Dziwni, samozwańczy obrońcy Romana Polańskiego

0
(0)

Od momentu, w którym Roman Polański został oskarżony o zgwałcenie trzynastoletniej dziewczynki minęło kilkadziesiąt lat i patrząc na to pod kątem, na który się zdecydowałam, wydaje mi się, że to może być najbardziej przerażający aspekt tej sprawy. Kilkadziesiąt lat to chyba dość długo, by człowiek wyklarował sobie myśli i zorientował się, co sądzi na dany temat.

Nie chciałabym się porywać na żadną analizę sytuacji, ani poruszać jakichkolwiek kwestii, związanych bezpośrednio z tą zbrodnią. Dokładny jej opis gościł w rubrykach rozrywkowych wielu mediów. Każdy, kto chciał zapoznał się z sensacyjnymi szczegółami i niejeden taki, który nie chciał pewnie też.

 

Czy ktoś mógłby mi wyjaśnić, jakim cudem te koszmarne opisy nie wypełniały definicji pornografii dziecięcej?! Przecież pornografia to nie tylko filmy i zdjęcia – rysunki, obrazy i teksty też mogą być pornografią. 
Co więcej – rozpowszechnianie materiałów, dokumentujących, przedstawiających akty przemocy seksualnej jest zakazane, jest karane.

Lwia część tych artykułów nie lądowała w dziale kryminalnym, politycznym, żadne tam “newsy z kraju i ze Świata”, gdzie odpowiedni ton mógłby to przesunąć w rozmytą szarą strefę, w której teoretycznie mogłoby to uchodzić za rozpowszechnianie informacji. Rozrywka, szołbiznes, plotki – i między tym wszystkim szczegółowy opis gwałtu na dziecku, łamiący prawo w dwóch miejscach… 

Interesującym mnie aspektem były ludzkie reakcje na kolejne medialne doniesienia i dyskusje, jakie na ich fali odbywały się niemal wszędzie.

Wszystko to wyłącznie dla rozrywki i sensacji, co samo w sobie było dość obrzydliwe, ale zostało kompletnie przyćmione – głównie przez odrażające treści rozpowszechniane przez jego samozwańczych obrońców (oskarżyciele wiele im nie ustępowali, ale bądź to było ich mniej, bądź to byli wyciszani, więc mniej rzucali się w oczy).

Żeby było jasne: każdy chętny do stanięcia w obronie Romana Polańskiego miał pod nosem garść całkiem sensownych argumentów, przemawiających za tym, że jego ekstradycja do USA nie byłaby słusznym posunięciem.

Nie twierdzę, że były to argumenty przeważające szalę na jego korzyść, stawiające go w dobrym świetle czy niemożliwe do obalenia czy kontrargumentacji – nie były. Ale to było dość, by uzasadnić swoje stanowisko.

Gwoli wyjaśnienia:

W śledztwie przeciwko niemu naruszono procedury, do dowodów i materiałów dopuszczano osoby, które nie powinny mieć do nich dostępu. Facet się przyznał – miał odsiedzieć dwa lata. Stawił się w więzieniu na odsiadkę, po czym dowiedział się… że może sobie wyjść, ale wróci do więzienia jak dostanie nowy wyrok, wyższy, z szansą na zwolnienie warunkowe lub darowanie dalszej kary w dowolnym (nieokreślonym) momencie – może po dwóch latach, może po dziesięciu, może po czterdziestu ośmiu (maksymalny wymiar kary za jego czyn wynosił 50 lat).

Zebrano dowody na to, że śledztwo było prowadzone źle i nie była to tylko kwestia błędów, ale i nadużyć.
Kilkadziesiąt lat temu Polański nie miał powodów, by sądzić że doczeka się uczciwego procesu i sporo, by obawiać się, że będzie odwrotnie.
Lata minęły a zmieniło się tyle, że i jego ofiara zaczęła głośno mówić o tym, co było nie tak – Polański uciekł nie tylko amerykańskiemu wymiarowi sprawiedliwości, ale i niesprawiedliwości.
Przesłanek świadczących o tym, że gość najprawdopodobniej nie będzie mógł liczyć na uczciwy proces było dość, by przekonać polski sąd, że nie należy go jej poddawać.

Nie ma opcji, że tego nie zrobił: wiedział, że była nieletnia, wiedział, że tego nie chce. Niewykluczone (ale i nie potwierdzone), że jej matka brała aktywny udział w wmanewrowywaniu dziewczyny w tę sytuację, ale w jego kontekście niczego to nie zmienia.
Chciał skorzystać z niedoskonałości systemu, system nie chciał mu na to pozwolić. Ostatecznie stwierdził, że już dość się nacierpiał “przy okazji” i moralnie swoją karę odbębnił.

Praktycznie gość kary nie odbył, ale formalnie:
– mógłby mieć szansę na oddalenie zarzutów (nie wiem czy na uniewinnienie; niewykluczone) wyłącznie dzięki temu, że w śledztwie doszło do nadużyć, w związku z czym wiele dowodów nie nadawałoby się do użycia przed sądem,
– ale możliwe też, że nawet gdyby amerykański wymiar sprawiedliwości zajął się karaniem wszystkich, którzy nawalili lub coś kręcili przy tym śledztwie (nie zanosiło się na to), to potem, na podstawie tego co zostało, nadal mógłby skazać i jego.

Jego nie czyni to niewinnym a sprawy jasną i klarowną, ale… mało która jest.

A jednak ten aspekt był najsłabiej eksplorowany. Nieprawidłowości w śledztwie to jedyne, co mogłoby przemawiać za koncepcją nie karania go, czy uznania, że jednak już odbył karę.

Jednocześnie to praktycznie nie pojawiało się w dyskusjach, z rzadka był wspominane w artykułach – nie trafiłam na taki, który od początku do końca wyjaśniałby, o co właściwie chodzi i pozwalał czytelnikowi zdecydować, co właściwie o tym sądzi; sama woda na młyn i płomienne przemowy, które kompletnie to pomijały, lub traktowały go bardzo ogólnikowo.
Na tyle ogólnikowo, że czytając ciężko było wywnioskować, czy chcą go niewinnie skazać za coś, czego nie zrobił; czy wpakować do więzienia drugi raz za to samo; czy ścigają go, bo zgwałcił i natychmiast uciekł zagranicę, czy coś jeszcze innego.

Cała historia była kompletną tragifarsą (mam na myśli ogół działań samozwańczych obrońców i oskarżycieli Romana Polańskiego).

Oskarżyciele bardzo chętnie dryfowali w kierunku postulowania, że gościa należałoby ukarać surowiej niż jakiegoś szarego Kowalskiego, bo:

a)  jego filmy są chore/dziwne/… (wstaw dowolne);
b) jest sławny i ma kasę;
c) jest Żydem;
d) akurat jest okazja, żeby go zamknąć na dłużej podczas gdy nieskończenie długiej liście i sławnych i “Kowalskich” udało się uniknąć kary lub ta, którą otrzymali była zdaniem postulującego nieadekwatnie niska.

Co od początku do końca było bzdurą, bo żaden z postulujących nie przyklasnąłby radośnie, gdyby miał w perspektywie otrzymanie za ten sam czyn znacznie surowszej kary ze względu na to, że:

e) komuś nie podoba się jego zawód, wystrój mieszkania, styl ubierania czy smak potraw które przyrządza (czyli to, co można by podpiąć pod “twórczość” człowieka, który nie zasiada do sztalugi żeby coś namalować, nie kręci filmów i nie pisze oper);
f) jego status majątkowy jest wyższy lub niższy od statusu osoby/osób, które będą orzekać o wysokości kary;
g) jest przedstawicielem grupy społecznej, etnicznej lub wyznaniowej za którą ci, będący aktualnie przy korycie bardzo nie przepadają;
h) wykrywalność lub karalność danego czynu jest frustrująco mała, więc podchwycono pomysł, by ryczałtem karać co dziesiątego sprawcę nie tylko za to, co zrobił, ale i za to, że Rysiek, Zbysiek, Krzysiek i Zdzisiek zrobili to samo, ale się wywinęli.

Nie wiem, kto zaczął, ale w ferworze “dyskusji” nie miało to najmniejszego znaczenia.

Obrońcy wyskakiwali z postulatami, że gościa należałoby ukarać łagodniej niż jakiegoś szarego Kowalskiego (albo i wcale), bo:

i) jego filmy są oryginalne/ciekawe/… (wstaw dowolne);
j) jest ich znajomym i go lubią;
k) przeżył Holocaust oraz zabójstwo pierwszej żony i dziecka;
l) niesprawiedliwym byłoby, gdyby go zamknąć na dłużej podczas gdy nieskończenie długiej liście i sławnych i “Kowalskich” udało się uniknąć kary lub ta, którą otrzymali była zdaniem postulującego nieadekwatnie niska;
m) (ad. b) tak naprawdę warto by obwinić opiekunów nieletniej, którzy nie byli wtedy przy niej i nie zapewnili jej bezpieczeństwa;
n) (ad. b) mała zdzira powinna lepiej wiedzieć w co się pakuje

Co od początku do końca było bzdurą, bo żaden z postulujących nie przyklasnąłby radośnie, gdyby miał w perspektywie być poszkodowanym i dowiedział się, że sprawca otrzyma za ten sam czyn znacznie łagodniejszą karę niż inni ze względu na to, że:

o) komuś podoba się jego twórczość lub zawód, wystrój mieszkania i tak dalej;
p) jest czyimś znajomym i go lubią;
r) miał traumatyczne doświadczenia – jakby więzienia były pełne ludzi, wychowanych w kochających domach, którym coś się we łbie przestawiło od nadmiaru akceptacji, czułości, stabilizacji, braku bólu, przemocy i alkoholu czy prochów;
s) wykrywalność przestępstwa, którego się na nich dopuścił jest wysoka;
t) krzywda została wyrządzona na zorganizowanej imprezie, gdzie miała być obecna ochrona (tj. twierdzenie, że nie można winić sprawcy pobicia, bo ochrona powinna go powstrzymać
u) ktoś bez ich wiedzy ustalił, że na danym terenie lub w danej sytuacji krzywdzenie jest akceptowalne i np. połamali sobie nogi idąc do pracy i wpadając do słabo widocznego, nieoznakowanego dołu, albo zginęli, bo winda z nimi w środku zerwała się z lin i grzmotnęła z 20 piętra o dno (więc sami są sobie winni, a ci, którzy nie oznakowali dołu, uszkodzili windę, wykopali pułapkę na przechodniów lub dopuścili niesprawną windę do użytku… przecież na pewno słyszeli dziesiątki przestróg, że powinni patrzeć gdzie łażą i wybierać schody).

Jedni i drudzy dobrali się idealnie i mogli sobie gawędzić aż ich gęby i palce rozbolały.

Żeby było śmieszniej – to nie są moje domniemania, że nie przyklaskiwaliby radośnie w odwrotnej sytuacji.
W nieskończenie długich wywodach, serwowanych to przez jedną, to przez drugą stronę chcąc nie chcąc wyjaśniali dokładnie, o co im chodzi, a przyłapani przez oponenta na którejś z w/w sprzeczności oburzali się, że absolutnie nie to mieli na myśli (a jakże!), a potem powtarzali to samo jeszcze ze trzy razy – chyba po to, żeby absolutnie nikt nie mógł mieć już ani cienia wątpliwości, że mówią dokładnie to, co chcą powiedzieć (tu pisałam o tym szerzej —> Niefortunne wyrażenia; nieszczęście, które spotyka dobrych ludzi).

Na granicę stuporu doprowadził mnie powtórzone kilkukrotnie twierdzenie o oddzielaniu autora od jego twórczości (zresztą właściwie to o tym zaczęłam pisać – to, co ostatecznie przybrało formę tego posta było tylko nazbyt rozwlekłą uwagą na marginesie, dzięki której chciałam lepiej wyjaśnić, o co mi chodzi… a zamotałam tak, że sama zaczęłam się gubić w tym, który wątek kontynuuję), tu jest główny wątek —>

☙✿❀❁❧

Kliknij na serduszka, jeśli chcesz ocenić post.

Średnia ocen: 0 / 5. Wyniki: 0

Wiatr hula... Nikt jeszcze nie ocenił tego posta. Link do FB jest na dole - to malutkie "f" na środku stopki.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.