Brzydcy ludzie są brzydcy wewnętrznie? Valeria Lukyanova, uroda i zgorszenie.

2.3
(3)

Oczywiście tradycyjnie zabieram się za jakiś temat w momencie, kiedy wszyscy już dawno zapomnieli o sprawie. Chciałam to zrobić wcześniej, ale mi nie wyszło.
Do rasistowskich fragmentów jej wypowiedzi nie będę się odnosić, bo mimo kilku godzin poszukiwań nie udało mi się znaleźć źródła tych cytatów (to wywiad? blog? dokument? dlaczego niektóre media wspominają, że to coś sprzed 3 lub 4 lat? dlaczego nie podają konkretnego źródła? dlaczego w niektóre źródła mówią o tym, że to pochodzi z wywiadu przeprowadzonego z osobą, która przeprowadzała wywiad z Valerią? – przecież to jakiś absurd) jeśli mi się uda, to kiedyś się odniosę.
Tym razem jednak chciałabym się skupić nad tym jakże podłym i krzywdzącym stwierdzeniem, że brzydcy ludzie są brzydcy wewnętrznie – czyli to, czym Valeria Lukyanova wywołała małą burzę z mocno opóźnionym zapłonem.

Uwielbiam patrzeć na Valerię Lukyanową. Uwielbiam.

brzydcy ludzie są brzydcy wewnętrznie
Zdj. z insta Valerii

Jest piękna, śliczna, cudna. Z prozaicznych powodów nie znam jej jako człowieka, tylko gapię się na nią jako modelkę.

Zaledwie parę razy miałam okazję zetknąć się z jej wypowiedziami. W dokumencie sprzed kilku lat opowiadała o agresji, z którą spotyka się na co dzień.
Tzn. mówiła, że bardzo często spotyka się z sympatycznymi reakcjami: ludzie się uśmiechają, komplementują, robią sobie z nią zdjęcie – ale że jednocześnie nie ma tygodnia, by nie usłyszała za plecami wyzwisk.
Co najmniej dwukrotnie została zaatakowana fizycznie – w tym raz odniosła poważniejsze obrażenia twarzy.

W googlach widzę, że w 2014 znowu została zaatakowana – to, co kołacze mi w pamięci było chyba wcześniej.
Nie pamiętam już na ile poważne były to obrażenia, ale pokazywała zdjęcia, na których była ewidentnie pobita. Nie znam okoliczności tamtego zdarzenia, ale zauważyłam, że budzi w ludziach wręcz imponującą nienawiść.

Nie rozumiem dlaczego.
Co czai się w tych wstrętnych, zgniłych ludzkich mózgach, że są chętni bezinteresownie krzywdzić i atakować tylko ze względu na to, że ktoś wygląda inaczej? Nie wiem. Wiem, że to powszechne.

Gdyby ważyła 120 kilo i bezwstydnie hasała w legginsach…

…można by tę agresję zgrabnie uszlachetnić i wytłumaczyć troską o jej zdrowie. Logiczne, że jak się taką tłustą, obleśną świnię zwyzywa albo i pobije, to ona natychmiast poczuje się zmotywowana, nadwagę zrzuci, odzyska zdrowie (jeśli wcześniej miała z nim problemy) – cud miód i orzeszki.

Ale że waży jakieś 40, to trzeba się wykazać większą kreatywnością!

Można np. zacząć pitolić, że swoim istnieniem niszczy umysły młodych dziewcząt i… nie wiem, co właściwie złego robi. Pokazuje, że można zmienić swój wygląd i wyglądać ślicznie? Że nie wszyscy muszą być tacy sami?
Straszne.

Jak się bardzo mocno zechce, to można się czepić jej pozytywnego stosunku do operacji plastycznych albo okazjonalnego stwierdzania, że takich czy takich zabiegów akurat nie miała.

Czym to się różni od stwierdzania, że operacje plastyczne to zbyt drastyczna ingerencja…
no chyba, że jakieś delikatne zwężenie nosa, subtelne podniesienie powiek, drobne naciągnięcie zmarszczek, odrobina botoksu w usta, lekkie odessanie tłuszczyku tu i ówdzie, może jeszcze nieco podniesione piersi (ale bez wypełnień! samo podniesienie – to prawie jakby w ogóle nie było żadnej operacji), troszkę kwasu w tę uporczywą fałdkę na brzuchu… ? – ta wyliczanka nie ma końca, ale trzeba pamiętać, by każdą kolejną pozycję na liście opatrzyć odpowiednimi uwagami, sugerującymi, że to takie tam tycie maleństwo, nieistotny drobiażdżek i NIE TO SAMOOO.
Bo przecież każdy wie, że “operacja zwężenia nosa” to coś poważnego, a “operacja delikatnego zwężenia nosa” to taki tam drobiazg, co to między manicure a pedicure można sobie trzasnąć.

“Zachwalanie ingerencji chirurgicznych jest szkodliwe”

Jakieś sto razy mniej szkodliwe niż wyszydzanie naturalnych ciał kobiet, które nie mogą, nie chcą lub nie czują  potrzeby ich zmieniać w jakikolwiek sposób.

Właściwie to dlaczego wszyscy uznali, że “brzydcy ludzie są brzydcy wewnętrznie” jest obraźliwe?
Przecież równie dobrze można uznać, że jak ktoś się czuje piękny wewnętrznie to i zewnętrznie wygląda dobrze. Kogo to obraża?
W ogóle… oburzyli się ci, którzy uważają się za nieurodziwych zewnętrznie?
Czy ci, którzy uważają innych za paskudy od środka lub/i od zewnątrz, ale nie podoba im się mówienie tego nie-za-czyimiś-plecami?

Trzeba cenić naturalne piękno!

Oczywiście chodzi o naturalne piękno pasujące do aktualnego kanonu.
Nie o to, że bardzo szczupła Keira Knightley jest piękna; i że zupełnie nie-szczupła Queen Latifah jest piękna; że Mia Goth bez brwi jest piękna; że Helena Bonham-Carter jest piękna; że Jennifer Aniston z jej mocną linią szczęki jest piękna…

Nie! Absolutnie nie!
Keira jest aseksualna, nie ma cycków i żaden normalny facet by jej nie chciał! Queen nie dość, że stara i gruba, to jeszcze…! Mia wygląda obleśnie! Helena bez włosów i sukienki wyglądałaby jak brzydki chłopak! Jennifer wygląda jak koń!
Tak się promuje pozytywne myślenie! – i to bez cienia ironii. Dokładnie tak.
Twierdzenie, że brzydcy ludzie są brzydcy wewnętrznie – podłe! jak tak można?! Ale nie zostawianie suchej nitki na kimś kogo się niby-uważa-za-NIE-DOŚĆ-pięknego-zewnętrznie – już jest okej? Na jakiej zasadzie?

Kto przy zdrowych zmysłach robi coś takiego?
(Z jakichś względów niesamowitym “powodzeniem” cieszy się Keira Knightley. Bo małe cycki, bo bardzo szczupła, bo twarz nie taka – generalnie aseksualny, odrażający pasztet. Co bardziej pomysłowe panie dochodzą nawet do deklaracji, że załamałyby się, gdyby przyszło im wyglądać tak jak ona.)

Każdy najdrobniejszy, eksperckim okiem wyłowiony “mankament” się wytknie, żeby choć spróbować sprowadzić taką do parteru.
Ale jak któraś sobie faktycznie zoperuje nos, powiększy piersi czy przyklepie uszy – ooo, to jeszcze gorzej! Z miejsca stają się plastikowe i fałszywe.
No to cóż. Kto się nie urodził idealny, temu czas się kłaść do grobu, bo z tą krzywą mordą na salony to nie przystoi.

Z jakiegoś powodu wszyscy uważają, że to Keira i Valerya ponoszą winę za to, że kobiety mają problem z akceptowaniem swoich ciał.

Któż jeśli nie one?
No przecież nie ta banda gnojów, która tylko czeka, żeby zaatakować każdą fałdkę, każdą zmarszczkę, za długie palce u nóg, zabłąkany włos pod pachą czy “za małe” usta (a jak się nie znajdzie, to przecież zawsze można zwyzywać taką od dziwek czy coś…- też zda egzamin). Nie ci, którzy tym kobietom zaserwowali jakieś “serdeczne” i życzliwe uwagi.

Promowanie pozytywnego nastawienia do własnego ciała często jest stekiem bzdur.

Nie dalej jak przedwczoraj wylądowałam na blogu jakiejś z borzej łaski kołczini, która po piętnastu linijkach pitolenia o szkodliwości tworzenia obsesji idealnego piękna mistrzowsko konkludując przestrzegła przed popadaniem w skrajności i opowiadaniem bajek o tym, że jakakolwiek kobieta może się czuć piękna w rozmiarze XL.

Ten cały kołczing to jakaś grupowa terenowa terapia dla pacjentów klinik psychiatrycznych?
Ci ludzie nie mają równo pod sufitem. Żaden z tych, na których do tej pory trafiłam nie miał.
Za każdym razem okazuje się, że pod płaszczykiem “pozytywnego myślenia” przemycają takie syfy, że się na wymioty zbiera.

Chyba, że po prostu kłamią: od początku do końca i w każdym wypowiadanym/wypisywanym zdaniu.
Jeśli zafiksowali się na tych “pozytywach” i wbili sobie do łbów, że dzięki temu zyskają uznanie, bo to teraz na czasie – nie bacząc na to, że w głowach nie mają absolutnie nic pozytywnego – to całkiem logicznym wydaje się, że wychodzi im to wszystko tak, jak im wychodzi.

Inna specjalistka krytykowała “hejterów” zajmujących się wytykaniem innym błędów.
Bo jak jakaś trenerka fitness przez 90% czasu mówi rozsądnie i prawidłowo instruuje wykonywanie ćwiczeń, a przez 10% czasu bredzi i uczy swoje podopieczne przyjmowania nieprawidłowej postawy… to nie należy zwracać na to uwagi! Trzeba pochwalić, że przez większość czasu mówi dobrze! Tylko nienawistny hejter skupiłby się na tym, że od czasu do czasu robi to źle.

?!

Ciekawe, czy jakby się tak cofnęli do szkoły i dostali złą ocenę z dyktanda, to kłóciliby się, że nauczyciel zabija w nich pozytywne myślenie czepiając się błędu w słowie “pżebiśnieg” zamiast skupić się na tym, że reszta jest zapisana prawidłowo?

Chyba tak…

A w razie czego lista pozytywnie naładowanych tematów do dyskusji zapewne brzmiałaby mniej więcej tak:

Brzydcy ludzie są brzydcy wewnętrznie – ale to nie powód by się załamywać! ;-)
Zadbaj o swoje wewnętrzne piękno i powiedz komuś, że jest brzydki – może się za siebie weźmie i jeszcze podziękuje? ;-)
Brzydcy ludzie są brzydcy wewnętrznie – więc zadbajmy o to, by nie zaliczać się do tego grona ;-)
To nie tak, że brzydcy ludzie są brzydcy wewnętrznie – oni po prostu nie są dość pozytywnie nastawieni!
Wygląd nie ma znaczenia! Spójrzmy więc na zdjęcie Keiry Knightley i zwróćmy uwagę na te ohydne, małe cycki.

Valeria powiedziała, że:

Niektórym kobietom wydaje się, że nie są w stanie nic zmienić w swoim wyglądzie mimo, że nawet nie próbują i ograniczają się do leżenia na kanapie, opychania się i myślenia, że żeby lepiej się poczuć wcale nie muszą robić nic ze sobą, wystarczy że zaatakują kogoś innego – co jest dowodem na to, że te kobiety nie tyle cierpią z powodu niedostatków urody, co są tak paskudne wewnętrznie, że to aż widać na zewnątrz.

Zaiste. Szokujące spostrzeżenie. Czysty hejt.
Przecież to prawda. I że większość kobiet dokładnie tak robi.
Nie lubią swojego ciała, ale zamiast polubić je takim, jakie jest lub postarać się je zmienić do stanu, w którym będzie im się podobać próbują “budować” sobie jakieś chore poczucie wartości i urody na atakowaniu innych kobiet.

Nawet jeśli nie zmienia to niczego w stosunku do ich własnego ciała, to za każdym razem mają szansę na znalezienie nowych koleżanek, które równie chętnie pokrzepią się krytykowaniem czyjegoś wyglądu.
Czy to tych w ich mniemaniu atrakcyjniejszych (które warto ściągnąć na ziemię, nadęte pindy jedne), czy to tych, które uważają za brzydsze (na których można się konkretnie wyżyć, bo jest spora szansa na to, że nikt nie stanie w ich obronie, a odpowiednio zgnębione same się nie obronią).

Atakując mówią znacznie więcej o sobie niż o atakowanych… – ale to nie ma żadnego znaczenia, póki nikt na to nie patrzy. A czemu, po co miałby patrzeć?
Jakaż to byłaby podłość, gdyby się temu przyjrzał!

Nie wiem, czy poglądy Valerii pokrywają się z moimi w innych miejscach.

Wątpię – ale w tym momencie odnoszę się do teorii, zgodnie z którą brzydcy ludzie są brzydcy wewnętrznie.

Obejrzałam kilka jej filmików na yt.
Wolno i marnie rozumiem rosyjski, ona mówi bardzo szybko, więc nawet najprostsze, kalekie tłumaczenie z automatu nie jest dostępne.
Chyba nie do końca się zgadzamy. Niewykluczone, że niezbyt nam się ideologie pokrywają.

Widzę, że dość sensownie mówi o problemie promowania otyłości.

Co prawda siłą rzeczy – będąc kim jest i wyglądając jak wygląda – sugeruje, że alternatywą jest dążenie do aparycji “idealnie” i nierealnie proporcjonalnej.

Ale z grubsza ma rację: zamiast promowania akceptacji różnych typów sylwetki – RÓŻNYCH TYPÓW: gruszka, jabłko, klepsydra itd. & różne za przeproszeniem kategorie wagowe – mamy szurnięte kampanie insynuujące, że o naturalnym i prawdziwym wyglądzie możemy mówić tylko, jeśli każda z modelek ma minimum trzydzieści kilo nadwagi brzusznej.

Co prawda dość szybko przechodzi do zaglądania innym w talerz i tłumaczenia, co powinni robić ze swoim życiem i ciałem…

Ale ileż osób ma z tym problem? Tak naprawdę – do stopnia “ej, ale weź się odczep od innych ludzi”?
Większość robi dokładnie to samo, a nie gorszą opinii publicznej tak, jak Valeria.
Bo wyglądają inaczej.
Bo ona wygląda inaczej.
Bo problemem jest nie to, co mówi i co ma na myśli, a tylko i wyłącznie to, jak wygląda.

Sarah Jessica Parker obrywa przy każdej możliwej okazji. Nie ma ani pięknej twarzy, ani pięknego ciała, ale często wygląda pięknie, chyba prawie zawsze wygląda dobrze.
Valeria powiedziała, że SJP ma twarz jak koń, ale nie jest brzydka wewnętrznie, dba o siebie i wygląda dobrze.

Media oszalały na punkcie tego, że jakaś lalka poniża SJP – chociaż nie mają absolutnie nic przeciwko temu, by identyczne i gorsze komentarze na temat urody SJP wisiały pod ich innymi artykułami.
Więc to nie samopoczucie SJP i kobiet o podobnej urodzie mają na względzie.
Nie krytykują TEGO co powiedziała Valeria. Krytykują to, ŻE to powiedziała.
Znaczy problem klasycznie – nie tam, gdzie jest naprawdę, tylko tam, gdzie kogoś gorszy cudzy nietrafiony PR.

W kwestii tego, że brzydcy ludzie są brzydcy wewnętrznie – zgadzam się z Valerią.

Są.

Może to kwestia tego, że nie mam wygórowanych wymagań i właściwie to wszyscy mi się podobają, póki nie zaczynają mówić i zdradzać, co mają w głowach.

A jak mają np. Mroczną Pollyannę czy klasyczną życzliwość, to nie ma się nad czym zastanawiać.

Każdy, kto się nieproszony o opinię dowala do cudzego wyglądu ma w głowie coś śmierdzącego i przegniłego.

Zwłaszcza, jeśli dorabia do tego jakieś wytłumaczenie. Że to z troski! Bo jest za chuda! Albo za gruba! Albo za mocno wymalowana! Albo zbyt porozbierana! Albo się nie maluje, a przecież gdyby to zrobiła…!
Albo – po całości – że łazi to takie, obrzydliwe i naraża innych na niesmak. Trzeba temu powiedzieć, że jest obrzydliwe, to może przestanie wychodzić z domu i sprawiać ludziom przykrość swoim widokiem!

Najrozkoszniej to wypada, jeśli osoba do szpiku kości zgorszona i zniesmaczona widokiem wąsatej pani czy matki karmiącej ma zero problemów z analizowaniem obrażeń na wepchniętych w internet zdjęciach martwych ludzi. Albo z oglądaniem “zabawnych” filmików, na których ktoś sobie/komuś krzywdę robi.

Nie chciałabym wyglądać jak Valeria.

brzydcy ludzie sa brzydcy wewnetrznie
Zdj. z insta Valerii

Nie dlatego, że mi się nie podoba – jak wspomniałam wcześniej, podoba mi się szalenie. Ale na zmarnowanie by poszło.
Nawet, gdyby złota rybka magicznie wcisnęła mnie w takie ciało tak, że nic by nie wystawało i nie wypływało bokiem, to nie umiałabym go utrzymać w takim kształcie, a bez całej muskulatury podtrzymującej złamałabym się wpół, albo dorobiła garba.
Czyli: chciałabym kurde, ale nie mam ambicji.

Ludzie zdecydowanie przeceniają możliwości operacji plastycznych.
Mam graniczące z pewnością wrażenie, że większości wydaje się, że wystarczy tu odessać, tam wyciąć, gdzieś naciągnąć i gotowe. Zero dodatkowego wysiłku. Ot tak sobie – coś jak lepienie z modeliny, która po utwardzeniu będzie się “tak trzymać” foreva.
Nie będzie.

Jak można sobie – patrząc na takie zdjęcie dojść do wniosku, że to nic takiego, a całą urodę zawdzięcza operacjom?

☙✿❀❁❧

Kliknij na serduszka, jeśli chcesz ocenić post.

Średnia ocen: 2.3 / 5. Wyniki: 3

Wiatr hula... Nikt jeszcze nie ocenił tego posta. Link do FB jest na dole - to malutkie "f" na środku stopki.

20 thoughts on “Brzydcy ludzie są brzydcy wewnętrznie? Valeria Lukyanova, uroda i zgorszenie.

  1. Valeria to modelka, na ciele zarabia – więc opłaca się jej wyglądać doskonale. Większości ludzi na to nie stać, mają po prostu inne priorytety :) Ale to chyba normalne, naturalne i zrozumiałe.
    Do dziś pamiętam, jak pokłóciłam się z koleżanką w szkole, bo przyznałam jej się, że nie chce widzieć przed moją kamerą otyłej modelki (w sensie: w trakcie sesji beauty, nie jakiejś koncepcyjnej czy coś, w chwili gdy modelka nie płaci za sesje). Zostałam zjechana za to, że to jest płytkie, złe i okropne… Ech, tak samo, jak nie chce przed obiektywem 100-kilowego potwora, tak samo nie chce 20-kilowej anorektyczki… Skrajności są niezdrowe, a ja nie chce promować takich zachowań.

    1. I z tego tytułu musisz nazwać otyłych potworami? 20kg to śmierć parę kg temu, nie anorektyczka. Zdajesz sobie sprawę, że nie wszystkie osoby z niedowagą mają anoreksję?

    2. A komu by się nie opłacało wyglądać doskonale?
      Większości ludzi się nie chce. Nie mam “innych priorytetów”, nie chce mi się starać bardziej – jak i każdemu innemu.

      Spokojnie, zachowując jakieś powykręcane “zasady” dopóty, dopóki nie płacą Ci za ich naginanie na pewno nie zbliży Cię do żadnej niezdrowej skrajności.
      O ile preferencje w doborze modelek motywowane czymkolwiek nie świadczą o niczym poza tym, że się je ma, o tyle spontaniczne nazywanie ludzi “potworami” świadczy o człowieku.

  2. Mnie akurat jest obojętne czy ona wygląda tak czy inaczej. Znam ludzi pięknych i brzydkich, znam po operacjach i bez. Dla mnie nie ważne jest jak wyglądają tylko jakimi są ludzmi,poprostu. Miałam kiedyś koleżankę bez ręki i jakoś nigdy mi to nie przeszkadzało, znam ludzi na wózku,tez mi nigdy nie przeszkadzało. Akceptuje ich bo mają równe prawo do życia, może akceptacja to złe słowo ale nie wiem jak to obrać w słowach. Aczkolwiek myślę że facet który robi się na KEN’a zrobił sobie wielką krzywdę z wyglądu. Ale co mi do jego wyglądu? Nic.

    1. Rozkręcanie kampanii, w których występują wyłącznie modelki xxl+ połączone z dopiskami o różnorodności i “prawdziwych kobietach” w momencie, kiedy ani różnorodności, ani prawdy tam nie ma.

      1. Rynek reklamy i tak wciąż nie ma z różnorodnością wiele wspólnego i jeszcze naprawdę wiele wody musi upłynąć, żeby można było mówić o “promowaniu otyłości”. Nie widzę powodu, żeby np. firma produkująca bieliznę G+ musiała koniecznie między swoje modelki (którym zwykle do otyłości daleko) wsadzić jedną z rozmiarem zero, żeby było różnorodniej.
        To, że paru fetyszystów uważających, że kobieta zaczyna się od o100 kilo głośno wyraża swoje upodobania – również z promowaniem nie ma wiele wspólnego.

        1. Widzę powód w momencie, kiedy pojawiają się hasła o różnorodności i pokazywaniu prawdziwych kobiet – i nie do zaproszenia jednej w rozmiarze zero, ale i s, l, m i otyłej też, bo różnorodność jak sama nazwa wskazuje jest różna.

          1. O “promowaniu otyłości” słyszę zwykle wtedy, gdy się przeszkodzi jednemu z drugim w gnojeniu, chociaż co bardziej nawiedzeni dopatrzą się go wszędzie, gdzie zobaczą grubego człowieka, jeszcze sprawiającego wrażenie, że mu dobrze w życiu.

            To, że część osób gnoi szczupłych ludzi, nie ma nic wspólnego z promowaniem czegokolwiek, raczej ze zwykłym, bezinteresownym chamstwem. Zdarzało się i przed erą modelek size plus. To, że jakiemuś marketingowcowi bardziej się opłaca kampania z udziałem tylko modelek o określonych kształtach – również. Kampanie feministyczne z udziałem kobiet, kapanie przeciw homofobii z udziałem pary gejów też są promowaniem czegoś?

            Ani frustracja i nienawiść do innych nie jest zarezerwowana dla ludzi, którzy wolą kubełek lodów i serial od siłowni, ani atrakcyjność fizyczna nie ma wiele wspólnego z “pięknem wewnętrznym”, ani przeciętny człowiek nie osiągnie takich efektów, jak Valeria, bo zarówno chirurgia plastyczna, jak i szeroko pojęty fitness i dbanie o siebie mają swoje ograniczenia i aby uzyskać taki efekt, trzeba jeszcze sporo szczęścia w genowej ruletce.

            Ze słusznego potępienia przemocy i gnojenia dochodzimy do… no w zasadzie nie wiem, do czego. Agresja wobec tej dziewczyny jest obrzydliwa, bez względu na to, czy mądrze prawi, czy pitoli. A pitoli.

          2. Promowanie otyłości jest nie wtedy, kiedy wypuści się modelki plus size do pokazu mody plus size, tylko kiedy padają hasła o prawdziwych kobietach, które jest za co złapać.

            Znaczy co konkretnie jest nie do osiągnięcia nawet z fitnessem i chirurgią plastyczną?

          3. Sugerujesz, że każdy może tak wyglądać i Valeria tak naprawdę zawsze była “pasztetem”, tylko wzięła się za siebie, czy tam piękno wewnętrzne zaczęło przebijać?

            Ale tego się doczepiłyście, dlatego dopytuje, co macie na myśli przez “promowanie otyłości”. Masze równości to dyskryminacja hetero, a feminizm uciska mężczyzn?
            To, co opisujecie, to po prostu zwykłe chamstwo, które istniało zawsze.
            I serio aż tyle tych kampanii promujących różnorodność, w których obraża się ludzi szczupłych? Chyba, że macie na myśli strony typu “Prawdziwe kobiety mają krągłości”? Nawet tam niewiele jest kobiet otyłych, część nawet większej nadwagi nie ma. To gdzie się tę otyłość promuje? Internetowe memy? To porównajcie, ile jest obrzydliwych materiałów o osobach z nadwagą. Strony fetyszystów, którzy nigdy nie zamierzali udawać, że jakakolwiek różnorodność ich interesuje, bo kobieta to tylko od BMI 40 a poniżej to aseksualny szkielet?

          4. A kto nie może? Ona do takiego wyglądu dążyła przez kilka lat. Problem w tym, że dla innych to nieosiągalne w dwa tygodnie?
            Nie rozumiem założenia z pierwszego zdania – jeśli już to można by podejrzewać odwrotną sugestię.

            Marsze równości to nie dyskryminacja hetero o ile nikt hetero nie zabrania pomaszerować.

            Ile kłamliwych kampanii potrzeba, żeby wypadało się obruszyć, że mówią jedno, a robią drugie?
            5, 10, sto? Więcej niż tych, w których forma jest zgodna z przekazem?

          5. Na razie nie kojarzę żadnej. Chcę zobaczyć, gdzie się promuje otyłość, zabrania wstępu osobom nie będącym otyłym i tłumaczy się to propagowaniem różnorodności.

          6. Też zwykle wtedy o tym słyszę, co nie zmienia faktu, że niedobrze mi na widok tych kampanii – chociaż nie dlatego, że mi się tłuste panie nie podobają.
            Oczywiście, że kampanie feministyczne są promowaniem czegoś. Czym innym miałyby być kampanie reklamowe/informacyjne jeśli nie promowaniem? Spontanicznym happeningiem?

            Zależy co rozumiesz przez “atrakcyjność fizyczną”. Nie wiem co przez to rozumiesz, bo ten sam człowiek w stanie “spokojny, zadowolony z życia” wygląda znacznie lepiej niż na etapie “stres, zgnębienie, brak wszystkiego na cokolwiek”.

            I co rozumiesz przez “takie efekty” jak Valeria?
            Byle brzuchatego, łysego kurdupla z małym nosem przeważnie wystarczy przebrać żeby wyglądał trzy razy lepiej niż wcześniej. A jakby do tego dodać jeszcze fitness i warzywa…

            Są ludzie, którzy mimo miłości do fitnessu, swobodnego dostępu do operacji plastycznych i kosmetyków do makijażu nadal wygląda tak źle, że zasadnym jest wspominać o ograniczeniach?

          7. Nie twierdzę, że ludzie nie mogą wygląda lepiej lub gorzej, w zależności od dostępnych środków i zapału. Ale nie każdy będzie tak wyglądał, jak Valeria. No nie i już. Tak samo, jak nie każdy facet będzie wyglądał jak Arnold Schwarzenegger w latach najlepszej formy. Co nie znaczy, że nie można wyglądać dobrze, ale po co pitolić o jakimś pięknie wewnętrznym przebijającej spod końskiej twarzy, co to w ogóle ma być…

            I nie zagalopowywałabym się z tym, że dany człowiek na pewno będzie wyglądał gorzej/lepiej w zależności od stanu psychicznego.

          8. “Tak jak” to nie, ale zbliżyć się może, do Arnolda też.
            A pitolenie o pięknie wewnętrznym pod końską twarzą to mniej więcej to samo, co serwują pozostali trenerzy personalni, kołcze i reszta tego tałatajstwa, ale szersze grono oburzyło tylko to, że ona o tym wspomina, nie że coś takiego pada i ma zwolenników.

  3. “Mnie się ona akurat nie podoba, wolę naturalne PIĘKNO (czyli poza tym 1% brzydkich, hi hi) i mój misiaczek też” za 3… 2… 1…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.