Nie lubię stringów. Nie mam, nie noszę – kiedyś próbowałam, nie spodobało mi się, więc do tego nie wracałam. Zdrowe drogi moczowe to podstawa, dlatego dbając o brak przeziębień noszę sięgającą nerek flanele z nogawkami – lubię z tego żartować, dlatego swego czasu miałam pewne problemy ze zrozumieniem, że ktokolwiek może podchodzić do tego ze śmiertelną powaga.
Na czym polega paradoks stringów na plaży?
Osoba odczuwająca obrzydzenie do szantaży, potępiająca manipulację i zmuszanie ludzi do podporządkowania się (zwłaszcza bliskich) i piętnuje je za każdym razem twierdząc, że:
☠️ szantaże,
☠️ manipulacje,
☠️ wymuszenia
są złe z zasady i należy je piętnować, uświadamiać potencjalnie nieświadomym ofiarom, a także traktować jako sygnał świadczący o tym, że osoba padająca ich ofiarą jest w szkodliwej i niebezpiecznej relacji.
Problem w tym, że wielu* ludzi sięga po wzniosłe hasła tego typu kłamiąc
Przy tym pisząc “wielu” mam na myśli “bardzo wielu” a podejrzewam, że prawie wszyscy
KŁAMIĄ
I to kłamią bezczelnie, bo natychmiast zaczynają się chować za płotkiem zbudowanym z “dobra ogółu”, “większość ludzi jednak…”, “a sąsiedzi to…” i innych bzdur tego typu.
Kłamią, bo zapewniają, że są całkowicie przeciwni wszelkim formom wymuszeń, szantaży i manipulacji
Po czym okazuje się, że te rzeczy są z zasady złe i absolutnie niedopuszczalne… ale tylko w sytuacji, kiedy ktoś próbuje komuś odebrać coś, bez czego nasz domorosły etyk nie wyobraża sobie WŁASNEGO życia
Jest też znacznie mniej stanowczy w momencie, kiedy owe szantaże/manipulacje/wymuszenia dotyczą sytuacji, w których nasz bohater nie ma szansy się znaleźć!
Ale po kolei….
Dlaczego “paradoks stringów na plaży”?
Bo tego właśnie dotyczyła dyskusja, która sprawiła, że zaczęłam się zastanawiać, czy mam wszystkie klepki na miejscu i czy nie zaczęła mnie dopadać starcza demencja – w związku z czym rozprawiałam na ten temat znacznie więcej i intensywniej, niż wypadało.
Prosta historia:
Dziewczyna umówiła się z chłopakiem na wyjście na plażę; przygotowała kostium i zaczęła się szykować. Kiedy chłopak zobaczył w czym ma zamiar wystąpić (dolną częścią kostiumu były stringi), zrobił jej awanturę i oświadczył, że z nią TAK ubraną na pewno nigdzie nie pójdzie, że ma to zmienić na coś bardziej zabudowanego, albo może zapomnieć o tym, że będzie z taką siedział na jednym ręczniku.
Dziewczyna chciała mieć równą opaleniznę i nie rozumiała, dlaczego chłopak robi z tego taki problem i manipulacją, szantażem i ostatecznie groźbami próbuje na niej wymusić zmianę ciuchów.
Osoba, którą do tamtego momentu szanowałam i której wierzyłam, kiedy zapewniała – a robiła to wielokrotnie – że manipulacje, szantaże i wymuszenia uważa za niedopuszczalne w związkach i karygodne w jakichkolwiek relacjach międzyludzkich stwierdziła, że… nie widzi problemu, ani sensu w dopatrywaniu się w tej sytuacji (dopatrywaniu?! to tak jakby całować słonia w trąbę i próbować lepiej mu się przyjrzeć lornetką!), bo chłopak jest po prostu troskliwy, a dziewczyna powinna zmienić stringi na normalne majtki; a w ogóle to ona sama bardzo nie lubi stringów i bardzo by się ucieszyła, gdyby nie musiała gapić się na plażach (na które nie chodzi) na gołe tyłki.
Tysiąc pięćset sto dziewięćset znaczeń słowa “konsternacja” przebiegło mi przez głowę w ekspresowym tempie.
Próbowałam się upewnić, czy aby na pewno rozumie, co mówi i – jeśli tak – to czy mogłaby mi wytłumaczyć, czym taki szantaż dotyczący majtek różni się od szantażu, dotyczącego (tu-wstaw-rzecz-która-jest-dla-niej-ważna), skoro dla tamtej dziewczyny równo opalony tyłek był istotną kwestią, a zachowanie chłopaka zapaliło jej w głowie wszystkie lampki alarmowe.
Upewniłam się… że równie dobrze mogłabym gadać do ściany (kiedyś na pewno zacznę).
No i owszem – doskonale zdawała sobie sprawę z tego co mówi i obstawała przy swoim.
Szantaże, manipulacje i wymuszenia:
☠️ są formą przemocy;
☠️ świadczą o tym, że osoba, która stosuje je wobec kogoś bliskiego jest pozytywnie nastawiona do przemocy – a więc utrzymywanie z nią relacji na takich warunkach jest toksyczne i szkodliwe;
☠️są niedopuszczalne w kontekście (tu-wstaw-rzecz-która-jest-dla-niej-ważna);
☠️ w magiczny sposób stają się neutralne, jeśli dotyczą (tu-wstaw-rzecz-która-jest-dla-niej-obojętna);
☠️ na fali tego samego zaklęcia zmieniają się w zupełnie normalne zachowanie, wręcz słuszną taktykę, jeśli sprawa dotyczy (tu-wstaw-rzecz-której-ona-nie-lubi);
☠️ jak ktoś sobie na takie traktowanie pozwala, to najwyraźniej przedmiot szantaży nie był dla niego taki istotny.
Zupełnie zrozumiałe, logiczne i klarowne, prawda?
To nie jest żaden odosobniony przypadek, żadne prywatne dziwactwo, żadna plamka ślepa.
To filozofia, którą wielu ludzi zupełnie szczerze i świadomie wyznaje.
Nie wiem, jak mogłam tego nie zauważyć. Nie rozumiem – chociaż właściwie to nie… jest dokładnie odwrotnie: odkąd to zauważyłam, tak dobitnie i jaskrawo, zrozumiałam wiele sytuacji, które wcześniej wydawały mi się nie mieć sensu – i których nie rozumiałam, bo kombinując na wszystkie strony nie byłam w stanie dopasować do nich żadnego logicznego wyjaśnienia.
Zdanie sobie sprawy z tego, że nie ma tam żadnych niuansów czy nieznanych mi drobiazgów, drastycznie zmieniających odbiór danej sytuacji… że cała tajemnica w tym, że to się po prostu zaczyna od kłamstwa… nie powinno mnie zaskoczyć aż tak bardzo.
Zwłaszcza, że byłam w niemal identycznej sytuacji – i TEŻ poszło o majtki!
To był początek związku. Znaliśmy się może ze dwa tygodnie, kiedy mój ówczesny konkubent kręcił się po mieszkaniu i czekał, aż się przebiorę.
Rzadziej używaną bieliznę trzymałam wtedy w pudłach na szafie, a zamarzyły mi się grube rajstopy. Zabrałam się za zdejmowanie niewłaściwego, oczywiście wyśliznęło mi się z rąk, dało mi w łeb i zasypało podłogę moimi majtkami.
On wszedł, zerknął i powiedział, że będę musiała wyrzucić wszystkie różowe majtki, bo takich nie lubi i uważa je za aseksualne – nie zabrzmiało to jak żart; nie było wypowiedziane tonem, który pozwalałby sądzić, że celem było wywołanie mojego uśmiechu – cóż miałam zrobić: uznałam to za żart i się zaśmiałam.
Wyjaśnił mi, że nie żartuje, a majtki mam po prostu wyrzucić, albo zapomnieć o seksie z nim – znów nie brzmiał, jakby żartował, więc ponownie uznałam, że z pewnością to właśnie robi.
Zdaje się, że rzuciłam jakąś żartobliwą uwagę, która sprowadzała się do tego, że seks mogę uprawiać z kimś innym, a różowe majtki uwielbiam i będę je nosić – roześmiał się wyśmiał mnie i dodał, że oboje dobrze wiemy, że chcę z nim.
No i miał rację. Chciałam z nim. Już byłam zakochana na amen i chciało mi się wyć na myśl o tym, że mógłby mnie zostawić w cholerę, zwłaszcza że chodziło o taką w sumie przecież mało ważną rzecz jak kolor majtek…
Powiedziałam, że w takim razie trudno, przeboleję: majtki zostają, a on może już iść – ale tylko dlatego, że mając w zwyczaju paplanie z psiapsiółami o wszystkim-dosłownie-wszystkim już czułam na sobie to drwiąco-triumfalne spojrzenie, poprzedzone radosnym westchnieniem, że “wreszcie się naprawdę zakochałam”.
“Wreszcie-naprawdę-zakochałam” w ich przypadku oznaczało robienie całego mnóstwa idiotycznych rzeczy, z których zawsze się śmiałam, bo na początku zawsze nazywały to drobiazgiem, a potem przez to cierpiały.
Zerkając wstecz mam problemy ze znalezieniem miejsca, w które mogłabym wcisnąć jakieś ziarenka wątpliwości.
Nie jestem pewna, czy byłam zdolna do myślenia na poziomie “nie chcę być tak traktowana, nie będzie mi z tym dobrze” – to było raczej coś bliższego błądzeniu w ciemności, obijaniu się o ściany i uciekania od miejsca, które parzy, niż uświadomienia sobie że nic nie widzę, bo dym mnie oślepił, a ściana jest gorąca, bo dom płonie, a w drugim pokoju szaleje pożar.
Byłam młodsza i bardziej otwarta na możliwość rezygnacji z wiary we własną nieomylność. Gdyby mnie wtedy pokarało jakimś doradcą, dla którego kolor majtek nie ma znaczenia, i dla którego tamta sytuacja nie byłaby niczym więcej jak tylko żartobliwą formą zakomunikowania mi swoich preferencji… to dwa miesiące później zrywałabym kontakty z osobami, które nie zasłużyły na aprobatę Misia.
W swojej sprawie byłam ślepa jak kret. Ba! Wykazywałam wybitną zatwardziałość w próbach wytłumaczenia sobie, że z pewnością był to tylko taki niewinny żarcik – do tego stopnia, że nadal pamiętam tę rozmowę ze szczegółami (bo tyle razy ją sobie przypominałam i analizowałam). I to nawet biorąc poprawkę na to, że wysilając mózgownicę na maksimum nie byłam w stanie przypomnieć sobie ani jednej sytuacji, w której ten facet by żartował.
Nigdy tego nie robił, w żadnej sprawie. A ja i tak uznawałam, że żartuje za każdym razem, kiedy wyjeżdżał z czymś, co – gdybym nie wzięła tego za “żart” – musiałabym uznać za dowód na to, że mój ukochany jest bucem (a tego przecież nie chciałam).
W związku z powyższym, a nawet w oderwaniu od tego rozumiem, jak to się dzieje, że ludzie są zdolni do “nie zauważania” takich rzeczy – ostatecznie konsekwentne zagłuszanie instynktu samozachowawczego nie jest takie trudne.
A kiedy intuicja krzyczy “coś jest nie tak!”, a przyszła ofiara postanawia zapytać o zdanie kogoś niezaangażowanego i teoretycznie zdolnego do trzeźwej oceny sytuacji…
A jak ta “trzeźwa” ocena sprowadza się wyłącznie do stwierdzenia, że zmiana majtek to przecież żaden problem…
Na pewnym poziomie to “żaden problem” – no pewnie!
Jak dziewczyna, chcąca osiągnąć efekt równej opalenizny pomyli kostiumy i zamiast kompletu ze stringami weźmie zabudowane majtki… – no trudno, będzie trochę rozczarowana, ale przynajmniej poleży sobie na plaży.
☠️Ale żeby wmawiać jej, że robi z igły widły widząc jakąkolwiek różnicę pomiędzy własnym wyborem, pomyłką a zmianą decyzji celem zaspokojenia potrzeb estetycznych szantażującego ją chłopaka?
Jak ja nie założę różowych majtek to też nic mi się nie stanie. Rano ubierałam się na pół-śpiąco, nawet nie zwróciłam na to uwagi, złapałam pierwsze lepsze z suszarki – w najgorszym wypadku dusiłabym się przez resztę dnia w jakimś “wyszczuplającym” badziewiu, którego nigdy nie noszę dłużej niż przez pięć minut, ale wyrzucić jakoś żal.
☠️ Ale żeby twierdzić, że nie ma różnicy, czy sama sobie wezmę niebieskie, czy dostosuję się do durnych rozkazów Misia?
Jak dam panu Menelowi siedemdziesiąt groszy drobnymi to też nie będzie tragedii. – nawet jeśli sięgając do kieszeni będę miała nadzieję na dwa złote, a okaże się, że zostały mi tylko drobniaki: nic strasznego, tak czy siak będzie te 70 groszy bliżej tego, na co sobie zbiera.
☠️Ale żeby twierdzić, że nie ma żadnej różnicy czy daję mu je, bo mam taki kaprys, a sytuacją, w której daję mu je, bo grozi mi pobiciem z użyciem sztachety, jeśli nie oddam mu wszystkich pieniędzy?
Przecież to jest jakiś obłęd!
Ciekawe, czy taka podłość jest równie satysfakcjonująca, co przenoszenie żab przez drogę, żeby nie wpadły pod samochód, czy ludzie robią to w pełni bezinteresownie…
I żeby nie było: ja nie mam problemu ani z ideą dostosowywania się do terrorystycznych żądań Misia (tzn. tak w ogóle to mam, ale w tym momencie to nie ma większego znaczenia) – ani nawet z założeniem, że bez znaczenia jest to, czy decyzję podejmuje się pod wpływem własnych preferencji, czy cudzych nacisków i szantaży (z tym też mam, ale akurat nie o tym teraz), bo paradoks stringowy sięga jeszcze głębiej.
Żeby stać się jego bohaterem (można być bohaterem paradoksu, czy znów pitolę?) trzeba:
☠️wielokrotnie zaznaczyć, że pewne zachowania – może być np. kradzież, kłamstwo czy wałkowane tu przeze mnie szantaże – są niedopuszczalne i złe;
☠️mówiąc to mieć na myśli: “takie zachowania WOBEC MNIE są niedopuszczalne i złe, ale będę nie mniej oburzony, jeśli się dowiem, że ktoś podobny do mnie padł ich ofiarą”;
☠️ zostać poproszonym o opinię – i to zapytanym przez osobę, która instynktownie czuje, że coś jest nie tak, ale nie wie jak to zinterpretować, bo nie jest pewna, czy faktycznie została okradziona/okłamana/zaszantażowana;
☠️ stwierdzić, że problem dotyczy zupełnie nieistotnej dla nas kwestii, albo uznać, że w sumie to dobrze, że mu ten samochód ukradli, będzie mniej spalin w atmosferze;
☠️ zrobić co tylko w mocy, by przekonać pytającego, że przesadza – albo pójść krok dalej i stwierdzić, że potraktowanie go w ten sposób było słuszne.
W dobrym tonie jest zgrywanie niewiniątka i zastosowanie krótkiej kwarantanny na generalizacje o “niedopuszczalnych” zachowaniach – jeśli ktoś zwrócił uwagę na to, że ta niekonsekwencja nie tyle zakrawa o bezmyślność, co JEST perfidna i podła.
Oczywiście chyba jeszcze nikomu w historii wszechświata nie przytrafiło się MYLNE wrażenie, że znalazł się w sytuacji, która nie jest w porządku i że jest krzywdzony – ale nie każdy to wie.
Zdecydowanie nie wie tego osoba, której wątpliwości urosły do takich rozmiarów, że postanowiła poprosić o opinię kogoś, kto nie jest emocjonalnie zaangażowany.
Jedna przysłowiowa jaskółka “wiosny nie czyni”, ale jest dość istotną wskazówką, świadczącą o tym, że najbliższym czasie ta wiosna nadejdzie – i nadejdą też kolejne szantaże, manipulacje i wymuszenia – tym gwałtowniejsze i bardziej spektakularne, im większym “drobiazgiem” był ten pierwszy pretekst, który pozwolił dupkowi rozkwitnąć i pokazać prawdziwą twarz.
A przecież to niemożliwe, by postronny obserwator, który już miał do czynienia z takimi sytuacjami i wie, z czym to się wiąże… który wie, że gdyby sprawa dotyczyła (czegoś-co-jest-ważne-DLA-NIEGO) to zareagowałby gwałtownym sprzeciwem… mógł serwować takiej zagubionej osobie rady:
☠️ konsekwentnego ignorowania głosu intuicji,
☠️ dostosowanie się do żądań i przedstawianie tego jako właściwego rozwiązania (bez precyzowania, że jest ono “właściwe” głównie dlatego, że przedmiot szantażu – istotny dla jego ofiary – jest obojętny lub wręcz potępiany przez osobę uddzielającą tej cennej porady)…
… a więc żaden obłęd: raczej świadome działanie i oczekiwanie konkretnego rezultatu, który zupełnym nie-przypadkiem okaże się krzywdzący dla osoby, która przyszła po radę.
Co znaczy, że spokojnie można zacząć się zastanawiać nad odpowiedzią na pytanie:
Ciekawy temat, ale w dzisiejszych czasach raczej dobrze by było, gdybyś skupiła się na tym jak kobiety stosują coraz to nowsze metody “perwazji” czyli wymuszania swoich racji na facetach i jeśli chodzi o plażę i ubiór to zrobiło się tak pruderyjnie w Polsce, że facetom niby niewolno nosic gaci na plazy, bo to “wschodni obciach”, bo obnaża kształt męskich genitaliów, Od kiedy staliśmy się tacy pruderyjmi? Od kiedy, jak zakompleksione małpy, zaczęliśmy papugować styl zachodni. Najśmieszniejsze jest to, że ci pruderyjni lubią się nazywać raczej estetami (nie mylić z higieną), ale, paradoksalnie, jakoś z kobiecymi strojami plażowymi nie mają problemu.
Żeby go poruszyć, musiałabym coś o nim wiedzieć – żeby się na nim skupić przydałoby się coś więcej niż blade pojęcie.
Gacie w znaczeniu bielizna, czy kąpielówki/slipy?
Co do ostatniego nie widzę w tym nic śmiesznego. Raczej logiczne, że jak się chce wymusić na osobie X zmianę zachowania Y, to bez względu na to, z iloma kwestiami w ogóle i w szczególe ma się problem, dryfuje się w kierunku podkreślania, jakie to Y jest okropne, a ludzie, którzy go nie praktykują zacni. Jakby szantażysta od razu wyciągnął listę żądań długą do przedpokoju, to moc oddziaływania byłaby żadna.
Ludzie sobie ulegają i będą ulegać :) W każdym razie ja na Twoim miejscu zaczęłabym nosić same różowe majtki :D Nikt przecież nie będzie Ci mówił, w czym masz chodzić a w czym mnie. Skoro już dwoje ludzi jest w związku to powinni się akceptować takimi jakimi są, bez szantażów i grania na emocjach
Uleganie to jedno, manipulowanie to drugie, a tłumaczenie ludziom, którzy czują, że coś jest nie tak, że przesadzają to trzecie. Na tym próbowałam się skupić, ale średnio wyszło.
Alergicznie reaguję na jakiekolwiek próby wymuszenia czegoś na mnie. Szybko kalkuluję i wiem czy warto ustąpić ze swojego zdania czy lepiej zrezygnować z osoby, która próbuje mną manipulować.
PS ,. Kiedyś bardzo lubiłam stringi, a na starsze lata mi się odmieniło! ;)
Nigdy nie patrzyłem na to w ten sposób. Może dlatego, że sposób ubierania się jest prywatną sprawą każdego z nas. Nie mieści mi się w mojej aparaturze pojęciowej zabranianie komuś noszenia garderoby o jakimś tam kolorze albo fasonie. To, co opisałaś kojarzy mi się bardziej z poczuciem władzy nad kimś innym. I poczuciem własności. Jesteś moja, to będziesz robić to, co chcę. Jakie to podobne do tak krytykowanych przez Polaków zachowań innych ortodoksyjnych kultur. Strasznie uprzedmiotawiające.