był z Grudziądza – obecny nie jest z Grudziądza, więc na pewno wszystko się ułoży“.

Przecież to okrutne. Po co ludzie sami to sobie robią?

negatywne myślenieMoże nie mam specjalnie bujnego doświadczenia w szczęściu – zakładam, że to emocja jak emocja.
A te z reguły nie objawiają się potrzebą ciągłego informowania o tym stanie (nie mylić z słowotokiem na tematy różne i tym, występującym w roli jednej z myśli przewodnich) swojego otoczenia i różnych przypadkowych osób.
Ani siebie samego. Przypominanie sobie, że jest się zakochanym lub zrozpaczonym… wyliczanie sobie, dlaczego warto odczuwać i okazywać ten stan… to to nonsens.

Do pewnego momentu nie zwracałam na to większej uwagi. Ot – wnerwiało mnie, ale na niemal znośnym poziomie.
Po raz pierwszy wnerwiło mnie na nieznośnym poziomie, kiedy

Nigdy nie myślę pozytywnie. Nigdy. I dobrze mi.

Negatywne myślenie foreva.
Ta szklanka nie tylko jest w połowie pusta, ale i pewnie zaraz się stłucze.

Wstaję rano i zastanawiam się, co tego dnia może się spier… niefortunnie ułożyć. Spodziewam się jakiejś bonusowej niespodzianki.
A potem jak nie zginę po pierwszych piętnastu minutach w łazience to już mam udany dzień.

Pozytywne myślenie może tylko skrzywdzić. Za to negatywne…

“Mam coś do zrobienia. Nie umiem. —> Na pewno mi się nie uda.”

Nie do końca rozumiem, na czym dokładnie opiera się ciąg skojarzeniowy prowadzący do “no to nie ma nawet sensu próbować“. Skoro nie ma nic do stracenia, to nic tylko próbować!

Pozytywne myślenie:

Udaje się: Nie udaje się:
Nie umiem? Nauczę się! No. Nauczyłam się. Borze, jaka ja jestem głupia…
Na pewno mi się uda! No. Mówiłam. Borze, znowu porażka…
Będzie dobrze. Ufff. Chlip, chlip.
Nie udało się, ale postaram się dostrzec w tym jakieś pozytywy. Potraktuję to jako lekcję, na pewno mi się przyda. Borze… co robić?
To jakiś koszmar.
Na pewno uda mi się go przekonać. No. Fajnie. W głębi serca czułam, że to się nie może udać…

vs. negatywne myślenie:

Nie udaje się: Udaje się:
Nie umiem? I tak się nie nauczę… Miałam rację! Borze, jaka ja jestem genialna…
Na pewno mi się nie uda! Miałam rację! Borze, udało się!
Nie będzie dobrze. Ufff. Nie było, ale już po wszystkim. Jupiii!
Nie udało się, ale postaram się dostrzec w tym jakieś pozytywy. Czemu miałoby się udać? Przecież wiadomo, że to beznadzieja. Skoro już i tak nic z tego, to może przynajmniej…
Na pewno nie uda mi się go przekonać. Miałam rację! W głębi serca czułam, że to się może udać…

Negatywne myślenie w praktyce:

Rozwalę sobie kolanoale za to drugiego nie! Boli, cholera… na pewno dożyję jutra, żeby rozwalić sobie i drugie. Rzepka mi pęknie, a potem dożyję dziewięćdziesiątki i przez cały czas będzie mnie w nim reumatyzm napierniczał.

Zapomniałam kremu z filtrem. Dżizys, dostanę raka.ale może to nie tak źle, leczą coraz lepiej, to może będzie dobrze; a jak nie, to przynajmniej krócej się będę użerać z reumatyzmem.

Autobus mi uciekł. Kurde, znowu się spóźnię. Dlaczego ja zawsze się spóźniam? Może by tak stopa złapać… chociaż nie, znowu się nie ubrałam jak człowiek, jak nic jakiegoś świra wyrwę. Poczekam na kolejny. UNIKNĘŁAM ŚMIERTELNEGO NIEBEZPIECZEŃSTWA!

I tak dalej… i tak dalej…
Głupie może to i jest, ale za to ile okazji, żeby się z siebie pośmiać!

Btw. zabawne. Jakieś 90% tej notki napisałam kilka tygodni temu, po głębszym wczytaniu się w kilka tak pozytywnie zakręconych blogów, że niemal wpadłam w otępienie, spowodowane toksycznym stężeniem smętu.

☙✿❀❁❧

Kliknij na serduszka, jeśli chcesz ocenić post.

Średnia ocen: 5 / 5. Wyniki: 1

Wiatr hula... Nikt jeszcze nie ocenił tego posta. Link do FB jest na dole - to malutkie "f" na środku stopki.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.