Minęło trochę (właściwie to całkiem sporo) czasu odkąd byłam aktywną użytkowniczką portali randkowych – możliwe, że o kimś zapomniałam (ale taki tytuł wygląda lepiej niż “… których w ten czy inny sposób poznałam i zapamiętałam”).
Napisałam, zerknęłam w google i zauważyłam, że w internecie roi się od takich zestawień. Jeszcze mojego brakowało pomiędzy tym wszystkim…
Zatrzymałam się na piętnastu, bo to ładna liczba – no i przeraziłam się zerknąwszy na licznik słów. Nie wymieniłam tu żadnego mitycznego “fajnego” czy “normalnego” faceta, bo nie zapoznałam takich.
15 fascynujących typów mężczyzn na portalach randkowych
Analityk giełdowy
Randkuje z głową. Tworzy kilka profili. Standardowo jeden ze zdjęciami byłej lub niedoszłej, która go odrzuciła – żeby “zbadać teren” i zobaczyć ile wiadomości dostanie i jakimi tekstami serwuje jego “konkurencja”. Obowiązkowo wygrzebuje też zdjęcia faceta, na punkcie którego ma największe kompleksy.
Zakłada profil, zagaduje tak, jak jego zdaniem zagadałby ów rzeźnik serc niewieścich i pielęgnuje swoją nienawiść do świata, pięknych kobiet i atrakcyjniejszych mężczyzn oraz pogardę wobec tych, których uznaje za niewartych zainteresowania.
Własnego profilu przeważnie nie uzupełnia, nawet nie wstawia zdjęć. Jeśli to robi, szybko je kasuje, zgnębiony brakiem setki nowych wiadomości w godzinę.
Chętnie wybrałby się na kursy PUA, ale go na nie nie stać, więc nauczył się na pamięć tego, co udało mu się wyszperać za darmo. Ciągle coś bredzi o samcach alfa i karmi się fantazjami o ich niezwykle bujnym życiu erotycznym. Bywa rozkoszny w swoim obłędzie, ale to wariat, z którym będzie tylko gorzej.
Materiał na partnera tylko dla prawdziwych koneserek tego bełkotu. Potencjalnie niebezpieczny. Często niezdolny do wyższych uczuć. Jest zbyt skupiony na misji udowadniania całemu światu, że atrakcyjni ludzie są atrakcyjni – zbieranie argumentów na poparcie tej tezy zajmuje mu tak wiele czasu, że brakuje mu go na własne życie (na które zresztą i tak – w miarę tego, jak się pogrąża – nie ma ochoty).
Coach & animator
Wie wszystko o zdrowym żywieniu, fitnessie i pozytywnym programowaniu. Wegetarianin pomiędzy jednym a drugim schabowym. Wojujący ateista, święcie przekonany, że jak opowie ludziom o paradoksie omnipotencji, to rozniesie w pył tysiącletnie religie; potem nie jest w stanie zrozumieć, czemu to się nie dzieje.
Jeździ na rowerze, pływa, biega, żegluje, wspina się, jeździ na nartach, ale mimo wszystko i tak dwa razy więcej o tym mówi niż robi.
Korzysta z porad trenerów od wszystkiego i jest do głębi zgorszony świadomością, że ktoś może robić to samo co on w dziadowski, nieprofesjonalny i niewymagający wielotysięcznych nakładów sposób.
Jada na mieście i nie gotuje, ale wyposaża własną kuchnię najlepszymi sprzętami na wypadek, gdyby kiedyś zapragnął to robić.
Nie usiedzi na tyłku. Ćpa i żłopie energetyki, ale nie może znieść zapachu papierosów, bo nie może znieść bolesnej świadomości, że ktoś na własne życzenie rujnuje sobie zdrowie. Nie ma własnych poglądów i przemyśleń, ale ma sprawdzone źródło z którego je pobiera. Żyje zgodnie z planem. Nosi ze sobą planer wielkości Biblii. Zapisuje w planerze czas potrzebny na uzupełnianie i sprawdzanie planera. Dostaje szału, kiedy coś idzie nie tak, jak sobie zaplanował.
Jego idealną partnerką jest odbicie w lustrze, na inne relacje nie ma czasu. Mimo miliona aktywności jest nudziarzem, więc w jego przypadku przyszłość mają jedynie znajomości z kobietami równie zajętymi robieniem wszystkiego.
Fantastyczny facet
Człowiek, który nie istnieje. Może mógłby istnieć, gdyby milion rzeczy w życiu pomysłodawcy poszło inaczej.
Może być żonaty, brzydki, niski, niepełnosprawny, zadłużony lub totalnie zdominowany przez matkę, ale niekoniecznie. Nie chce być tym kim jest i nie chce być z tą, która mogłaby chcieć być z nim. Chciałby się związać z kobietą, która chciałaby się związać z osobą, którą wymyślił.
Używa zdjęć znajomego albo kolegi z pracy. Nie jest gotowy na nic poza znajomością internetową, ale nie mówi tego wprost, bo to mówiłoby coś o nim. Nie wychodzi z roli. Gra do upadłego. Umawia swojego bohatera na spotkania, na które oczywiście nikt nie przychodzi.
Istnieje tak długo, jak długo wybranka jest gotowa czekać i wierzyć w wymówki i historyjki o trudnych okresach i wypadkach, które uniemożliwiają mu spotkanie lub choćby myślenie o spotkaniu przez kolejny tydzień, miesiąc czy rok. Celuje w niepewne siebie i pomysłu o założeniu konta na portalu dziewczyny, które chcą się upewnić na milion sposobów, że na pewno warto się spotykać i że nie będą rozczarowane, więc może kontynuować swoją grę bardzo długo.
Nie zrywa znajomości, jest gotów ciągnąć ją w nieskończoność, bo internetowa fantazja jest dla niego jedyną namiastką związku na którą może/chce/umie sobie pozwolić.
Książę z bajki
Ma obsesję na punkcie dziewictwa i czystości. Sprawia wrażenie porządnego faceta, ale w głębi duszy to maniak i terrorysta. Wymyślił sobie, że czas się ożenić. Wychodzi z założenia, że jak dwoje ludzi chce być ze sobą, to takie bzdury jak poglądy, przekonania, oczekiwania i charakter są mało istotne. Nie jest zainteresowany rozmową, ale prowadzi poprawną, sympatyczną konwersację.
Szybko zaczyna sprawiać wrażenie zakochanego, tak strasznie zakochanego… – ale to tylko wrażenie. Jak przyjdzie co do czego, to nie kiwnie palcem, nie pomoże, nie wesprze. Tak, jak we wszystkich klasycznych bajkach – jego wybranka nie jest księżniczką, więc (z braku smoków) są momenty, w których boleśnie daje jej do zrozumienia, że nie są sobie równi, a tylko jego zdanie jest istotne – mimo, że to ona odwala całą robotę, a jego aktywność ogranicza się do ucałowania wybranki i zgodzenia się na ślub.
Po ślubie bajka się skończy. Będzie gorzej. Dużo gorzej.
Mecenas sztuki
Zasponsoruje. Czego to on nie zasponsoruje…
Nie ma grosza przy dupie, żyje w przeświadczeniu, że wszystkie otaczające kobiety są w głębi duszy prostytutkami, które nie różnią się od siebie niczym poza ewentualnie ceną. Kolekcjonuje zdjęcia z kwotami. Masturbuje się do nich, ale robi to z obrzydzeniem, więc wychodzi z założenia, że jest porządniejszy od tych wszystkich…
Mamusia truje mu tyłek, żeby sobie wreszcie jakąś dziewczynę znalazł, a on zgrzytając zębami myśli o tych wszystkich prostytutkach, na które go nie stać i tych wszystkich pieniądzach, których nie uda mu się zarobić, a dzięki którym być może jakaś kobieta spojrzałaby na niego… ale po chwili uświadamia sobie, że wszystko i tak kręciłoby się wokół pieniędzy, więc ma gdzieś wszelkie relacje. Potrzebuje profilu na portalu, żeby mieć coś, co będzie go motywować w budowaniu i utrzymywaniu nienawiści do świata i kobiet na odpowiednim poziomie. Jak może, to korzysta z usług prostytutek i powtarza im, że w gruncie rzeczy są i tak porządniejszymi kobietami niż te wstrętne, wyrachowane…
Mężczyzna nie do zdobycia
Nie wyrwiesz go nawet, gdybyś była gotującą milionerką o ciele młodej Brigitte Bardot. Nie i już.
Dodaje dokładnie jedno zdjęcie. Nie uzupełnia profilu.
Siedzi tam, bardzo rzadko przegląda profile, do nikogo nie pisze. Przeważnie zerka na stronę główną i wylogowuje się po kilkunastu sekundach. Jeśli ktoś napisze do niego, to nie odpisuje – jak pani mu się nie podoba, to olewa, jak mu się podoba, to też olewa, bo dochodzi do wniosku, że nie ma czasu na takie bzdety.
Nikt poza nim nie wie, po co się tam zarejestrował, bo nikomu nie zdradza tej tajemnicy.
Primadonna Boy
Chcesz go zdobyć? Musisz się wysilić. Bardziej.
Bez względu na to, co wymyśliłaś i co już zrobiłaś – postaraj się BARDZIEJ.
Czy jest tego wart? Być może – a być może nie.
Dowiesz się tylko, jeśli sprawdzisz (dowiesz się po kilku miesiącach albo latach skakania wokół niego, zabiegania, schlebiania i głaskania po główce).
W przeciwieństwie do Sułtana, który mógłby opowiadać o sobie w nieskończoność Primadonna Boy spontanicznie nie mówi o sobie NIC.
Chcesz się czegoś dowiedzieć? – zapytaj. Zapytałaś – udzielił najbardziej pobieżnej, ogólnej i zdawkowej wypowiedzi, jakiej tylko mógł.
Lubi dobrą muzykę, dobre filmy i (opcjonalnie) dobre książki – jakie dokładnie? Nie wiesz jakie to? – to przykre, przecież powinnaś wiedzieć.
Nie wie, czy szuka związków, nie lubi one night standów, nie wierzy w przyjaźń damsko-męską.
Jest albo znudzony do granic możliwości, albo zblazowany, albo kompletnie pusty w środku, ale ani myśli o wyjawianiu komukolwiek tej najpilniej strzeżonej tajemnicy.
Lubi dojść do wniosku, że się zakochał i jest gotowy na związek – bezpośrednio po tym, jak szczęśliwa wybranka traci cierpliwość i blokuje jego numer.
Za sprawą tego bolesnego doświadczenia dochodzi do wniosku, że nie jest atrakcyjny dla kobiet i każda kolejna potencjalna partnerka ma trudniej.
Samotny erotoman
Wita panie propozycją ostrego ruchania. Stara się zawrzeć możliwie dużo szczegółów tego dzikiego aktu w pierwszej wiadomości bo wie, że okazji do wysłania kolejnej już prawdopodobnie miał nie będzie. Zarejestrował się na portalu, żeby kogoś znaleźć, ale stracił czas na dyskusje z podszywającymi się pod kobiety Analitykami. Zgnębiony i zniechęcony postanowił dać sobie spokój z randkami i wycisnąć co się da z raz już opłaconego/uzupełnionego profilu.
W myśl zasady, że na bezrybiu i rak ryba czerpie pewną ekscytację w związku ze składaniem erotycznych propozycji. Kiedy przestają mu wystarczać zaczyna serwować zdjęcia penisa – cudzego, albo kadrując tak, żeby wydawał się dwa razy większy niż jest w rzeczywistości. W każdej chwili gotów skomplementować kobietę dedykowaną masturbacją.
Sympatyczny, miły i wierny, nie obnaża się poza internetem, ale na etapie zdjęć partnerki przez internet już nie szuka, bo boi się zauroczenia kolejnym 42-letnim Wojtkiem z Mazowsza. Z tego samego powodu jeśli akurat nie rozsyła korzystnych fot swoich genitaliów, to proponuje spotkanie najszybciej, jak się da, ale takim podejściem zniechęca nie tylko Wojtków, ale i 99% kobiet, które mimo wszystko chcą pogadać przynajmniej przez kilka godzin.
Sfrustrowany donżuan
Siedzi. Przegląda profile. Pije. Płacze. Nienawidzi świata.
Siedzi. Przegląda profile. Pije. Zaciska zęby i wyzywa wszystkie kobiety ze zdjęć bo wie, że jest jedynym frajerem na świecie, który nie ma regularnego seksu z nowymi partnerkami kilka razy w tygodniu. Wszyscy jego kumple toną w morzu napalonych lasencji, a na niego jednego tylko pani z warzywniaka patrzy łaskawy okiem – a i to tylko dlatego, że jest znajomą jego matki.
Siedzi. Przegląda profile. Pije. Kasuje własny. Idzie na forum internetowe, albo zakłada bloga, gdzie opisuje swoje obrzydzenie wobec tych wszystkich łatwych kobiet, które uprawiają seks z wszystkimi, tylko z nim jednym nie.
Siedzi. Przegląda profile. Jeśli wypije za dużo, wyzywa użytkowniczki. Jeśli akurat wyjątkowo się nie napije, traci urok obleśnego palanta, który towarzyszy mu przez większość życia, ale wszystkie ewentualnie zainteresowane nim panie natychmiast friendzonuje, bo vanitas vanitatum et omnia vanitas…
Skrzywdzony misiaczek
Jego była była złą kobietą. Bardzo złą. Skrzywdziła go. Zraniła. Przez nią nie zaufa już żadnej kobiecie.
Niewykluczone, że “była” jest jego żoną i ma z nią trójkę dzieci o których nie wspomina. Jeśli jest wolny, lub mimo zobowiązań rodzinnych ma sporo wolnego czasu to jakaś szczęściara może liczyć na niezapomniane wrażenia w towarzystwie fanatycznego control freaka, który rozniesie jej samoocenę w drobny mak, odetnie ją od znajomych i doprowadzi na skraj załamania nerwowego.
Ma sporo do powiedzenia na temat współczesnego zepsucia, łatwych kobiet, imigrantów, pedałów, aborcjonistek… ale tak naprawdę ma to wszystko gdzieś – wspomina o tym tylko po to, by jego znamienita osobowość została wyeksponowana na odpowiednim tle.
Temu typowi poświęciłam cały wpis. Nawet dwa – jeszcze poradnik uwodzenia.
Sułtan Bahrajnu
Piękny. W jego seksapilu można by utonąć.
On sobie tam czeka i spływa zajebistością. Czasem (rzadko), jak jest w wyjątkowo dobrym nastroju, to zagada do jakiejś szczęściary monosylabą – którą ona, w bezgranicznej swej naiwności i nieświadomości zignoruje, odczyta zbyt późno lub nie odpowie pełnym zdaniem wzbogaconym stosownym komplementem dotyczącym jego urody lub intelektu. No to po niej. Tyle. Skończone. Straciła swoją szansę.
Jest skłonny umówić się z młodą Brigitte Bardot, ale przecież nie będzie się za nią uganiał. To ONA ma uganiać się za nim – konsekwentnie i wytrwale, ale niezbyt nachalnie, żeby go sobą nie zmęczyć zanim dojdzie do spotkania.
Jeśli już do niego dojdzie, to dobrze by było by Brigitte znała dworskie maniery i posiadała umiejętność czytania w myślach, bo jego umysł chadza własnymi, nieudeptanymi ścieżkami i nie sposób przewidzieć, co właśnie sobie wymyślił. Jest bardzo wrażliwy na swoim punkcie i nie wybacza przejawów braku szacunku i uwielbienia, ale nawet jeśli je dostaje, łatwo się nudzi. Lubi rozmawiać o sobie, ale nie lubi być jedyną osobą, która mówi.
Bezpośrednie pytania na swój temat ignoruje – jeśli chcesz się czegoś dowiedzieć na jego temat, musisz robić notatki i wyławiać interesujące Cię informacje z wykładów, których chętnie udziela. Notatki przydadzą się też w późniejszym terminie, bo lubi robić kolokwia.
Jak przystało na sułtana, potrzebuje haremu pełnego wielbiących go kobiet. Seks jest mile widziany, ale niekonieczny, ważniejsze jest uwielbienie. Wiąże się tylko z dziewicami, chętnie kilkoma.
Troskliwy reformator
Nie szuka partnerki, bo już ją znalazł, albo nie chce szukać. Jeśli ma, to nie planuje jej zdradzać. Znajomych też nie szuka.
Siedzi na portalu, bo lubi sobie pogadać. Jego zachowanie balansuje pomiędzy zwykłą upierdliwością a kompletnym chamstwem. Lubi słuchać i jest w tym dobry, ale bliżej mu do pasożyta niż do altruisty.
Żywi głębokie przekonanie, że jest tym, który wie najlepiej co dla kogo dobre. Udziela rad niepytany i oburza się brakiem wdzięczności i niesubordynacją (polegającą na tym, że jedna z drugą kretynka nie chce się natychmiast dostosować do jego wytycznych). Na co dzień udziela rad na temat prawidłowych metod szukania partnera nawet osobom, które są w związku, jest im dobrze, nie zamierzają tego zmieniać i nie potrzebują jego rad. Na portalach często zaczyna rozmowę od krytycznych uwag i sugestii odnośnie zdjęć i informacji zawartych w profilu.
Jest toksyczną wersją przyjaciela, ale nigdy nie przyjacielem, bo nie oferuje wzajemności. Zawsze znajdzie czas na to, by wysłuchać w potrzebie – zdobyte w ten sposób informacje wykorzystuje do wypominania, gnojenia i dołowania osoby do której się przyczepił. Cały czas gra zainteresowanego i miłego, wydaje się niczego nie oczekiwać, ale z czasem coraz mniej się pilnuje i odsłania coraz więcej pogardy.
Nieustannie trenuje zakradanie się do ludzi i czekanie aż będą mieć słabszy moment, więc jego umiejętności rosną. Jest gotów rzucać bezpośrednie obelgi i wbijać szpile tam, gdzie zaboli twierdząc, że robi to dla dobra osoby, którą manipuluje.
Robi to, bo lubi poczucie władzy, kontrolę i stały przypływ zabawnych anegdotek, które opowiada innym “znajomym” na których żeruje w podobny sposób. Rozpowie każdy sekret, jeśli będzie mu się to opłacać – jeśli nie, to zrobi to dla zabawy. Wcześniej znajdzie sposób, by osoba, która nieopatrznie mu je powierzyła boleśnie odczuła swój błąd – nawet jeśli mieszka na drugim końcu kraju i miała złudzenie, że zachowuje anonimowość.
Złapany za rękę powie, że to nie jego ręka. Jest gotów powtarzać, że ma szlachetne intencje do końca świata i o jeden dzień dłużej.
Wesołek z piekła rodem
Jest pozytywnie zakręcony. Radosny. Uwielbia się śmiać i żartować. Na wszystkich zdjęciach uśmiechnięty.
Wspomina o tym w opisie kilka razy (nawet, jeśli ten składa się z tylko jednego zdania).
Używa emotki z uśmiechniętą buźką zamiast spacji. Profilaktycznie przypomina o tym, że jest wesoły i pozytywny w rozmowie.
Śmieje się zawsze z kogoś, chętnie robi to w większej grupie.
Trzyma telefon w rękawie i robi ludziom fotki z zaskoczenia, żeby potem rozpowszechniać je w internecie. Wygłasza “zabawne” komentarze na temat przechodniów. Zarykuje się ze śmiechu po własnych żartach. Wyzywa bezdomnych, drwi z niepełnosprawnych. Jest gotowy położyć się na asfalcie i trzasnąć pamiątkowe selfie z ofiarą wypadku drogowego.
Szuka kobiety, która reprezentuje podobną wrażliwość i będzie się śmiała razem z nim.
Weteran – gawędziarz
Siedzi na portalu. Klepie elaboraty, które nie będą pasowały do żadnego każdego profilu i spamuje nimi WSZYSTKIE użytkowniczki na portalu – od nieletnich przez lesbijki aż po samotne wdowy po ’60. Większość odpowiedzi olewa. Jak już wda się w rozmowę, to chętnie wysłuchuje wszystkich przygód i historii związanych z randkowaniem, by potem zaadaptować je na własne potrzeby i przekazać kumplom jako własne.
Siedzi na portalu. Dziesięć lat temu też tam siedział i gadał – więcej ze znajomymi, o swoich podbojach miłosno-erotycznych niż w okienkach na konwersacje.
Portal randkowy używa do prowadzenia statystyk, dzięki którym poznaje prawdę o kobietach. Półetatowy stalker – wie sporo o kobietach, które nie mają pojęcia o jego istnieniu, traktuje to jako hobby. Raczej nikim się nie umawia, bo zagaduje wyłącznie do kobiet, na profilach których wyczytał, że nie wpasowuje się w ich oczekiwania. Od kilkunastu lat używa tego samego maila.
Nie ma zdjęcia w profilu, bo “dba o prywatność”, ale już w pierwszej wiadomości podaje link do fotek. Od dziesięciu lat planuje rozwód, albo jest sam i wygodnie mu w tym stanie. Nie chce wywracać swojego życia do góry nogami, bo boi się, że mogłoby być gorzej – wywróciłby je bez wahania, gdyby miał pewność, że będzie mu lepiej – ale tej pewności nie zdobędzie nigdy, więc tak tam sobie wegetuje z braku innych pasji i żeby mieć o czym gadać.
Wyrozumiały pragmatyk
Szuka grubej, zakompleksionej, chwilowo bezrobotnej, samotnej lub porzuconej z potencjałem. Marzy o kobietach, które nie marzą o nim, więc wymyślił sobie szczwany plan zbajerowania kobiety, która wcale mu się nie podoba, ale którą odpowiednio zmotywuje, przekona o swoim uczuciu i zachęci, by wzięła się za siebie – jednocześnie wbijając jej do głowy, że powinna być mu za to wdzięczna. Liczy na to, że cudownie odmieniona zakocha się w nim jeszcze mocniej wierząc, że dostrzegł jej piękne wnętrze i osobowość wtedy, kiedy inni mieli ją serdecznie gdzieś.
Nie ma żadnych wymagań, bo zupełnie nie obchodzi go to, kim ta kobieta jest – interesuje go to, w kogo może ją zmienić. Modelina była zbyt twarda, plastelina się topiła, więc po wielu nieudanych próbach stworzenia prototypu przerzucił się na igranie z żywymi ludźmi.
Ha, ha. Czemu tego jeszcze nikt nie skomentował??? Przecież to jest genialne! Ale że Ci się tak chciało dogłębnie temat analizować…Ludzie to mają jednak dziwne hobby :)
Bo wyczerpałam temat. Wcaaale nie dlatego, że nikt się tu nie zapuszcza.
Nie analizowałam, samo przyszło.