Ofiary operacji plastycznych. A może jednak nie operacji plastycznych?

0
(0)

Przejrzałam kolejny artykuł o SZOKujących skutkach operacji plastycznych, o PRZERAŻAJĄCYCH rezultatach ingerencji chirurgicznych i zrobiło mi się niedobrze.
Ile razy można wstawiać zdjęcia osób ewidentnie zaburzonych, chorujących co najmniej na depresję, sterroryzowanych, straumatyzowanych – po to, żeby się wspólnie pośmiać z ich cierpienia? No ile?

Najwyraźniej w nieskończoność. Temat operacji plastycznych nigdy się nie nudzi!

Zawsze można przewałkować temat jeszcze raz, może trafi się jakiś nowy w internecie pięciolatek, który jeszcze tego nie widział!

Miałam ochotę napisać o tym wczoraj, ale skończyło się na układaniu i kolorowaniu strzałeczek. Trudno. Nazwijmy to paskudztwo “efektem wyżywania się artystycznego” a z miejsca nie zacznie wyglądać lepiej.

Obowiązkowym punktem przestrzegającego przed skutkami operacji plastycznych jest Jocelyn Wildeistein, zwana “kobietą-kotem”

Oczywiście z pominięciem wszystkiego, co w jej historii istotne.

Zdj. Daily Mail

Jocelyn poznała swojego przyszłego męża na polowaniu w jego afrykańskiej posiadłości. Poślubiła go w 1978 roku, jako 33-latka.
Urodziła dwójkę dzieci, niedługo potem zaczęła się obawiać, że mąż ją zostawi i – żeby go przy sobie zatrzymać – zaczęła się poddawać operacjom plastycznym, które miały upodobnić ją do dzikiego kota, które uwielbiał jej mąż. Ku jego radości, niewykluczone, że także za jego namową.
Po ~20 latach małżeństwa Jocelyn weszła do swojej sypialni i zobaczyła tam męża z 19-letnią modelką. Mąż groził jej bronią, a rozwód okazał się jednym z brutalniejszych w historii show-biznesu.
Kobieta twierdzi, że z nową twarzą czuje się piękna i że dokładnie o taki efekt jej chodziło.

Kto przy zdrowych zmysłach po przeczytaniu tego krótkiego fragmentu biografii (napisanego głównie w oparciu o info z wikipedii, pokrywające się z innymi źródłami) doszedłby do wniosku, że tak – jak w mordę strzelił – zdecydowanie chodziło o to, że baba przesadziła w pogoni za pięknem?
Dlaczego nikt nigdy nie umieścił jej na liście okaleczonych emocjonalnie przez psychopatycznego misia i związek z nim?

Potem wypada wstawić zdjęcie dwudziestoletniej Meg Ryan, zestawione z wyjątkowo niekorzystnym ujęciem, zrobionym 30 lat później!

Zdj. NY Daily News

Nawet nie muszę kleić, jest gotowe – wystarczy zerknąć w google, żeby zobaczyć sto różnych wersji tego samego pomysłu!

Po lewej młodziutka, zamyślona, tu jeszcze sfotografowana od góry – po drugiej już nie tak młodziutka, uśmiechnięta,  uchwycona nieco od dołu… ?

Patrzę na to i z miejsca wierzę, że gdyby nie zrobiła sobie żadnej operacji, to wyglądałaby nadal tak, jak po lewej.

Morał z tego taki, że przed czterdziestką powinna umrzeć albo przestać się uśmiechać raz na zawsze – zero emocji, bo za każdy uśmiech można zostać rozliczonym. I to w świecie, gdzie wszyscy wydają się mieć pierdolca na punkcie szczerzenia się jak nie-intelektualista przy stanowisku z nabiałem.
Uśmiechaj się! Ale pamiętaj, że musisz mieć idealne zęby i żeby twarz ci się niekorzystnie nie układała.

Zaraz po Meg Ryan albo jakiejś innej rozpoznawalnej twarzy, którą zmieniły nie tylko operacje, ale przede wszystkim kilkadziesiąt lat, dzielących stan na zdjęciach “przed” i “po”dobrze jest umieścić zdjęcie osoby doprowadzonej do załamania nerwowego, poniżonej i oszalałej do tego stopnia, że była gotowa wstrzykiwać sobie ropę naftową w mięśnie, olej w twarz, kwas w brzuch…

Nie będę wstawiać zdjęć, bo mnie to obrzydza. Nie – nie to jak wyglądają.
To, że wystawia się ich jako pośmiewisko i zwala na nich całą winę za to, co stało się z ich ciałami i życiami.

Z jednej strony – któż winny jeśli nie oni? Z drugiej – jak otoczenie się uprze żeby kogoś zaszczuć i zadba o to, żeby nie zostało absolutnie nic, czego można by się trzymać, to każdy pęknie.
Jeśli motywem zaszczucia jest akurat wygląd, a ofiara nie ma dokąd uciec, to prędzej czy później pęknie – i bądź to skupi się na znieczulaniu świadomości przy  pomocy dostępnych środków, bądź zrobi wszystko, żeby ten wygląd zmienić. Wszystko: bez względu na ryzyko i konsekwencje.

Dlaczego ich dramat ma być przestrogą dla innych?

Mógłby być, gdyby ktokolwiek gdziekolwiek faktycznie opisał przyczyny – ale nie.
A zwalanie “winy” na operacje plastyczne czy pogoń za idealnym wyglądem, to jak stwierdzić, że zaburzenia pracy serca były przyczyną śmierci osoby, której przestrzelono klatkę piersiową – i uznanie tego za idealny moment na edukacyjną pogadankę o cholesterolu.

Musi się znaleźć miejsce dla osób zainteresowanych modyfikowaniem ciała zgodnie ze swoimi wizjami, ale niekoniecznie zgodnie z kanonami piękna.

Po co tam oni?
Na jakiej zasadzie osoba chcąca sobie zmodyfikować ciało w dowolny sposób i robiąca to – zgodnie ze swoimi planami i oczekiwaniami a na koniec zadowolona z efektu mogłaby być rozpatrywana pod kątem bycia “ofiarą operacji plastycznych” czy pogoni za pięknem?

Nie wiem, za czym gonią osoby żądne tuneli w policzkach czy nosie, ale na zdrowy rozum biorąc: zakładam, że raczej nie chodzi im o wbijanie się w kanony piękna.

Motywacje mogą mieć dwojakiego rodzaju – albo chcą się w ten sposób wyrazić, budzić konkretne emocje i żyć w konkretny sposób (mając plan na życie z tatuażem na twarzy), albo mają problemy z samooceną, akceptacją swojego ciała i nieprzebrane ilości nierozwiązanych problemów, od których chcą odciągnąć uwagę.
Pierwsza grupa ma wszystko w dupie, druga w dużej mierze też – więc w czym problem?

W tym, że “mnie to się nie podoba”?
Mnie się to nie podoba, ale ma to swoje dobre strony – nosiciele zadowoleni a reszta, gapiąc się na ich dziwne twarze przyzwyczaja się do “innego” wyglądu i może choć odrobinę mniej uparcie wgapia się w osoby okaleczone w wypadkach, albo chore w sposób, którego nie da się ukryć pod ubraniem czy makijażem.

No i oczywiście nie można zapomnieć o jakiejś obleśnie wyglądającej, paskudnej, plastikowej laluni, na widok której człowiekowi zbiera się na wymioty…

Zdj. Instagram

Tak, Valeria Lukyanowa jest zawsze idealnym przykładem tego, jak straszliwie można się oszpecić tracąc umiar w ilości operacji plastycznych.

Najbardziej finezyjne dzieciobójczynie nie zebrały takiej ilości tak intensywnego hejtu w komentarzach pod artykułami o swojej działalności, ile ona samym swoim istnieniem.

Blond włosy?
Duże piersi?
Figura, talia?
Fakt bycia modelką?
Nie… chyba żadne z powyższych. Jest przecież dziesiątki dziewczyn, które spełniają wszystkie powyższe warunki, mniej lub bardziej naturalnie, a nie zbierają tylu serdecznych życzeń powolnej i bolesnej śmierci co Valeria w czasach, kiedy lubiła bardziej lalkowo-komiksowy makijaż.

Może  umieszczanie jej w tych zestawieniach to wyraz jakiejś specyficznej “troski”, która miałaby pomagać ludziom uniknąć stania się ofiarą nienawiści, którą “troskliwi” nakręcają a przestrzegani nakręcają?

Tyle tylko, że taką “troską” da się wytłumaczyć dosłownie każdą podłość.

A morał z tego jaki?
Klasycznie: nie ma nic złego w korekcie nosa czy podniesieniu piersi – problem zaczyna się, kiedy człowiek nad sobą nie panuje, jest sterroryzowany, zastraszony, zdesperowany, zmiażdżony presją bycia “ładniejszym”, bo wtedy wręcz sam się prosi o atak. Ewentualnie może być też bezczelnie zbyt piękny, by nikogo tym nie irytować  – a to już całkowicie niewybaczalne (wiadomo, w takim wypadku ta osoba jest zobowiązana do spokojnego znoszenia wszelkich nieprzyjemności, jakie zostaną jej zaserwowane, bo skoro jest ładna to i tak “ma lepiej”).

Rozrysowałam to wszystko na grafie:

☙✿❀❁❧

Kliknij na serduszka, jeśli chcesz ocenić post.

Średnia ocen: 0 / 5. Wyniki: 0

Wiatr hula... Nikt jeszcze nie ocenił tego posta. Link do FB jest na dole - to malutkie "f" na środku stopki.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.