Minęło trochę czasu odkąd ostatnio gmerałam przy wyglądzie bloga. Zaletą dłuższej przerwy jest możliwość stwierdzenia, co naprawdę chcę zmienić, a co “może być” i jest niekonieczne. Wadą – to, że nie pamiętam co i gdzie robiłam, żeby poustawiać wszystko tak, jak jest.
Zdjęcia w bocznych szpaltach są za duże.
Widget z najnowszymi komentarzami wygląda marnie (ale próbowałam to zmienić poprzednio i poległam).
Kruki w nagłówku średnio się komponują.
Opis bloga jest beznadziejny.
Nadal nie zrobiłam przyzwoicie wyglądającej favikonki.
Komentarze w kolejności od nowszych do starszych jest nielogiczna.
Poza tym chciałabym zmienić tytuł bloga. Rozważam wywalenie Ardeedy (wystarczy, że jest w adresie bloga) lub dodanie dwóch-trzech słów, które mówiłyby cokolwiek na temat strony, ale nie mam dobrego pomysłu.
Usunęłam trzy kategorie.
Co prawda nadal noszę się z zamiarem rozwikłania kolejnych tajemnic interpunkcji, ale nie będę o tym pisać często. Już wiem, że nie będę. Kategoria z trzema wpisami jest zbędna.
“Z pamiętnika bloginki” zmieniłam na tag i podpięłam do “blogowania”. Tych kilka poradnikowo-westchnieniowych wpisów, które już napisałam raczej nie doczeka się dalszego ciągu.
Strona techniczna blogowania interesuje mnie tylko o tyle, o ile jest/była mi potrzebna. Nawet, jeśli dodam jeszcze parę wpisów w tym stylu, to i tak aż dwie kategorie organizacyjne nie są mi potrzebne.
Pozbyłam się też działu “z pamiętnika zołzy” – skoro w niemal pół roku upchnęłam tam zaledwie cztery wpisy, to też jasny sygnał, że nie tędy droga.
Mniej więcej w co drugim wpisie piszę coś o sobie, ale tylko na marginesie głównego tematu, który bardziej pasuje do jednej z głównych kategorii…
A jednak – najwyraźniej będzie dalszy ciąg! Ledwo to napisałam, a taka mnie dzika żądza opisania jakichś głupot z dawnych czasów opanowała, że z miejsca trzasnęłam dwa wpisy i naszkicowałam trzy kolejne. Witaj kategorio “Drogi pamiętniczku” – zobaczymy, jak długo przetrwasz.
Cóż. Zobaczymy jak to wyjdzie – jeśli jednak mi się nie spodoba, to zbędną kategorię mogę wywalić w każdej chwili (zakładam, że nikt nie ma wobec mnie żadnych konkretnych oczekiwań tematycznych, bo z pewnością je zawiodę).
Za to dodałam dział “Pragmatycznie”…
Ku własnemu zdziwieniu – nie wiem, czy zdradzałam się wcześniej z tymi planami, ale poczułam się zaskoczona, że przyszło mi do głowy pisać o sprzątaniu czy czyszczeniu z użyciem sody.
Podoba mi się ta kategoria. Mam kilka pomysłów na kolejne wpisy i czuję niemal coś w rodzaju ekscytacji z ciekawości, czy za parę miesięcy okaże się, że jednak to nie to i ją wywalę (pukając się w głowę i serwując sobie krzywy uśmiech, jak przy okazji kasowania “poprawnej polszczyzny”).
Po raz kolejny musiałam zrobić porządek z tagami.
To jest niesamowite!
Na pisanie znajdę czas zawsze: godzina, dwie, trzy, cztery, pięć – znajdę. Ale ta minuta, którą wypadałoby poświęcić na dodanie tych kilku tagów (nawet nie muszę nic pisać, wystarczy, że poklikam we właściwe w chmurce)… – o nie! To już przesada. Zbyt duży wysiłek. Przemęczę się, jak to zrobię. Nie chce mi się…
Znowu mi narosło trochę zbędnych, tu i ówdzie w ogóle ich nie dodałam, ten upór w dążeniu do utrzymywania wszystkiego w atmosferze chaosu jest naprawdę nieznośny.
Aktualny stan to 91 opublikowanych wpisów, 7 kategorii i 37 tagów.
Poprzednie podsumowanie robiłam w kwietniu – wtedy stanęło na dziesięciu kategoriach i 30 tagach.
Szablon wyglądał zupełnie inaczej, miałam trzy lajki na fejsie i biegałam z linkami. Teraz mam ośmiu i nie biegam (ale to nic ideologicznego, czyste lenistwo – no i bany).
Tradycyjnie wlepiam zdjęcie pamiątkowe z okazji nadchodzącego gmerania w szablonie.
Wracając do listy, którą zrobiłam sobie kilka dni temu:
Zdjęcia w bocznych szpaltach są za duże. A może wcale nie? (czytaj: nie pamiętam jak to zrobić)
Ustawiłam zaokrąglanie rogów, więc załóżmy, że w pewnym sensie je zmniejszyłam.
Widget z najnowszymi komentarzami wygląda marnie (ale próbowałam to zmienić poprzednio i poległam). Sukces
Kruki w nagłówku średnio się komponują. Żegnaj #b53c3c, witaj oberżyno.
Opis bloga jest beznadziejny. A teraz jest jeszcze gorszy.
Nadal nie zrobiłam przyzwoicie wyglądającej favikonki. Ale przynajmniej wywaliłam roboczą.
Komentarze w kolejności od nowszych do starszych jest nielogiczna. Udało się, poprawiłam.
Nie wiem, czy jest lepiej. Na pewno jest inaczej.
Mam wrażenie, że mogłabym wypisywać kolejne rzeczy na listę “do poprawienia” w nieskończoność – w żadnym momencie nie dochodząc do wniosku, że jest dobrze i naprawdę mi się tak podoba.
Tu poprawię, tam popsuję… trudno.
Na listę zadań bojowych wpisałam sobie dodanie opisów kategorii, które google mi z uporem maniaka indeksuje, jakby co najmniej na tych stronach cokolwiek było. Wpisów mi nie indeksuje, za to tagi i kategorie jak najbardziej, wszystkie!
Fajnie byłoby, gdybym mogła powiedzieć, że nie wiem, dlaczego tak się dzieje, ale właśnie mnie olśniło – wiem: moja wina po całości (“ale nie przyszłoby mi do głowy, że…”).
Nadal nie mam koncepcji.
Tzn. mam – a jakże!
Tyle tylko, że z upływem czasu coraz dobitnej zdaję sobie sprawę z tego, że nie ma na tej planecie ludzi, którzy podzielaliby mój światopogląd, więc szukanie ich po internetach nie ma najmniejszego sensu.
Wahałam się przez chwilę nad usunięciem tego wpisu z uwagi na to, że go nie podpisałam, porzuciłam i zapomniałam o nim na niemal dwa miesiące, ale jednak go opublikuję – ze starą datą, bo od momentu w którym to pisałam znowu zmieniłam kilka rzeczy.
Jako “aktualny” nie ma już sensu, ale nadal (choć znacznie mniej) zależy mi na zbieraniu swoich wrażeń z blogowania. Jako szkic utrudnia mi dostęp do postów, które planowałam dokończyć, a mimo wszystko kasować go nie chcę – wcisnę go więc na tajniaka, niech sobie wisi…