Kontynuując wywód z poprzedniego posta – w którym skupiłam się na czysto rozrywkowych aspektach… nawet nie wiem, jak nazwać wymyślanie sobie życia seksualnego innych ludzi, zgorszenia własnymi pomysłami, latania w kółko i dzielenia się z wszystkimi dookoła świeżo nabytym oburzeniem.
Daruję sobie, bo głowy przychodzą mi same wulgarne słowa.
Zgorszenie to cudowny wynalazek! – można przymykać oko nawet na największe świństwa i nadal stawiać się na pozycji jedynego sprawiedliwego.
W poprzednim wpisie przytoczyłam opowieść, w której prawdziwość nie wierzę. Nie wykluczam, że osoba, która się nią podzieliła trwa w przekonaniu, że rozgłasza szczerą prawdę, ale… to nie ma najmniejszego znaczenia.
Co więcej – wzbogaciła swą wypowiedź takim smakołykiem, że z dwojga złego konfabulacje byłyby tą mniej podłą, mniej obrzydliwą (choć też z wielu powodów okropną) opcją.
Chodzi dokładnie o ten fragment:
“No ale co tam dorośli. Koleżanka wychowawczyni w wakacje na koloniach przyłapała 12-latki na próbie zrobienia orgii i jak rozpędzała dzieciaki usłyszała pyskówkę, że “ma sobie iść bo im przeszkadza”. Żaden rodzic jej za to zachowanie dzieci nie przeprosił. Także jak taki przykład idzie z góry to co ma w głowach teraz młodzież czy ludzie wchodzący dopiero w dorosłość to ja się mogę tylko domyślać.”
Nie mam powodów, by zakładać, że nie wierzy w to, co mówi. Nie mam też podstaw, by zakładać, że koleżanka, która poczęstowała ją tą historią nie była przekonana, że właśnie tak to wyglądało, więc…
Jak osoba odpowiedzialna za opiekę nad grupą młodych dziewcząt reaguje na taką sytuację?
Pedagog lub czasowy opiekun młodzieży, który wierzy w to, że przeszkodził w orgii szóstoklasistek na kolonii i bardziej niż tymi dziećmi przejmuje się własnym bólem dupy o brak przeprosin od rodziców… taki człowiek NIGDY przenigdy nie powinien być dopuszczony do pracy z dziećmi i młodzieżą.
Dwanaście lat to nie jest wiek na orgie.
Inicjacja seksualna, w rzadkich przypadkach, z równolatkami… może.
Ale nawet seks to jedno, a lesbijskie orgie na wyjeździe to drugie.
Prawidłowo rozwijające się dziecko nie wpada na pomysł organizowania orgii w szóstej klasie szkoły podstawowej!
Jeśli wpada, to w ramach powidoku po molestowaniu, wykorzystywaniu seksualnym albo silnej ekspozycji na pornografię – i to nie są rzeczy klasy paru filmów porno w internecie, wyszukanych z ciekawości.
Jeśli pedagog nie zdaje sobie z tego sprawy, ignoruje taki sygnał, a co więcej – traktuje własny ból dupy i chęć oplotkowania całej sytuacji priorytetowo i nie podejmuje żadnych działań w tej sprawie NIGDY przenigdy nie powinien być dopuszczony do pracy z dziećmi, młodzieżą, seniorami, niepełnosprawnymi, chorymi, samotnymi – do wykonywania ŻADNYCH zawodów, których wykonywanie wiąże się z dużym ryzykiem spotkania ludzi, którzy są ofiarami przestępstw lub przemocy, albo po prostu potrzebują wsparcia. Raz, że to ewidentnie nie jest zajęcie dla nich i nigdy nie będą się w tym spełniać; dwa – że skrzywdzą wiele osób swoim chorym postępowaniem i egotycznymi pobudkami.
Ta osoba powinna być zwolniona i mieć wilczy bilet do wszystkich placówek i funkcji o charakterze społeczno-wychowawczym.
Jeśli skłamała i podkręciła tę historię celem uczynienia jej bardziej spektakularną i atrakcyjną – tym bardziej, bo nie tylko z pozycji jakiegoś tam autorytetu (nawet jeśli niezbyt wielkiego to mimo wszystko inaczej patrzy się na słowa osoby, która z dziećmi i młodzieżą pracuje; zwłaszcza, jeśli osobiście nie ma się takich kontaktów) rozpowszechnia jakieś chore fantazje na temat młodzieży, ale i przekazuje dalej informację “ja zachowałam się w porządku, to w tych przeklętych gówniarzach jest problem“.
Kłamstwa i żarciki na takie tematy nie przystoją osobie, która powinna wiedzieć lepiej, jak ma się zachować – a zamiast tego oczekuje przeprosin od rodziców dzieci, którzy z dużym prawdopodobieństwem są źródłem ich problemów.
Zresztą… jakie żarty?
Ewidentnie nie zostało to odebrane jako żart, prawdopodobnie dlatego, że nie zostało opowiedziane w taki sposób//
Jeśli tego nie zmyśliła i naprawdę tak było – przymknęła oczy na bardzo prawdopodobną krzywdę dzieci i zwaliła na nie winę.
Jeśli tego nie zmyśliła i naprawdę uznała, że o to chodziło (chociaż tak nie było i przypisała dzieciom własne kosmate skojarzenia; ew. powiedziały jej cokolwiek, żeby się odwaliła) – przymknęła oczy na bardzo prawdopodobną krzywdę dzieci i zwaliła na nie winę.
Jeśli to zmyśliła i podkoloryzowała tę historię, żeby zabawić koleżankę – nawet do głowy jej nie przyszło, by puknąć się w czoło i uświadomić sobie, że takie zachowanie świadczyłoby o krzywdzie dzieci, a zwalanie na nie winy i rozpowszechnianie takich bredni zwiększy obojętność na inne, już prawdziwe sygnały, że gdzieś rozgrywa się dramat.
Jeśli to pani powtarzająca podkoloryzowała tę historię, żeby zabawić czytelników – nawet do głowy jej nie przyszło, by puknąć się w czoło i uświadomić sobie, że takie zachowanie świadczyłoby o krzywdzie dzieci, a zwalanie na nie winy i rozpowszechnianie takich bredni zwiększy obojętność na inne, już prawdziwe sygnały, że gdzieś rozgrywa się dramat.
Jak czyjaś potrzeba siania zgorszenia i brandzlowania się własnym oburzeniem jest silniejsza niż rozsądek i jakiekolwiek ochłapy moralności, jakie mogą tam jeszcze dogorywać, to mamy przed sobą… osobę odpowiedzialną za postępującą demoralizację*.
*Postępującą i kroczącą nie szybciej niż za “starych, dobrych czasów“, które różniły się od obecnych tym, że żyjąc w nich byliśmy młodsi i bardziej ślepi, albo w ogóle nas nie było i nie drążąc tematu nie wiemy o nich nic poza własnymi fantazjami na ten temat. Ot takie tam “łohoho, ależ ten szwedzki wydawał się prosty, póki nie zacząłem się go uczyć”.
Alternatywa jest jeszcze gorsza – bo w grę wchodzi nie tylko łaskawe przyzwolenie na to, by złe rzeczy działy się za naszym błogosławieństwem, ale i aktywny udział w nakręcaniu ich, inspirowaniu kolejnych i dążeniu do tego, że Świat z upływem czasu będzie się stawał coraz bardziej podobny do naszych gorszących wizji, którymi tak często się dzielimy.
Och tak, zapewne zgorszeni wcale nie mają tego na myśli i nie do tego dążą, bo – przynajmniej we własnym mniemaniu – mają szlachetne pobudki.
Ale czy to ma jakiekolwiek znaczenie?
Umysł jest od tego, żeby przynajmniej od czasu do czasu go używać i przewidywać konsekwencje swoich czynów.
S W O I C H, nie tylko cudzych, gnojąc ofiary gwałtów/wypadków/przemocy/kradzieży – czy co tam kto (ja-wcale-tego-nie-robię-ja-tylko-życzliwie-wyrażam-opinię) lubi robić w wolnym czasie bo-gdyby-bardziej-na-siebie-uważali… no, może niektórzy jednak wolą jeździć w góry.
Ale skoro już wplątujemy w to młodzież – takie brednie zatruwają umysły bardziej niż jakakolwiek niewyimaginowana rozwiązłość.
To nie jest kwestia jednej osoby, dwóch, dziesięciu, stu ani nawet tysiąca.
Takich oszołomów jest cała masa. Ględzą i ględzą – dzielą się swoimi, coraz mroczniejszymi i coraz bardziej lepkimi fantazjami.
Nie wiem, co to za cholerstwo.
Masowa psychoza? Przeniesiony kompleks Medei? Nienawiść do młodych (albo po prostu innych) dziewcząt tak silna, że wyciekająca wszystkimi porami?
Chęć przekonania wszystkich dookoła, że są zepsute, niegodne szacunku, rozwiązłe, słabe, głupie i po stokroć GORSZE – żeby nakręcić pogardę, niechęć i wrogość, zachęcić do wyzwisk i chamskiego traktowania (bo przecież tym szmatom i tak nic nie zrobi różnicy!), tworzenie i rozpowszechnianie kłamstw i urojeń jest tym, co zmienia Świat na gorsze.
Jeśli “młodzież” ma zepsute umysły to właśnie przez takie pierdolenie. Przez konsekwentne, uporczywe wmawianie im, że zachowania będące wytworami zdegenerowanych umysłów, którym z frustracji i samotności coś zaczyna gnić pod kopułą i zaczynają widzieć seks i podteksty WSZĘDZIE są normą wyrastają w przekonaniu, że rzeczywistość tak wygląda.
Że seks jest wszędzie.
Że dziewczyny, które lubią potańczyć i golnąć bzykają się jak oszalałe.
Że dzieci uprawiają seks na luzaku i postrzeganie ich jako obiektów seksualnych jest efektem “czasów” a nie prywatnego spierdolenia osoby mówiącej w wierszu.
Dobrym przykładem rozkwitu tej tendencji była niezwykle gorsząca “gra w słoneczko”.
To nie było prawdziwe.
Gimnazjaliści nie urządzali sobie masowo gangbangów.
Na samo określenie natknęłam się po raz pierwszy czytając najkoszmarniejsze z koszmarnych, pełne literówek i błędów ortograficznych (dosłownie PEŁNE – po kilka na każdej stronie – za publikowanie takiego chłamu ktoś powinien zarobić karę publicznej chłosty) wydanie bełkotu de Sade’a – zaraz potem, czyli jakieś 10-11 lat temu rozkwitło zgorszenie.
Może to przypadek – chociaż bardzo w to wątpię.
Nie znam źródeł, nie mogę tego stwierdzić, z całą pewnością.
Ba! Nie twierdzę, że to nie mogło się zdarzyć.
Mogło – różne rzeczy, się zdarzają, ale jeśli chodzi o takie historie, to przeważnie mają źródło w opętanych seksem umysłach, a jeśli opowiadają o czymś, co naprawdę się wydarzyło, to najprawdopodobniej nie był to w pełni konsensualny akt – a zakładam tak z tej prostej przyczyny, że o udanym, konsensualnym seksie mało się gada: się go uprawia i tyle (potem ewentualnie powtarza – nadal nie ma o czym gadać).
Opowieści o niezwykłej rozwiązłości pojawiają się tam, gdzie są ludzie, na których zrobi to wrażenie – czyli nie wśród konsensualnie dobzykanych i nie wśród osób, które widzą problem tylko w ewentualnym przymusie lub przemocy.
Takie rzeczy robią wrażenie w gronie patologii, która dojrzy większy problem w tym, że ktoś uczestniczył w orgii i uznał, że fajnie było, niż w znęcaniu się nad dziećmi, gwałtach, pobiciach, kradzieżach i jeździe po pijaku ze skutkiem śmiertelnym.
Wśród ludzi, którzy mają ośrodek moralności między cudzymi nogami, nie we własnych sercach czy głowach.
Temat był chwytliwy, więc media chętnie go eksploatowały – do granic możliwości i bez podawania jakichkolwiek dowodów na to, że “gimnazjaliści” faktycznie uprawiają seks grupowy na imprezach.
Gimnazjaliści – dzieciaki w najbardziej niepewnym, zakompleksionym okresie życia… rozbierające się w większym gronie i bzykające na luzaku – brzmi wiarygodnie! Napiszmy o tym artykuł!
Był rok 2007? 2008? Gimnazjaliści mieli wtedy jakieś 13-15 lat. Minęło dziesięć lat… gdzie oni są?
Podobno robili to na wielką skalę, więc GDZIE ONI SĄ?
Gdzie rewolucja seksualna, którą powinna eksplodować z siłą bomby atomowej w momencie, kiedy te ostro swingujące nastolatki poszły do liceum, znalazły pierwszą pracę, poszły na studia?
Libido zdechło im do zera? Wszyscy zgodnie stwierdzili, że nie potrzebują już takich wrażeń i wybrali celibat lub monogamię? Wszyscy się zawstydzili i uznali, że nie puszczą pary z gęb nigdy-przenigdy?
W wieku lat ~14 mieli zero problemów z rozbieraniem się przy grupie kolegów i koleżanek, publicznym bzykaniem i błyskawiczną zmianą partnerów, ale pod gromem ciętych artykułów popadli w zawstydzenie swą lubieżnością i przestali? – Ależ socjologicznie wiarygodny scenariusz!
Jeśli już mówić o jakichś zmianach, to młode pokolenie jest bardziej nieśmiałe, nieporadne towarzysko i zdziczałe – nie wszyscy i nie w jakimś zastraszającym stopniu, ale tendencja jest wyczuwalna. “Idealne” ciała lansowane w mediach i wszechobecny seks raczej przytłacza niż ośmiela.
Porno istniało zawsze, od lat ’80 było powszechnie dostępne i coraz powszechniejsze, a kraju nie zalała fala orgii (no, może poza tymi, na które akurat ja się nie załapuję) – cóż miałoby się aż tak drastycznie zmienić?
Jak? Czemu? W łatwy do przeoczenia sposób? Dzieci-kwiaty miały swoją rewolucję seksualną i nie była łatwa do przeoczenia, ale polscy gimnazjaliści przeprowadzili ją cichaczem – tak, że tylko mierne media zwróciły na to uwagę?
Dosłownie – TYLKO media.
Reakcja ludzi, którzy się o tym “dowiadywali” była jednakowa bez względu na to, czy uznali to za bzdurę, łyknęli, czy podeszli sceptycznie – wszyscy reagowali na to ~”WTF?! aż nie chce się wierzyć!“, bo intuicja podpowiadała im, że to grubymi nićmi szyte. Przypadek?
Powtarzanie tych bzdur o rzekomym boomie na seks grupowy u młodzieży wymagało kompletnego wyłączenia myślenia.
Teraz nie brzmi to już tak absurdalnie.
Nie dlatego, że się dzieje. Nie dlatego, że ludzie zaczęli zwracać na to większą uwagę i dostrzegli problem, który faktycznie istniał.
Dlatego, że przez bite dziesięć lat media chętnie do tego wracały.
Dlatego, że ten motyw zaczął pojawiać się w żartach i atakach na nastoletnie dziewczyny. W memach, w filmach, w paradokumentach.
Zmyśloną bzdurę zaczęto sprzedawać jako fakt. I wałkować, wałkować, wałkować aż STAŁA SIĘ elementem rzeczywistości.
Rzeczywistości, która żadnego nastolatka niczego o seksie grupowym nie nauczy – bo to się nie działo.
I nie dzieje – a przynajmniej nie w formie: grupa gówniarzy dochodzi do wniosku, że mają ochotę na luźne bzykanko, więc się bzykają. Jeśli już – co z biegiem czasu staje się coraz bardziej prawdopodobne – to w efekcie przekonania jakiegoś podatnego nieszczęśnika lub nieszczęśnicy, że to zupełnie normalne. A to się skończy źle, bo rzeczy robione pod presją, w wyniku szantażu lub oszustwa nigdy nie kończą się dobrze.
Ostatnimi czasy mam znacznie więcej do czynienia z młodzieżą niż kiedykolwiek wcześniej. I z ludźmi, którzy mają do czynienia z młodzieżą. Orgie się nie pojawiły.
Nie słyszałam niczego podobnego z ust osoby, która nie sypałaby jednocześnie jakimiś mądrościami typu “nie bierz tych leków, wyleczysz cukrzycę pijąc pół litra soku z buraków codziennie rano“, widujących Szatana na okładkach książek o Harrym Potterze, mających problem ze wszystkim i wszystkimi (tu akurat mogę przybić pionę) oraz zawsze gotowymi do sprzedania towarzystwu nowej historii o swoich niesamowitych przygodach – przeważnie o tym, jak to zostali w skandaliczny sposób znieważeni przez jakiegoś obcego gówniarza.
Za to słyszałam inne i nie zapomniałam własnych – dużo plot, jeszcze więcej podpuszczania naiwniaków i tradycyjna masa jełopów, którzy “wiedzą lepiej“.
Może przegapiłam – może. Może inni wiedzą lepiej i mają lepsze próbki badawcze.
Może przez tych piętnaście lat, które minęły od czasów mojej ~młodości wszystko na tym Świecie tak się pozmieniało, że to, co kiedyś było wyssanymi prosto z dupy, skleconymi na kolanie plotam nagle stało się szczerą prawdą…
Może ludzie skłonni do przypisywania młodzieży wszystkiego co najgorsze i lamentowania nad ich zgorszeniem (a jednocześnie pierwsi do odwracania głowy, milczenia i ignorowania krzywd)– ci którzy istnieli od zawsze, rozpłynęli się w powietrzu w okolicach roku 2008, a ich miejsce zajęli przyzwoici i porządni, którzy są tacy także poza własnymi fantazjami…
Może faktycznie dzisiejsza młodzież to nie to samo, co wczorajsi dorośli… może faktycznie współczesne szóstoklasistki są skłonne do brania udziału w lesbijskich orgiach na luzaku już w podstawówce – chociaż umawiając się na seks z przedstawicielami starszych pokoleń trzeba się liczyć z ogromnym ryzykiem, że zamiast bezeceństw będzie gadanie o problemach z mamusią.
Może i tak.
Ale wątpię.
Nic na to nie wskazuje – za to istnieje cała masa przesłanek, świadczących przeciwko temu.
Wmawiając młodym ludziom, że Świat który ich otacza jest bardziej zepsuty niż w rzeczywistości tworzymy go właśnie takim. Gorszym.
Część w pewnym momencie zorientuje się, że to brednie – ale reszta uwierzy i będzie postrzegać go w ten sposób; zachowywać się tak, jak zachowywaliby się ludzie w tym “zepsutym” Świecie… aż w końcu stanie się właśnie taki. Tylko gorszy.
Gorszy, bo wmawiając ludziom powszechność zachowania, które NIE ISTNIEJE robi się z nich króliki doświadczalne, błądzące we mgle.
Nawet jeden na stu (z tych, którzy w to uwierzą) nie będzie miał ani w bliższym, ani w dalszym otoczeniu nikogo o takich doświadczeniach. Będzie polegał tylko na opowieściach, które są lepkimi fantazjami zgorszonych i erotomanów.
To, co kto sądzi na temat orgii jako takich nie ma w tym kontekście najmniejszego znaczenia.
Naprawdę – nie ma.
Uważasz, że to w porządku o ile wszyscy są świadomi i chętni?
Lubisz i zachwalasz?
Jest Ci to obojętne?
Sądzisz, że to idiotyczny wymysł i ludzie nie powinni tego robić, bo coś-tam?
Dezinformacja i kłamstwa są złe w każdym przypadku.
Bez względu na to, która opcja jest Ci najbliższą to jest szkodliwe, bo niesie ze sobą ryzyko wpakowania w to osoby, która by się na to nie zdecydowała wiedząc, że to wszystko ściema.
Przyzwoitym ludziom nie robi różnicy, czy wyśmiewają i wyzywają entuzjastkę orgii, czy ofiarę gwałtu, wymuszenia, kłamstwa lub plotki – stalowe kręgosłupy moralne nie zaprzątają sobie głów takimi pierdołami – choć oczywistym jest, że szanse na zranienie tej pierwszej są minimalne (raz, że ciężko ją znaleźć; dwa, że istnieje spore ryzyko, że się tym nie przejmie), a pozostałych ogromne.
Jeśli się zdarzy to “przykre”, ale przecież nie można pozostawać obojętnym na zepsucie, a tyle go przecież dookoła…
Ludzie, wyznający słuszność krzywdzenia* (osób, żyjących w sposób, którego nie akceptują) nie zwracają większej uwagi na to, kto właściwie obrywa.
Maksymalne spektrum i aby zabolało – a to KOGO i czy aby na pewno tego, w którego chcieliby trafić ma mniejsze (jeśli w ogóle jakiekolwiek) znaczenie; byle ktoś oberwał.
Na dodatek są pierwsi do ubolewania nad tym, jak to cudze poczynania destrukcyjnie wpływają na “społeczeństwo”- oczywiście kluczową rolę odgrywają tu cudze domniemane winy. Ich własne nie.
*- Gwoli ścisłości: życzę im z całego serca, żeby poszli do diabła i już nigdy nie wracali, bo dziwnym zbiegiem okoliczności wszyscy z którymi nieopatrznie wdałam się w dyskusję na ten temat – zaznaczywszy, że to oczywiście “bardzo przykre”, jeśli (przez ich dyletanctwo, płytkie myślenie, bigoterię i chroniczną skłonność do braku refleksji) obrywa ktoś, kto – nawet zgodnie z ich porypanymi standardami – oberwać nie powinien, ale na to już nie mają wpływu.
“Nie mają wpływu” na to, kogo atakują biedactwa – i na to, kogo bez mrugnięcia okiem pozwalają atakować w ramach ambitnego procesu zmieniania Świata na lepsze.
Ten sam “Świat” stanie się gorszy nie w ramach samospełniającej się przepowiedni czy złego przeczucia.
W momencie, kiedy najpierw się kogoś ostrzega, żeby nigdzie nie jechał, bo stanie mu się coś złego, a potem odkręca mu się śruby w tylnym kole, żeby udowodnić swoją “rację” nie ma mowy o samospełniających się przepowiedniach. To bandytyzm w czystej postaci.
Ta zdegenerowana “przyzwoitość” jest wymierzona w ofiary wychowania w jakimś koszmarnym, okaleczającym środowisku. I w ofiary przemocy seksualnej, o których wystarczy powiedzieć, że najpierw same chciały młodzieńczych gangbangów, a potem płaczą i oskarżają “niewinnych”.
Te brednie nie wiszą sobie w przestrzeni, ani nie sprowadzają się do frustracji na punkcie cudzej rzekomej rozwiązłości.
Wbijają się ludziom w głowy i zostają tam, awansują do rangi punktu odniesienia, aż w końcu zaczynają funkcjonować jako pełnowartościowa informacja o otaczających ich rzeczywistości – która wyglądałaby trochę inaczej, gdyby to było prawdą. Ale nie jest.
Nie jest i owocuje obleśnymi założeniami. Powtarzanie tego i puszczanie dalej w Świat nie jest neutralne , jest destruktywne i to mocno.
Tak trudno zwrócić na to uwagę?