Dobry chłopak, czyli jak uwieść Misiaczka?

3
(2)

Każda dziewczyna marzy o tym, że kiedyś trafi jej się dobry chłopak – ale taki naprawdę dobry. Porządny, odpowiedzialny, dojrzały, konsekwentny, męski… lista przymiotów tego księcia z bajki niemalże nie ma końca…

Niestety mnie się nie trafił żaden dobry chłopak…

Wszyscy poza jednym byli mną zgodnie niezainteresowani.
Jeden dał mi szansę, ale spartoliłam, bo wyśmiałam jego listę oczekiwań, roszczeń i innych uwag tak szybko, że mi kapcie spadły. Oczywiście chwilę później byłam gotowa się podporządkować, ale przepadło na zawsze.

Powiedzmy sobie szczerze – prawdziwie dobry chłopak musi być Misiaczkiem.

Pierwszy… już wiadomo, jak to się skończyło.
Z drugim się związałam, ale niestety też sroce spod ogona nie wypadłam i jak nie zamisiaczyłam koncertowo w odpowiedzi, to zapomniałam, albo nie wykazałam empatii i… no i nie wyszło. Misiaczył przewspaniale, ale w głębi duszy wcale nie był dobrym chłopcem.
Nie, żebym nie chciała. Oczywiście, że chciałam! Bardzo chciałam uszczęśliwić biednego, skrzywdzonego Misia, ale byłam zbyt zajęta sobą i tym, jak jedna czy druga rzecz będzie wyglądać z boku, by w pełni dać się ponieść namiętności, ale czuję się mocna w teorii.

Zatem…

Dobry chłopak z reguły nie grzeszy urodą, ale nadrabia osobowością – ooo, nadrabia po stokroć!

Po pierwsze i najważniejsze – Misiaczka się nie uwodzi. Misiaczka się wabi.

Jak zwabić Misiaczka*?

*- oczywiście używam dużej litery z szacunku dla majestatu, który jest przeogromny, wszechogarniający i obezwładniający.

Na moment wróćmy do podstaw i wyjaśnijmy sobie, kim jest Miś.

Stworzyłam krótki (względnie) przewodnik diagnostyczny dla zaawansowanych: Jak rozpoznać Misiaczka? (link) – niestety ma tę sporą wadę, że umożliwia uświadomienie sobie szczęścia, jakie już nas spotkało, nie jest pomocny na etapie poszukiwań tego jedynego.

Miś to postawa osób (niekoniecznie mężczyzn), wyróżniających się:

  • obsesyjną zazdrością,
  • zaborczością,
  • umiłowaniem manipulacji i szantaży emocjonalnych,
  • brakiem szacunku do partnera/partnerki,
  • skrajnym egoizmem,
  • megalomanią (przeważnie skrywającą monstrualne kompleksy i poczucie niższości),
  • skłonnością do tyranizowania otoczenia (lub tylko partnera/partnerki),
  • pozytywnym stosunkiem do przemocy,
  • potrzebą stałego podporządkowywania sobie partnera i wymuszania na nim ustępstw,
  • wyrachowaniem,
  • traktowaniem ciała partnera/partnerki jako prywatnego placu zabaw lub czegoś wzbudzającego obrzydzenie,
  • robieniem z siebie ofiary w każdej sytuacji.

Chciałoby się pognać do ołtarza w pięć minut po zapoznaniu takiego cuda.
Czasem – jeśli ma się farta – to na człowieka spływa olśnienie i w magiczny sposób od razu wie, że oto trafił się naprawdę dobry chłopak.

Niestety trzeba uważać – całe to dobro nie jest dostępne ot tak, na wyciągnięcie ręki.

Żeby uniknąć ataku stada napalonych torped Misiak udaje, że wcale Misiakiem nie jest.

Na świecie jest co najmniej jedna kobieta (lub mężczyzna), dla której Misiak byłby jak do rany przyłóż – ideałem: ufałby, szanował, słuchał, dbał i do niczego nie zmuszał.
Niestety ta osoba go/jej nie chce. Może kiedyś byli w krótkiej relacji; może to najlepsza przyjaciółka, z którą nigdy się nie zwiąże; może ten wytęskniony partner istnieje tylko w Misiaczka/Misiaczki fantazjach – nieistotne.
Istotne jest to, że nikt nigdy nie stanie między Misiakiem a jego ideałem. Nigdy.
Osoba, z którą się zwiążą z braku laku/rozsądku/nudy/wyrachowania nigdy nie będzie numerem jeden – nie będzie też numerem dwa. Ani trzy, cztery, pięć ani dziesięć. W najlepszym wypadku partner Misiaka może liczyć na miejsce na początku drugiej setki jego priorytetów (jako osoba; może mieć znacznie lepsze miejsce jako worek do bicia).

Standardowy Misiaczyna lubi patrzeć na siebie przez pryzmat tego, jaki by był dla tej swojej wyśnionej-wytęsknionej… – a to barachło z którym się związał powinno się cieszyć, że w ogóle na nie spojrzał, nie mieć żadnych oczekiwań i ładnie dziękować za ochłapy, które dostaje – jeśli jakieś dostanie.

Czyli generalnie:

Jak uda się spotkać osobę, która spontanicznie opowiadając o sobie nie będzie pleść jakichś głupot, a zapewni gorąco, że jest:

  • bardzo otwarta i tolerancyjna,
  • wyrozumiała,
  • brzydzi się kłamstwem, oszustwem, nieszczerością, mówieniem nieprawdy i zdradą (+/- 2 synonimy),
  • pełna szacunku dla innych,
  • altruistą,
  • spokojnym, ugodowym człowiekiem,
  • przeciwna przemocy,
  • zwolenniczką równouprawnienia,
  • entuzjastą szczerych rozmów,
  • nie taka jak (…)” – w wolne miejsce wstaw “blachary”, “oszołomów”, “damskich bokserów”, “dziwaków”, “chłopców w rurkach”, “łatwe panny” etc.
  • silna, pewna siebie i świadoma swojej wartości,
  • pełna szacunku dla cudzych granic…

Jeśli więcej niż 5 punktów się zgadza, to można wyciągać szampana i zacząć świętować – udało się zlokalizować Misiaczka.

Załóżmy, że dobry chłopak szczęśliwie dał się znaleźć – jak go zdobyć?

Najlepiej jest wyjść na puszczę, kiedy jeszcze nie otrząsnęłaś się po poprzednim rozstaniu.
Oczywiście kulturalne, spokojne, nudne rozstania nie wchodzą w grę.
Musisz być zgnębiona, zraniona, zapłakana, skrzywdzona, przeżarta poczuciem winy, pełna miłości, której nie ma komu ofiarować, zdradzona, zawiedziona, samotna…

Najważniejsze jest to, byś była emocjonalnie rozbita.

Niekoniecznie po rozstaniu – może to być rozpacz po stracie ukochanego pieska czy jakimkolwiek innym ciężkim doświadczeniu.

Misiaki obserwują sawannę i bezbłędnie wyczuwają ranną gazelę.

W poprzednim poście zajęłam się misianą diagnostyką – “Jak rozpoznać Misiaczka?” – jak słusznie zwrócono mi uwagę, wyszedł mi z tego poradnik dla zaawansowanych i zaangażowanych.
A przecież żeby osiągnąć prawdziwe szczęście trzeba najpierw zwabić Misiaka i nienachalnie przekonać go, że jest się idealną ofia… tzn. kandydatką na podnóż… partnerkę życiową.

Podstawą jest niska samoocena.

Jej brak praktycznie uniemożliwia utrzymanie przy sobie Misiaczka, ale nie bój się – nawet jeśli wydaje Ci się, że Twoja samoocena ma się dobrze, to wciąż jest nadzieja: może tylko Ci się wydaje. Dobry chłopak wie jak to załatwić.

Jeśli to nie złudzenie – nadal nie wszystko stracone.
Może los postawi was sobie na drodze, kiedy będziesz miała jakiś słabszy moment?
Może Twój jedyny spojrzy Ci głęboko w oczy i natychmiast zrozumie, gdzie wbić szpilę – tak, by zabolało… a potem odjedziecie razem w stronę zachodzącego słońca – on autobusem, a Ty na rowerze, żeby zaoszczędzić 3,50 na piwo, które podasz mu wieczorem.

Piękna wizja, prawda?

Niestety, nie jest łatwo. Ziemia obiecana czeka, ale nie każdemu uda się utonąć w jej śmierdzących bagniskach.

dziewczyna siedzi na łóżku i tuli misia - dobry chłopak w objęciach
Dobry chłopak potrzebuje Twoich uczuć i poświęcenia – dzięki nim stanie się jeszcze lepszy

Może szczęście się do Ciebie uśmiechnie i Misiak sam wydedukuje sobie, że związek z Tobą będzie bardzo praktyczny – ale nie uprzedzajmy faktów.

Przede wszystkim musisz go wysłuchać – na pewno ma wiele do opowiedzenia (np. tragiczne historie o byłej, która bardzo go skrzywdziła… albo tragiczne historie o byłej, którą podły los wyrwał z jego opiekuńczych ramion… albo o tym, że nie ma żadnej byłej, bo na tym zepsutym świecie nie ma już porządnych kobiet…).
Słuchaj, słuchaj i jeszcze raz słuchaj. Bądź wyrozumiała, cierpliwa, postaraj się delikatnie przekonać go, że nie jesteś jak te inne zdziry i że go nie skrzywdzisz. Doceniaj, komplementuj, powoli zacznij robić coś wbrew swojej woli, żeby zobaczył, że jesteś chętna do kompromisów, gotowa do poświęceń, a praca nad związkiem jest Twoim powołaniem.

Te trzy magiczne pojęcia staną się Twoimi największymi sprzymierzeńcami – to dzięki nim zrujnujesz sobie ży… zbudujesz udaną relację.
Związek z Misiakiem zawsze wymaga pracy – pracy, pracy i jeszcze raz pracy, bo przecież nie pasujecie do siebie, nawet się nie lubicie, szukacie w życiu czegoś innego. Czeka Cię mnóstwo pracy zanim zdołasz całkowicie wybić sobie z głowy nawet najbardziej rachityczne wizje szczęścia.
Poświęcenia? Dobrze byłoby, gdyby leżały w Twojej naturze. Rób wszystko dla niego, nie dla siebie. Nigdy Ci za to nie podziękuje, ale na pewno chętnie skorzysta z Twojego poczucia zgnębienia, rozczarowania i frustracji, towarzyszących bezsensownym poświęceniom.
No i oczywiście kompromisy. Bez nich nz nie da się zbudować związku – no chyba, że z kimś, kogo kochasz, szanujesz i z kim naprawdę chcesz być a on chce być z Tobą – ale kto chciałby się bawić w takie hippisowskie dyrdymały? Trzeba wykazać dojrzałość – a dojrzali ludzie cierpią na własne życzenie, bo brak cierpienia jest zbyt przyjemny, by można było sobie w nim tak po prostu trwać.

Bądź na każde jego zawołanie. Czekaj, nie odpuszczaj – może w końcu się zainteresuje.
Nie zapominaj, że dobry chłopak nie skusi się na byle co – musisz mu się pokazać z jak najlepszej strony!

Niestety – trzeba go jeszcze przy sobie utrzymać – a to nie jest już takie łatwe.

Dobrze jest mieć przyjaciółkę lub zaufaną osobę, która w porę interweniuje i stłumi w zarodku wszelkie zbędne podrygi instynktu samozachowawczego, który w pewnym momencie zacznie Ci wrzeszczeć do ucha “uciekaj, nie jesteście dla siebie, będzie tylko gorzej“.

Musisz pamiętać, że instynkt samozachowawczy nie chce Twojego szczęścia – zupełnie mu na tym nie zależy.
Za to taka małpa przyjaciółka, która zracjonalizowała własne bagno do tego stopnia, że nie tylko nie wyobraża sobie nic poza nim, ale jest gotowa zrobić wszystko, byś i Ty zaznała takiego cudownego stanu.

Pierwsze interludium

Misiaczek pierwszy raz powie Ci coś przykrego na temat Twojego wyglądu, charakteru, pracy… – poczujesz się źle, pomyślisz “jak ten baran śmie tak do mnie mówić?!” – wtedy wkroczy ONA i wytłumaczy Ci, że uwaga o grubej dupie na widok której chce mu się rzygać nie była chamskim przytykiem, a wyrazem troski.

Ba! szczerości.
Chłopak jest po prostu szczery i bardzo otwarty. Poza tym troszczy się o Ciebie sugerując delikatnie byś przeszła na dietę – sama możesz nie dostrzec jak wielkie szczęście Cię spotyka. A jak jakaś dobra duszyczka wytłumaczy to od razu wszystko stanie się jasne i piękne. Może go nawet przeprosisz, że tak gwałtownie wyszłaś ze łzami w oczach.

Jak mogłaś?! Przecież to taki DOBRY CHŁOPAK…

Drugie interludium

Misiaczek po raz pierwszy powie, że wolałby, żebyś nie wychodziła na spotkanie ze znajomymi czy jogging w tych obcisłych legginsach, w których wyglądasz jak jakaś dziwka – poczujesz się koszmarnie, pomyślisz “jak ten baran śmie tak do mnie mówić?! przecież nigdy wcześniej nie przeszkadzało mu że biegam… twierdził, że lubi moich znajomych, nie miał nic przeciwko, przecież…” – wtedy wkroczy ONA i wytłumaczy Ci, że przecież Misiaczek ma prawo do własnych granic, preferencji, oczekiwań. I że to zupełnie nieistotne, że słowa wcześniej nie pisnął na ten temat, albo kłamał, zapewniając Cię, że jest dokładnie odwrotnie (i uwielbia w Tobie to zamiłowanie do biegania, cieszy się, że masz bujne życie towarzyskie etc.).

Zrozumiesz, że chłopak się po prostu przed Tobą otwiera. Na pewno nie było mu łatwo. Poza tym… jakbyś go kochała to chyba szanowałabyś jego preferencje na tyle, żeby mu ustąpić. No chyyyba, że Twoje uczucia od początku były nic nie warte i chciałaś się tylko zabawić uczuciami tego nieszczęśnika…
W miarę jak będzie tłumaczyć, Ty będziesz coraz jaśniej widzieć własne błędy i jego nieskazitelną postawę. Docenisz, jaki jest dla Ciebie dobry i jak bolesne musiały być dla niego te wszystkie kłamstwa, które Ci opowiadał… jak biedak cierpiał, nie mogąc być naprawdę sobą…ń…
Musiałabyś naprawdę serca nie mieć, żeby nie uronić choć łzy nad jego smutnym losem. Ten dobry chłopak tyle już wycierpiał, a Ty mu jeszcze dokładasz zmartwień…

Tych prezentów nie dostaniesz. Żadnych innych też nie. Kupisz mu je, a on będzie z nich wiecznie niezadowolony. C’est la vie!

Trzecie interludium

Misiaczek pierwszy raz krzyknie, uderzy, publicznie poniży, zgwałci… – poczujesz się koszmarnie, uciekniesz, pomyślisz, że nie chcesz już nigdy więcej widzieć tego buca. Co więcej – będziesz gotowa wszystkie te słowa wcielić w czyn.
Wtedy wkroczy ONA i wytłumaczy Ci, że jak najbardziej powinnaś od niego odejść, bo to co zrobił było podłe, wstrętne, niedopuszczalne, okrutne, że taki facet do niczego się nie nadaje, że jesteś silną, mądrą, rozsądną babeczką, skoro chcesz od niego odejść. I że trzyma za Ciebie kciuki.

A potem doda… ot tak, na marginesie… w ramach dygresyjki tak maleńkiej, że aż trudnej do dostrzeżenia gołym okiem że może miał problemy w pracy i puściły mu nerwy… że może nie chciał… że każdemu zdarzają się słabsze momenty… że przecież jesteś dość pyskata i też mogłaś nieświadomie sprawić mu przykrość… że może myślał, że się droczysz… że nie powiedziałaś “nie” dość zdecydowanym tonem… że gwałty to tylko z brutalnym pobiciem, a tak to się nie liczy… że przecież sama kiedyś fantazjowałaś o bdsm… 
I wrócisz. Dasz mu jeszcze jedną szansę.
Uwierzysz, że faktycznie mógł coś źle zrozumieć. Przypomnisz sobie, że przecież nie miał prawidłowych wzorców, bo w domu nie było za dobrze, a była była wobec niego taka okrutna…

A przecież to DOBRY CHŁOPAK!

A kiedy już to wszystko zrobi i kiedy Ty już wszystko zrozumiesz, kup jej konkretną bombonierę, bo ta kobieta naprawdę wie, co dobre.

Misiaczek zdobyty? Usidlony? Dobry chłopak jest już w Twoich ramionach?

Może już gdzieś czeka… samotny, porzucony, skrzywdzony przez jakąś podłą zdzirę, która nie potrafiła – ba!, może nawet nie chciała go docenić!

Teraz czas na rozkosz. Na zbieranie owoców Twojej długotrwałej pracy.
Teraz naprawdę docenisz małe rzeczy i zrozumiesz, jak bardzo można się cieszyć drobnostkami – bo nic dobrego poza nimi już Cię nie czeka.

Jeśli przetrwałaś pierwszych kilka miesięcy, to potem będzie już z górki. Z pomocą przyjdzie Ci syndrom sztokholmski – dzięki niemu zdołasz wytrwać z tym gnojkiem skarbem nie rok, nie dwa, ale i trzydzieści, czterdzieści lat.

Czterdzieści lat w czasie których to niezrównane uczucie wielkiego głazu, leżącego Ci na piersiach i uniemożliwiającego oddychanie nie opuści Cię ani na chwilę. 
Twoja samoocena stanie się tak niska, że przebije się przez Rów Mariański i zacznie się zbliżać do jądra ziemi, ale jedno spojrzenie na tego patałacha, który patrzy na Ciebie z tą jedyną, niezrównaną, niesamowitą i jakże romantyczną mieszanką nienawiści, obojętności i wstrętu, za którą tęskniłaś całe życie.

Kto wie? Może nawet sama staniesz się dla kogoś taką przyjaciółką, dzięki której zrujnuje sobie odkryje sposób na to, by jego życie nabrało barw (brunatnych) i sam wpakuje się w podobne gówno?
Jedno spojrzenie na Ciebie sprawi, że wszelkie wątpliwości odejdą w cień. Będzie wiedział, że warto – tak jak Ty teraz wiesz, że warto.

Jeśli jeszcze go nie masz, to wyrusz już dziś na poszukiwanie prawdziwego Misiaczka. Bez niego nigdy nie poczujesz się spełniona.
Co więcej – ten program partnerski ma niesamowite korzyści: nie tylko uzyskasz bliski nirwanie stan śmierci i piekielnych mąk za życia, ale i im gorszego gnojka uda Ci się zlokalizować i usidlić, tym więcej punktów respektu zyskasz u innych cierpiętnic na dzielni.
Po dwudziestu latach wymienisz je sobie na wazon, albo mieszadełko do kawy.

Czyż może być coś piękniejszego?

☙✿❀❁❧

Kliknij na serduszka, jeśli chcesz ocenić post.

Średnia ocen: 3 / 5. Wyniki: 2

Wiatr hula... Nikt jeszcze nie ocenił tego posta. Link do FB jest na dole - to malutkie "f" na środku stopki.

24 thoughts on “Dobry chłopak, czyli jak uwieść Misiaczka?

  1. No nie, jest na odwrót. Większość osób misio lub misia by kochał i szanował, ale są takie ofiary losu, na których wyżyje się KAŻDY, choćby udawał że aureolę nosi na łbie.

      1. Karolajn, co za argument. Umrę xD

        Ofiary są na przeczekanie, niestety misio swoją ukochaną, zasługującą na szacunek dziewczynę traktuje wspaniale i nigdy o niej źle nie mówi nawet kolegom. Tylko woli się myśleć, że się z chujem spotykało, niż że samemu się było chujową.
        W kopnięciu kota nie ma takiej satysfakcji.

        1. Kto Twoim zdaniem nie zasługuje na szacunek? To znaczy ja się domyślam, ale mimo wszystko. Po prostu to napisz.

          1. Tak, wiem, ofiara losu. Ale może konkretniej. Bo nagle być może się dowiemy, że jednak z tym szanowaniem czyichś granic, które dawniej opiewałaś, na przykład w wątku wizażowym o stringach, to nie jest do końca tak. Jeśli znajdzie się jakaś “ofiara”, nie tak fajna, wygadana, ładna, jak Ty czy ktoś tam jeszcze kogo się szanuje, to już zasługuje na to, żeby jej stringów zabronić?

          2. Zasługuje, nie zasługuje, skoro można jej czegoś zabronić, to to zrobi. Ofiara to osoba z niskim poczuciem wartości.

          3. I niby te osoby z niskim poczuciem wartości, jak to zgrabnie ujęłaś “myślą, że się spotykały z chujem, a nie same były chujowe”? Serio?

          4. No mam ogromny.
            Po prostu zgubiłam się i nie wiem w takim razie, czym jest dla Ciebie niskie poczucie własnej wartości.

          5. Jeżeli misio lub ktokolwiek ma odwagę poddać pod dyskusję to, co dana osoba ma na tyłku, to ta osoba ma niskie poczucie wartości.

          6. No tak, wtedy ta osoba nie zasługuje na szacunek, bo miś fajnym kobietom, ukochanym, nieba by przychylił.
            Dobra, więcej wiedzieć nie chcę.

          7. Nie mylisz, możesz dalej świecić przykładem moralności :) Do czasu napotkania lub dłuższego przebywania we “właściwym” środowisku, w którym może nawet z własnej woli coś cichutko zaczniesz przebąkiwać o np. chorych gejach lub brudasach (<- masz baity, biegnij na ring), żeby tylko "być ze wszystkimi w porządku", albo chuj tam, co się rozdrabniać, zabłysnąć ;)

          8. Wiem. I będziesz z tego dumna.
            Jak wstanę po tym ironicznym pocisku urażającym moje znane wszystkim ambicje, to się odniosę.

          9. A, jeśli już naprawdę mamy się z w to bawić, jedyną osobą, która absolutnie zawsze świeci przykładem, jesteś Ty. I dobrze to wiesz, musisz zdawać sobie sprawę ;)

          10. No i to jest właściwe nastawienie!
            Dzięki takiej postawie można zwabić i utrzymać przy sobie prawdziwe cudo – byleby tylko ani na moment nie zapominać, że jak rani, to dlatego, że się nie było dla niego dość dobrym ❤️.

    1. Nie, tak to Misio mówi – że by szanował i tak mu się wydaje, że by zrobił.
      Jakby Misiem lub Misią nie był, to by się z kimś, kogo ma za ofiarę losu nie związał i nie wyżywał. Na tej samej zasadzie można stwierdzić, że KAŻDY kopnąłby kota, żeby się wyżyć, jakby tylko był idealnie w zasięgu nogi i ew. było poczucie, że nikt nie zobaczy. Nie każdy by kopnął i to nie dlatego, że nosi, albo udaje że nosi aureolę.

  2. Znów widzę kilka nieścisłości, ale to zrozumiałe, książkę można by napisać o misiach, nie da się wyczerpać tematu w kilka artykułach.

    Pragnę zwrócić uwagę, że miś nie zawsze musi być kontrolującym zazdrośnikiem. Najlepszy turbomisiak, jakiego wyrwałam, kazał mi (tzn. ten… sugerował) biegac w szortach krótszych niż moje majtki, żeby wszyscy widzieli, jaki ma towar (zanim przytyłam 5kilo i stałam się obrzydliwa) i żebym opaliła w końcu te blade giry. Sprezentował mi takie szorty, regularnie mi zresztą wypominial razem ze wszystkim, co mi kiedys podarował, wliczając nawet wyniesione z firmy długopisy. Nie wiem, czy byłby równie tolerancyjny, gdybym miala jakieś życie towarzyskie, nie było kiedy sprawdzić, bo cały czas spędzałam z nim i jego znajomymi.

    Niestety, utrzymanie przy sobie misia wcale nie jest tak proste, jak piszesz. Rozpoznanie i poderwanie przychodzi mi bez trudu, ale potem zawsze coś zawalę :(.

    1. A przyjaciółka wyciągnęła pomocną dłoń, kiedy czas był na to?
      Poza tym przecież opisujesz pięknie kontrolującego zazdrośnika – że się akurat trafił taki, chętniej skupiający się na cudzej zazdrości o to, co udało mu się zniewolić, to tylko detal. Jeden ubiera, drugi rozbiera, cele i motywy są takie same.

      1. Ja tylko chciałam to zaznaczyć, żeby ktoś się nie zniechęcił, gdy miś, dajmy na to, karze stringi na plaży nosić.

        “A przyjaciółka wyciągnęła pomocną dłoń, kiedy czas był na to?”

        Oczywiście, ale było już za późno…
        Innym razem to właśnie przyjaciel stanął na drodze do szczęścia, bo przypadkiem wsypał misia, który rzekomo był wtedy w pracy i ja uznałam, że to było o jedno kłamstwo za dużo (młoda była i mało dojrzała). Ale co zaznałam emocji, to moje, z takim rozkwitem uczuć nigdy więcej się nie spotkałam.

        1. No niestety, tak to jest jak człowiek nie jest gotowy na szczęście. Jest tyle przeciwności losu, które mogą go łatwo pokonać. A jak już jest mądrzejszy, to nie ma czego ratować i trzeba spędzić życie w samotności albo nie daj borze z kimś, kto nie potrafi pokazać, że mu naprawdę zależy na związku i chce się pracować nad partnerem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.