Układy FF stały się tak “popularne”, że nie sposób o nich nie mówić…

4.3
(6)

Układy FF zrobiły się ostatnio strasznie modne. Nie wiem na ile ludzie faktycznie się w to angażują, a na ile gadają, żeby wypadać bardziej klimatycznie . Mam wrażenie, że to drugie jest w porażającej większości.
Czemu? Po co? Żeby przekonać więcej ludzi, którzy kompletnie się do tego nie nadają, że to taaakie fajne i zupełnie nie odbija się na emocjonalności.

układy ff, mężczyzna i kobieta siedzą na moście

Tyle tylko, ze układy FF się odbijają – i to bardzo.

Więc czemu to takie opanierowane w ściemie?

Nie neguję tego całkowicie – być może gdzieś tam istnieją ludzie, którzy mogą funkcjonować na tej zasadzie nie ponosząc szkód emocjonalnych. 
Być może gdzieś istnieją, ale ja ich nie poznałam ani nie widziałam ani jednej.
Oczywiście nie wliczam do tego grona osób, które bzykają się niezobowiązująco z kimś, kto ma nadzieję na związek lub złudzenie bycia w związku, ale sami nie mają z tym większego problemu – bo to co innego.

Miałam pewne złudzenia z koleżanką, która odchorowywała swoją “niezobowiązującą” relację miesiącami. I ze znajomą, w której opowieści wierzyłam, póki nie zobaczyłam jej jakże niezobowiązującego wzroku wbitego w swój rzekomy obiekt zaspokajania żądzy.
Wyśmia… tzn. zwróciłam jej na to uwagę – zapewniła mnie, że się mylę; potem opłakiwała, bo powiedział, że nie chce z nią związku; następnie twierdziła, że nie chce tracić dobrego seksu, a na koniec majtnęła mi przed oczami telefonem z serią wiadomości w tonie odezwij się, proszę i zapytała, czy nie przesadza.

Straciłam złudzenia.

Nie zostało mi z nich nawet najcieńsze ździebełko, kiedy przyjrzałam się temu bliżej.

Bliżej – w sensie “bliżej” niż osobiście – zresztą to niemiarodajna i niewiarygodna pozycja.

Jak się samemu jest-w, to towarzyszy temu zbyt dużo rozpraszających bodźców. Zbyt silny wpływ myślenia życzeniowego. Zbyt dużo skupiania się na teorii i pozorach.

Zauważyłam, że istnieją dwa główne (… nawet nie wiem, jak to nazwać: style? typy? rodzaje?) … dwie najpopularniejsze formy, jakie przybierają układy FF:

Pierwsza to pragnienie związku połączone ze strachem przed zaangażowaniem.

A dokładniej: ze strachem przed brakiem zaangażowania drugiej strony.
Strachem tak wielkim, że człowiek wybiera sobie życie ze złudzeniami i nadzieją, że pewnego pięknego dnia partner zdecyduje się na wyznanie miłości, zaproponuje zmianę charakteru relacji, zacznie ją traktować inaczej.

Tyle tylko, że to się nigdy nie dzieje. 
Druga strona bądź to nie dba o miłosne skłonności partnera, bądź daje wiarę jego/jej gorącym zapewnieniom, że to tylko seks & nie łączy nas nic poważnego & oczywiście, że na nic nie czekam. A żyjący nadzieją zbierają sobie najdrobniejsze okruszki i składają sobie z nich mglisty obraz “prawdziwej” relacji – czyli takiej, za którą tęsknią: takiej, w której nie muszą się zastanawiać, czy wspólne wyjście do spożywczaka magicznie sprawia, że dwie osoby kupujące wspólnie kartofle stają się parą.

“Zachowujemy się JAK para” jest ich mantrą.
A jak zachowują się pary? Robią coś razem. A to na spacer pójdą, a to na zakupy, ugotują razem obiad i odwiedzą czyjąś ciotkę.
Na planecie Ziemia są to zupełnie normalne czynności, którym można się oddawać w towarzystwie ojca, siostry, przyjaciółki, kumpla ze szkoły, znajomego z pracy, sąsiadki… W zakochanym umyśle wypełnionym nadzieją to praktycznie “codzienność w związku”.

Druga to pragnienie potwierdzenia własnej atrakcyjności połączone z brakiem skrupułów.

A dokładniej: próby zalepienia dziury w niskim poczuciu własnej wartości i przekonania się o własnej, dowolnie pojmowanej “sile”.
Opiera się to na najbanalniejszym, odwiecznym jęku poetów, którzy po zawodzie miłosnym dochodzą do wniosku, że bez uczuć żyłoby im się o niebo lepiej, więc przy użyciu wszelkich sił i środków starają się zachowywać tak, jakby tych uczuć nie mieli (a przynajmniej napisać o tym wiersz).

Cudze zakochanie łechce ego i poprawia samopoczucie. Pozwala się poczuć tą silniejszą, kontrolującą (tak sytuację jak i siebie) stroną, Może nawet pozwala wziąć symboliczny odwet na tej lub tym, który usyfił i podeptał ofiarowane mu serduszko.

Magiczne słowa to “ja się nie zakochuję” – połączone z dziwnym przekonaniem, że jest się czym chwalić.

Jedne i drugie stanowią jakieś 90% takich relacji, ale 100% ludzi twierdzi, że ich jest zupełnie inna.

Wyjątkowa. Specyficzna. Skomplikowana.

Tak wyjątkowa, specyficzna i skomplikowana, że dająca się podsumować jednym zdaniem – nie wszystkie brzmią tak samo, ale większość oscyluje wokół “nie mogę mieć tego, czego chcę, więc biorę co jest i udaję, że o to mi chodziło”.

Też miałam takie wyjątkowe, specyficzne i skomplikowane relacje. Nie wdając się w szczegóły (tym razem) – żadna nie sprowadzała się do seksu i żadna nie była tym, o co akurat chodziło wszystkim zainteresowanym. Stwierdzanie, że to były układy FF nie ma sensu, ale z uwagi na mnogość idiotycznych sytuacji, które są tak nazywane teoretycznie się kwalifikują.

Spotkałam się z głosami, że “do takiej relacji trzeba dorosnąć” ale czuję, że to bzdura.

Po co ktokolwiek miałby “dorastać” do niezobowiązującego seksu?
To sugerowałoby jakieś zmiany w postrzeganiu, myśleniu, oczekiwaniach lepsze i doskonalsze niż w stanie wyjściowym. Zmiana pragnienia/potrzeby bycia z kimś w bliskiej relacji emocjonalnej w potrzebę/gotowość zaspokajania swoich potrzeb seksualnych z obojętnym partnerem.
Tak, jakby przestawienie się na jedzenie na mieście było dojrzałym stanem wieńczącym proces nauki gotowania.

To chyba jednak mantra wymyślona przez ludzi, którzy chcą ładnie nazwać bezsens, w który się wpakowali. Nie wiem tylko, gdzie bije źródło wiary, że ktokolwiek im w to uwierzy po tych wszystkich udrękach i ekstazach, którymi ta osoba wcześniej zalewała otoczenie.

Nie potrafię sobie wyobrazić osób, którym coś autentycznie odpowiada, zaspokaja ich potrzeby i oczekiwania, a którzy jednocześnie czują potrzebę racjonalizowania, upiększania i przekonywania świata, że to co mają jest w jakiś sposób lepsze od alternatyw (ogólnie “lepsze”, nie lepsze/najlepsze/dobre dla nich).

A to, że układy FF rzekomo mają na koncie osoby, które:

a) zakochały się w kimś, ale nie miały odwagi powiedzieć, że chcą związku, nie okazjonalnego bzykanka,
b) zakochały się w kimś, ale nie zapytały o charakter relacji, w której same trwały, żeby nie spłoszyć misiaczka/misiaczki zbytnią natarczywością,
c) były oszukiwane i okłamywane przez partnera, który zdradzał lub/i nie raczył wspomnieć, że nie traktuje ich relacji jako związku

to już wisienka na torcie z absurdu.

Gdyby ci wszyscy ludzie faktycznie wchodzili w układy FF – świadomie i otwarcie (przed sobą i chętnym na ten układ partnerem lub partnerką), to mógłby być dowód na to, że takie układy nie różnią się jakoś specjalnie od najpopularniejszych modeli związków, opartych na… tym samym: jednostronnych uczuciach, jednostronnym pożądaniu, kłamstwach, złudzeniach, wygodzie, wyrachowaniu i tak dalej; sporadycznie na szacunku i uszczęśliwianiu się nawzajem.

Ale nie. To tylko tworzenie legend miejskich dla ludzi, którzy nie mieli i nie mają szansy na zauważenie, że to tylko gawędziarstwo – żeby mogli się czuć wyalienowani w tym jakże rozpasanym świecie, węszyć ogólnoświatowe spiski i nienawidzić otoczenia za to, że akurat z nim nie chce uprawiać seksu, albo za to, że jest tak opętane seksem, że nie rozumie jego braku ochoty.

Ostatnio trafiam na artykuły o takiej niesamowitej, wyjątkowej, niedzisiejszej, specyficznej, nieco dyskryminowanej i tajemniczej grupie jaką są… ludzie, którzy mają ochotę na seks dopiero, kiedy są co najmniej zakochani!
Kto by pomyślał, że jakieś 90% ludzkości zwróci czyjąś uwagę i zostanie poddane tak przenikliwej analizie… ~99% jeśli dołożyć do tego jakieś formy zauroczenia.

Przecież nawet ludzie umawiający się przez internet na seks najpierw wymieniają foty, gadają trochę, sprawdzają, czy sobie odpowiadają… a tu nagle jakaś wizja, w której wszyscy nic tylko zdejmują spodnie i spółkują ze wszystkimi dookoła. Na dyskotekach, ulicach, w domach i parkach. Tylko mnie ta impreza omija. I tych nieszczęśników, łaknących zakochania. Bo wszyscy wokoło wyzwoleni, lubieżni, opętani seksem wzdrygają się na myśl o romantycznych relacjach.
Gdzie nie spojrzeć nic tylko FF i FF.

No ludzie…

☙✿❀❁❧

Kliknij na serduszka, jeśli chcesz ocenić post.

Średnia ocen: 4.3 / 5. Wyniki: 6

Wiatr hula... Nikt jeszcze nie ocenił tego posta. Link do FB jest na dole - to malutkie "f" na środku stopki.

1 thought on “Układy FF stały się tak “popularne”, że nie sposób o nich nie mówić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.