Festiwal szowinizmu i fala poparcia dla chamstwa na zapleczu The Barbers

5
(1)

Początkiem kwietnia 22-letnia gdańszczance udało się przekonać brodatego kolegę do pozbycia się zarostu; zaprowadziła go do znanego z widzenia salonu fryzjerskiego. Weszli do środka, ale już po chwili kobieta została wyproszona z lokalu i poinformowana, że obowiązuje tam zakaz wstępu dla kobiet. Lada rzeczonego salonu były opatrzone stosownym znaczkiem: piktogram w z sylwetką kobiety w przekreślonym kółku.

meski-salon-fryzjerski (4)
Oczywiście pierwszą rzeczą, jaka rzuca się w oczy jest znaczek w lewym górnym rogu…

Pani towarzysząca była tym zajściem tak zgorszona, że natychmiast pobiegła opisać tę bulwersującą sprawę w liście do Gazety Wyborczej, która zwąchawszy soczystą kontrowersję natychmiast podchwyciła temat i…

I w tym momencie zaczął się prawdziwy festiwal szowinizmu i głupoty…

Oczywiście tradycyjnie przegapiłam moment, w którym ta historia była jeszcze cieplutka i budziła największe emocje, ale za to załapałam się na najsmakowitsze aspekty tej historii.

Obrońcy dobrego imienia salonu mają znakomity pomysł na usprawiedliwienie tego, jak została potraktowana tamta kobieta – ich zdaniem wywalenie kobiety z zakładu fryzjerskiego ze względu na jej niepożądaną w tym miejscu PŁEĆ nie jest przykładem dyskryminowania płci, ponieważ autor tej opinii jest w stanie wymienić kilka przykładów sytuacji, w których dyskryminowano mężczyzn ze względu na płeć.

Zasadniczo nie mam problemu z polityką tego salonu – bo czemu miałabym mieć: ich sklep, ich biznes, mogą obsługiwać i wpuszczać kogo chcą – ich prawo; to sprawa między nimi a ich klientami.

Przestaje to być wyłącznie ich sprawą, kiedy zaczynają zbierać głosy poparcia za swoje skandaliczne zachowanie. Bo – o ile wyproszenie kobiety w taki sposób, w jaki to zrobili było “zaledwie” nieuprzejme i niesmaczne – o tyle ich późniejsze oświadczenia, motanie i długa wypowiedź, bezpośrednio atakująca panią Julię to już jest skandal.

Mam problem z szowinistycznym i uprzedmiotawiającym znaczkiem!

Bo jest szowinistyczny i uprzedmiotawiający, – mimo, że przedstawiciele zakładu fryzjerskiego zapewniają, że wcale nie.

Po drugie i ważniejsze – jest mało widoczny, więc towarzyszki klientów wchodząc do środka prawdopodobnie nie mają świadomości, że zostaną wywalone za drzwi i mają małe szanse na to, by zawczasu oszczędzić sobie tej przykrości nie wchodząc.

golibroda (1)O ile chęć stworzenia w lokalu przyjaznego środowiska dla własnych klientów i zapewnienia im możliwie jak największego komfortu jest chwalebna, o tyle takie traktowanie towarzyszek klientów już nie.

Jak wielkim kłopotem byłoby umieszczenie na drzwiach wejściowych informacji, że ze względu na ograniczoną przestrzeń miejsca dla oczekujących są przeznaczone wyłącznie dla klientów, czekających na swoją kolej?

I – jeśli salon faktycznie nie życzy sobie obecności kobiet – co za problem w umieszczeniu dużego, jaskrawego szowinistycznego i uprzedmiotawiającego znaczka informacyjnego na drzwiach wejściowych?
Tak, żeby każdy bez wchodzenia do środka wiedział, jaka tam panuje atmosfera…

Chyba tak powinno wyglądać poważne traktowanie klientów.
Ale do tego niezbędna jest jasna wizja – której “The Barbers” brakuje, bo wiele wskazuje na to, że nie mają pojęcia, czego właściwie chcą od tych kobiet.

Instytucje i lokale, które nie życzą sobie obecności członków pewnych grup na swoim terenie powinny INFORMOWAĆ o tym w bardzo przejrzysty sposób.

Trudno powiedzieć, co kieruje osobami, które ze swojej strony nie dokładają wszelkich starań, by dane miejsce stosownie oznakować, a potem narzekają na to, że ktoś niepowołany nieświadomie wlazł im na teren.

Jeśli celem jest stworzenie komfortowego miejsca dla konkretnej grupy klientów (definiowanej wiekiem, płcią, atrakcyjnością fizyczną, zamożnością, inteligencją, siłą, wyznaniem, kolorem włosów, preferencjami kulinarnymi etc.), to w gestii organizatora/menadżera/właściciela zostaje:

?poinformowanie potencjalnych klientów o wykonywaniu takiej i takiej usługi w takich i takich warunkach;
?zadbanie o to, by maksymalnie ograniczyć wejścia/próby wejścia do lokalu przez osoby spoza tej grupy
(większości ludzi wystarczy świadomość, że ktoś nie życzy sobie ich obecności – nie chcą być wypraszani, ani przebywać w nieprzyjaznym środowisku, więc nawet nie spróbują wejść) – tę kwestię rozwiązuje się różnie: najczęściej stosuje się zaproszenia, imienną listę gości, stawia się selekcjonera na wejściu, wywiesza się dużą tabliczkę informacyjną, nie korzysta z wejścia od strony ulicy

Im mniej osób niepożądanych, kręci się przy drzwiach, tym mniejszego zaangażowania sił i środków ze strony obsługi wymaga utrzymanie porządku, tj. “komfortu” klientów.

Przecież w tym nie ma żadnej głębszej filozofii: intymną atmosferę męskiej przebieralni na basenie tworzy znaczek informujący, że ta przestrzeń jest zarezerwowana dla mężczyzn – nie to, że kolejne kobiety po wejściu do środka orientują się, że wlazły do męskiej przebieralni lub/i są wypraszane, i nie jest to też znaczek “zakaz wstępu dla kobiet”.

Niegrzecznym byłoby zakładać, że właściciele zakładu fryzjerskiego są tak bezmyślni, że nie mają świadomości swojego zachowania.
Jeśli to wygląda jak wygląda, to tylko dlatego, że w dokładnie takiej formie im to odpowiada.
A może wypraszanie pań jest dodatkową atrakcją dla klientów?

Gdyby informacja była bezdyskusyjnie WIDOCZNA na zewnątrz, to nie byłoby problemu a salon fryzjerski byłby moralnie górą.

Teraz nie jest – bynajmniej nie dlatego, że nie życzy sobie pań, czekających na kanapie.

DLACZEGO mam problem ze znaczkiem?

Ponieważ ten lokal z zewnątrz wygląda tak: the-barbers

W mapach google (zdjęcie widoczne po kliknięciu tutaj) zdjęcie w pełnej rozdzielczości i dużym rozmiarze – polecam zajrzeć i odpowiedzieć sobie szczerze na pytanie: czy przechodząc tamtędy zauważylibyście to maleństwo, utrzymane w delikatnych szarościach i umieszczone w rogu witryny?

Zauważylibyście?
Jestem pewna, że ja bym przeoczyła.
Brak też szyldu informującego, że jest to MĘSKI SALON FRYZJERSKI – jest nazwa, “The Barbers“, ale co z tego?

Poza tym… czy każda osoba przechodząca tamtą ulicą jest zobowiązana do znajomości angielskiego?

O całej sprawie dowiedziałam się z wpisu na blogu.

Bardzo cenne doświadczenie – wpis zatytułowany “ZAPOMNIAŁYŚMY GDZIE NASZE MIEJSCE”, zilustrowany zdjęciem kobiety z kodem kreskowym i pieczątką “slave” na łopatce. Autorka w kilku barwnych przykładach forsuje tezę, że wszyscy powinni cieplej przyjmować akty chamstwa i dyskryminacji wobec kobiet, ponieważ zaobserwowała sporą tolerancję dla chamstwa i dyskryminacji wobec mężczyzn – a potem zgrabnie przechodzi do wykładania jedynie słusznej wizji feminizmu.

Chwalić Boga okazało się, że nie jestem trzeźwo myślącą feministką. Gdybym była, musiałabym przymykać oko na tak wiele “drobiazgów“, byleby utrzymać raz przyjętą tezę, że zaczęłabym chodzić poomacku…

Tak czy inaczej – Autorka powołuje się na słowa pracownicy lokalu, którą podobno poprosiła o komentarz (jestem prawie pewna, pierwszy fragment pojawił się też w artykułach gazety, ale już nie mogę tego sprawdzić, bo skończył mi się limit artykułów).

“Kolega powiedział mężczyźnie, że nie mamy wolnych miejsc na miesiąc do przodu, ale zaprasza go na sobotę, bo wtedy panowie od rana czekają w kolejce i jest szansa na strzyżenie. Poprosił również, aby pan przyszedł sam, bez pani. Wtedy pani Julia się obruszyła. Szymon próbował jej wyjaśnić, że takie mamy zasady, że siedzą tu sami panowie i pokazał znaczek przekreślonej na czerwono damskiej sylwetki w sukience, który był przyklejony na kontuarze recepcji.”

Po przeczytaniu tego po raz kolejny zaczynam podejrzewać, że pomyliłam się, waląc tak dosadny i krzywdzący komentarz (napisałam tam o “chamskich kłamstwach” pani Oli) – dopiero teraz widzę, że pani Ola nie była ani chamska, ani nie kłamała…

“Nie mamy problemu z kobietami. Dziewczyny u nas pracują, przychodzą mamy z dziećmi i panie, które chcą zapisać mężczyzn lub zrobić im prezent. Nie robimy w takich sytuacjach żadnych problemów.”

… ona po prostu pracuje w miejscu, które nie ma pomysłu na siebie, wizji ani konsekwencji.

meski-salon-fryzjerski (3)Oni najzwyczajniej w świecie NIE WIEDZĄ, czy:

? celują w całkowity zakaz wstępu dla kobiet – co wyjaśniałoby stosowanie znaczka;
? czy może jednak zależy im na tym, by panie nie siedziały w poczekalni i nie niepokoiły testosteronu, buzującego w tym miejscu;
?
czy też chodzi tylko o to, by osoby nie będące klientami nie zajmowały miejsca na niewielkiej kanapie – żeby nie dochodziło do sytuacji, w której umówiony klient stoi, a oczekująca towarzyszka (która klientem na pewno nie będzie) chłopca z ulicy (który być może zostanie obsłużony między umówionymi klientami, a być może będzie czekał na darmo) płaszczy tyłek na kanapie.

Żadna z tych opcji nie pasuje do tego, jak się zachowali:

? pierwsza stoi w sprzeczności z zapewnieniami, że kobiety jak najbardziej mogą wchodzić do środka i umawiać mężczyzn na strzyżenie – w tym wypadku są niekonsekwentni i pokazują, że znaczek jest tak naprawdę zbędny;
? druga stoi w sprzeczności ze znaczkiem – wystarczyłaby tabliczka z informacją o tym, że tylko oczekujące na towarzyszy panie nie są upoważnione do przebywania na terenie salonu;
? trzecia sugerowałaby, że właściciel salonu zachował się skandalicznie umieszczając oba znaczki, a wskazanie znaczka z przekreśloną kobietą było nieuprzejmością nie wynikającą ze zniecierpliwienia czy braku kultury pracownika, który ten znaczek wskazał, a SKANDALICZNĄ NIEUPRZEJMOŚCIĄ BĘDĄCĄ ZNAKIEM FIRMOWYM TEGO MIEJSCA.

Czyż nie wystarczyłoby umieścić jasnej i konkretnej informacji, że poczekalnia jest tylko dla klientów i że jest to MĘSKI zakład fryzjerski?

golibroda (2)Dałoby się to załatwić BEZ znaczków “kobietom wstęp wzbroniony”!
Męski zakład fryzjerski -> poczekalnia dla klientów -> poczekalnia dla mężczyzn, czekających na usługę.

Byłaby zrozumiała zasada, kultura i możliwość wspomnianego przez panią Olę wejścia i zamówienia usługi lub umówienia chłopaka/męża/syna/kumpla na strzyżenie lub golenie dla każdej chętnej pani – która ze względu na zasadę “poczekalnia tylko dla klientów” zostałaby poinformowana o braku możliwości zajmowania miejsca na kanapie.

To byłaby idealna sytuacja:
brak kobiet na zakładzie -> komfort klientów + kultura = kręcący się biznes

Ale nie! NIE ZDECYDOWALI się na takie rozwiązanie!

Wybrali znaczki “zakaz wstępu dla kobiet” – mało widoczne z zewnątrz!
Wybrali brak informacji o tym kto jest upoważniony do przebywania w poczekalni, a kto nie!
Wybrali opcję wypraszania zabłąkanych pań z lokalu poprzez wskazywanie im znaczka “zakaz wstępu dla bab” – tylko, jak sami zaznaczają: PANIE WCALE NIE MAJĄ ZAKAZU WSTĘPU DO LOKALU (skoro, jak deklarują: panie mogą wchodzić i umawiać panów na wizytę a także przyprowadzać synów – no chyba, że ich zdaniem matka dziecku przestae być kobietą)!
Wybrali opcję stosowania wyłącznie anglojęzycznych słów – wizualnie bardzo ładnie, ale funkcjonalność niska.

Nikt im nie kazał!
SAMI tak wybrali może i nie myśląc nad tym zbyt długo, ale mając wiele okazji do zweryfikowania pierwotnych założeń.
A kiedy nieoczekiwanie
przyszło im ponieść konsekwencje takich a nie innych wyborów – kiedy zostali postawieni w sytuacji, z której nie da się wyjść “z twarzą” samym tylko rubasznym rechotem, kiwnięciem palcem w stronę znaczka “zakaz wstępu dla kobiet” i sugestią, że tylko niepełnowartościowy samiec (lub kobieta związana z takimże) mógłby mieć problem z ich chamstwem mieli możliwość przemyślenia sprawy i zachowania się przyzwoicie, a wybrali opcję robienia z siebie ofiar.

meski-salon-fryzjerski (5)Przejrzałam wszystkie dostępne w internecie zdjęcia wnętrza i zewnętrza tego salonu.
NIE MA jasnej informacji o tym, że jest to męski salon fryzjerski.
Szowinistyczny znaczek z przekreśloną kobietą w kółku jest mały i utrzymany w kolorystyce ramy witryny.
Wszystkie informacje na temat salonu są po angielsku: od nazwy, przez angielskie dni tygodnia na drzwiach aż po “NO WOMEN ALLOWED” pod drugim szowinistycznym znaczkiem na ladzie.
NIE MA żadnej tabliczki z informacją, że panie są niemile widziane – a wielu klientów zapewnia w opiniach, że te znaczki, które są były tam od początku działania salonu i nie były problemem (wnoszę więc, że nic nie zostało dodane w ostatnich tygodniach).

Z drugiej strony nie mam grama sympatii dla pani, która poleciała z tą historia do “Gazety Wyborczej”

Żeby nie było – no nie mam…

Wizja dorosłego człowieka, ciągnącego drugiego dorosłego człowieka do salonu fryzjerskiego na golenie “bo był zarośnięty” jest dla mnie co najmniej niesmaczna.
Nie spędziłabym ani chwili w towarzystwie osoby, która uznałaby, że warto mnie zaprowadzić do salonu depilacji, bo nie odpowiada jej me bujne owłosienie – może temu facetowi to odpowiadało, nie wiem – ale nawet jeśli mu to odpowiadało, to nadal forma, w jakiej pani opisująca całe zdarzenie określiła powód wizyty w “The Barbers” nie świadczy o niej dobrze.

Argument jaki sobie wybrała – że przecież ani ONA, ani ON nie widzieli problemu w jej obecności w czasie strzyżenia był idiotyczny w kontekście informacji o tym, że salon próbuje dbać o komfort klientów
No bo co to ma do rzeczy? Przecież nie byli ani jedynymi klientami, ani najważniejszymi klientami… ani nawet nie byli umówieni – więc skąd pomysł, że ich nastawienie jest w tym kontekście istotne?

…ale to nie zmienia faktu, że została potraktowana źle, a po gwałtownym sprzeciwie została potraktowana jeszcze gorzej.
I to przez pracowników lokalu, którzy bredzą coś o jakości usług

Nikt przy zdrowych zmysłach nie powinien mieć problemów z tym, że ktoś sobie zakłada biznes, określa target i upoważnia do wstępu wyłącznie potencjalnych klientów, pasujących do tego profilu.

Jednocześnie – nikt przy zdrowych zmysłach nie powinien oczekiwać, że w kraju, w którym takie “ekskluzywne” lokale są rzadkością, przypadkowa osoba na ulicy ot tak zacznie się zastanawiać, czy aby jej płeć/wiek/wygląd/kolor/strój nie wyklucza jej z grona osób upoważnionych do wejścia do jakiegoś lokalu.

Poza tym wypadałoby wziąć choć minimalny wzgląd na to, że takie zakazy są niezgodne z polskim prawem… (ale to już takie tam – drobiazgi).

Resztkę wątpliwości względem profesjonalizmu i strategii, obranej przez “The Barbers” rozwiał mi obszerny komentarz pozostawiony przez głównego bohatera tej historii, pana Szymona, który “wypraszał” panie z lokalu

Komentarz znalazłam pod tym artykułem – jest powiązany z kontem na facebooku, więc zakładam, że prawdopodobnie jest prawdziwy.

Szymon z The Barbers!!!
Zostaliśmy zapytani przez GW czy odniesiemy się do treści listu który został zamieszczony na łamach gazety. Odmówiliśmy uznając go za mało istotny. Lecz w sytuacji która zaistniała jak i ogrom nań odzewu poczułem się zobowiązany do korekty wypocin panienki Julii ze względów personalnych jak i czysto służbowych.Mianowicie twierdzę iż sytuacja o której mowa została przekoloryzowana na rzecz feministycznego pijaru który tak znakomicie ostatnio się sprzedaje. Z tego co zdążyłem się dowiedzieć panienka Julia jest studentką prawa mocno zaangażowaną
w rozmaite aktywa między innymi właśnie w te feministyczne. Ze względu iż wiem jak wyglądało całe zajście w domyśle pozwala mi to wywnioskować iż panienka za wszelką cenę próbuje zaistnieć w mediach manipulując opinią publiczną do celów własnych. Jak sama twierdzi w liście zaciągnęła do nas kolegę. Hymmm? Przypadek…? Ten na miejscu został poinformowany że cały grafik do połowy maja jest zapełniony więc zapraszamy w sobotę na tzw. Walk in czyli dzień w którym obowiązuje kolejka i prosimy aby przyszedł bez towarzyszącej mu pani.Ta zapytała -Dlaczego? Wskazałem więc na naklejkę z zakazem mówiąc że takie mamy zasady.
Całe to chamstwo o którym mowa w liście odbyło się z uśmiechem na twarzy, bardzo uprzejmie i bez żadnych złośliwości. Jak to panienka stwierdziła mam problem z kobietami. Ano mam!!! Szczególnie w przypadku kiedy muszę tłumaczyć każdej z osobna, że nie każdy mężczyzna życzy sobie być oglądany w tak intymnej dla niego chwili jaką jest golenie czy tonowanie zarostu. Czują wtedy dyskomfort i nie wszyscy się na to godzą. Już panienkę widzę w tę niedoszłą sobotę gdy w tak małym pomieszczeniu z dwudziestoma samcami w kolejce czeka panienka na kolej przyjaciela przez kilka godzin. Oczywiście panienka by nie stała tak jak niektórzy bo jak to tak kobieta? Mieliśmy już takie sytuacje w czasie gdy zakazu jeszcze nie było i właśnie dlatego jest. Mężczyźni stali czekając na usługę chcąc za nią zapłacić a kobiety siedziały. Poza tym mężczyznom należy się
chwila wytchnienia od słuchania o tym jakie zasłony zawiesić na święta czy o najnowszych promocjach w biedronce. Szukają takich miejsc w których mogą szczerze w męskim gronie móc powiedzieć – A moja to…. ! Jak zaobserwowałem kobiety samców alfa nie mają z tym zakazem żadnych problemów a prze Panienki to jest Salon MĘSKI czyli dla mężczyzn a nie pantoflarzy.
Kobiety nie są tu wyśmiewane a wielbione i podziwiane!
Wyśmiewani są faceci którzy nie dostaną pozwolenia na zapuszczenie brody a tak by chcieli. Pozostaje jeszcze tylko sprawa naszego rozkładu pracy.
Czasami zdąży się skończyć klienta w 5 lub maksymalnie 10 min. przed następnym, ale nie znaczy to, że mając wolny fotel na daną chwilę muszę przyjąć kolejnego. Szanujemy swoją pracę a klienci szanują nas właśnie za to. Jeszcze tylko tak na sam koniec wspomnę, iż całe to zamieszanie uderzyło za panienki pomocą w nasz fanpage. Koleżanki feministki na których stronie umieściła panienka post w ciągu godziny oceniły salon notą 1 pięćdziesiąt kilka razy.
Z naszej ciężkiej pracy i noty 4.9 na którą pracowaliśmy 1,5 roku pozostał marny wynik aż szkoda pisać tak więc zablokowaliśmy możliwość ocen. Klientów nie stracimy a nawet zyskamy i to na pewno bo pracujemy własnymi, sprawdzonymi rękoma a nie wysługujemy się pozycją i sławą innych.
Chciałem oszczędzić panience kilku godzin oczekiwań a przez panienkę nie pomogłem dzisiaj kobiecie z walizką w pociągu. I tak feminizm się sam napędza.
Żądam przeprosin za szkalowanie w opini publicznej i umyślne działanie na niekorzyść firmy w której pracuję!!! Szymon

Dowiadujemy się, że:

zakaz-wstepu-dla-kobiet
Przykład tabliczki informacyjnej do umieszczenia przy wejściu.

1. GW zgłosiła się do “The Barbers” z prośbą o komentarz do sprawy
(zrobili dopiero po opublikowaniu listu oburzonej pani Julii, ale golibrodzi nawet na tym etapie nie uznali te sprawy za istotną).

2. Pan Szymon prawdopodobnie jednak ma jakiś problem z kobietami
(wzburzenie to jedno, stres związany z całą sytuacją to drugie, ale dwunastokrotne użycie słowa “panienka” w komentarzu do sprawy nie wzięło się z powietrza).

3. “The Barbers” więcej uwagi poświęcili ustalaniu informacji na temat pani Julii niż rozważaniu, jak wyjść z tej sytuacji z twarzą
(przeprosiny, wyjaśnienie motywów, usunięcie znaczka i wstawienie widocznej z ulicy informacji, że to salon wyłącznie dla panów powinny załatwić sprawę).

4. Całe zajście przebiegło tak, jak opisała pani Julia – pan Szymon “z uśmiechem na twarzy” wskazał jej szowinistyczny znaczek.

5. Problem z wchodzącymi na teren zakładu paniami trwał od dawna, a mimo to nikt w “The Barbers” nie wpadł na pomysł wywieszenia widocznej tabliczki z niezbędnymi informacjami – to raczej brak pomysłowości, niż zła wola (chociaż przeplatanie “zakazu wstępu dla kobiet” z brakiem akceptacji dla sytuacji w której jakaś pani tam siedzi i na coś czeka wydaje się dość podejrzane).

6. Pan Szymon dzieli mężczyzn na “samców alfa” i resztę oraz dumnie prezentuje swój brak szacunku dla “pantoflarzy”.

7. Intymna atmosfera w “The Barbers” jest tworzona w oparciu o drwiny z mężczyzn osaczonych i sterroryzowanych przez otoczenie (również kobiece, choć pkt. 6 każe powątpiewać, czy to faktycznie te oślizłe feministki tak wszystkich krzywdzą)  do tego stopnia, że nie mają odwagi na samodzielne decydowanie o swoim zaroście.

8. Profil salonu na facebooku został zaatakowany najniższymi notami przez osoby, które nigdy nie były klientami, a jedynie poczuły się oburzone całą sytuacją.

9. Pan Szymon nie jest konsekwentny względem tego, co właściwie chciał zrobić – najpierw zaznaczył, że chodzi o komfort klientów, potem że chciał się zatroszczyć o czas wolny pani Julii, która mogłaby go bezsensownie zmarnować oczekując na kolegę;

10. Pan Szymon twierdzi, że pani Julia ponosi pełną odpowiedzialność za to, że zachował się wobec jakiejś przypadkowej kobiety w taki a nie inny sposób.

Zachowanie przedstawicieli “The Barbers” spotkało się z ciepłym przyjęciem.

Mniej więcej 10% osób zabierających głos w tej sprawie dostrzega, że problem był w tym JAK kobieta (i wnosząc po słowach pracownika salonu – nie ona jedna) została potraktowana.
Połowa widzi problem w tym, że osoba spotykająca się z chamstwem ma czelność mieć coś przeciwko i zwracać uwagę na problem – bo ich zdaniem powinna siedzieć cicho (moim osobistym hitem jest pani, która chwali się, że spotkawszy się z chamską dyskryminacją mężczyzny sprawę przemilczała, a następnie wyraża zdumienie, że wspomniana w artykule pani śmie reagować w takich sprawach).
Reszta nie chce być kojarzona z tymi wstrętnymi, obmierzłymi feministkami i popuszcza
po nogach wodze fantazji do tego stopnia, że zarzuca pani Julii ostentacyjne ignorowanie znaków i tabliczek – których tam nie ma!

[Komentarze znalezione na stronie fb i pod artykułem GW]

Nie ma ich prawdopodobnie dlatego, że ktoś tam ma świadomość, że takie zakazy są niezgodne z prawem – i bardzo możliwe, że z tego właśnie wynika “niekonsekwencja” poczynań i tłumaczeń pracowników “The Barbers”.

A z czego wynika taka wojownicza postawa ludzi, których tak boli to, że jakaś wstrętna baba nie zignorowała chamstwa, dyskryminacji i łamania prawa, ale poszła zainteresować tą sprawą media, żeby zwrócić uwag na problem?

Przecież Ci ludzie nie wyrażają solidarności z pracownikami lokalu usługowego, których zaatakował tłum krwiożerczych bab, żądnych możliwości płaszczenia pośladów na ich kanapach – oni bronią moralnego prawa do nieskrępowanej i tolerowanej dyskryminacji. Niektórzy wręcz postulują, by formalnie nie robić nikomu problemów tylko dlatego, że ma ochotę prowadzić biznes na tyłach swojej małej krucjaty przeciwko jakiejś grupie społecznej.

Czy to znaczy, że kiedy ktoś pobije ich pod sklepem, albo okradnie w kinie to skupiają się głównie na tym, że możliwość kupienia różnych produktów w jednym miejscu, albo obejrzenia ruchomego obrazu na dużym ekranie to świetny pomysł?
Mam nadzieję, że tak – to by znaczyło, że myślą, ale po prostu mają światopogląd w typie “mroczna Pollyanna”; bo jeśli nie, to to jest po prostu smutne.

☙✿❀❁❧

Kliknij na serduszka, jeśli chcesz ocenić post.

Średnia ocen: 5 / 5. Wyniki: 1

Wiatr hula... Nikt jeszcze nie ocenił tego posta. Link do FB jest na dole - to malutkie "f" na środku stopki.

2 thoughts on “Festiwal szowinizmu i fala poparcia dla chamstwa na zapleczu The Barbers

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.