Sądząc po barwnych opisach wiele związków powstaje w silnej inspiracji ideą zakażonego gangreną wrzodu na dupie, wybieraną bardziej lub mniej świadomie – głównie przez ludzi, którym ktoś wmówił, że na poświęceniu i samoudręczeniu buduje się fundamenty pod spokój i szczęście; a jak komuś nie wychodzi to pewnie dlatego, że nie dość się nacierpiał i powinien się bardziej postarać.Poniżej zebrałam 20 największych klasyków. Deklaracje, które po pewnym czasie – lub po dokładniejszym dopytaniu – okazywały się używanym przez większą grupę kobiet enigmatycznym określeniem przerażająco podobnych do siebie sytuacji.
Co mówią kobiety “szczęśliwe” w związku?
(Tak, ten cudzysłów jest bardzo ważny.)
-
„Czasem się kłócimy, jak każda para…”
Ciągle się kłócimy, nie zgadzamy się w niczym. Czasem mnie wyzywa.
Przeważnie mam wrażenie, że mnie nie słucha – mówię mu o czymś, a on potem zasypuje mnie pretensjami, że przecież MOGŁAM wspomnieć o tym wcześniej (i że gdybym to zrobiła, to w ogóle nie miałby pretensji, ale tak… a ja przecież…)
Ostatnio nie mam już na to siły; po prostu robimy tak, jak on chce.
-
„Nie jest idealnie, ale…”
Nie chce mi się żyć.
Kiedyś często się uśmiechałam, teraz coraz częściej mam ochotę się ciąć.
Kocham, ale kiedy nie ma go w pobliżu, to czuję się, jakby świat na moment przestał mnie miażdżyć.
Mam dość, ale on mnie tak kocha…
-
„Wiadomo, że przez pierwsze dwa lata związku ludzie muszą się dotrzeć…”
Nie mamy ze sobą nic wspólnego.
Żremy się non stop.
O wszystko.
Z miesiąca na miesiąc jest coraz gorzej, ale to na pewno minie za jakiś czas – trzeba upaść na dno, żeby się podnieść, po ślubie na pewno będzie lepiej.
-
„Raz czy dwa była taka sytuacja…”
To się zdarza non stop.
I tak naprawdę to jest dziesięć razy gorzej, ale tego już się wstydzę (zresztą on na pewno też bardzo żałuje i zrozumiał, że nie chce tego robić nigdy więcej – tym razem na dłużej niż poprzednio), więc o tym nie wspomnę.
-
„To dobry, wrażliwy facet…”
Ciągle wyzywa swoją byłą od najgorszych i opowiada o tym jak bardzo go skrzywdziła.
Boję się swobodnie powiedzieć cokolwiek, żeby sobie nie pomyślał, że z niego żartuję i nie robił znowu awantury.
-
„Staram się go nie ograniczać, nie chcę być bluszczem…”
Sypia z koleżankami, płaczę po kątach i udaję, że tego nie widzę.
Nie jest trudno ukrywać przed nim mój smutek, bo ma mnie gdzieś.
-
„Mój poprzedni związek był bardzo zły…”
Więc radośnie natychmiast wskoczyłam w ten. Jest jeszcze gorszy, ale mój partner od pierwszych dni robił wszystko, żeby mnie od siebie uzależnić bardzo mi pomógł. Czuję, że jeśli mnie zostawi to wszyscy dostaną dowód na to, że coś ze mną nie tak, panicznie boję się rozstania, zgadzam się na wszystko. Przerobił mnie na kobietę, którą zawsze chciał mieć, powoli zapominam jak mam na imię.
-
„Mamy wspólne pasje…”
On robi to, na co ma ochotę, a ja kręcę się w pobliżu i donoszę napoje, bo to jedyna okazja, kiedy możemy spędzić razem trochę czasu.
-
„Nie jestem taka jak inne, nie zrezygnowałam ze swojego życia, często spotykam się ze znajomymi…”
Z jego znajomymi. Nie lubią mnie.
-
„Kobiecie w moim wieku nie jest łatwo znaleźć faceta, to już nie to, co kiedyś…”
Chciałabym odejść, ale nie odejdę.
Mam 23 lata.
To mój pierwszy związek.
Od początku było źle, ale moja kuzynka wyszła za mąż w wieku 22 lat i mówi, że jest bardzo szczęśliwa.
-
„Doceniam, że jest ze mną bardzo szczery…”
Czuję się jak gówno.
Codziennie powtarza mi, że mam grubą dupę i za małe cycki.
Kiedy idziemy gdzieś razem wylicza mi, dlaczego kobieta, która właśnie minęła nas na ulicy jest ładniejsza ode mnie.
Nienawidzę swojego ciała.
-
„Jest bardzo troskliwy…”
Wyzywa mnie od dziwek za każdym razem, kiedy się zapomnę i założę bluzkę z rękawem, odsłaniającym łokcie.
-
”Rozumiemy się bez słów…”
Nie rozmawia ze mną.
-
„Jest bardzo oszczędny…”
Po pierwszej wizycie u niego zrobił mi awanturę o to, że poszłam do łazienki i zużyłam dziesięć listków papieru toaletowego, a jego zdaniem w zupełności wystarczyłoby mi pięć.
-
„Czuję, że wreszcie mogę realizować swoje pasje…”
Wcześniej tego nie czułam.
Jesteśmy razem od dwóch lat, uczę się tańca od sześciu, ale wcześniej po prostu ćwiczyłam i chodziłam na lekcje, ale dopiero teraz naprawdę doceniam każde zajęcia, na które łaskawie pozwala mi pójść bez urządzania mi awantur i oskarżeń o to, że chodzę tam tylko po to, by dorwać jakiegoś lepszego chłopa.
-
„Rozumiem, że mężczyzna ma swoje potrzeby…”
Zdradzał mnie, kiedy leżałam w szpitalu z połamanymi nogami.
Zdradzał mnie, kiedy rodziłam nasze dzieci.
Zmusza mnie do seksu i przepił nasze oszczędności.
-
„Miał trudne dzieciństwo…”
Gwałci mnie, bije, oszukuje i okrada, ale czuję, że w głębi duszy to dobry chłopak.
-
„Na początku miał problemy z zaangażowaniem…”
Spotykał się z kilkoma innymi dziewczynami, żeby stwierdzić, czy ma u nich jakieś szanse, ale go spławiły.
Podejrzewam, że znalazł jakieś kolejne i nadal kogoś szuka, a ze mną jest w ramach oszczędności na gosposi, albo dlatego, że go na nią nie stać.
-
„Jest dla mnie najbliższą osobą na całym świecie…”
Bo odizolował mnie od przyjaciół, znajomych i rodziny.
Ja też jestem mu najbliższa, bo nikt inny nie może go znieść.
-
„To dobry, przyzwoity człowiek, ceniący tradycyjne wartości…”
A przynajmniej tak o sobie mówi.
Tylko on tak o sobie myśli.
Ma obsesję na punkcie dziewictwa, wyłącznie kobiecego, mówi dużo o tradycji, ale nie wykazuje zainteresowania obrzędami religijnymi, zwyczajami ludowymi czy historią Polski.
Ciekawe podejście do tematu. Mysle że niektóre kobiety używają tych zdań przykrywek bo nie sa np. blisko z osobą która akurat pyta “a jak wam sie układa?” ;)
W takim wypadku spodziewałabym się czegoś bardziej w klimacie “bardzo dobrze, ostatnio byliśmy na wakacjach w (…), planujemy kupić nową kanapę, ale nie wiemy jeszcze czy samą czy w komplecie z dwoma fotelami, a u was?”.
Ja i mój mąż, z którym jestem 12 lat jesteśmy jak ogień i woda.
Nieokiełznani?
Normalni
Jeju, czytając te zdania zrobiło mi się jakoś tak strasznie smutno…
Tak się zastanawiam ile w tym opisie zawarłaś z prawdziwych ludzkich doświadczeń. Nie dodzukiwałabym się podtekstów w każdym zdaniu. Może te kobiety naprawdę są szczęśliwe?
Całość jest na podstawie prawdziwych ludzkich doświadczeń. Tj. najpierw padła jedna (lub więcej) z tych deklaracji, a potem okazało się, jak to wygląda w praktyce.
Nie twierdzę, że szczęśliwa kobieta nie może użyć takich słów, acz mam wrażenie, że te słowa to zaklęcia i przeważnie kryje się za nimi właśnie coś takiego.