A co do sukienki, która zwróciła moją uwagę – tak, ta błękitna, utrzymana w stylistyce Kopciuszka, która wytarzała się w cmentarnych wieńcach ?!
Jakbym miała kilka tysięcy do przewalenia, to zrobiłabym eksperyment.
Na stronie JollyChic wygląda to tak:
978,42 po obniżce, 1186,34zł.
Aktualny kurs dolara to ~4,1 co znaczy, że “kosztuje” jakieś 239$ 290$.
Znalazłam ją też na stronie formalgownaustralia.com – ale nic nie wskazuje na to, by to oni byli oryginalnymi producentami, pomysłodawcami czy choćby oficjalnymi dystrybutorami tej sukienki. Ich strona wygląda równie wiarygodnie co JollyChic – walnęli znak wodny, ale zdjęcia są w bardzo marnej rozdzielczości.
Znalazłam ją też na aliexpress:
Przy okazji zauważyłam pewną zabawną rzecz – kiecka na tych zdjęciach jest znacznie krótsza – i to jest najprawdopodobniej bliższa rzeczywistości wersja.
Na reklamie w adsensie pokazuje się długość do ziemi, w zdjęciu głównym JollyChic widać to samo zdjęcie, ale na pozostałych suknia wygląda już tak, jak na zdjęciu po prawej (i nie chodzi tu o różnicę pomiędzy krótszym przodem a trenem z tyłu – na tych “imponujących” zdjęciach kieca jest o metr dłuższa i z przodu).
Rysunek poglądowy mniej niż więcej pokazuje, jak cholernie długa musiałaby być ta sukienka, żeby TAK wyglądać – jeszcze co najmniej dodatkowy metr ciągnąłby się po ziemi. Nic na tym zdjęciu nie wskazuje na to, że z przodu jest na tyle krótka, by umożliwiać chodzenie.
Przy okazji chyba udało mi się znaleźć odpowiedź na pytanie czemu JollyChic ma tak marną rozdzielczość zdjęć.
Hosanna, chyba znalazłam oryginalnego producenta tej chłodno błękitnej ze zdjęć!
Veaul.com!
Ale moja konsternacja nie zmalała…
Co to jest? Co to znaczy?
W tle oryginalne zdjęcie ze strony Veaul.com, w czerwonej ramce foty Jollychic.pl … – nie wiem, gra w znalezienie różnic pomiędzy obrazkami?
Zdecydowanie używają tej samej ściany – ale sukienki się różnią, modelka jest inna, kwiaty przy zwierciadle częściowo usunęli, częściowo wymienili z różowych na białe – WTF?!
Trafiłam na jeszcze inną wersję tej sukienki.
Bardziej turkusową i dostępną też w rozmiarze dziecięcym na stronie tbdress.com. (Zrobiłam screena na pamiątkę, bo jest wyprzedana i strona prawdopodobnie niebawem odejdzie w niebyt – nie wiem do czego mogłoby mi się to kiedykolwiek przydać, ale skoro spędziłam pół dnia na tropieniu kiecki, której nawet nie kupię, bo tylko do niej wzdycham, to i ten screen może się okazać użyteczny. Może w przyszłości zajmę się tropieniem po świecie jej zakupionych egzemplarzy na pełny etat, albo czymś innym równie głupim…)
Btw. zalinkowany tu wcześniej Chińczyk z Aliexpress również ujął mnie swoją kreatywnością. Chyba jak żyję nie widziałam tak rozkosznych “real photo“.
Na stronie veaul mają zdjęcia klientek. Wszystkie zadowolone.
Nie wiem czy…
Nie wiem jak by to…
Nie jestem w stu procentach przekonana, czy po zapłaceniu 476$ byłabym zachwycona suknią, która wygląda tak:
O ile koszmarniej może wyglądać chińska kopia? Chyba niewiele… A może jednak?
W dodatku to chyba najdroższa kiecka jednorazowego użytku jaką w życiu widziałam – niektóre z tych kwiatków są zrobione z piór, które już się powypaczały i już wyglądają średnio (a zdaje się, że to ich pierwsza wizyta na właścicielce).
Panie zdecydowanie miały bardziej wyrozumiałą wizję tego, co otrzymają, obawiam się, że sama w tej sytuacji nieco bym się zirytowała.
Nie no… a takie cudo widziałam oczyma wyobraźni… ?
Rozkręciłam się z tymi poszukiwaniami i przerzuciłam się na domy mody…no i znalazłam.
Nie jest już dostępna w sprzedaży, bo suknia pochodzi z kolekcji wiosna-lato 2015, ale widzę, że podobnie skomplikowana kosztuje prawie 22.000 €
Ale to zdecydowanie nie wygląda na efekt tarzania się w wieńcach pogrzebowych.
Przewspaniała jest.
Zastanawiałam się kiedyś nad tym, co czyni tak ewidentną “inspirację” plagiatem, a co pozwala zostać przy przypadkowych zbieżnościach. Od kilku lat nie jestem już na bieżąco i najprawdopodobniej już nigdy nie będę, ale póki byłam, widziałam, że to co jest nową kolekcją w sieciówce jest zbieraniną lekko pozmienianych, brzydszych, ale i o wiele tańszych ciuchów, butów i akcesoriów z wybiegów.
Nie walczą z tym, bo sprawy są nie do wygrania ze względu na to, że “inspiracji” zasięga dziesiątki większych firm i Chińczycy, których prawo antyplagiatowe nie sięga?
Nie wiem, może za którymś razem spróbuję się dowiedzieć.
Nie podejrzewałam, że wyjdzie mi z tego aż tak zaawansowane śledztwo. Przez jedną miniaturkę w reklamach dowiedziałam się, nie tylko o tym, że Fan Bingbing istnieje, ale i że od kilku lat utrzymuje się w dziesiątce najlepiej zarabiających aktorek na świecie.
Nie, żebym się spodziewała, że ta wiedza może mi się kiedykolwiek do czegokolwiek przydać, ale mimo wszystko…
Umieram z ciekawości… Skoro oryginał kosztował jakieś 22 tys. € i wyglądał tak, jak po prawej, a te niebieskie inspirowane, które szyją w Veaul kosztują 476$ i na real photo wyglądają tak, jak worek tego, co morze na brzeg wyrzuciło, to jak wygląda w rzeczywistości ta za 978,42zł / 199$?
Tak samo? Gorzej? To dopiero musi być straszliwy widok…
Ale ta niebieska z Veaul nadal mi się podoba. Przyjrzałam się bliżej i na zdjęciach klientek efekt morduje gigantyczny jak na taką kieckę rozmiar kwiatów – może jakby pani nosząca sukienkę ważyła 200 kilo, to ten na oko co najmniej 12-centymetrowy kwiat jakoś by wyglądał w towarzystwie stada innych, równie dużych, ale to jest jakiś przeciętny rozmiar, chyba 40 max. I na to te kwiaty z wieńca wrąbali…
O to mi chodzi:
Ta po lewej ma w sobie jeszcze jakąś zwiewność i lekkość mimo dyskusyjnie gustownej stylistyki – ta po prawej jest oblepiona krzywym kwieciem nadnaturalnej wielkości.
Dzizys, ale ja mam gust ?.
Czas skończyć, bo z każdą chwilą coraz bardziej się przekonuję do tego chłamu po prawej, jeszcze trochę i nakupię sztucznych chryzantem, obszyję tym jakąś szmatę, owinę się nią i będę zadawać szyku we wsi, może uda się to jakoś ekonomicznie w dwóch stówach zamknąć.