Jak pozbyć się muszek owocowych, pająków i mrówek?

4
(2)

Nie pałam miłością do zwierząt – jak każdy. Szczególnie nie przepadam za owadami, które mają czelność pakować mi się do domu i próbują jeść moje jedzenie – albo wręcz wynosić je na zewnątrz, drążąc korytarze pod podłogą. Jak pozbyć się muszek owocowych? Jak przegonić mrówki? Co zrobić z pająkami?

Na początek najprostsze: pająki.

Nie wiem, co w przypadku osób, które panicznie się pająków boją. Ja je wielbię, cieszę się z ich obecności, praktycznie nie wyrzucam ich z domu, a na pomysł uśmiercenia jakiegoś reaguję histerycznie – dlatego moja rada brzmi:

Nie pozbywaj się pająków z domu!

A przynajmniej nie wszystkich.
Żyję z kątnikami i korsarzami.
Korsarze to te takie małe kulki na długich nogach, które lubią siedzieć w kątach na suficie.
Kątniki to takie brązowe byczki z dupką na soczystych nóżkach – preferują mroczne przestrzenie za szafami, kanapami i pralką; okazjonalnie pojedyncze sztuki urządzając sobie ostentacyjny spacer po dywanie w środku dnia.

Zasadniczo nie gryzą (inaczej sprawa się ma z polnymi – jeden zielony gnojek tak mnie kiedyś udziabał, że przez tydzień miałam sztywną łydkę).
Zjadają się nawzajem jeśli jest im za ciasno. Zresztą to jeden z powodów dla których tak się cieszę z ich obecności: czasem zamawiam coś z zagranicy, kupuję owoce – więc jak przystało na paranoika, spodziewam się, że w pewnym momencie może mi się trafić jakiś egzotyczny pajączek, który niepostrzeżenie dorośnie i zabije mnie we śnie… liczę na to, że moje dobrze odżywione kątniki pożrą go zanim dorośnie.

Za robactwem generalnie nie przepadam, nie jestem w stanie kontrolować każdego zakamarka i nie przepadam za chemicznymi odstraszaczami, które nie dość, że są toksyczne, to jeszcze niedziałające. Pająki rozwiązują ten problem.

Pajęczyny okazjonalnie omiatam – średnio raz na kwartał. Pająkom to raczej nie przeszkadza, stare sieci łapią tylko kurz, a przecież w każdym momencie mogą zrobić sobie nowe.

Jak pozbyć się z domu mrówek?

Tak, jak i znajomych. Trzeba się zachować niegrzecznie i wyprosić je z domu.
Lata temu próbowałam to zrobić przy pomocy środków chemicznych, ale one za przeproszeniem kosztują pieniądze, stanowią potencjalne zagrożenie dla kotów i pająków, a ich efektywność jest średnia.

Jak ktoś jest pasjonatem polowań, to można wytropić miejsca, przez które wchodzą do domu, ale to raczej rozwiązanie dla hobbystów, bo jeśli mrówki nadal będą miały powód do składania odwiedzin w domu, to zbudują sobie nowe tunele.

Zasadniczo niestety trzeba posprzątać i dobrze ukryć jedzenie i wszystko to, co mrówka może uznać za smaczny kąsek.

W każdym mrowisku są zwiadowcy – podróżują indywidualnie i sprawdzają okolicę w poszukiwaniu jedzenia. Podróżują w promieniu kilku-kilkunastu metrów od mrowiska. Jeśli znajdą coś interesującego, oznaczają tras i wracają do mrowiska, skąd – po wskazanej ścieżce – wędrują dziesiątki lub setki robotnic.
Walka z robotnicami nie ma większego sensu, bo po nich przyjdą kolejne pokolenia.

Najprościej i najbezpieczniej jest usunąć wszystkie resztki jedzenia, schować owoce, wpakować cukier i inne tego typu substancje do szczelnie zamkniętych pojemników, zwierzęta domowe karmić tylko takimi ilościami, które są w stanie zjeść (w czasie jednej z inwazji czepiły się nawet kawałka jabłka, wciśniętego między szczebelki klatki dla papug) i usuwać wszystko, co nie zostało zjedzone, upadło itd.

Zniechęcone brakiem sukcesów mrówki wyjdą z domu w kilka dni, ale w dalszym ciągu będą monitorować teren i jeśli sytuacja się zmieni – tj. jakieś kuszące pożywienie pojawi się w ich zasięgu, to wrócą.

Można sobie pomagać octem, sokiem z cytryny lub olejkami eterycznymi (nie zapachowymi, bo ich chemiczny skład może mrówki zachęcić zamiast odstręczać): miętowym, lawendowym, majerankowym, goździkowym lub z drzewa herbacianego.

Jeśli mrówki są odporne na sugestie, to można zaatakować je sodą oczyszczoną – ale od niej umierają.
Jak i ten atak przetrwają i mimo braku jedzenia nadal będą stadnie łazić po domu, to najprawdopodobniej znak, że bez dezynsektora nie odpuszczą.

Jak pozbyć się muszek owocowych?

Wielokrotnie walczyłam z tym cholerstwem i jeśli o to chodzi, prawda jest okrutna – jeśli środowisko im sprzyja, to jedyną metodą uchronienia się przed inwazją jest nie trzymanie na wierzchu ŻADNYCH produktów spożywczych. Jak już raz przyjdą, to są gotowe żerować na chlebie, a jak i tego im braknie, to zabiorą się za pożeranie mieszkańców, a gryzą diabły gorzej niż niejeden komar.

Mnożą się błyskawicznie, rozprzestrzeniają się ekspresowo, a potem czekają na każdy, najdrobniejszy kąsek, który traktują jako zaproszenie do dalszej zabawy.

Swego czasu testowałam sklepowe pułapki i mikstury różnego rodzaju, które miały pomóc je odstraszać (nie stwierdziłam poprawy) lub topić w słoikach z kuszącymi je substancjami (poniekąd działały – trochę muszek tonęło, ale bez większych szkód dla populacji).

Najbardziej spektakularną porażką były próby z lakierem do włosów, który niby-to ma sklejać im skrzydełka i uniemożliwiać ucieczkę… ale nie. Nie uniemożliwia. Nie skleja – moooże trochę. Ale głównie to oblepia lakierem do włosów WSZYSTKO w kuchni i potem ciężko to domyć.
A skoro i tak w grę ma wchodzić szorowanie jakichś dzikich zakamarków, to równie dobrze można sobie darować lakier, przeboleć i wyszorować całość bez oblepiania jej nim (szybciej pójdzie).

Bardzo lubiłam sztuczkę z dezodorantem i zapalniczką – dość efektywna, acz ryzykowna, więc nie polecam.
Można w ten sposób spalić kuchnię i zafundować sobie trwałe kalectwo, jeśli butelka wybuchnie. 
Nie byłam szczególnie zainteresowana konsekwencjami w momencie, kiedy zostałam przez te diabły bezlitośnie pogryziona, ale – tak czy inaczej – nie jest to optymalne rozwiązanie.
Prawdopodobieństwo wybuchu jest niewielkie, ale jak już grzmotnie, to może zabić – więc jak już ktoś się decyduje na ryzyko, to lepiej wziąć pustawy dezodorant i trzymać puszkę tak, żeby spust w razie czego rąbnął w sufit albo ścianę; włosy spiąć, firanek unikać i ubrać okulary.

Odkurzanie wspomaga walkę, ale nie gwarantuje wygranej wojny – ta jest niestety okupiona koniecznością sprzątania i ukrywania przed muszkami jedzenia – każdego jedzenia, nie tylko owoców i soków.

Jeśli zagnieździły się w zlewie, trzeba go zasypać sodą i przelać wrzątkiem, który wykończy muszki.

Do przechowywania owoców i warzyw, które źle znoszą pobyt w lodówce (np. banan, pomidor) najlepiej sprawdziła się u mnie drewniana taca tortowa z ciężką, szklaną nakładką. Metalowe półkule z siatki są ładne, ale często krzywe, przez co nie spełniają swojej funkcji i kończymy z tabunem muszek skrytych pod siatką razem z owocami – zapewne można próbować jakoś ocenić przyleganie do płaskiej powierzchni już w sklepie, ale…

Po pierwsze: muszki mają dużo czasu i nic lepszego do roboty – znajdą każdą szczelinę, w którą zdołają się wcisnąć (a przecież nie są duże), a po drugie i ważniejsze: wydawanie pieniędzy na rzeczy, które nie spełniają swojej roli jest frustrujące. Nawet jeśli chodzi o ~5zł.

! Niezły efekt daje też umieszczenie w pobliżu owoców spodeczka z goździkami (przyprawą) lub skropienie blatu olejkiem goździkowym.

Znajomi bardzo zachwalali różne wariacje na temat słoika z wodą i płynem do mycia naczyń – czasem jest to talerz, czasem miseczka, wlewa się tam wodę, sok, ocet jabłkowy, albo wrzuca kawałek gnijącej brzoskwini, okazjonalnie nakłada się na to jakieś finezyjne czapeczki, rożki, nakrętki z dziurkami…
Nie jestem pewna, czy faktycznie tego próbowali, czy tylko słyszeli/czytali jak ktoś inny zachwalał… – sprawdziłam i doszłam do wniosku, że na moje muszki działa to równie dobrze co rozklejenie na szafkach w kuchni karteczek samoprzylepnych, zapisanych inwektywami i tekstem “muszki won!“.

Jak pozbyć się muszek owocowych? Jak poradzić sobie z mrówkami? Mrówki w domu, mole spożywcze, pająki, inwazja owadów w domu, dezynsekcja, walka z owadami, walka z muszkami owocowymi, zwalczanie muszek owocowych, porządki w kuchniZ popularniejszych zwierząt domowych warto wspomnieć jeszcze rozkruszki – mole spożywcze.

W walce z nimi nie mam kompletnie ŻADNYCH sukcesów. Rozlepiam te feromonowe pułapki, karteczki z inwektywami, mąka jest zawsze w szczelnie zamkniętym wiaderku, wszystkie kasze są w pojemnikach, płatki zamykam, zainfekowanych się pozbywam, średnio raz na dwa miesiące urządzam wielką migrację produktów w kuchni i myję szafki octem, a jakiś mol i tak zawsze się znajdzie.
Nie przeszkadzają mi jakoś mocno, ale chyba żrą szklanki – jeśli nie to, to nie mam pojęcia na czym żyją i czemu ciągle je widuję.

Podobno całkiem nieźle można się też pobawić z pluskwami, ale jeszcze nie miałam przyjemności

☙✿❀❁❧

Kliknij na serduszka, jeśli chcesz ocenić post.

Średnia ocen: 4 / 5. Wyniki: 2

Wiatr hula... Nikt jeszcze nie ocenił tego posta. Link do FB jest na dole - to malutkie "f" na środku stopki.

4 thoughts on “Jak pozbyć się muszek owocowych, pająków i mrówek?

  1. “okazjonalnie pojedyncze sztuki urządzając sobie ostentacyjny spacer po dywanie w środku dnia.”

    Okazjonalnie?? Gdyby taki przebiegł po pokoju i schował się za szafę, to może mimo fobii bym przeżyła, ale one jesienią biegają jak oszalałe, kilka razy dziennie się natykam.

    1. Skoro jego obecność za szafą nie jest niepokojąca, to to nie fobia.
      Jesienią chyba wychodzą młode, może dlatego populacja bardziej się rzuca w oczy.

      1. No to nazwijmy to trudnym do wytłumaczenia dyskomfortem. Obecność za szafą jest niepokojąca, ale byłaby akceptowalna, gdyby tam chciały siedzieć spokojnie. Bieganie po pokoju to już przegięcie i nadużycie mojej gościnności. A jesienią jest szał.

        Nie wiem, czy to przypadek, ale kilka lat temu miałam gniazdo szerszeni blisko wejścia i był spokój z wszelkim latającym robactwem (poza tymi szerszeniami, którym się zdarzyło raz czy dwa zajrzeć).

        1. Wcale nie trudne, to atawizm. Taki sam jak lęk przed ciemnością i krokodylem, który może nas pożreć.
          Fobia jest tam, gdzie nie daje się funkcjonować ze strachu przed pająkiem, który może się czaić w ukryciu i zaatakować znienacka.

          Też nie wiem. Miałam szerszenie w zeszłym roku, robactwo było, a różnica tylko taka, że okazjonalnie jakiś wpadał do domu, a łaziły po mnie za każdym razem kiedy zachciało mi się siedzieć wieczorem przed domem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.