W “Wiadomościach” TVP1 o 19:30 pominięto pojawiającą się już w najwcześniejszych newsach postać Kanadyjczyka, skupiono się na Marokańczyku i zmultiplikowano go dla zwiększenia efektu.
W roli wisienki na torcie wystąpił podpis pod Krzysztofem Ziemcem (Ziemiecem?) – w czytanym tekście powtórzone zostały słowa “niewykluczone, że muzułmanie strzelali do muzułmanów” – w podpisie odpuszczono sobie gdybanie i skupiono się na konkretach.
Być może źródło problemu tkwi w tym, że znak zapytania na końcu zdania już by się tam nie zmieścił? Jakiś limit znaków, albo…
Na szczęście są jeszcze w tym kraju szczere media, którym zależy na dostarczaniu swoim czytelnikom rzetelnych informacji: Newsweek i Gazeta Wyborcza, głęboko zatroskane tym skandalicznym wypaczeniem zareagowały przytomnie i skorygowały nieprawdziwe informacje podane przez TVP…
Po przeczytaniu wszystkiego co się dało ustaliłam, że:
Sześć osób zginęło a dziewiętnaście zostało rannych w zamachu terrorystycznym na meczet w Quebecu, 29 stycznia 2017 roku.
Pierwsze informacje jakie pojawiły się w tej sprawie to, że aresztowano dwóch podejrzanych: Kanadyjczyka i mężczyznę pochodzącego z Maroka.
Błyskawicznie pojawiły się informacje o tym, że za atakiem stali syryjscy uchodźcy, wykrzykujący “Allahu Akbar” – pojawiły się w fałszywych tweetach osób, bazujących na… czymś, co nie było ani zeznaniami świadków, ani oświadczeniami kanadyjskiej policji.
Zatrzymany przez policję Marokańczyk okazał się świadkiem ataku, nie sprawcą: próbował pomóc rannemu, który leżał na ziemi, kiedy zobaczył mężczyznę z bronią, nie rozpoznał w nim policjanta, więc zaczął uciekać.Ujęli go, przesłuchali, ustalili, że jest świadkiem, w międzyczasie wyszło też, że był jedną z osób, która wzywała policję, kiedy zaczął się atak.
Tymczasem kto mógł, korzystał z okazji, wybierając opcję z Marokańczykiem lub bardziej chwytliwą, z syryjskim uchodźcą do zadawania poważnie brzmiących pytań retorycznych.
Zamach miał miejsce około (przed) 8pm czasu lokalnego (29 stycznia 2017 roku) i 2:00 30.01.2017 w Warszawie.
30 stycznia, kilkanaście minut po południu czasu lokalnego policja wydała oficjalne oświadczenie, że w areszcie przebywa tylko jeden podejrzany, a Mohamed K. jest świadkiem.
Około południa w Quebecu to około 18:00 w Polsce.
Nie wiem jak “Newsweek”, bo czytam tyle, ile czasem widać na okładce jak jest akurat wystawiona przy kasie w hipermarkecie, ale Gazeta Wyborcza ma na koncie jakieś 829934748736 mocno podkoloryzowanych newsów na rozmaite tematy.
Straszliwi muzułmanie to chętnie klikany motyw, z którego bardzo chętnie korzystali dopóki zdarzało mi się przeglądać ich artykuły (prawdopodobnie później również im się zdarzało, ale za to już ręczyć nie mogę, bo nie śledziłam).
I co z tego?
No nic – ostatecznie media nie są od mówienia prawdy, tylko od sprzedawania materiałów tak, żeby wypadło możliwie jak najbardziej opłacalnie.
Ale.
AAAALE!
Ale to są już – jak mawia poetka Rabczewska – jaja jak berety.
To, czy pan Ziemiec mówił prawdę czy nieprawdę ma mniejsze znaczenie – trzeciorzędne powiedziałabym, albo i dalej:
ostatecznie kogo obchodzą jacyś tam martwi muzułmanie?
Żeby to jeszcze jakiś “swój” ich zabił to można by wtrącić jako żarcik argument w przemowie dyskusji o tym, że wszyscy muzułmanie są tacy sami, każdy to terrorysta i nawet swoich mordują.
Ale w takim układzie: muzułmanie zginęli, muzułmanie ranni, kolejny prawicowy pojeb okazał się mordercą – niewinność Marokańczyka obchodzi przeciętnego Polaka mniej niż zeszłoroczny śnieg.
Nie wiem, może ja źle szukam. Może niedowidzę, ale dlaczego nikt nie reaguje na to:
że “dziennikarz” telewizji publicznej bezpardonowo przyznaje, że ekipa “Wiadomości” ma przed emisją lepsze rzeczy do roboty niż przygotowywanie i sprawdzanie materiału?
I to jeszcze z kpiną. Z drwiną. Z uśmieszkiem. Figlarnie!
Jakby zupełnie oczywistym było, że w newsroomie mają tyle zajęć, że ostatnią rzeczą jaka komukolwiek tam mogłaby przyjść do głowy jest monitorowanie NEWSÓW.
Jak na mój gust to mogliby się nawet zajmować tworzeniem fotomontażu z papieżem Franciszkiem, spacerującym po Central Parku z 90-kilogramowym mastiffem i ostentacyjnie odchodzącego od dwukilogramowej kupy, którą to bydlę trzasnęło na środku alejki, tuż przy ławeczce – ale niechże oni przynajmniej udają, że pracują, skoro już tę kasę na abonament z gardła wydzierają.
Mniej dystansu by się przydało.
Zresztą… dystans? Do pracy w programie informacyjnym, któremu zależy na wiarygodności?
p. Ziemiec powołuje się na tweeta Adama Ozgi – nie wiem kto zacz, ale w profilu na twitterze ma napisane, że pracuje dla TOK fm.
p. Ozga również sprawia wrażenie pełnego profesjonalisty.
“Informacja zeszła 45 minut przed programem”?
Czyli niby o 18:45 czasu polskiego / o 12:45 Quebecu? Dokąd “zeszła” taka informacja o tej godzinie i skąd?
Bo miejscowa policja wydała oświadczenie o 18:05 czasu polskiego, Reuters podał dalej o 18:20.
Miejscowe, francuskojęzyczne media dysponowały gotowym artykułem już o 18:16 – dwie minuty później dziennikarka puściła tweeta.
“Wiadomości” zaczęły się o 19:30 – co świadczy o tym, że co najmniej na 70 minut przed emisją programu newsroom ma lepsze rzeczy do roboty niż sprawdzanie najnowszych doniesień w sprawach, o których zamierza informować.
Cóż tu dodać…
Metoda jak metoda.
Ale zaciekawiło mnie, cóż oni tam robią w tym newsroomie – a zajęci są tym straszliwie, bo 31 stycznia nie pokusili się o sprostowanie ani aktualizację…
Tajemnica wyjaśniła się sześć dni temu. “Wiadomości” nie wspomniały o Srebrnym Niedźwiedziu dla Holland, ale znowu niepotrzebnie wszczęto raban – ta informacja po prostu jeszcze do nich nie spłynęła. Za to wyrobili się z materiałem z okazji 544 rocznicy urodzin Kopernika.
Być może dlatego, że w tym konkretnym przypadku informacje spłynęły do nich odpowiednio wcześnie…