Dziewczyny uprawiające seks z obcymi facetami w klubowych toaletach…

5
(1)

Każdy je kojarzy… kręcą się w pobliżu toalet roznegliżowane, błądzące tępym wzrokiem po sali  w poszukiwaniu chłopa. Każdy może je mieć. Za piwo, za drinka, czasem nawet za darmo.
Są ludzkim odpowiednikiem gangreny, atakującej zdrową tkankę społeczeństwa.

Ach! Ten ponadczasowy klasyk!

seks-w-kiblu (4)
Ta pani, dzięki dziwnym zabiegom photoshopowym wygląda tak nierealnie, że w takim wydaniu wydaje mi się doskonałą ilustracją tego “zjawiska”

Obowiązkowa pozycja każdej tyrady o przyzwoitości, wyznawanych wartościach i preferencjach – a jednocześnie niezawodny sposób na stwierdzenie, że mamy do czynienia z osobą, która nigdy na żadnej imprezie w klubie nie była, chociaż bardzo chciała.

Na fali tęsknoty za tą tajemniczą krainą, w której wszyscy bawią się, skąpani w blasku epileptycznych świateł; tańczą w oparach sztucznego dymu, ledwo widoczni spod morza mieniących się tysiącem barw baniek mydlanych… szampan spływa po ustawionych w piramidę kieliszkach, w powietrzu unosi się silna woń La vie est belle od Lancome…
A tak naprawdę” na fali tęsknoty za czyimkolwiek towarzystwem i zainteresowaniem wraz z upływem czasu rozwijają swoje fantazje coraz bardziej.
Początkowo jest to kwestia dodania odrobiny pikanterii, potem lecą na ostro – i to tak, że w szybkim tempie tracą kontakt z planetą Ziemia.

Widzą każdy szczegół, chłoną każdy detal. Napawają się widokiem tego – tak obmierzłego im widoku, budzącego niesmak i zgorszenie.

Zapamiętują, żeby nie uronić żadnego, nawet najsubtelniejszego drobiażdżku – żeby móc opowiedzieć, dać świadectwo tej zgnilizny. Żeby nie przeszło bezkarnie. Żeby ludzie wiedzieli, co tam się wyprawia.

Najgorsze oczywiście są…

… dziewczyny uprawiające seks z obcymi facetami w klubowych toaletach.

Te mityczne istoty pojawiają się niemal wyłącznie w opowieściach dziewcząt, które nie są w stanie się zdefiniować na “JA” i są tak zafiksowane na punkcie porównywania się z kimś, że odruchowo nasuwa się przypuszczenie, że przestałyby istnieć, gdyby nie miały swoich stałych punktów odniesienia.

Owe dziewczęta nigdy nie mówią:

seks-w-kiblu (5)Ja jestem (taka, taka i taka), ja lubię (to, to i to), nie lubię (tego, tego i tego), chciałabym kiedyś (tego, tego i tego), marzę o (tym, tym i tym), wierzę w (to, to i to), boję się (tego, tego i tego), szukam (tego, tego i tego)

To nigdy nie wygląda w ten sposób. Zamiast tego jest wszechobecne “a oni“, “a one“, jacyś “inni“, jakaś “tamta dziewczyna“…

? Ja nie jestem taka jak (te, tamte i siamte);
? one to lubią
 (to, to i to), ale ja nie;
nie lubię tego co lubią (te, tamte i tamte);
? one chcą 
(tego, tego i tego), a ja sobie czegoś takiego nie wyobrażam;
? one 
marzą o (tym, tym i tym), dla mnie takie rzeczy nie przedstawiają żadnej wartości…

Ich mokre fantazje dostarczają wiedzy o świecie całkowicie odrzuconym przez świat i ludzi chłopcom, którzy dzięki temu frustrują się coraz bardziej i nienawidzą kobiet jeszcze mocniej,  bo te nie dość, że ich ignorują, to jeszcze sypiają ze wszystkimi byle jak, byle gdzie, tylko z nimi nie!

Skąd to się bierze?

Może ktoś kiedyś walczył z problematycznym wypróżnieniem w kabinie obok – postękał, pojęczał, westchnął – a stojący pod drzwiami pacan uznał, że to na pewno był seks?
No bo to przecież musiał być seks – inni tyle o tym mówili, on nie dowierzał… I oto wreszcie zobaczył to oczami własnej wyobraźni, na własne oczy – przez zaledwie kilkucentymetrową barierę drzwiowej sklejki…

Naprawdę brak mi innych koncepcji.

Ludzie naprawdę wierzą, że wśród tych wszystkich ludzkich zahamowań czai się jakaś nagła spontaniczność, która uaktywnia się kiedy pojawia się szansa na seks z przypadkowym partnerem w klubowej toalecie? 
seks-w-kiblu (1)Co jeszcze? Jadą do dentysty na usuwanie ósemek, a potem zabierają je do domu, żeby sprawdzić, czy Wróżka Zębuszka włoży im pod podusię amerykańskiego dolara (jak to widzieli na filmach), czy polską złotówkę?
Wystawiają mleko i ciasteczka dla skrzatów domowych?
Wsadzają chore dzieci do pieca, żeby się wygrzały?

Dawno nie byłam na żadnej imprezie, ale swego czasu szlajałam się dość intensywnie, więc odwołam się do tych wspomnień:

Najpierw były szkolne dyskoteki…

Ale wtedy nikt jeszcze nie uprawiał seksu. Pod koniec liceum już coś tam się trafiało, ale ani nie z obcymi facetami, ani nie w kiblach, ani nie na dyskotece, a już na pewno nie w szkole.

Potem imprezy utrzymane w stylistyce remizy…

Sielsko, anielsko. Albo wychodek dziesięć metrów za budynkiem, albo jeden kibelek w środku – z kilometrową kolejką rozmodlonych dziewczyn, błagających w duchu, żeby udało im się doczekać i nie posikać. Jakby ktoś tę miejscówkę zajął na dłużej i to jeszcze w towarzystwie, zostałby żywcem rozszarpany tuż po wyjściu.

Przy salach stricte imprezowych i potencjalnie “ślubnych” zdarzało się nawet i po trzy kabiny na płeć – przeważnie zajęte, mikroskopijne, albo tak brudne, że szło się sikać w krzaki, byle nie dotykać klamki i nie ryzykować zarażenia dżumą.

seks-w-kiblu (1)
Powiedzmy, że remiza konceptualnie

Przez resztę czasu wszyscy byli zajęci:

? piciem,
? wychodzeniem na fajkę,
? gadaniem,
? obmacywaniem się z chłopakiem/dziewczyną,
? obczajaniem potencjalnego chłopaka/dziewczyny,
? bójkami,
? realizowaniem jakichś genialnych pomysłów typu wkładanie żarówki do ust, żeby sprawdzić, czy uda się ją wyjąć…

Domówki…

Ten sam problem, co z remizami: JEDNA toaleta. I brak lub poważny deficyt obcych facetów – ci, którzy przychodzili byli w najgorszym wypadku znajomym znajomego i podobnie jak w poprzednim wypadku wszyscy mieli inne zajęcia + ewentualnie spanie gdzieś na podłodze, za kanapą.
A to, że ktoś kogoś poznał, pocałował, zaczął się umawiać – przecież nie o tym mowa.

Koncerty…

Też – jak nie picie, to skakanie. Jak nie skakanie, to wycie razem z kimś na scenie. Poza tym w co cichszych momentach ew. gadanie, gadanie ze znajomymi, gadanie z nieznajomymi, więcej gadania – a wszystko to suto okraszone rozpaczliwym poszukiwaniem miejsca, w którym można by się wysikać, albo sterczeniem w kolejce do kibla.

Bary…

Picie, jedzenie, gadanie, kolejki do kibla… jednego kibla. Albo żadnego kibla.
Litości. Może jeszcze w pizzerii to się wszystko działo.

Kluby…

Tam osobiście miałam najwięcej sukcesów, bo aż dwa. I nawet seks był!
Co prawda nie w klubie, a w domu, niew toalecie, tylko w łóżku i nie z obcymi facetami, a z… – ale może to detale, którymi prawdziwy łowca plugastwa głowy sobie nie zaprząta?

Jeśli chodzi o kluby, to kilkukrotnie zostałam tak zmacana, że w sumie można by to zaliczyć jako 25% stosunku – co zgodnie z moimi obliczeniami daje jakieś półtora partnera.

Może to w ten sposób się liczy?
Po 2% za “spojrzał na nią”, 5% za “zagadał”, 10% za “odpowiedziała mu coś”…? – no to faktycznie, trudno się nie dorobić trzycyfrowej liczby partnerów seksualnych po paru latach życia (i to ŻYCIA, bez konieczności regularnego chodzenia do klubów)

Jak nie tak, to jak? Serio – JAK?!

Gdzie? Kto? Jak? Kiedy? W kiblu? Z obcymi facetami?!
I nie, że jakaś jedna czy druga zabłąkana seksoholiczka. Ani nie, że jakąś parę wzięło na perwersję i szamotali się gdzieś w przebieralni – bo w obu przypadkach to coś zupełnie innego, a porównujące się do tych dziewcząt jasno dają do zrozumienia, że jest to zjawisko częste i powszechne.

Powszechne do tego stopnia, że w pewnym okresie życia (lub nadal) widywały to nagminnie.
I na tyle “częste“, że każda twierdzi, że widziała.

Dlaczego ja nie widziałam? 

Oślepłam? Dlaczego żadna z moich koleżanek lubiących imprezy nie widziała? Też oślepły?

Dlaczego nikt nigdy mi tego nie zaproponował? A może ja bym chętnie poszła?
Miałam nawet okres, kiedy łaziłam i z grubsza każdemu napotkanemu facetowi proponowałam seks oralny w toalecie i nikt nie chciał, bo:

“o co ci chodzi?”,
“to jakiś podstęp?”,
“chcesz mi zrobić krzywdę?”,
“moja dziewczyna cię przysłała?”,
“robisz jakąś ankietę na studia?”.

Gdyby się wcześniej zetknęli z tak rozwiązłymi paniami, to chyba by poszli, nie?
Żeby tak chociaż jeden… ale nie, ŻADEN (mnie) nie chciał. Jakieś wybredne cholery trafiłam czy co?

Był co prawda jeden pan, który podszedł do mnie w parku, przywitał się i bardzo kulturalnie zapytał, czy mam może ochotę na seks z nim, ale byłam tak zdezorientowana, że zanim mi to doleciało do mózgu odpowiedziałam “nie, nie – nie mam” – a on przeprosił, podziękował i poszedł sobie, ani się nie zdążyłam przyjrzeć.
No i tyle z sukcesów.

Też jestem cnotliwsza od całego szeregu osób, które sobie na poczekaniu wymyślę. I piękniejsza. I szczuplejsza. I bogatsza. I młodsza. I… łohohoho.

Ale po co wymyślać takie bzdury? No po co?

Jedyną “korzyścią” jaka z tego wynika – poza hołubieniem własnej, wyimaginowanej cnotliwości – jest możliwość przyklejenia jakiejś dziewczynie takiej łatki, żeby jej dowalić, żeby zranić i żeby się nie podniosła; bo przecież do takiej, która ma gdzieś takie głupoty łatka się nie przyklei.

Dlaczego nikt tych urojeń nie zabija śmiechem?

Bo przecież w najlepszym wypadku są to (jeśli nie kłamstwa) urojenia opętanych seksem umysłów, które – o nie!, w żadnym wypadku! – go nie uprawiają, za to doszukują się go wszędzie, gdzie tylko można, nie można i gdzie jakoś da się go upchnąć.

Żeby piętnować!
Żeby potępić!

Żeby móc sobie pogadać nie ryzykując, że ktoś się odezwie i powie, że tak właśnie robi, bo tak jej pasuje i nie życzy sobie durnych uwag od laski* z głową pełną niespełnionych marzeń o karierze babci klozetowej, monitorującej publiczne toalety hobbystyczniebo nieistniejące dziewczyny nie mają problemu z niepochlebnymi opiniami na swój temat.

*- “laski”, bo to zawsze są dzieła kreatywnych umysłów dziewcząt – którym niekiedy udaje się przekonać do tej wizji (poza wspomnianymi wcześniej frustratami, którzy nie dostrzegają absurdu, bo myślą, że tak jak znane im dziewczyny nie chcą ich do niczego, tak i nieznane nie chcą ich do kibla) swojego chłopa, który (zważywszy na to, z kim się związał) i wcześniej rozumem nie grzeszył.

☙✿❀❁❧

Kliknij na serduszka, jeśli chcesz ocenić post.

Średnia ocen: 5 / 5. Wyniki: 1

Wiatr hula... Nikt jeszcze nie ocenił tego posta. Link do FB jest na dole - to malutkie "f" na środku stopki.

23 thoughts on “Dziewczyny uprawiające seks z obcymi facetami w klubowych toaletach…

    1. No właśnie, może my się z tym nie spotkałyśmy, bo nikt, nigdy nie poinformował nas, że łaskawie by nas… w toalecie… :(

      1. Przyznaję, że ja raz wylądowałam z mężczyzną w toalecie.
        Co prawda nie bzykanie i nie z nieznajomym, ale może się liczy?

        Może panom, w przeciwieństwie do tych mitycznych dziewczyn, jednak nie jest wszystko jedno, może nie spełniam wymagań, ale zasadniczo nigdy nie miałam większych problemów ze znalezieniem partnera seksualnego, a jakoś nigdy nikt nieznajomy mi seksu w toalecie nie proponował.

        To gdzie ten popyt?

  1. Nie wiem o co chodzi w tym wpisie. Ludzie zawsze plotkują i plotkować będą. Takie rzeczy też się dzieją na porządku dziennym (nie tylko w toalecie) i czym tu się fascynować…? Chyba tylko żeby poruszyć kontrowersyjny temat na blogu dla wejść i komentarzy…

    1. Ludzie od zawsze mordują i mordować będą.
      Ale pewne rzeczy się NIE DZIEJĄ (poza toaletą również) i zwracanie na to uwagi nie ma sensu… dlaczego?
      Czyżby wymyślanie bzdur i rozpowszechnianie ich celem skrzywdzenia pojedynczych ludzi lub całych grup osób było tak mało kontrowersyjne, że aż warte milczącej akceptacji?

      & całego bloga piszę dla wejść i komentarzy. Sugerujesz, że ktokolwiek pisze w innym celu?
      Z miłości do css-a i html?

    2. To, że niektórzy ludzie rozsiewają plotki nie znaczy, że trzeba bezmyślnie te bzdury powtarzać.

  2. Wychodzę z założenia, że krowa która dużo ryczy mało mleka daje :-) Mam podobne doświadczenia i za cholerę nie natknęłam się na seks w toalecie. Ale parę tajemniczych i potępiających historyjek usłyszałam. Myślę, że najwięcej szamba znajdziemy w kuluarach wyższych sfer (moralnych, ekonomicznych). Tylko, że o tym cicho sza.

  3. Hm, nie wiem co napisać, bo generalnie nie rusza mnie co ludzie robią w swoich domach, łóżkach, na biurkach w pracy czy w toalecie w klubie. O ile odbywa się to za zgodą dwóch (lub więcej) osób to niech robią co i gdzie chcą, mi nic do tego, ich wybór. Ja nie wybrałabym toalety ze względów czysto higienicznych i tyle.

    1. O co chodzi? O bajki o dziewczynach, które z każdym w dyskotekowych kiblach i którym wszystko jedno.
      Jeśli ktoś zaczyna iść w tę stronę, albo nigdy w życiu na żadnej imprezie nie był, albo nasłuchał się gawędziarstwa osób, które opowieściami o swoim (lub cudzym) bujnym życiu erotycznym chcą zwrócić na siebie uwagę. Ewentualnie do tej kategorii zalicza gwałty na osobach nietrzeźwych.

      Pomijając, że to głupie, to jeszcze niebezpieczne, bo daje broń do ręki zwyrodnialcom.

  4. Może trzeba było zaglądać pod drzwiami, przykładać szklankę do ściany albo coś? Mnie też ominęło…

  5. Ciekawy artykuł, temat choć kontrowersyjny ja uważam ze powszechny.
    Trochę dziwi mnie, że miałaś tyle szczęścia że nie trafiłaś na to.
    Ja swojego czasu kiedy miałam czas i lubiłam wyjść do klubu często zdarzało się, że jedna z toalet była zajęta na dłużej, jeśli jest ich więcej zupełnie mi to nie przeszkadza i nie razi ;)

    1. Jakie szczęście? Gdzie szczęście? Toż ja bym chciała zobaczyć ten klub, w którym się te wszystkie cuda dzieją, mogę nawet pojechać na drugi koniec kraju, żeby to ujrzeć. Ale za każdym razem okazuje się, że:
      – “już nie istnieje”,
      – “to było dawnooo, nie wiem czy nadal…”,
      – “nie pamiętam”,
      Brzmi to bardzo wiarygodnie, ale mimo wszystko, dla własnego dziwactwa chciałabym móc zweryfikować…

      Bez tego jestem zmuszona wybierać pomiędzy dwoma hipotezami:
      1. Wszyscy wspominający o tym kłamią.
      2. Panie specjalnie chodzą do swingers klubów, żeby się pooburzać na miejscu, że ktoś seks uprawia.

      Toaleta zajęta na dłużej = na pewno ktoś w środku uprawia seks + z pewnością wcześniej się nie znali?
      Łooooł…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.