Nieszczęścia chodzą po ludziach – albo po nich skaczą. Nikt nie szuka informacji o tym, jak się pozbyć pcheł z domu, póki to nieszczęście nie zacznie go atakować i kąsać.
Wyplenienie ich jest dość długim i absorbującym, ale nieskomplikowanym procesem. Zdecydowanie łatwiej się ich pozbyć niż tolerować ich obecność.
Pchły to zło. ZŁO powiadam. Jak się pozbyć pcheł z domu?
Stosunkowo łatwo uchronić przed nimi siebie i zwierzęta, jeśli ma się świadomość zagrożenia i tego, jakie piekło mogą urządzić te potwory. Swoją najbardziej ekstremalną przygodę z nimi opisałam we wpisie “Horror w domu do wynajęcia“, ale nie wdawałam się zbyt mocno w szczegóły – było bardzo źle.
Przerażają mnie, ale już się nie boję starcia z nimi – bardziej tego, że przeoczę pierwsze symptomy inwazji.
Żyją wszędzie, mnożą się w tempie wykładniczym, atakują bez litości i są gotowe pożreć żywcem każdego, kto się im sprzeciwi.
Walka z nimi wymaga uporu, octu i odporności na ukąszenia, ale nie jest z góry przegrana. Mam na koncie kilka starć z tym diabelstwem, wygranych.
Nie wiem, jak i czy inne plany działania działają, ani czy są bardziej lub mniej efektywne – tyle, że ktoś tam, coś tam wspominał, przeważnie na fali frustracji. Wdrażam i udoskonalam ten, który do tej pory się sprawdzał.
W pierwszym odruchu wielu ludzi… pozbywa się zwierząt.
Nie wierzę w te głodne kawałki o psach z których w jakiś magiczny sposób NIE DAŁO się usunąć pcheł. Zawsze się da, chociaż może oszczędzę sobie i wszystkim tego steku przekleństw, który ciśnie mi się na usta na wspomnienie wszystkich cudownych szapomnów, które gówno dały i okazały się mniej efektywne niż czesanie psa szczotką zwilżaną w occie jabłkowym.
Nie, żeby ocet równał się jakimś spektakularnym sukcesom, ale robactwa było zdecydowanie mniej niż po szamponie. Szampony na pchły to jak leczenie alkoholizmu szklaneczką francuskich perfum: pchły będą miały kuśwa niesmak w ustach.
O tyle dobrze, że zjebom od wyrzucania psa z domu pchły dają w kość o stokroć mocniej.
Zwierzynę najlepiej zawieźć do weta na odpchlenie, jeśli nie ma czasu lub możliwości bawić się w inny sposób. W skrajnych przypadkach można ją ogolić, żeby pchły nie miały gdzie się schować, ale nie wiem, czy cokolwiek poza cudownie odnalezionym briardem wracającym do domu po długiej tułaczce, w trakcie której wytarzał się dosłownie we wszystkim.
“Zabawa” czyli korzystanie z naturalnych metod odstraszania robactwa okazała się – ku memu najwyższemu zdumieniu całkiem efektywna.
Nie widzę żadnych symptomów świadczących na niekorzyść olejków – poza tym, że żałuję, że odkryłam je tak późno.
Nie przepadam za młodymi zwierzętami, lubię stare – ale starym trochę już siada metabolizm, ubywa tkanki tłuszczowej… niektóre z tych zacnych środków weterynaryjnych nie mają nawet szansy przynieść jakichkolwiek korzyści u 15-letniego psa czy kota, za to mogą go wykończyć nadmiarem toksyn.
Nie do końca rozumiem, co się kryje za poradami, by wcierać zwierzętom w skórę olejek cynamonowy czy goździkowy. Goździkowy przy regularnym stosowaniu w ilościach, które przyniosłyby efekt w walce z insektami to jakieś 5-10 kropel dziennie. Niektórym ludziom to zaszkodzi, przypuszczam, że zwierzętom również.
A cynamon to już w ogóle nie wiem, z jakim durniem się macał przez szybę ten, który to wymyślił: cynamon – silnie podrażniający i wysuszający cynamon do wsmarowywania w poranioną i uszkodzoną skórę psa.
Chociaż… może to ten sam pajac, który radził smarowanie olejkiem cynamonowym trądziku.
Generalnie: ODRADZAM cynamonowy i goździkowy do smarowania zwierząt. Nie jestem ekspertem w kwestiach weterynaryjnych ani żadnych innych, ale tak na zdrowy rozum:
Większości olejów nie aplikuje się na poranioną (ludzką) skórę, bo są spore szanse, że taki zabieg okaże się szkodliwy, a niewielkie, że pomoże. Pokąsane przez pchły zwierzę jest całe poranione – nie tylko od ugryzień ale i od rozpaczliwych prób poradzenia sobie ze świądem (przy użyciu pazurów i zębów), więc nie wiem czy to taki dobry pomysł.
[W tym miejscu był przepis na olejkowo-wodną maść dla psa, ale jednak ją sobie daruję.]Nigdy przenigdy nie stosuj olejków, kropel ani tabletek odstraszających pchły i kleszcze na zwierzętach młodych, starych, ciężarnych, karmiących ani chudych. Chudość ma znaczenie, bo wiele z tych preparatów w założeniu wędruje do tkanki tłuszczowej – jeśli jest jej za mało, to wszystko ląduje w wątrobie.
Ląduje w wątrobie = nie odstraszy pasożytów, a może wykończyć zwierzę. Zanim coś kupisz – skonsultuj z kimś, kto ma o tym pojęcie, dokładnie opisując warunki.
To jest wojna, a pchły nie biorą jeńców, trzeba więc opracować odpowiednią strategię – to będzie trochę inaczej wyglądało jeśli zwierzyna domowa złapała pasożyty przy okazji jednorazowego, podejrzanego kontaktu z zapchlonym stworzeniem, a inaczej jeśli ktoś za płotem lub w mieszkaniu obok buduje bomby biologiczne i mamy stały dopływ wszelkiego robactwa stamtąd.
Niestety trzeba działać jednocześnie na dwóch frontach. Właściwie na trzech.
Najlepiej zacząć od zabezpieczenia siebie przed pożarciem żywcem, potem skupiając się na zwierzynie domowej.
Trzecim frontem jest sprzątanie mieszkania i niszczenie gniazd tej piekielnej armii.
Przed walką trzeba się zaopatrzyć w:
- spory zapas octu (może być jabłkowy),
- z tuzin worków do odkurzacza,
- naturalny olejek eteryczny do sprzątania – tu można zaszaleć z bardziej drażniącymi: np. cynamonowy, eukaliptusowy, goździkowy (nie wiem jak inne – tych próbowałam, preferuję eukaliptusowy);
- olejek z drzewa herbacianego i olej z neem do smarowania istot żywych (takich jak człowiek, ewentualnie młody, zdrowy, dorosły pies – nie stosować na kotach, rybach i ptactwie).
- dużą rolkę worków na śmieci,
- butelkę z nakładką do spryskiwania,
- świece,
- szczotę ryżową.
Jak pozbyć się pcheł z domu – krok po kroku:
- w pierwszej kolejności trzeba wytrzepać i wyprać legowiska, pościel i wszystkie ubrania, które leżały “na widoku”;
- zwierzynę zawieźć na odpchlenie lub skorzystać z opcji eko i zacząć je masować olejkami;
- dywany wytrzepać i odkurzyć z obu stron – jeśli jest możliwość to usmażyć je na słońcu z obu stron (minimum sześć godzin i najlepiej w połowie procesu wyczesać je szczotką ze sztywnym włosiem), potem spryskać octem i zwinąć, najlepiej nie wnosić do zainfekowanych pchłami pomieszczeń, ale jeśli nie ma innego wyjścia, to zabezpieczyć końce workami, zalepić taśmą i postawić w przedpokoju – nie rozwijać;
- prania po wyschnięciu też nie znosić do domu, najlepiej poskładać, wsadzić do wora i przetrzymać przez jakiś czas na balkonie;
- odkurzyć WSZYSTKO, każdy zakamarek, każdą szczelinę, każdą książkę, za szafami, pod szafkami, na szafkach – WSZĘDZIE;
- po odkurzaniu odkurzacz należy natychmiast otworzyć, worek wyjąć, zalepić dziurę mocną taśmą, wsadzić do worka foliowego, zawiązać i zutylizować (a najlepiej spalić – jeśli jest papierowa);
- do butelki ze spryskiwaczem wlać ocet i buteleczkę olejku eterycznego;
- spryskać WSZYSTKO;
- zamknąć połowę mieszkania dla zwierzyny i ustawić na podłodze talerze i miski z wodą – ta metoda najlepiej działa nocą, ale nad talerzem/miską musi być źródło światła – po dwóch dniach i kilku sesjach odkurzania pomieszczenie wietrzymy i przeganiamy zwierzynę na drugą połowę mieszkania; potem powtarzamy zabieg w pozostałych pokojach;
- wyprać wszystko, co się da i po wysuszeniu zapakować do worów na balkonie;
- odkurzyć każdy zakamarek i robić to codziennie (a pod żadnym pozorem nie rzadziej niż co drugi dzień!);
- powtarzać proces odkurzania lub/i smażenia dywanów, nie rozwijać ich jeszcze;
- pryskać wszystko octem codziennie;
- po dwóch tygodniach dywany mogą wrócić na swoje miejsce, ale oprysk i odkurzanie dobrze jest kontynuować przez miesiąc;
- regularnie sprawdzać sierść – to, że zwierzyna się drapie nie znaczy jeszcze, że pchły wróciły, bo stare ukąszenia mogą nadal swędzieć, ale jest też możliwość, że drapania nie widać, a pchły znowu przechodzą do ofensywy.
Jeśli się zrobi przerwę, albo odpuści sobie choć trochę, to pchły to wykorzystają, przegrupują się, odbudują armię i zaatakują znowu. Lepiej sobie nie odpuszczać.
Zresztą jeśli będą miały jakiekolwiek przerwy, to przyzwyczają się do smrodu octu, rozmnożą się korzystając z momentów, kiedy olejki nie będą ich drażnić (jeśli się np. tylko rozpyli wonie, ale pominie odkurzanie i sprzątanie, to populacja pcheł nie dozna uszczerbku), a w razie stosowania środków chemicznych wyhodujemy sobie niezniszczalną armię turbopcheł odpornych na wszystko: bo tylko najsilniejsze przeżyją – a przeżyją – i będą się mnożyć.
W domu bez kotów próbowałam sprejów z rzekomo zabijającym pchły, silnie trującym dla kotów środkiem, ale niewiele to dało.
Parę sztuk padło trupem, ale mimo regularnego psikania nic spektakularnego się nie wydarzyło. Smród był nieziemski, ja omal się nie zatrułam, mieszkanie było nie do użytku, a pchły jak były tak były. Przewinęła się też jakaś zasypka… też chyba łatwiej byłoby siebie tym wykończyć niż pchły.
Jedynym sensownym wydatkiem jest odpchlenie u weterynarza – ale nie u takiego, co to wciśnie byle kropelki, krzyknie dwadzieścia złotych i pożyczy szczęścia.
Jak się pozbyć pcheł z domu, to pozbyć się ich raz na zawsze – dlatego całą populację trzeba osobiście wytłuc, wessać odkurzaczem i usunąć z przestrzeni życiowej!
To brzmi gorzej niż w rzeczywistości wygląda. Jest wykonalne i efektywne. Tylko trzeba się nalatać z odkurzaczem.
No i zapach octu nie jest najprzyjemniejszy na świecie, ale robi dobrze na skórę i na włosy – można polewać. Dwie pieczenie przy jednym ogniu :)
Trzy! Bo jeszcze miękka, zdrowa, jędrna, jedwabista skóra po nacieraniu neem i herbacianym…
Poprawka!
Ani koty, ani psy, ani żadne organizmy żywe – ŻADNE poza tymi, które chcemy wykończyć nie powinny przebywać w pomieszczeniu, w którym przeprowadzamy chemiczną eksterminację.
Nie tylko biobójczych środków, ale i olejków: do aromaterapii stosuje się bardzo małe ilości, do tumanienia i wykańczania pcheł – duże. Wszystkich trzeba ewakuować do innego pomieszczenia, rozpylić, zamknąć, przeczekać kilka godzin, wywietrzyć, wyodkurzać wszystkie zakamarki i dopiero wracać.
Hm…złapałam sie za głowę, czy tając ten procedre walki z pchłmi w mieszkniu :D – to z pewnoscia dobre i skuteczne, jednak tylko dla wytrwałych :)
My jak mielismy pierwszy raz taka inawazję pcheł, poradzilismy sobie z nimi w 2 godziny- jednak nie było eko. Spryskalismy mieszkanie w/g instrukcji na butelce preparatu i wyszlismy na zalecany czas z domu- w tym przypadku 2 godziny i nie było nas dłuzej, po powrocie solidne wietrzenie przez przeciąg przed wejsciem do mieszkania i po szelmach nie zostal nawet ślad.
No i trzeba to powtrórzyc, bo inwazja pcheł jest znowu i to całej okolicy- czyli łatwo może nie być- pozdrawiam :)
Do tego sprawa urudniona bo obecneie jest pies i kot a kot…wszędzie się wcisnie :) i wiele mu szkodzi.
Olejek z drzewa herbacianego jest trujący dla kotów więc gratuluję wiedzy na temat olejków. Mam nadzieję że nikt tych głupot nie zastosował na żywym zwierzęciu.
Olejek eukaliptusowy, nawet w powietrzu, jest toksyczny dla kotów!!!!
Witam, ja właśnie zaczynam swoją walkę z pchlimi domownikami, którymi zaszczycił nas nasz wszędobylski kot… :/ I od razu pytam: ta mieszanina octu i olejku eukaliptusowego do spryskiwania, to w jakich proporcjach…? Pozdrawiam
Wedle uznania – byle śmierdziało pchłom, a dało się znieść ludziom. Lałam pół buteleczki (10ml) olejku na jakieś 200ml octu.
Olejek eukaliptusowy nawet w powietrzu jest toksyczny dla kotów!
Mam straszny problem koty noszą prawdopodobnie z okolicy ,sasiedzi mają psy w kojcach istna wylęgarnoa pcheł im to nie przeszkadza ja nie mogę odpchlić domu jak skutecznie odstraszyć,,mało tego koty są ufne to jeszcze zdejmą im obrożę poradźcie co robić?
Obróżki i tak zwykle nie działają ani długo ani skutecznie, zwłaszcza jeśli zwierzę już ma pchły (bywają efektywne, jeśli ich nie ma i wymienia się je co kilka tygodni – wtedy jest szansa, że pchła się nie połakomi).
Klasycznie: w ogródku lawenda albo wrotycz (lawenda niespecjalnie chce u mnie rosnąć, więc w zależności od warunków może być z tym kłopot, ale wrotycz rośnie wszędzie) – pchłom to śmierdzi, więc trochę je to zniechęci.
Cudów nie zdziała, bo te pchły, które już się zadomowiły przecierpią i będą żyć dalej, choć w dyskomforcie.
Od czasu opisanych wydarzeń nie miałam inwazji, ale nacierałam psy poleconą tu wcześniej ziemią okrzemkową i chociaż nie mogę z całą pewnością stwierdzić, że je wypleniłam, bo psy nie wchodzą do domu, ale znacznie trudniej jest mi znaleźć na psie jakąś pchłę (plus nie robię tego jakoś super często, raz na tydzień albo dwa i odkąd używam prawie nie łapią kleszczy a mam ich w okolicy zatrzęsienie).
Pranie tkanin na których leżą koty z paroma kroplami olejku eterycznego z lawendy lub eukaliptusa, rozwieszenie nasączonych nimi woreczków w szafach, nacieranie dywanu ziemią okrzemkową i częste odkurzanie, żeby usunąć jajka.
Jak koty młode, zdrowe, to nacierać, aż szlag trafi pchły i potem co jakiś czas prewencyjnie, pilnując żeby kot zawsze zajeżdżał lekko czymś, co zniechęci pchłę, a po paru tygodniach powinien być z nimi spokój.
Większym problemem może być, jeśli koty lubią sobie trzasnąć drzemkę gdzieś w okolicach większych skupisk, bo wtedy smród nie smród, głodne pchły i tak na nie wylezą, zwłaszcza jeśli koty nie są już pierwszej młodości.
Młode, tłuste koty można zakroplić preparatami na pchły, są też preparaty do psikania mieszkania (koniecznie dla kotów, łatwiej dostać takie dla psich pcheł, ale tamte toksyny zabiją i pchły i koty), ale to wychodzi strasznie drogo i jest średnio efektywne w porównaniu z mechaniczną walką (i mało, jeśli stosuje się tylko to).
Jeśli koty nie są młode i dobrze odżywione, zdrowe, względnie muskularne od biegania, to można je spokojnie nacierać i zakraplać (zakraplanie mniej kłopotliwe, ale sporo droższe), ale trzeba to robić jednocześnie walcząc z ich gniazdami w domu, bo nie mogąc się najeść na kotach rzucą się na domowników. Starszych i chudych nie wolno, (chyba że wet stwierdzi inaczej), bo te substancje rozpuszczają się w tłuszczu – w najlepszym razie nie zadziałają, w najgorszym zniszczą kotu wątrobę.
Jeśli koty są szczupłe i nie pierwszej młodości, to legowiska pachnące olejkiem lawendowym, regularne czesanie i tępienie pcheł w domu.
Mam nadzieję że komuś kiedyś pomoże ta odpowiedź. Najłatwiej pozbyć się pchel z domu bądź zwierzęcia naturalnym środkiem – ziemia okrzemkowa. Są dostepne spraye i czysta ziemia w proszku. Bezpieczne bo bez pestycydów (dzieki czemu mozna posypac zwierzaka) bez zapachu i środków chemicznych( przy dzieciach mozna spokojnie psikac i rozsypywac) ! Mi po dwu miesięcznej walce z pchlami pomogło tylko To!! Bardzo bardzo polecam ziemię okrzemkowa!
Mam nadzieję, że już nie będę miała okazji, ale jeśli to chętnie wypróbuję. Nie wiedziałam o jej istnieniu, kiedy prowadziłam swoje bitwy.
Dziękuję ?
Ja posypałam cały dom ziemia okrzemkowa, podłoga wyglada jak w młynie, a pchły sobie po niej radośnie skaczą, nie polecam :(
Żeby samo posypanie wystarczyło to musiałoby być z 200 kilo tej ziemi i 5-centymetrowa warstwa pokrywająca całe mieszkanie.
Ziemia okrzemkowa wykończy larwy pcheł, ale nie otumani dorosłych osobników, które mogą odskoczyć tam, gdzie siejącego dyskomfortu pyłu nie ma.
Żeby zadziałało jak powinno trzeba ją wetrzeć w dywany i powciskać w ewentualne szczeliny w podłodze i pod szafkami, zostawić na parę godzin i odkurzyć. I wyrzucić worek lub otworzyć odkurzacz, wyjąć worek, zalepić otwór plastrem i odlepić dopiero (i tylko) na czas kolejnego odkurzania – niestety konieczne jest bardzo dokładne, najlepiej samą rurą, po kolei i nie odpuszczając żadnego zakamarka za żadnym razem. A potem znowu, i znowu, i znowu, codziennie, przez sześć tygodni. Po pierwszych paru razach można zmniejszyć częstotliwość wcierania do co 2-3 dni.
Istnieje jeszcze opcja all exclusive – zwierzyna do weta na odpchlanie, dezynsektor na pokoje i załatwią to szybciej.
Ja po opisanej wyrzej inwazji pcheł, przy kolejnych pchłach zastosowałam miętę- ponoć te wampiry jes nie znoszą.
No i fakt, pozbylismy się pcheł. Smietnik był w domu i owszem, ale chociaz milo pachnący :) Rozsypwyałam ją na noc po podłagach, foltelach i na łożkach pod przescieradła. Pomoglo- a działa to tak, ze ich nie zabija niestety, ale wynoszą sie z domu- cóż, dobre było i to. Nas pchly nigdy jakos nie ruszają, ale Sonia, nasza sunia to miała przechlapane z nimi.
Od 14 miesiecy mamy i kotkę, z nią jest rudniej, bo z niej mimo zakrapiania, jakos pchły nie bardzo sie wyniosły…Czy li dzisiaj vbedzie mięta _ bo jakos o niej zpomnialam przez kilka lat, a potem? Zobaczymy…