Warto powiedzieć komuś, że nic z tego nie będzie?

3.4
(7)

W zeszłym tygodniu umówiłam się z facetem po wymienieniu kilkudziesięciu wiadomości. Na zdjęciach wyglądał tak sobie, na spotkaniu “łał“. Nie pamiętam, bym kiedykolwiek widziała kogoś tak rozentuzjazmowanego spotkaniem ze mną. Fajny, zabawny, ładny i odniósł się do wszystkiego, o czym wspomniałam w opisie, jakby przeczytał go kilka razy, robiąc notatki.
To byłby bardzo udany wieczór…

…gdybym tylko poszła tam z zamiarem poznania go, a nie w ramach wymiany złośliwości z konkubentem.

Totalnie bym go brała, jakbym była w nastroju na branie kogokolwiek. A tak? 

nic-z-tego-nie-bedzie
Ładna dziewczyna, prawda? No to ja zupełnie tak nie wyglądałam, ale też była  rozczochrana

Wyszykowałam się na to wyjście jak nie przymierzając do porannego przemykania do najbliższego Społem, celem nabycia pożywienia jakiegokolwiek, zachowałam zdrowe siedemdziesiąt centymetrów odległości, spierniczyłam stamtąd najszybciej jak się dało.
Wróciłam do domu i po  ustaleniu z konkubentem, że zachowujemy się jak debile – jak na prawdziwą femme fatale przystało – zaczęłam rozmyślać o tym, jakże podłe wobec tego napaleńca było to, że szanse na seks ze mną były zerowe bez względu na to, co by zrobił czy czego by nie zrobił.

Zdaje się, że facet dopełnił wszelkich formalności, upoważniających do określenia go mianem “desperata” : napisał mi kilka wiadomości jeszcze tego samego dnia – w tym dwie z przeprosinami za wysłanie takiej ilości wiadomości, jedną z informacją, że mu zależy i jeszcze jedną następnego dnia, z prośbą o odpowiedź, czy zamierzam się z nim jeszcze spotkać – wraz z zapewnieniem, że jeśli to dla mnie za szybko, to chętnie pogada jeszcze trochę przez internet.

Tak ładnie się zachował, że byłam bliska bzyknięcia się z wrażenia dla stylu (no, nie byłam, ale ta figura retoryczna wydała mi się adekwatna) i poświęciłam prawie całe piętnaście minut na wymyślanie jakie to wrogie siły nad którymi nie panuję chwyciły mnie i sprawią, że się już więcej nie odezwę.
Nie wymyśliłam, zaszalałam, napisałam jak było – ostatecznie nie było to mniej sensowne niż coś-innego-co-mogłabym-wymyślić, bardziej też nie.

Jakiś czas temu dostałam kosza…

Zdecydowanie wypadłam z obiegu. Nie umawiałam się z nikim przez portal już prawie dwa lata – w czasie których umawiałam się z kilkoma osobami, ale nie przez portal.
Jeden z kawalerów poświęcił dobre pół godziny na tłumaczenie mi, że jestem najbardziej irytującą, drażliwą, upierdliwą osobą jaką w życiu spotkał i że jego cierpliwość się wyczerpała po trzech pierwszych spotkaniach (a było coś koło dziesięciu), przy czym od czwartego ciągnął tylko w nadziei, że wreszcie przestanę gadać, a zacznę z nim sypiać, ale żaden seks nie jest warty takiego wysiłku.I że powinnam wziąć sobie jego słowa do serca, bo jak nie to nikt mnie nie zniesie.
Mało brakowało, a zupełnie serio zaczęłabym się tłumaczyć i przepraszać… że moja niezrównana osobowość uniemożliwiła mi bycie wspaniałomyślnie przelecianą przez pacana, który planował udawać, że mu zależy. Zgroza. Czas przewartościować życie.

spławianie-randkiA mógł zniknąć bez słowa…

Bardzo się cieszę, że tego nie zrobił, bo dzięki niemu zrozumiałam, że powinnam się zachowywać tak nieznośnie jak mi natura podpowiada (nawet jeśli tzw. “przyzwoitość” sugeruje coś innego), bo tylko mi na dobre wyjdzie.

Najprościej byłoby jakby wszyscy byli szczerzy i mówili o co im naprawdę chodzi…

Tylko czy tak się da?
Obawiam się, że to podpada pod jakieś paradoksy, bo spora część ludzi zachowuje się tak, jakby ich głównym celem było oszukanie kogoś.

Najwięcej jest chyba tych dupków, którym chodzi o seks, ale nie z jakaś zdzirą, która ma na niego ochotę i właśnie tego szuka – o nie! Oni najchętniej uderzają do trochę zagubionych, niepewnych, szukających dobrego człowieka, gotowych na zakochanie i marzących o wspólnym życiu.
To są idealne kandydatki do niezobowiązujących relacji seksualnych!
Oczywiście najlepiej, jeśli pozostają nieświadome, to jeszcze gacie za darmo wypiorą, wystarczy zasugerować im kilka razy, że myśli się o nich poważnie.

Na drugim miejscu są osoby tak beznadziejne i pozbawione kręgosłupa, że zupełnie niezdolne do przekazania komunikatu “nie jestem już zainteresowany spotkaniami”/”nie chcę się z tobą więcej spotykać” – ani do zamilknięcia, które jest równie treściwym i dość jasnym sygnałem (i niespecjalnie przyjemnym, choć niejako “wliczonym w koszta”).
Będą ściemniać, kombinować, uciekać się do zaplanowanych podłości, byle nie powiedzieć niczego wprost. Gotowe do każdego poświęcenia i nie liczące się z kosztami, byle tylko spuszczana na drzewo strona nie pomyślała sobie “ok, nie zagrało, czas się umówić z kimś innym” – bo to byłoby straszne.
Im bardziej uda się tę nieszczęsną osobę zdezorientować, zmęczyć i zniechęcić do siebie, tym lepiej. Ten, komu uda się najbardziej rozciągnąć to w czasie, wygrywa! Bonusy za wpędzenie w kompleksy!

nieudana-randka…ale wiadomo, że najatrakcyjniejsze jest chodzenie po największej linii oporu

Korzystałam z portali “randkowych” naprawdę dużo, często i w różnych celach – ale reakcje były bardzo podobne: codziennie minimum jedna osoba czuła się w obowiązku poinformować mnie, że na pewno nie znajdę tego, czego szukam i że powinnam zająć się robieniem tego, co on/ona uważa za stosowne.
Jak miałam napisane, że szukam partnera, to odzywali się głównie panowie deklarujący zainteresowanie niezobowiązującym seksem.
Jak miałam napisane, że szukam seksu, to odzywali się głównie panowie zainteresowani związkami (aaale nie ze mną, bo wiadomo, że takie to…)
A jak miałam napisane, że nie szukam ani związku ani seksu, tylko dziwaków i urozmaicenia czasu wolnego, to problem mieli i jedni i drudzy.

Wszystkie te mądrości ignorowałam i ignoruję, w miarę możliwości blokując autorów.
Jak przyszło mi się przebijać przez kilkadziesiąt wiadomości dziennie, to też prawie nikomu nie odpisywałam.
Po jakichś wybitnie nieudanych spotkaniach milkłam, ale wydaje mi się, że zawsze po wcześniejszym zaznaczeniu, że życzę sobie, by mój towarzysz spadał.

Może średnio to kulturalne, ale przecież i tak nikt przy zdrowych zmysłach nie wyjaśnia każdemu po kolei dlaczego nie ma ochoty kontynuować rozmowy czy spotykać się kolejny raz, jeśli tych spotkań jest sporo.
Tłumaczenie się każdemu zajmowałoby więcej czasu niż faktyczne próby poznania kogoś i rozwijanie tej znajomości.

Ale jeśli było fajnie lub/i więcej niż jedno spotkanie, a druga strona nie wykazuje żadnych oznak spadku zainteresowania, to naprawdę…

…taki problem powiedzieć komuś: “nic z tego nie będzie”?

W najgorszym wypadku zajmie to kilka minut.
Więcej niż milczenie – które też nie jest najgorsze.
I o długie godziny, albo i dni niż utrzymywanie kontaktu, ściemnianie i czekanie, aż ktoś sam da sobie spokój.

I ekonomicznie i moralnie ta trzecia opcja jest totalnie bez sensu. Jakim cudem może chodzić o cokolwiek innego niż dowalanie ludziom?

Coś mi umyka? czuję, że tak, ale na tym etapie jeszcze zupełnie nie mam pomysłu, co to może być (tzn. poza “jak masz z czymś problem to wykop sobie dołek w ziemi, siedź tam”).
A może ludzie, którzy wolą być zwodzeni, oszukiwani i olewani niż wprost żegnani jednak istnieją? Może istnieją tak licznie, że to ja odwalam chamówę?

☙✿❀❁❧

Kliknij na serduszka, jeśli chcesz ocenić post.

Średnia ocen: 3.4 / 5. Wyniki: 7

Wiatr hula... Nikt jeszcze nie ocenił tego posta. Link do FB jest na dole - to malutkie "f" na środku stopki.

0 thoughts on “Warto powiedzieć komuś, że nic z tego nie będzie?

  1. Było to pod koniec 2015 roku, umówiłam się wtedy pierwszy raz z gościem poznanym przez Internet. Świetnie nam się pisało, ale na żywo jak tylko go zobaczyłam, to wiedziałam, że już więcej się nie zobaczymy. Nie chodzi o to, że był brzydki czy coś, ale od razu czułam, że to nie to. Tylko po tym spotkaniu pojawił się niemały problem, bo on robił sobie bardzo duże nadzieje i zasypywał mnie milionem wiadomości, choć powiedziałam, że z tego nic nie będzie i nie chcę kontynuować znajomości, że kogoś mam (bo niedługo potem zaczęłam być z moim obecnym chłopakiem). I powiem Ci że czasami nie ma znaczenia, czy powiesz komuś że nic z tego czy będziesz po prostu ignorować, bo do niektórych to i tak nie dotrze :)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.