Na początku filmu pojawia się taka urocza scena, w której Popek poluje palcem na kolejne literki na klawiaturze maleńkiego laptopa (notebooka?) i notuje sobie tekst “kolezanka izy ktura pracuje na kasie” – wydaje mi się, że to całkiem trafne i adekwatne podsumowanie tego dzieła i całej kariery tego pana.
Powiedzmy, że nie jestem największą fanką jego twórczości.
Najmniejszą też nie…
Jak pierwszy raz zobaczyłam Borixona, uganiającego się za kobietami na ulicy i wręczającego róże muzułmankom i Afrykankom lub Afrobrytyjkom, to mi aż łza pociekła ze wzruszenia, bo póki tego nie obejrzałam, zaczynałam mieć wrażenie, że wszyscy dookoła chcą tylko wyzywać, poniżać, izolować, mordować i okaleczać.
Na tamtym etapie to było tak intensywne przywrócenie wiary w człowieka, że aż normalnie ach! i się z wrażenia intensywniej twórczością zainteresowałam.
Scena z jednym palcem fajna, nikomu więcej palców nie trzeba, jak akurat sprawdza liczbę sylab, żeby się rytm w wierszu trzymał.
Nie wiem ile ma w klacie i bicepsie, ale ten komputerek to raczej taki z mniejszych – jeszcze zabawniej by wyglądało, jakby ten wielki chłop zabrał się za pisanie obiema rękami na tym maleństwie.
Uważam, że “Popek za życia” jest bardzo dobrym filmem
Po obejrzeniu Popek wydaje mi się jeszcze sympatyczniejszym chłopcem niż wcześniej.
Produkcja utrzymana jest w tej samej konwencji, co reszta twórczości – pozwala to na uporczywe trzymanie się tezy, zgodnie z którą jedynym przekazem, jaki z niej wypływa jest gloryfikacja środków odurzających – ale nie sądzę, by jakakolwiek konwencja była w stanie zmienić nastawienie osób, które już na długo przed seansem nastrajają się odpowiednio, by potem odpowiednio rozsmakować się we własnym oburzeniu.
Muszę przyznać, że co najmniej dwa razy zastanawiałam się dłużej niż przez pięć minut nad tym, o co właściwie chodzi w piosence “Albański raj” – nie wiedziałam. Nie widziałam, nie załapałam – chociaż teraz, jak patrzę w tekst to ciężko mi wyjść ze zdumienia, że mogłam tego nie widzieć.
Nikt tego tam wprost nie tłumaczy, ale dzięki seansowi zrozumiałam kilka niuansów, które wcale nie były trudne do wyłapania, a mimo to je przegapiłam – jak ten, że “Albański raj” to sen, z którego poetę wyrwało zimno panujące w jego pracowni/studiu nagraniowym.
Ciężko mi się do czegoś odnieść, bo nigdy nie recenzowałam żadnego filmu…
Nie mam pojęcia, jak to powinno wyglądać, ale na szczęście to nie ma większego znaczenia, bo raczej nikt nie będzie jej u mnie szukał.
“Popek za życia” jest interesującą pozycją, chociaż nieco niepokoi mnie tytuł, sugerujący, że ten stan może ulec zmianie na tyle szybko, że ta wymowa nabierze nowego znaczenia.
Reżyserem filmu jest Mateusz Winkiel – nie znam go, nie miałam wcześniej do czynienia z jego twórczością, ale wydaje mi się, że bardzo dobrze zrealizował założenia tego dokumentu; no chyba, że było nimi coś innego niż stworzenie czegoś, godnie dopełniającego twórczości Popka.
W tej chwili na filmweb film ma średnią ocen 5,6 – głosowało nieco ponad 1500 osób.
Ciekawi mnie, jak to będzie wyglądało za kilka miesięcy, kiedy film stanie się bardziej dostępny. Aktualnie jest z tym problem – nie wiem, czy dlatego, że faktycznie kina nie chcą go grać, czy dlatego, że producenci stawiają jednak na dystrybucję DVD.
Jest do kupienia na preorder.pl za 47,49 z wysyłką i na cda (ale nie wiem za ile, bo strona mi się wiesza i nie rozumiem czy to ode mnie chce kupowania dostępu do x filmów, czy do tego jednego),podobno jest też w empikach.
Idea konsumowania narkotyków nie jest mi bliska i nie akceptuję jej w kontekście własnym. Alkoholu również – chociaż w tym przypadku nie jestem do końca pewna, na ile to kwestia idei, a na ile tego, że mi nie smakuje i że na żadnym etapie życia nie miałam okazji zakwalifikować go jako coś, co jest mi do życia potrzebne.
Drażni mnie to, do jak absurdalnego stopnia jest on utożsamiany z przemocą – tym bardziej, im bardziej zdaję sobie sprawę z tego, jak bardzo. I na jakie dziecięce koszmary ludzie przymykają oko uznając, że pewnie wszystko jest w porządku, bo w domu nie ma pijaństwa. Alkohol nie bije i nie krzywdzi, tylko uchyla drzwi temu, co już i tak w człowieku siedzi i chce wyjść.
Kilkukrotnie analizowałam warstwę liryczną jego twórczości
I za każdym razem dochodziłam do wniosku, że przesłanie jakie serwuje odpowiada mi bardziej niż sztandarowe, radiowe jęki laski, która nie wie co ma zrobić, żeby poniżający, zdradzający i mającyjąwdupie misiaczek jednak do niej wrócił – dlaczego nikt nie wszczyna wrzasków o szkodliwości tamtych piosenek?
Można, oczywiście, że można określić Popka trzema słowami “ćpun, patus i alkoholik”, ale to samo można powiedzieć o Mickiewiczu – i co z tego? Ktoś mu to wpisuje w biografii zaraz po dacie urodzenia?
Pamiętajcie, że muzyka to tylko zabawka. Jak będę miał ochotę zarymuję ze do tanga. – Popek, Dirty Diana
To jest tekst godny artysty.
I Popek artystą jest, i to genialnym, bo nie tylko tworzy, ale umie to dobrze sprzedać.
Niestety/stety nieco zaspoilerowałam sobie seans lekturą opinii.
Mało zaskakujących, już to czytałam – niewiele o filmie, więcej o nim, wciąż to samo, na jedno kopyto i jeszcze z pewną dozą zdziwienia, że w produkcji dokumentalnej na swój temat nie objawia się jako zupełnie inny człowiek niż ten, którego widać w teledyskach, wywiadach i piosenkach.
Jedną zapamiętałam szczególnie; nie dlatego, że była wyjątkowa, raczej dlatego, że to była ostatnia rzecz, jaką przeczytałam zanim zaczęłam o tym myśleć.
Czyż to nie dziwne?
Enigmatyczny temat tej dyskusji to “Spier……e psychicznie”.
Opinia jak opinia, nieco zabawniejsza niż inne, bo zarzuca interesującym przekazem.
Może miałyśmy dostęp do innych materiałów? Nie wiem – żadnego z jego utworów nie określiłabym mianem “radosnego” i mam pewne problemy z odtworzeniem toku myślenia, który pozwala na zdumienie tym, że dzieła są komplementarne artyście.
Jaki tu jest przekaz?
Najpierw bezmyślne, bezrefleksyjne konsumowanie treści uznawanej za grę? kłamstwo? pastisz? przedstawione jako zupełnie naturalna sprawa – połączone z sugestią, że skończenie szkoły i czytanie książek nie poszerza horyzontów, nie wyrabia potrzeby zrozumienia tego, co się napotyka na swojej drodze – a nawet gorzej: wyrabia silne, dziwne schematy myślowe, według których dobro jest tożsame z pokorą?
Co za bzdury. Żaden dobry człowiek nie jest pokorny, bo jak jest pokorny, to jest uległy, a jak jest uległy, to milczy; i wtedy, kiedy kopią go po łbie i wtedy, kiedy kopią kogoś innego. To nie jest dobro.
Wyrzekanie się siebie to nie jest dobro.
Napad z włamaniem to też nie jest dobro, ale jak nie ma innego wyjścia… jak się to robi, bo się w to wrosło to niczego nie usprawiedliwia – ale jak się częściowo dzięki temu na pewnym etapie w końcu wychodzi na prostą i osiąga coś, to – owszem, nadal nie można powiedzieć, że napad z włamaniem nie był zły, ale nie można też powiedzieć, że się go żałuje.Nie naprawdę, nie szczerze, bo to by oznaczało, że żałuje się też i tego, co było później – co świadczy albo o totalnym braku refleksji, albo o skłonności do walenia ściemy, która dobrze brzmi i o niczym więcej.
Czy to naprawdę takie przerażające, że Popek jest idolem młodzieży?
Jeśli się z góry narzuci “jedynie słuszną” interpretację jego poczynań i twórczości to tak – ale skąd pomysł, że jest jakaś jedynie słuszna?
Często porusza temat chlania, ćpania, napalonych fanek i gangsterki, co najmniej równie często wspomina, że nawet najgorsze gówno nie jest tunelem bez wyjścia, nabił prawie 50 milionów wyświetleń na youtubie z piosenką o tym, że trzeba szanować mamę, działa charytatywnie – to jest zły przekaz?
Jeśli to faktycznie on jest idolem młodzieży – tj. ON a nie samo chlanie, ćpanie i bujanie się w rytm miłego bita – to młodzieży nic nie będzie. Może jej się nawet poprawi.
Jak dzieciak żyje w takich warunkach o jakich on mówi, to do niego nie dotrze żadne pitolenie o rozwijającym czytaniu książek.
Czytać to sobie można jak się ma pełny brzuch i ciepły kocyk, nie jak się walczy o to, żeby przeżyć i nie zwariować – a dużej części młodzieży, entuzjastycznie nastawionej do chlania, ćpania i bujania świat kręci się właśnie wokół tego, żeby nie zwariować.
Osobną kwestią jest to, jaki wpływ na moje zainteresowanie liryką Popka ma to, że jest piękny z każdej strony…
Obawiam się, że niemały, bo jak do tej pory nie zanotowałam u siebie wzmożonego, zainteresowania życiem i twórczością Borixona – który też się wybił, co jest krzepiące, bo świadczy o tym, że nie wszyscy są tak płytcy jak ja i talent się liczy bardziej niż to, na co Popek i tak ma wywalone.
Na uwagę zasługuje też to, jak często i chętnie ludzie chwytają się argumentu, że grosza złamanego nie rzucą byłemu złodziejowi, bo skoro on kiedyś okradał, to i jego można okradać – z tą różnicą, że Popek zawsze powinien być traktowany i piętnowany jako złodziej, a okradający jego są moralnie w porządku jeśli tylko dość dobitnie zaznaczą, że są w najwyższym stopniu obrzydzeni jego niegdysiejszą postawą.
No nie no. To tak nie działa.
Wychodzenie z założenia, że jak ja robię to ZUPEŁNIE CO INNEGO niż kiedy ktoś inny robi dokładnie to samo, co ja to ani filozofia, ani światopogląd, tylko właśnie przywołane przez użytkowniczkę filmweb spierdolenie umysłowe w czystej formie.
Aktualny top komentarz na cda wygląda tak:
Nie mówię tak dlatego, że tak mi się wydaje – mówię tak, ponieważ wszyscy ludzie, których w życiu poznałam, jakiej historii by nie mieli, WSZYSCY byli zwierciadłem tego, w czym się wychowali. Siedem pozostałych miliardów ma tak samo i też robi co może, kiedy może i jak może, żeby się dowartościować.
Teza równie kontrowersyjna co “od chlania wódy głowa boli”.
A 116 osób zgadza się z tym, że jedyny pozytyw to kariera i fakt zarobienia kasy. Jedyny.
Ehm…
Filmy biograficzne bardzo lubię, ale tego nie zamierzam oglądać. Nie chcę wypowiadać się o Popku – nie przepadam jakoś szczególnie za jego osobą, nie uważam za konieczne poświęcanie swojego czasu na zagłębianie się w ten temat. Może dla jednych osób jest artystą, idolem – mnie po prostu nie interesuje. Pozdrawiam!
Mam wrażenie, że wkroczyłam do jakiejś alternatywnej rzeczywistości… trudno mi uwierzyć, że można traktować w kategorii kultury taką postać jak Popek.
Dziękuję ?
Bardzo cenię sobie firmy biograficzne, szczególnie, jeśli ukazują również sferę emocjonalną bohaterów.