Świat jest niebezpieczny, więc musisz uważać na… (ale nie ja!)

0
(0)

To chyba miała być/była część jednego z dłuższych wpisów, ale skończyła samodzielnie. W tym momencie nie mam nic do dodania (ani do tego wpisu, ani na bloga) więc…

Ludzie często wychodzą z założenia, że INNI muszą się liczyć z tym, że mogą sprowokować przemoc – i że jeśli do niej dojdzie, to sami będą sobie winni (bo mogli tego nie robić).

Ale! Co ciekawe – dotyczy to tylko “innych”. Ich samych nie.
Siebie stawiają na piedestale, postulują swoją nietykalność i obnażają swe najobrzydliwsze poglądy.

Np.:

Kasia przyszła do szkoły w krótkiej spódniczce i ktoś ją zwyzywał.
Basia stwierdziła, że to przykre, ale (Kasia) powinna się z tym liczyć.
Asia zirytowana zachowaniem Basi zwyzywała ją.
Basia wzniosła oczy ku niebu i załkała gorzko; nie znajdując żadnego uzasadnienia dla podłości Asi, ale i nie zmieniając zdania w sprawie Kasi.

Gdyby… gdyby… GDYBY to faktycznie była troska o cudze bezpieczeństwo, motywowana bezgraniczną wiarą w to, że ta osoba nie ma bladego pojęcia o świecie, który go otacza i GDYBY istotnie nie chodziło im o przerzucanie winy na ofiary przemocy czy niesprawiedliwości (a zaklinają się na wszystkie świętości, że NIE, że NIGDY, że absolutnie nie o to chodzi i podłość, niespotykanie okrutna podłość rzuca takie podejrzenia na ich nieskazitelne intencje).

GDYBY tak było, mieliby w głowie nieskomplikowany łańcuch przyczynowo-skutkowy, do którego podstawialiby sobie każdą sytuację, z którą by się spotykali.

Wyglądałoby to mniej więcej tak:

W ten sposób po podstawieniu do wzoru otrzymalibyśmy np. takie klasyczne twierdzenie:

Świat jest zły, ale chcę być bezpieczna, więc muszę to zaakceptować i poznać jak najwięcej mechanizmów, które pomogą mi zachować bezpieczeństwo – więc jeśli ktoś ostrzega mnie, że chodzenie wieczorem po parku może sprowokować czyjąś agresywną reakcję i mogę zostać zgwałcona, to na wszelki wypadek staram się tego nie robić.
A w związku z tym, że życzę wszystkim jak najlepiej, staram się ich ostrzegać przed zagrożeniami i dzielę się radami jak ich uniknąć – godzę się z tym stanem rzeczy, bo nie widzę innego wyjścia. Nie podoba mi się to, ale niestety nic na to nie poradzę, bo Świat jest zły, a ja chcę być bezpieczna, więc…

I to jeszcze – w teorii – mogłoby nie być złe.
Gdyby było konsekwentne i dotyczyło wszystkiego… wciąż nosiłoby pewne znamiona victim blamingu, ale GDYBY osoba rozumująca w ten sposób naprawdę widziała rzeczywistość przez pryzmat tego grafu nie miała by problemów z podstawieniem do niego innej sytuacji.

Np.:

Świat jest zły, ale chcę być bezpieczna, więc muszę to zaakceptować i poznać jak najwięcej mechanizmów, które pomogą mi zachować bezpieczeństwo – więc jeśli ktoś ostrzega mnie, że głośno powtarzając “radę” o nie chodzeniu wieczorem po parku może sprowokować czyjąś agresywną reakcję i trafić na byłą ofiarę, której inni życzliwi (oczywiście nie tak szczerzy i dobroduszni jak ja) dowalili tak mocno, że straciła wszelkie skrupuły i jest tak wściekła, że może przywalić pięścią w mordę każdemu kolejnemu mądrali bez pytania o intencje (zresztą ci nie tak szczerzy i dobroduszni jak ja i tak by skłamali, gdyby zapytała), więc na wszelki wypadek staram się tego nie robić.
A w związku z tym, że życzę wszystkim jak najlepiej, staram się ich ostrzegać przed zagrożeniami i dzielę się radami jak ich uniknąć, ostrzegam też przed bezmyślnym powtarzaniem rzeczy, które mogą kogoś zranić i doprowadzić NA skraj wytrzymałości nerwowej albo i poza – więc już nie tylko ze szczerej troski o innych, ale przede wszystkim w trosce o siebie powinni czasem ugryźć się w język – godzę się z tym stanem rzeczy, bo nie widzę innego wyjścia. Nie podoba mi się to, ale niestety nic na to nie poradzę, bo Świat jest zły, a ja chcę być bezpieczna, więc…

To ta sama logika. Ten sam mechanizm.

Jednak nikt, absolutnie NIKT ze zwolenników tej pierwszej opcji NIE UZNAŁ tych sytuacji za podobne – a proponowałam to wiele razy: różnym osobom, w różnych sytuacjach i w różnej formie, ale przy zachowaniu analogii.

A to żadna abstrakcja. Nie ma nic wyjątkowego czy niespotykanego w tym, że ofiara przemocy doznawszy przemocy ciężko to przeżywa – jeśli nadal obrywa, nie dostaje pomocy ani wsparcia, a środowisko serwuje jej lub jemu kolejne rundy upokorzeń i bólu, to ta osoba albo się załamuje i nie jest w stanie wrócić do ~normalnego życia (lub do niego dążyć), albo popada w stupor.
Ból transformuje w złość, żal eliminuje skrupuły, a poczucie krzywdy zmienia się w żądzę zemsty – a jako że, nikt nie pomógł, nie obronił, ani nawet nie darował sobie (co najmniej) dwuznacznie brzmiących tekstów, korzystając z kompletnej bezbronności ówczesnej ofiary, to wszyscy stają się wrogami i każdy może oberwać.

Nie zawsze tak jest, ale – w dużym skrócie – często tak bywa:

  • bite dzieci dorastają i biją;
  • molestowane dorastają i molestują;
  • gówniarz, który podjął parę złych decyzji; zrobił coś złego i wylądował w więzieniu, gdzie był bity, poniżany i gwałcony (ku uciesze gawiedzi, która mogła mieć szansę skądś się o tym dowiedzieć) wychodzi jako socjopata z PTSD i krąży sobie po okolicy jak tykająca bomba wściekłości;
  • a ofiary, którym w “dobrej wierze” (a jakże!) sprzedano “pokrzepiające” teksty spod znaku “przykro mi, że cię to spotkało, ale musisz wiedzieć, że to poniekąd twoja wina” przekazują to gówno dobro dalej.

Ten mechanizm działa znacznie częściej niż dochodzi do jakiejkolwiek sytuacji ujmowanej w troskliwych przestrogach – wliczając w to wszystkie “załóż czapkę, bo Cię przewieje i się przeziębisz”.

W związku z tym człowiek zdolny do logicznego myślenia spojrzy na swój dogmatyczny łańcuch przyczynowo-skutkowy i zacznie myśleć.

Myśleć, myśleć, myśleć… aż wymyśli:

Świat jest zły, ale chcę być bezpieczny, więc muszę to zaakceptować i poznać jak najwięcej mechanizmów, które pomogą mi zachować bezpieczeństwo – więc jeśli ktoś ostrzega mnie, że gadanie głupot, które często SĄ wykorzystywane przeciwko tym, którzy zostali skrzywdzeni może sprowokować czyjąś agresywną reakcję i stać się w umyśle jakiegoś bydlaka USPRAWIEDLIWIENIEM dla krzywdy, którą komuś zada, zwalając na niego winę, to na wszelki wypadek staram się tego nie robić, bo mam dobre chęci, a w żadnym wypadku nie chciałbym przyłożyć ręki do czegoś takiego – bez względu na moje intencje: moje ego i moja pokrętna logika nie są tu najważniejsze; nie są ważniejsze od tego, co jest po drugiej stronie szali.
A w związku z tym, że życzę wszystkim jak najlepiej, staram się ich ostrzegać przed zagrożeniami i postanawiam ich przestrzegać, by też tego nie robili – godzę się z tym stanem rzeczy, bo nie widzę innego wyjścia. Nie podoba mi się to, ale niestety nic na to nie poradzę, bo Świat jest zły, a ja chcę być bezpieczny, więc…

Jeśli tego nie wymyśli… nie wpadnie na to… nie dostrzeże tego niezwykle zawiłego prawidła – to TYLKO DLATEGO, że nigdy żadnych dobrych intencji nigdy nie miał i w żadnym momencie nie chodziło mu o uchronienie kogokolwiek przed jakimkolwiek niebezpieczeństwem, bólem czy krzywdą (wliczając jego samego).

Tymczasem nie tylko NIE rozumują w ten sposób i NIE patrzą na wszystko przez ten sam pryzmat i NIE podstawiają do wzoru wszelkich możliwych “zagrożeń”, a wręcz popadają w niedowierzanie, zgorszenie i rzucają się do buntu, wyrażając sprzeciw z nawet większą zawziętością niż natrafiwszy na opór w czasie rozgłaszania światu swej “dobrej woli” dotyczącej innych:

Jak to nie robię nic dobrego mówiąc, żeby X nie chodziła wieczorem po parku? Jakie szkodzę?! A może mam jej mówić, żeby chodziła, bo nic nie ma prawa jej się stać?!
O przepraszam, to że nikt nie ma prawa jej skrzywdzić nie znaczy jeszcze, że tak będzie – no przykro mi, Świat jest zły i musimy brać to pod uwagę, a nie udawać, że jest inaczej.

vs.

Jak to, że JA mogę dostać po mordzie? Coo?! GROZISZ MI? GROZISZ MI?! GROZISZ MI! Jakie szkodzę?! Będę mówić to, co uważam za słuszne i nikt nie ma prawa mnie tknąć!
O przepraszam, to że ktoś może coś źle odebrać to nie moja wina?! Nikt nie będzie mnie ograniczał, mam prawo robić to, co uważam za stosowne, jeszcze by tego brakowało, żebym miała brać pod uwagę takie nonsensy! Świat jest zły, ale nie możemy popadać w paranoję. Moja rada jest dobra, a TO?! Co to ma być?! GROZISZ MI?! To… to karalne jest! Ja sobie na to nie pozwolę!

I w tym miejscu złudzenia powinny się skończyć – aż nazbyt jaskrawo widocznym staje się, że nie mamy do czynienia z osobą zapobiegliwą i dobroduszną, choć w smutny sposób pogodzoną z okrucieństwem Świata, wychodzącą z założenia, że nie sposób z nim walczyć, bo można tylko uciekać.

Mamy do czynienia z bucem, który dobrze wie, co robić i chętnie rzuci się do walki we WŁASNEJ sprawie, jednocześnie tworząc reguły dla innych i nie mając zamiaru odnosić ich do siebie (chyba, że akurat tak szczęśliwie się złoży, że np. mają przystanek tramwajowy tuż pod domem i nie muszą iść przez żaden park).
Ot – ograniczanie i krzywdzenie innych jest “przykre” i przejawem złości Świata, ale ograniczanie i krzywdzenie jego… och, tego już za wiele, tak być nie może, o to już warto walczyć!

☙✿❀❁❧

Kliknij na serduszka, jeśli chcesz ocenić post.

Średnia ocen: 0 / 5. Wyniki: 0

Wiatr hula... Nikt jeszcze nie ocenił tego posta. Link do FB jest na dole - to malutkie "f" na środku stopki.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.