Telewizja Polska ma naprawdę osobliwą koncepcję PR-ową – nie można im odmówić. Robert Makłowicz wypowiedział się na temat swojego programu, specjaliści spod znaku kleju i nożyczek wykroili z tego zupełnie niepodejrzanie brzmiący fragment “smakuje wyłącznie słodko i doskonale” i umieścili go w spocie reklamującym TVP.
Nie widziałam nic głupszego od czasu, kiedy ktoś wpadł na pomysł prezentowania niesamowitej jakości obrazu i dźwięku telewizora nowej generacji celem emitowania jej na ekranach starych telewizorów.
Stworzenie spotu, promującego Telewizję Polską wśród widzów… Telewizji Polskiej – wyborne!
Zaś co do samej sprawy, to chyba wszystko jest jasne.
Robert Makłowicz kłamie w żywe oczy!
Jego oryginalna wypowiedź brzmiała:
Telewizja smakuje różnie, ale ten program smakuje wyłącznie słodko i doskonale
“Słodko i doskonale”?!
“Słodko”?!
Z pewnych źródeł wiem, że w ostatnim programie uczestnicy przygotowywali CEBULARZE lub CEBULORZE (edytor podkreśla drugą wersję, więc prawdopodobnie pierwsza jest poprawna, ale u ludzi chyba nigdy nie słyszałam tej pierwszej wersji, wszyscy wstawiają tam solidne, głębokie “O” – ale może to jakiś regionalizm, albo kwestia mojego przeczulenia) ha!
Czy cebulorz cebularz w ogóle jest ciastkiem? – można dyskutować. Ale słodki raczej nie jest, więc sprawa jest jasna! Robert Makłowicz perfidnie skłamał!
A poważnie…
Poważnie, to mam wrażenie, że facet jednak wiedział co robi i (przynajmniej przeczuwał) jak to się skończy. Przeglądając newsy na jego temat:
a) uświadomiłam sobie, że go kocham. Zwraca uwagę na makabryczne warunki życia kur w Polsce,
b) zauważyłam, że już od jakiegoś czasu szedł na honorowego samobója.
Nie sądzę, by był do końca szczery opowiadając o swoim szoku w związku z tym, że najpierw wykorzystali fragment jego wypowiedzi, a następnie wywalili za sianie fermentu. Nie pamiętam, by w jakiejkolwiek wypowiedzi brzmiał na durnia.
Może faktycznie nie spodziewał się, że zaangażują go do tej kampanii na siłę – ale już bez przesady, że mógł być zdumiony i tym, że są do tego zdolni.
Z nowym dyrektorem ws TVP wyznaczają zupełnie nowe standardy nieprofesjonalizmu.
Gorzej mogłoby być tylko, jakby zatrudnili jeszcze tę od lizania prezerwatyw w programie rozrywkowym, tę ceniącą dobre żarty o gwałceniu Ukrainek i tę, która nazywała m.in. Krystynę Loskę “nadętą pindą, siedzącą na stołku przy kwiatku”.
Te trzy panie razem mogłyby po jakiejś grubszej burzy mózgów stworzyć jeszcze większe gówno niż te roasty na tvn-ie.
Robert Makłowicz wielokrotnie – choć nie nazbyt dosadnie – wyrażał swój brak poparcia dla metod dobrej zmiany i najwyraźniej chciał się skupić na swojej pracy, pozostając w dziedzinie, w której czuje się najlepiej.
Wiadomo, że ludzie mali, zakompleksieni i tchórzliwi nie są organicznie zdolni do przełknięcia jakiejkolwiek krytyki i wszystko, absolutnie WSZYSTKO traktują jako atak, gdyż cechuje ich wielka wrażliwość (na swoim punkcie, wyłącznie na swoim punkcie).
Już ta wypowiedź, z której wycięli nieszczęsny fragment jego rekomendacji dla “Bake Off. Ale ciacho!” brzmiała kontrowersyjnie jak na ich standardy.
“Telewizja smakuje różnie” – powiedział.
Wydaje mi się, że było tak:
Ktoś tam miał do niego olbrzymi sentyment i zamiast dyscyplinować go za niesubordynację postanowił dać mu szansę, krojąc nieprzychylną wypowiedź i lepiąc z niej entuzjazm dla słusznej opcji. Gdyby siedział cicho, to mimo dowodów niepełnej lojalności jego pozycja i program byłyby bezpieczne.
Jednak zdecydował, że nie będzie cicho. Podzielił się swoim rozgoryczeniem z ludźmi, a tego już nie mogli przełknąć. Miał z nimi umowę, płacili mu – zapewne były tam jakieś punkty dotyczące zakazu wypowiedzi na temat macierzystej stacji – zapewne je złamał. A że mają tam swoje pojęcie honoru i lojalności, to go wywalili nie bacząc na szkody wizerunkowe i ewentualny spadek oglądalności (ależ częstochowsko zrymowałam!).
I tyle. Żadnych głębszych filozofii.
W tej chwili wygląda na to, że zrobili mu prezent, rozwiązując umowę. Możliwe, że tylko na to wygląda i swoim gadaniem nie dotrzymał warunków umowy, za co puszczą go w skarpetkach… ale mniejsza o to.
Naprawdę piękne jest to, w jakim stylu TVP prowadzi tę publiczną dyskusję.
“Po nadaniu tego spotu nie podjąłem żadnych oficjalnych rozmów z kierownictwem TVP z prostego powodu: nie znam nikogo w obecnym szefostwie telewizji – wyjaśnia Robert Makłowicz. – Jedyne, co zrobiłem, to zadzwoniłem do pani realizator odpowiedzialnej za ten spot i powiedziałem co o nim myślę. W odpowiedzi usłyszałem, że wygłosiłem słowa własnego autorstwa i w związku z tym moje pretensje wyartykułowane także na Facebooku są bezpodstawne. W podobnym duchu TVP wypowiada się zresztą oficjalnie w swoim oświadczeniu.” – powiedział Makłowicz wirtualnymmediom.pl
A TVP odpowiedziała wirtualnymmediom błyskotliwym:
“Każda z osób biorących udział w nagraniu została poinformowana o tym, że zarejestrowany materiał zostanie wykorzystany w spocie wizerunkowym TVP. Kwestia wypowiadana przez Pana Roberta Makłowicza jest jego autorstwa i została zaakceptowana przez reżysera przedmiotowego spotu. W tym kontekście wpis Pana Makłowicza nie opisuje stanu faktycznego.“
Tyle tylko, że pojawiają się tzw. drobne nieścisłości:
Makłowicz nie brał udziału w nagraniu – co było wcześniej podkreślane i co jest dość oczywiste zważywszy na to, że w spocie znalazł się wycięty fragment jego wypowiedzi, nie nowa scena nakręcona do spotu.
“Reżyser przedmiotowy spotu” nie jest panem Robertem Makłowiczem – jakiś facet zaakceptował fragment, pasujący do spotu. I?
No i konkluzja z kosmosu – bo inaczej nie da się tego określić. Makłowicz wypowiedział te słowa, więc mogą być dowolnie skrojone i wykorzystane w każdym kontekście, a jego sprzeciw będzie bezwartościowy?
Czyli zgodnie z nowatorskim stylem rozumienia i wykorzystywania prawa cytatu można sobie w każdej chwili sięgnąć po wypowiedź np. pana Jacka Kurskiego – np. fragment wywiadu dla “Sygnałów Dnia” w programie pierwszym Polskiego Radia z 12 grudnia 2008 roku, w którym powiedział:
Jakkolwiek jestem przeciwnikiem wyszywania na sztandarach partyjnych haseł religijnych, to jednak w tej sprawie… no partia która zrzesza w olbrzymiej większości katolików, a taką partią jest Prawo i Sprawiedliwość, nie ma wielkiego pola manewru. Będziemy się tutaj kierować katolicką nauką społeczną. Oczywiście rozumiemy ból i troskę osób, które nie mogą mieć dzieci, ale opowiadamy się za tym, żeby odwoływać się do instytucji adopcji, a nie eksperymentować na zarodkach. W świetle orzeczeń nawet nie katechizmu ale wręcz trybunału konstytucyjnego, zarodek jest człowiekiem. W związku z czym nie można go niszczyć, nie można go zamrażać.
Skroić go nieco, wyrzucając niektóre fragmenty i ruszyć w media ze spotem promującym nie-wiem-co, cytując Jacka Kurskiego, który – cytując jego własne słowa – powiedział:
“Jestem przeciwnikiem osób, które nie mogą mieć dzieci, nawet katechizmu nie można zamrażać.”
I TVP nie będzie miała nic przeciwko, o ile zleceniodawca tego spotu zapewni, że wszystkie osoby, które brały udział w jego nagrywaniu zostały poinformowane, że materiał ten zostanie wykorzystany w spocie promującym nie-wiem-co, a kwestia wypowiadana przez pana Jacka Kurskiego jest jego autorstwa i została zaakceptowana przez tajemniczą osobę reżysera przedmiotowego spotu, która panem Jackiem Kurskim nie jest, której pan Jacek Kurski prawdopodobnie nie zna, i przez którą pan Jacek Kurski nie został poinformowany o tym abstrakcyjnym performance, promującym nie-wiem-co, w którym bierze udział “jego” wypowiedź?
Mam jakieś niejasne przeczucia, że wyglądałoby to zupełnie inaczej.
Już odkładając na bok wszelkie kwestie etyczne i wizerunkowe – poziom partactwa, który prezentują jest po prostu nieziemski.
A już pomijając sprawę pana Makłowicza…
Czuję się coraz bardziej i bardziej zaintrygowana tym, cóż za tajemnicze misterium odbywa się w “newsroomie” telewizyjnych “Wiadomości”. Pisałam o tym już raz w kontekście quebeckiego zamachu, kiedy to Krzysztof Ziemiec do spółki z niby-opozycyjnym kolegą bezceremonialnie przyznał, że 70 minut to dla ekipy programu informacyjnego zbyt mało, by zapoznać się z najnowszymi doniesieniami w sprawie, której mówią.
W dniach 3-5 marca mieli podobne problemy z przekazywaniem informacji o medalach polskich lekkoatletów na Halowych Mistrzostwach w Belgradzie.
A więc – tak jak przypuszczałam – żadna antymuzułmańska nagonka (a przynajmniej nie większa niż zwykle i na pewno nie większa, niż to, co od lat radośnie uprawia gazetka, która w jakże natchnionym tonie ruszyła po sprawiedliwość dla rzetelnego dziennikarstwa), oni tam po prostu nie ogarniają XXI-wiecznych standardów.
No chyba, że informacje widoczne w ich własnej transmisji na żywo spływały do nich kajakiem z Baraniej Góry, rzeką… i dopiero następnego dnia…
Tyle tylko, że sami transmitowali całe zawody, w tym samym programie!
Niby nic… powiedzmy, że czepiam się szczegółów.
Tyle tylko, że te szczegóły świadczą o tym, że kontrolę mają tam tak ostrą, że nie wolno zmienić wcześniej przygotowanego tekstu już godzinę przed emisją. I to nawet w sprawie tak mało kontrowersyjnej jak medale polskich sportowców.
W połączeniu z ich najświeższymi doniesieniami to ja… naprawdę… muszę przyznać, że mnie przekonali. Czekam na kolejną spektakularną akcję w ich wykonaniu bardziej niż na nową “Grę o tron”.