Nasłuchałam i naczytałam się entuzjastycznych i umiarkowanie entuzjastycznych opinii na temat Ultraplexu od Joanny (oryginalny Olaplex miał znacznie lepsze, ale cena jednego zabiegu wykracza poza mój budżet eksperymentalny).
Wahałam się, wahałam, w końcu kupiłam – ten malutki zestaw: saszetka i dwie tubki – wystarczył mi na jedno użycie: saszetka poszła cała, a tubki po dwukrotnym użyciu zgubiłam (niech tylko nikt nie pyta jak mi się to udało, bo nie wiem: były, potem zniknęły, ale na pewno nie zostało w nich więcej niż 1/3).
Nie potrafię wyjaśnić, dlaczego właściwie zdecydowałam się to kupić.
Znalazłam w internecie ZERO informacji o składzie a tym samym ZERO informacji o tym, czy produkty z tej serii różnią się czymkolwiek od ultraplexów w białych tubeczkach (poza ceną, ilością i opakowaniami).
Kupiłam swój zestaw za 134,22 – nie znalazłam taniej, nie widziałam ich w stacjonarnych drogeriach (nie do końca rozumiem, czemu w oficjalnym sklepie joanny produkty są droższe niż w innych miejscach – ale są).
1# ULTRAPLEX AKTYWATOR
Obecność dziwnej strzykawki z 5-mililitrową miarką jest dla mnie średnio zrozumiała. Stosując produkt bez towarzystwa środków koloryzujących zgodnie z instrukcją jestem zobowiązana do zmieszania 90ml wody z 15ml aktywatora.
Prościej byłoby napisać “30ml wody na każde 5ml aktywatora”?
Osiemnaście zasysów z kubka z wodą było niezwykłą przygodą.
Nie udało mi się niczego zassać z buteleczki – nie wykluczam, że spowodowane jest to moim ograniczeniem umysłowym, ale po przytknięciu jednego otworu do drugiego otworu nic się nie stało – próbowałam kilka razy, potem wlałam do nieprofesjonalnego słoika po dżemie (w instrukcji jest mowa o niedołączonej do zestawu buteleczce z aplikatorem) jakąś ilość aktywatora,patrząc na buteleczkę pod światło i oceniając, że mniej więcej 1/6 z tych 100 mililitrów wylałam.
Jak już to zrobiłam, okazało się, że niepotrzebnie rozrobiłam tego aż tyle. Strzykawka przydała się do aplikacji, ale mimo tego, że przeważnie zużywam bardzo dużo kosmetyku na jeden raz, to 105 mililitrów tej mieszanki to było trochę za dużo jak na kupę napuszonych i chętnie pijących wodę włosów do łopatek.
Wydaje mi się, że w zupełności wystarczyłoby 10ml aktywatora + 60ml wody. Zaryzykowałabym stwierdzenie, że i 5ml aktywatora + 30ml wody wystarczyłoby na proste włosy tej długości.
(Ale co mi tam, nie będę sobie żałować, skoro już i tak wywaliłam na to pieniądze.)
Za drugim razem zmieniłam proporcje na 1/3 aktywatora i 2/3 wody, bo za pierwszym razem wyszło mi to strasznie rzadkie i mimo powolnego nakładania strzykawką część spłynęła mi po karku.
Skład: Aqua, Hydroxhetylcellulose (zagęszczacz), Cystine Bis-PG-Propyl Silanetriol (polimer, wygładzacz – ten składnik odpowiada za odbudowę mostków dwusiarczkowych, wygładza, nabłyszcza), Lactic Acid (kwas mlekowy – pobudza produkcję kolagenu), Phenoxyethanol (antybakteryjny konserwant), Caprylyl Glycol (emolient natłuszczający).
Biały Ultraplex #1 ma dokładnie ten sam skład, różni się tylko tym, że Lactic Acid jest na końcu listy. Nie jestem pewna, czy to ma jakikolwiek związek z tym, że w wersji “Pro” jest go choć minimalnie więcej.
2# ULTRAPLEX STABILIZATOR
Najdroższy element całej tej imprezy. Na tyle gęsty, że rozważałam rozcieńczenie go odrobiną wody. Nakładanie go dłonią skrajnie niewygodne.
Pompka w jednej z butelek odmówiła współpracy po 22 naciśnięciach (liczyłam na potrzeby tej recenzji). Prychnęła i koniec, nie zassała nic więcej – skończyło się nakładaniem kosmetyku na włosy przy pomocy gumowej rurki oblepionej utrwalaczem (właściwie to było wygodniejsze i bardziej efektywne od ręki, grzebienia i TT razem wziętych).
Nakrętka była niedokręcona. W ogóle te butelki wyglądają jakby sporo przeszły. Kondycjoner jest zgnieciony, wszystkie etykiety są odrapane – mam pewne wątpliwości, czy to zasługa sklepu, w którym je zamówiłam, bo pod jedną z etykiet są bąbelki powietrza (te, które powstają przy niedbałym naklejaniu przeźroczystej taśmy klejącej) – nie da się jej odkleić bez uszkadzania, rwie się, więc bąble musiały powstać na etapie produkcji.
Pierwszy raz w życiu mam w rękach kosmetyk za cztery dychy w tak umęczonym opakowaniu. Może to kwestia mojego niezbyt zawziętego podejścia do eksperymentów z nowymi wynalazkami. Sklep owinął każdą butelkę (pudełko z buteleczką aktywatora i strzykawką) w bardzo grubą warstwę folii ochronnej (i trochę mam-wrażenie-że celofanu do bukietów, ale w to już nie wnikam, ważne że zapakowane dobrze było i w całości dotarło), więc podejrzewam, że do tych odrapań mogło nie dojść po ich stronie.
Skład: Aqua (woda), Cetearyl Alcohol (emolient-oblepiacz), Propylene Glycol (nawilżacz), Glycerin (nawilżacz), Dipropylene Glycol (nawilżacz), Bisamino PEG/PPG-41/3 Aminoethyl PG-Propyl Dimethicone (silikon wygładzający), Quaternium-91 (składnik ułatwiający składnikom odżywki przedostawanie się wgłąb włosów), Stearamidopropyl Dimethylamine (naturalna substancja antystatyczna), Dimethicone (zapychający pory silikon, potencjalny alergen), Cystine Bis-PG-Propyl Silanetriol (polimer, wygładzacz – ten składnik odpowiada za odbudowę mostków dwusiarczkowych, wygładza, nabłyszcza), Cetrimonium Chloride (konserwant ułatwiający rozczesywanie), Cetrimonium Methylosulfate (antystatyczny, pogrubiający włos konserwant), Lactic Acid (kwas mlekowy – pobudza produkcję kolagenu), Hydroxhetylcellulose (zagęszczacz), Isopropyl Alcohol (konserwant, używany też jako rozpuszczalnik, mocno wysuszający, potencjalnie podrażniający), Disodium EDTA (konserwant, zmiękczacz), Parfum, Phenoxyethanol (antybakteryjny konserwant), Caprylyl Glycol (emolient, utrzymuje wilgotność kosmetyku).
Białe ultraplexy #2 i #3 mają dokładnie ten sam skład, jedyna różnica to Lactic Acid (kwas mlekowy), który w wersji białej jest ostatni, a w czarnej ósmy od końca.
3# ULTRAPLEX SZAMPON
Po jaki czort mi aż 500 mililitrów? Zużyłam trzy psiknięcia na jedno i dwa na drugie mycie, przy dwudziestu psiknięciach stabilizatorem i dwudziestu kondycjonerem. Przy założeniu, że zużyję je do ostatniej kropli (co się zapewne nie stanie) te dwa cuda skończą mi się kiedy będę mieć jeszcze 3/4 butli szamponu, a nie lubię szamponów. Nie mam zaufania do kosmetyków, które nie walą patchouli.
Skład: Aqua (woda), Sodium Lauroyl Methyl Isethionate (detergent; delikatny, naturalny), Sodium Cocoamphocetate (delikatny detergent), Cocamidopropylol Betaine (pianotwórczy zagęstnik pozyskiwany z oleju kokosowego, potencjalny alergen), Disodium Laureth Sulfosuccinate (bratni slesom detergent), Cystine Bis-PG-Propyl Silanetriol (polimer, wygładzacz – ten składnik odpowiada za odbudowę mostków dwusiarczkowych, wygładza, nabłyszcza), Polyquaternium-22 (antystatyczny polimer), Allantoin (organiczny nawilżacz), Panthenol (prowitamina B5, nawilżacz), Coco-Gluocside (emulgator, spieniacz), PEG-120 Methyl Glucose Dioleate (zagęszczacz), Tetrasodium Glutamate Diacetate (antyoksydant), Laureth-10 (substancja myjąca), Parfum, Phenoxyethanol (antybakteryjny konserwant), Benzoic Acid (konserwant), Citric Acid (stabilizator).
Biały ultraplex #4 ma dokładnie ten sam skład – tym razem różnią się tym, że Coco-Gluocside jest na dwunastym miejscu od końca, tu na ósmym.
4# ULTRAPLEX KONDYCJONER
Poznałam nowe słowo! Nie widziałam go nigdy wcześniej. Chociaż tak na dobrą sprawę wcale nie poznałam – intuicja każe mi zakładać, że to odżywka, ale google twierdzi, że to element nadprzewodnikowego zasobnika energii – cokolwiek to znaczy; czytam, ale niespecjalnie pomaga mi to na wyobrażenie sobie co to jest i ile ma wspólnego z pielęgnacją kłaków.
Skład: Aqua, Cetearyl Alcohol (emolient-oblepiacz), Glycerin (nawilżacz), Quaternium-91 (składnik ułatwiający składnikom odżywki przedostawanie się wgłąb włosów), Cetrimonium Chloride (konserwant ułatwiający rozczesywanie), Olea Europea Olive Fruit Oil (oliwa z oliwek), Olea Europea Oil Unsaponifiables (emulgator, z oliwek), Polyquaternium-10 (antystatyczny polimer), Hydrolyzed Keratin, Hydrolized Corn Protein, Hydrolyzed Wheat Protein (trzy proteiny: keratyna, kukurydza i pszenica; wiążą wodę, zmiękczają), Cetrimonium Methosulfate (konserwant), Isopropyl Alcohol (konserwant, używany też jako rozpuszczalnik, mocno wysuszający, potencjalnie podrażniający), Silicone Quaternium-16 (wygładzacz), Parfum, DMDM Hydantoin (konserwant, potencjalny alergen), Methylochloroisothiazlinone (konserwant), Triethanolamine (silnie podrażaniający oczy regulator ph).
Wrażenia artystyczne:
W trakcie aplikacji:
Mam wrażenie, że były minimalnie gładsze i bardziej sprężyste od razu przy spłukiwaniu – przeważnie lejąca się z prysznica woda obciąża je na tyle, że są tylko lekko pofalowane, tym razem woda ich nie zmogła i zesprężynkowały się już pod wodą.
W czasie suszenia:
Włosy bardzo łatwo się rozczesały, ale nie bardzo miały się gdzie i kiedy splątać, bo przeczesywałam je na każdym etapie.
Po wysuszeniu:
Jest lepiej niż zwykle. Ku memu zdumieniu naprawdę jest – lepiej niż po odżywkach, inaczej niż po olejkach. Włosy wydają mi się bardziej jędrne i sprężyste. Nadal nie nadają się do całodziennego noszenia bez splatania/upięcia, ale rozbudziło to moje nadzieje na lepszy efekt po kilku użyciach w połączeniu z innymi cudami.
Po 24 godzinach:
Ech – wielkie nadzieje i (nie) wielkie rozczarowanie: włosy splątane po kilku godzinach noszenia w stanie rozpuszczenia. Sztywniejsze i jakby faktycznie bardziej sprężyste, ale rozdwojone końcówki, które wcześniej nie stanowiły wielkiego problemu teraz, usztywnione są nie do zniesienia – mimo, że nie jest ich tak wiele, to znajdują się (jedna z drugą, druga z trzecią, czwartą, piątą…) z imponującą szybkością.
Normalna rozdwojona końcówka po złapaniu i szarpnięciu za oba końce rozrywa się z lekkim oporem – rozdwojona końcówka po ultrapleksie rozpęka się dalej przy lekkim zahaczeniu (nie wiem, jak to będzie
To moja pierwsza recenzja kosmetyczna , nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek podchodziła tak upierdliwie drobiazgowo do badania tematu, więc nie jestem pewna, czy to standardowa praktyka, czy nowatorstwo po stronie Joanny, ale:
Zdjęcia kosmetyków są wyfotoszopowane!
Moje butelki wyglądają zupełnie inaczej. Marniej.
Zdjęcie sugeruje, że mamy do czynienia z luksusowym odcieniem bladego złota, w rzeczywistości mam “złoty antyk” z palety karniszy metalowych, lśniący niczym psie jajca i utrwalający każdy odcisk moich upapranych w kosmetykach lub/i tłustych paluchów.
Nic nie wygląda tak elegancko, jak odciski palców na metalicznej tekturce (ale ok, czepiam się – detale).
Dozowniki na focie promocyjnej są finezyjnie wygięte i subtelne, w rzeczywistości są płaskie i wielkie.
Butelki są smuklejsze niż na tych zdjęciach. Żadna z tych rzeczy nie ma najmniejszego znaczenia jeśli okaże się, że ta seria działa, ale póki co jeszcze tego nie wiem, piszę nakładając ją sobie na łeb.
Btw. Kogoś kompletnie pogrzało z tym zestawem – w sklepach, w których jest aktualnie dostępny można go kupić np. o 27 GROSZY taniej niż kupując cztery produkty osobno. Interes życia – i jeszcze klient jest o jedno tekturowe pudełko do przodu.
Po dziesięciu dniach powtórzyłam zabieg.
Specjalnie na tę okoliczność wygrzebałam na strychu mini grzejnik i wszystkie trzy etapy (aktywator, stabilizator, kondycjoner) wykonałam z ogrzewaniem. W międzyczasie nałożyłam jeszcze odżywkę nawilżającą na 20 minut (stosowałam ją już wcześniej saute, więc mniej więcej wiem, co jest jej zasługą, a ile zdziałał ultraplex) a na koniec poprawiłam olejkami.
Po pierwszej aplikacji efekt był zadowalający, ale wydawało mi się, że włosy są dość suche (ale moje włosy z natury są bardzo suche) – poza tym jedynym powodem nie nałożenia żadnego olejku bezpośrednio po poprzedniej ultrapleksyzacji była chęć sprawdzenia efektu “na czysto”, bez dodatków i na oczyszczonych włosach (mycie zgodnie z zaleceniami, by nie robić go bezpośrednio przed zabiegiem było jakieś 36 godzin wcześniej).
Tym razem jestem zachwycona efektem.
Mniej zachwycona jestem tym, że:
? Utrwalacz i kondycjoner mają za dużo zagęszczaczy – prawdopodobnie stąd problemy z wypompowaniem ich z butelek. Jeszcze większe będą przy próbach wydobycia kosmetyku, kiedy będzie ich mniej w środku (po odkręceniu i pomachaniu w środku tą rurką dziura, którą zrobiłam tak sobie stała, nic się nie ulewało – żeby tak moje masy budyniowe miały taką konsystencję…).
? Za to szampon jest rzadki jak siki łasicy.
Jak poszłam z nim do łóżka, żeby odpisać skład – i zapomniałam o nim na chwilę – to trochę wylało mi się na prześcieradło przez dozownik. Przez DOZOWNIK, nie przez niedokręconą nakrętkę.
? “Stabilizator” i “regenerator” w wersji białej to DOKŁADNIE TO SAMO.
Nie różnią się zupełnie niczym!
Od początku wydawało mi się dość dziwne, że seria “PRO” składa się z czterech elementów (aktywator, utrwalacz, szampon, kondycjoner), a biała z pięciu (aktywator, stabilizator, regenerator, szampon, kondycjoner). No to się wyjaśniło – biała TEŻ składa się z czterech, ale ktoś kreatywny wpadł na pomysł zwiększenia sprzedaży.
? Pierwszy, malutki zestaw nie dokonał niczego specjalnego na moich włosach.
A nie dokonał, bo nie miał szans. Kosmetyków było w nich zwyczajnie za mało – a ja jeszcze podzieliłam to sobie na porcje przekonana, że skoro zapakowali w tak małe opakowania, to trzeba dawkować po troszeczkę – NIE: trzeba się tym wypaćkać aż będzie mlaskało. I koniecznie podgrzać (bez tego niby działa, ale jednak mija się z celem).
? Są bardzo mało wydajne.
? Strzykawka nie działa.
Tzn. działa – na wodę. Nie działa na aktywator, któremu jest dedykowana.
? Plastik z którego wykonano czarne butelki jest bardzo marnej jakości. Jak upadnie na płytki w łazience dnem, to najprawdopodobniej się roztrzaska.
Reasumując:
Kupić można – z tym, że niekoniecznie.
Nie miałam przyjemności z innymi plexami, ale nie wydaje mi się, by ta wersja wypadała korzystnie na tle oryginalnego Olaplexu.
Odżywkę można sobie darować – są lepsze, a ta nie ma w składzie niczego wyjątkowego.
Szampon można sobie darować – nie jest zły, ale dobry też nie jest. Na pewno nie warty trzydziestu złotych za pół litra i dwunastu za 200g (nie wiem, ile to ml, ale wydaje mi się, że niewiele ponad 100ml).
Aktywator i utrwalacz można rozważyć, chociaż wirtualnie “oszczędziwszy” sobie wydatku rzędu 25-85zł za tę przyjemność można się zastanowić nad oryginałem (różnica w składzie pomiędzy tym a olaplexem jest spora, ale nie będę się bawić w analizy w ciemno – może jak/jeśli kiedyś zdecyduję się na zakup).
Na pewno nie kupię ponownie. Mimo zadowalających efektów otoczka z dziadostwa i ściemnianie klientom skutecznie zniechęca mnie do reszty ich produktów. Po analizie składów dwie butle prawdopodobnie puszczę w świat.
Gdybym miała możliwość przeanalizowania tych składów wcześniej zapewne bym nie kupiła – ale nikt nigdzie nie umieścił składu – w związku z czym brałam poprawkę na to, że ten zakup może się okazać wielkim rozczarowaniem.
Skan pudełka z aktywatorem:
Skan ulotki z pudełka z aktywatorem:
Średnio udane próby obfotografowania butelek:
(to galeria, po kliknięciu w miniaturkę pokaże się większe zdjęcie)
Najzabawniejsza recenzja dotycząca kosmetyków jaką w życiu czytałam. Masz talent Dziewczyno! :D
No jestem pod wrażeniem, ilości wiadomości jakie można uzyskać dzieki Twojemu wpisowi. Brawo.
Muszę przyznać, że coraz bardziej przekonuje się by spróbować Olaplexu lub Ultraplexu. Jestem ciekawa jaki efekt przyniosłyby moim włosom. Jeszcze nigdy nie podawałam ich żadnym zabiegom regenerujący nie licząc kosmetyków Wax Pilomax, ktore zresztą są mega świetne i spełniają w zupełności swoją rolę.
Ale się rozpisała aż mi się nie chcę tęgo czytać.?
To nie czytaj, skoro się nie chce.
Genialna recenzja, czuję się zniechęcona do zakupu, a i humor jakby mi się poprawił.
<3