Miałam dać sobie spokój ze sprzątaniem, wydawało mi się, że wyczerpałam temat na etapie postu o maksymalizmie ale trafiłam na artykuł tak idiotyczny, że aż zaczęłam popłakiwać w środku na widok nadmiaru bzdur, które komuś udało się w nim upchnąć. No, może nie do końca “bzdur”, ale koszmarnie zilustrowanych informacji, które stosującą się do nich osobę wprowadzą w krainę jeszcze większego chaosu niż ten, który ambitnie spróbowała opanować.
Wszystko to oczywiście genialne sposoby na utrzymanie porządku w domu – ale..
Ale jest “ale”.
I żeby nie było – w pełni zdaję sobie sprawę z tego, że artykuły o sprzątaniu trudno dobrze zilustrować. Trzeba by mieć dostęp do wielu domów i zgodę ludzi na posprzątanie, przeorganizowanie i obfotografowanie ich włości…
Nie jest to nieosiągalne, ale na pewno jest trudne. Zwłaszcza, że nie chodzi tylko o to, żeby posprzątać w jednym miejscu na chwilę i zrobić jakiekolwiek zdjęcia ilustrujące, ale żeby to jeszcze miało jakiś wymiar pedagogiczny i faktycznie dawało ludziom jakiś pomysł na rozwiązanie problemu – albo chociaż jakiś zarys…
Oto i one: “genialne sposoby na utrzymanie porządku w domu”:
Nigdy czegoś takiego nie widziałam.
Za to przy okazji ostatniego intensywnego przeglądania różnych cudów “na temat” znalazłam całe mnóstwo takich głupot (link do zeskrinowanego przeze mnie artykułu z OBSZERNYM komentarzem).
Tu na przykład jest mowa o “idealnym zorganizowaniu przestrzeni”…
Czy to jest idealnie zorganizowana przestrzeń?
Czy może raczej marnowanie miejsca w szafce?
Jeśli to są wszystkie akcesoria kuchenne, którymi dysponuje właściciel tej szafki… to zostały rozłożone w absurdalny sposób.
Jeśli to tylko część akcesoriów kuchennych w czyimś domu… to już kompletny absurd.
Na zdjęciu po lewej każda rzecz z – za przeproszeniem innej parafii – na zdjęciu po prawej… to samo, tylko że “poukładano” znacznie mniej przedmiotów, a nadal nie można powiedzieć, by wszystko było łatwo dostępne.
Podwieszanie kubków to świetny pomysł – ale niekoniecznie w szafce. A jeśli już, to czemu nie umieścić pod spodem talerzyków do tych filiżanek? Albo tych tam, stojaczków na jajka z pierwszego zdjęcia?
Dodatkowa półeczka też bywa dobrym rozwiązaniem… ale żeby na najwyższej półce, pod samym sufitem? W jaki sposób czyni to ten czajniczek i przyprawy łatwiej dostępnymi?
Upchnięcie pojemniczków z jedzeniem z tyłu, za szklanym talerzykiem z (jak przypuszczam) cukierniczką i filiżanką na śmietankę do kawy to nie sposób na utrzymanie porządku tylko stłuczenie wszystkich trzech naczyń.
Na górze powinny być najrzadziej używane – przed nimi ewentualnie jakieś nietłukące się i nierozsypujące drobiazgi po które rzadziej się sięga. Kubki i filiżanki jedna w drugiej, rzędami. Jedzenie na dole, akcesoria do picia kawy wsunięte na tej tacce w drugą stronę, i z wolną przestrzenią przed i za nimi.
Uwielbiam koszyki i uważam, że naprawdę pomagają w utrzymaniu jako takiego ładu… ale NIE W TAKI SPOSÓB
Na półce po lewej widzimy jakieś ręczniki, przypuszczalnie obrusy, ścierki kuchenne, przypuszczam, że jakieś serwetki… pakowanie tego wszystkiego do koszyków nie ma najmniejszego sensu.
Wystarczy poskładać na kupki – tu obrusy, tu serwetki, tu ścierki, tu ręczniki.
Jeden koszyk mógłby się przydać na jakieś maleństwa, których nie da się poskładać.
A w takim układzie zawartość koszyków widać tylko teoretycznie.
Nie wykluczam, że dla kogoś mogłoby to być niezłe rozwiązanie (ale wtedy nie okrągłe koszyki, które tylko niepotrzebnie marnują przestrzeń – prostokątne lub kwadratowe), ale tu jedynym problemem właściciela półek po lewej jest to, że nie umie złożyć obrusa/prześcieradła/firanki czy co to jest.
Są poskładane, więc komuś się chciało. Są mniej więcej jako tako poukładane, ale powywalały się przy okazji sięgania po niektóre rzeczy – przypuszczam, że półgodzinne ćwiczenia ze składania ubrań rozwiązałyby problem.
To nie jest porządek. To jest sześć zbędnych koszyków do mycia i czyszczenia.
Poza tym… te zdjęcia naprawdę mnie fascynują. Naprawdę istnieją ludzie, którzy zużywają takie ilości jaj na bieżąco? Na tyle, że kupują na kopy?
W lodówkach na zdjęciach zawsze jest mnóstwo jaj, przy czym – w większości przypadków:
a) nic nie wskazuje na to, by lodówka należała do fana/fanki pieczenia minimum trzech ciast tygodniowo,
b) lodówka jest zbyt mała i jest w niej zbyt mało rzeczy by można było podejrzewać, że korzysta z niej wiele osób/wieloosobowa rodzina,
c) nie jest to lodówka osoby, która hoduje sobie kilka kur, bo jaja są upiornie-sztuczno-białe.
W tym konkretnym przypadku lodówka jest używana przez jedną osobę, która w logiczny i dość zgrabny sposób poukładała sobie wszystko i ma porządek.
Nadpita cola jest w łatwo dostępnej szufladzie, pojemniki z jedzeniem do odgrzania na pierwszym planie – wszystko ładnie widać i wiadomo po co sięgnąć, żeby zjeść póki się nie zepsuło.
Po prawej zaś widzimy lodówkę “uporządkowaną” przez idiotę – przygotowanych wcześniej potraw nie widać, bo poukrywano je w koszykach, nadpita cola jest z tyłu lodówki, w trzecim rzędzie, za kanisterkami z (mlekiem?) napojami, po które właściciel lodówki sięga nieco rzadziej… sery, które były logicznie upchnięte w szuladzie zostały w niej wyciągnięte… a do drugiej wstawiono kubki ze śmietaną (jogurtami?). Po jaką cholerę?
Szuflady w lodówkach istnieją po to, by wkładać tam produkty, które nie powinny przesiąkać zapachem lodówki/innych potraw, które w niej trzymamy: czyli owoce, warzywa, otwarte opakowania z nabiałem.
Tu, po tych idiotycznych “porządkach” sery nie wylądowały w żadnej z szuflad, więc prawdopodobnie siedzą w którymś koszyku.
Funkcjonalność i logika są ważniejsze niż iluzja porządku, który i tak szlag trafi jak tylko właściciel lodówki zorientuje się, że przez te idiotyczne koszyczki przegapił pojemnik z zupą, która zapleśniała, i że powywalał bidony próbując sięgać po colę.
Ot i kolejna odsłona genialnych pomysłów osoby, która “sprząta”, żeby udowodnić, że “MOŻNA” – nie po to, by ułatwić życie właścicielce czy właścicielowi tej szafki.
Jeden rzut oka wystarczy, by stwierdzić, że nie mamy do czynienia z osobą, której chce się cokolwiek składać (jak w przykładzie #2).
Tej osobie się ewidentnie NIE CHCE. Upycha wszystko w pośpiechu, wrzuca jedno na drugie… szanse na to, że taka osoba będzie w stanie utrzymać taki porządek jak na zdjęciu po lewej przez 24 godziny normalnego korzystania z łazienki wynoszą ZERO.
Na litość! Ten człowiek trzyma GAŚNICĘ razem z kosmetyczkami. Co za szalony umysł wpadł na pomysł, że wymiana gaśnicy na stosik gładko poskładanych ręczników pomoże w utrzymaniu porządku? Albo w domknięciu szafki, która – po tym jak zawieszono na drzwiczkach koszyk na szczotki zwyczajnie się NIE DOMKNIE?!
Dla takich ludzi stworzono koszyki. Ta szafka woła o półkę, a odpływ niekoniecznie musi w tym przeszkadzać. W prawie każdym markecie budowlanym można poprosić o docięcie blatu/sklejki/deski na wymiar (nie w każdym wykroją kawałek na rurę, ale to nawet nie jest konieczne – płytka półka z dziurą z tyłu też zda egzamin).
Potem wystarczyłoby kupić cztery większe koszyki – do jednego kosmetyczki, do drugiego akcesoria do włosów, w trzecim kosmetyki do ciała, w czwartym makijaż. Może nawet gaśnica się zmieści.
Nie da to efektu hotelowego porządku, ale przynajmniej właściciel szafki zyska szansę na utrzymanie tego w jako takim ładzie i nie będzie musiał kopać, żeby znaleźć to, czego akurat szuka.
Kolejny przykład teoretycznie dobrego pomysłu i idiotycznej realizacji:
Wisienką na torcie jest to, że stojące zdjęcie w ramce usunięto (dlaczego? – czyżby ono było problemem?) a dzbanek z kwiatami/baziami wymieniono na INNY dzbanek z kwiatami/baziami. Jaki to ma związek z porządkowaniem?!
Poza tym jeden obrazek na ścianie zamieniono na trzy większe (i wymieniono zdjęcie – dlaczego?, po co?). W rogu upchnięto trzy “ozdobne” poduszki – co jest po prostu genialnym pomysłem. Ludzie, którzy trzymają na środku pokoju wielki wór z pluszakami są totalnie zakręceni na punkcie bezużytecznych dekoracji i miernych podróbek prostoty. Przyda im się jak cholera.
Po co tym ludziom sześć szuflad? Pluszaki tam sobie porozkładali kolorami czy jak?
Wyrzucili to wszystko, bo uznali, że jednak nie potrzebują? Pozbyli się dzieci? Jeśli tak, to po co im wymiana mebli? Mały stolik i tamta szafeczka też mogłyby całkiem nieźle symulować porządek.
Jak dzieciak potrzebuje takiej ilości pluszaków, a rodzice mają budżet na ławkoregały, to niech zamiast tego kupią dużą skrzynię na pluszaki i coś z dwiema-trzema szufladami na inne zabawki – wtedy jest szansa, że i dzieciak ogarnie i estetyka zostanie zachowana.
Tzn. – ta porada byłaby adekwatna, gdyby te zdjęcia faktycznie były przykładem na próbę uporządkowania czegokolwiek. Ewidentnie nie są. Dzieciak wyrósł z zapraszania pluszowych małpek na eleganckie herbatki, a zmiana jakiej dokonano nie ma żadnego związku ze sprzątaniem. Nastąpiła zmiana aranżacji wnętrza i nic więcej. Nikt tam nie próbował funkcjonować ze swoimi gratami nawet przez godzinę, więc nie wiadomo, czy zdało egzamin.
Jak ja tego nie znoszę – w ten sposób to się ludzie pakują w podróż, nikt nie żyje z kiścią ołówków związanych z gumką recepturką!
Jak ktoś ma w domu dziesięć par nożyczek i dwieście ołówków, to są tylko dwie możliwości:
a) trzyma graty mimo, że tak naprawdę korzysta tylko z jednych nożyczek i jednego ołówka – albo i to nie;
b) używa wszystkich.
W pierwszym przypadku rozwiązaniem jest wywalenie/oddanie zbędnych rupieci. W drugim duży, stojący organizer albo kilka kubków na nożyczki, kredki, ołówki, długopisy etc.
Żadnej z tych osób nie będzie się lepiej żyło z szufladą na narzędzia przerobioną w organizer na… różne rzeczy.
Na zdjęciu po lewej w szufladzie walają się śrubki i obcęgi – po “organizacji” znalazło się tam miejsce tylko dla śrub – to ma być organizacja?
Że w szufladzie na narzędzia nagle nie ma żadnych narzędzi? Że w miejscu, w którym mieściło się całe mnóstwo rzeczy nagle mieści się… drewniana podziałka i parę pierdółek?
Czy photoshop naprawdę jest skuteczną metodą sprzątania?
Standardowo: na zdjęciu po lewej przestrzeń “żyje”. Po prawej mamy sklepową ekspozycję, w której większość przedmiotów nie znalazła sobie miejsca.
Mieć koszyk tylko po to, żeby w nim rolki ręcznika papierowego trzymać? Mimo, że mieszkający tam ludzie używają produktów z piętnastu butelek różnych środków piorących? – gdzie one się podziały?
Po co im dodatkowa półka i dodatkowe pojemniki? Po co rząd pustych słoików?
Przecież nie mieli problemu z nadmiarem rzeczy ani brakiem dekoracji. Ozdobne wieszaczki też im do niczego niepotrzebne – nic na nich nie wisi, więc prawdopodobnie używają ich tylko do suszenia lub odwieszają na chwilę… zmiana koloru wieszaków wpłynie na porządek?
Gdzie się podziały środki piorące?
Tu skupiono się na bezsensownym przekładaniu rzeczy z półki na półkę i dokładaniu dodatkowych podziałek…
Połowa rzeczy znajdujących się na pierwszym zdjęciu nie znalazła swojego miejsca na drugim, za to pojawiły się inne.
Prowizoryczne półeczki, które wstawiono, żeby ułożyć na nich ciężkie puszki i słoiki uginają się pod ich ciężarem. Ani to dobry pomysł nie jest, ani dobre rozwiązanie – to czyjaś piwnica czy spiżarnia, nie sklep. Nie ma potrzeby eksponowania każdego słoika z ogórkami i wszystkich puszek z kukurydzą.
Lepszym rozwiązaniem byłoby dodanie jednej, porządnej półki z prawdziwego zdarzenia.
Ale generalnie to tu nie trzeba żadnych genialnych rozwiązań i usprawnień – różnica pomiędzy pierwszym i drugim obrazkiem to kwestia preferencji, niczego więcej. Po lewej nawet nie ma bałaganu.
No nie. Nie. Po prostu nie.
Wydanie kupy kasy na regały i kosze tylko po to, żeby na wierzchu nadal mieć bałagan? I fundować sobie niekończącą się zabawę w składanie i prasowanie – mimo, że punktem wyjścia była nieźle zorganizowana przestrzeń z wieszakami: każdy ciuch widoczny, każdy łatwo dostępny i nic się nie mnie.
Na jakiej zasadzie to, co widzimy po prawej jest zmianą na lepsze?
Wygodne to? Praktyczne? Przejrzyste?
Jak komuś tak bardzo przeszkadzał widok wiszących ciuchów – to czemu nie dodać po prostu szafki z drzwiczkami albo rozsuwanych drzwi z prowadnicami na suficie, żeby nic w środku się nie kurzyło?
Parę koszy na dole i byłby idealny porządek.
Nie widzę sensu, nie rozumiem.
Żeby to miało jakikolwiek sens, to właściciel tej garderoby musiałby być pedantem – a przecież nie jest. Widać, że nie jest. Błyskawicznie zagracił wierzch regałów. Po tygodniu ten pokój będzie wyglądał jak po przejściu tajfunu – no chyba, że ktoś będzie to wszystko składał, składał, składał…
Tu bym się nie czepiła – pomysł jest zasadniczo niezły – właściwie całkiem dobry…
Widzę tu zaledwie dwa problemy:
- po pierwsze: półka pod sufitem jest niedorzeczna,
- po drugie: mieć tace i foremki do ciasta w tym samym, niewielkim rozmiarze… nigdy czegoś takiego nie widziałam.
To jest możliwe w przypadku ludzi, którzy idą do księgarni z linijką, żeby kupić książkę, która będzie się dobrze na półce prezentowała. Ci, którzy mają problem z chaosem na półkach w kuchni kupują rzeczy tanie, ładne, albo wkładają tam to, co dostali od mamusi.
I to są zawsze różne rozmiary blach, różne rozmiary tac…
Wszystko mogłoby się ładnie zmieścić w takich pionowych przegródkach. Teoretycznie mogłoby. I wygodnie by było i ładnie i praktycznie.
Ale DESKA DO KROJENIA NA PÓŁCE POD SUFITEM?!
Ludzie drodzy… foremki do ciast i tace używane sporadycznie w w miarę dostępnym miejscu a deska do krojenia pod sufitem?!
Absurd. Totalny absurd. Żeby wyjąć duży, biały talerz z najwyższej półki trzeba z niej zdjąć WSZYSTKO.
W jakim świecie tak wygląda ułatwienie?!
Na jakiej zasadzie to jest praktyczne rozwiązanie. I te dziwne tace z uchwytami?
Przecież to się wszystko wywali, wysypie przy próbie wyjęcia – pospada i potłucze.
No i gdzie się podziało to wszystko, co kisiło się na najniższej półce po lewej?
To nie jest porządek, to jest marnowanie przestrzeni i budowanie jakichś okrągłych nie-wiem-czego w zupełnie niezrozumiałym celu.
Że niby co? Co to ma ułatwiać? Co usprawniać? Do czego to się przydaje?
W jaki sposób władowanie tam tego poprawiło komfort codziennego korzystania z kuchni?
Gdzie maselniczka? Gdzie pojemniki na sól i pieprz? Gdzie sól? Gdzie to wszystko, co miało swoje miejsce na pierwszym zdjęciu, ale magicznie znikło i zostało zastąpione przez zupełnie inne rzeczy na drugim?
Naprawdę? Żeby sięgnąć po moździerz na półce, na której stoi słownie DZIEWIĘĆ rzeczy trzeba było aż obrotowe tace w szafki wkręcać?
Wygoda po czorcie, do takiej ilości to i szafka niepotrzebna.
Ze mną jest ten problem, że ja bym tego po lewej zupełnie nie rozpatrywała w kategoriach nieporządku czy chaosu.
Owszem – przydałoby się parę rzeczy przełożyć. Ideałem byłoby dodanie dwóch dodatkowych półek tak, żeby wszystko mogło stać w rzędzie i na widoku.
Może jestem staroświecka, ale w moim pojęciu ustawianie butelek i słoików na talerzu nie wprowadza ładu, a kupowanie jakichś fikuśnych, ledwo transparentnych, luźno stojących szufladek, żeby w nich porozkładać żarcie, które d tej pory leżało na eleganckiej kupie w wiklinowym koszyku nie ma najmniejszego sensu.
Już się widzę, jak w poszukiwaniu migdałów czy dawno nie widzianego słonecznika zaczęłabym się szarpać z małymi pojemniczkami spożywczymi i szufladeczkami zamiast przejrzeć zawartość koszyka.
I jeszcze to wiszące świństwo, w którym poupychano te słoiczki chyba tylko po to, by pokazać, że można – na półkach nadal jest sporo miejsca, a część rzeczy tradycyjnie zniknęła i została zastąpiona innymi.
Czyż to nie genialne?
Garnki i rondle zajmowały pół szafki, a po zbudowaniu tego wspaniałego stojaka zajmują CAŁĄ – ba! nie wszystko się mieści.
Gdzie w takim układzie wsadzić mniejsze rondelki?
NA TYŁ SZAFKI! Gdzie czai się połowa naczyń, ułożonych na takiej samej pryzmie, co na zdjęciu z lewej strony. Tylko sięgać niewygodnie, i dobrać się do nich nie sposób, jeśli się komuś zamarzy wyjęcie jakiegoś rondla ze spodu.
Taki stojak to bardzo dobre rozwiązanie jeśli chodzi o pokrywki – ale tylko pokrywki. U mnie się nie sprawdziło, bo zbyt różnią się rozmiarem, mam też komplet garnków z wielkimi uchwytami na pokrywkach, więc bardziej praktyczna okazała się skrzynka (stojak musiałby mieć z metr długości).
W przypadku garnków i rondli to nie ma najmniejszego sensu – no chyba, że ktoś ma trzy garnki a lubi mieć wrażenie szafek peeeełnych naczyń.
Koszyczki na różne rzeczy to fajne rozwiązanie – ale to “fajne rozwiązanie” nieistniejących problemów i tworzenie nowych…
Zastanawiam się, w jakim świecie osoba mająca aż dwa koszyczki akcesoriów do pieczenia zmieściłaby się z mąką w zaledwie jednym małym koszyczku – a tu ktoś piecze na potęgę, skoro schował sobie oleje do smażenia za dodatkami do pieczenia.
Słoik z masłem orzechowym znikł – być może leży w jednym z koszyczków. Albo wcale go tam nie ma, jak to – tradycyjnie na takich fotach część produktów zniknęła (np. gdzie się podziała butelka z oliwą, która była na pierwszym planie? skąd się wzięły oleje?).
Właściwie wystarczyłoby położyć ze dwa koszyki jeden na drugim – słodycze i przekąski z najwyższej półki lub produkty do pieczenia z najniższej – ale nie: nie zrobiono tego.
Część porozdzielano do koszyczków, a resztę upchnięto ZA koszyczkami, czyniąc te rzeczy niedostępnymi.
To żadna oszczędność czasu jeśli trzeba wyjąć minimum dwie rzeczy, żeby sięgnąć po trzecią. To samo było przed tą całą rewolucją w szafce – z tą różnicą, że połowa rzeczy była na wyciągnięcie ręki, a właściciel miał w kieszeni pieniądze, które potem wydał na koszyki, dzięki którym… wnętrze szafki wygląda minimalnie lepiej?
Syzyfowe prace to są, nie organizacja rzeczy w szafce.
Na tak rewolucyjny pomysł, to już na pewno nikt nie wpadł.
To jest graciarnia a nie szafka z pojemnikami spożywczymi – niektóre nawet nie zostały rozpakowane.
Jeśli są używane, ale właściciel gustuje w takim stylu składowania, to jedynym sposobem ogarnięcia tej sytuacji są dwa duże koszyki – jeden na górnej półce, na pokrywki, drugi na dolnej, na chaos miskowy.
To po prawej… przecież trzeba by człowiekowi zupełnie nową osobowość ukształtować, żeby był w stanie utrzymać tę szafkę w takim stanie.
Chyba, że ta osoba nigdy ich nie używa – to tak – ale oszczędzanie miejsca nie polega na układaniu zbędnych przedmiotów tak, by zajmowały znacznie mniej miejsca.
To jest chyba reklama koszyczków na kosmetyki
Są w tych szufladach tak przydatne jak trzecia noga.
Wszystko leży sobie na dnie, jedno obok drugiego – wszystko widać, a jako alternatywę zaproponowano… kilka koszyków na produkty do higieny jamy ustnej.
Że niby tak jest wygodniej? Logiczniej? Przejrzyściej?
Rozłożenie kosmetyków do makijażu w różnych pojemnikach pomaga… w czym dokładnie?
Ani nie można ich łatwo wyjąć w tych pojemnikach – bo trzeba by wyciągać wszystkie, ani oszczędności czasu to nie daje, bo kosmetyków jest niewiele. Wygodniej byłoby trzymać je w kosmetyczce.
A wspominanie o szczegółowych informacjach dostępnych w linku… kto potrzebuje informacji, żeby dowiedzieć się, że musi kupić koszyki i wsadzić je do szuflady?
Było uporządkowane już wcześniej
Co prawda jeden pojemnik na sztućce stał na drugim i obok trzeciego… ale przecież nie jest tak, że na drugim zdjęciu widzimy masę przegródek, w których uporządkowano WSZYSTKIE sztućce.
Identyczny efekt uzyskano by pozostawiając w szufladzie jedną warstwę pojemników – ale to dobry przykład na to, że one wcale nie są tak dobrym rozwiązaniem każdego problemu organizacyjnego. Często są zbędne, zwłaszcza te małe.
A robić przegródki… po to, by w jednej z nich trzymać łyżeczkę (JEDNĄ łyżeczkę)…
To już chyba oglądanie “Ukrytej prawdy” jest bardziej produktywnym zajęciem.
Wiem, wiem & wiem, że to tak specjalnie poukładano żeby “ładnie wyglądało” na zdjęciu, ale to nie jest urocza fotka na insta, tylko instruktaż dotyczący przedmiotów użytkowych. Wypadałoby pokazać zdjęcia z procesu użytkowania a nie…
I wisienka na torcie…
Zdjęcie stosu ciuchów vs. 12 par skarpetek, cudnie zorganizowanych na przestrzeni, która spokojnie pomieściłaby i 20 par.
I jeszcze foty zgarnięte z płatnego serwisu stockowego – najprawdopodobniej nieopłaconego – sądząc po mikrym rozmiarze zdjęć i obecności podpisu, którego nikt nie umieszcza, jeśli zdjęcie kupi.
Wspominałam już, że nienawidzę organizerów na skarpetki?
Podsumowując: nie mam nic do zarzucenia autorom pomysłów, które zostały tu przywołane.
Wpadli na jakiś pomysł, zrealizowali go, a efektami podzielili się w internecie. W takim kontekście “broni się” nawet pomysł #16 – ot, dziewczyna zapragnęła sobie przełożyć kosmetyki do koszyków i niewiele to zmieniło w jej życiu. Ale sobie przełożyła! Zdjęcia zrobiła, zadowolona opublikowała. No i super. Spoko.
W każdym przypadku spoko – poza momentem, w którym to wszystko zostało zebrane do kupy i nazwane OSIEMNASTOMA pomysłowymi sztuczkami na utrzymanie porządku w domu.
Po odsianiu tego, co było zwykłą zmianą aranżacji zostaje:
- zawal wszystko organizerami na wszystko,
- poukładaj sobie to, co masz niepoukładane,
- zrób sobie dodatkową półkę,
- albo dwie,
- albo jakiś wieszak dodaj.
To nie są “genialne triki”, to są czyste bzdury.
A psioczę na niektóre pomysły i większość realizacji, bo już to wszystko znam – widziałam lub testowałam, w większości przypadków koncertowo nie zdało egzaminu. W zasadzie to im prymitywniejsze rozwiązanie, tym większa szansa powodzenia zamachu na chaos.
Ja stosuję od lat kilka z tych rzeczy i od lat się u mnie sprawdzają.
1) Koszyczki w szufladzie i na półkach na kosmetyki zamiast kosmetyczki, w której musiałabym grzebać, bądź wywalać wszystko na podłogę. I dodatkowo szybko się wyciera półki, bo wystarczy ściągną cały koszyk, a koszyk raz za czas przepłukać wodą.
2) Przedziałki i koszyczki na bieliznę w szufladzie z oddzielnymi przegródkami na każdą zrolowaną parę skarpetek, sprawdza się idealnie gdy człowiek się rano spieszy i sprawia, że nie trzymam niepotrzebnie zbyt wiele bielizny, której już dawno nie powinno być.
3) Pojemniki i osobno wpakowane pokrywki – też się u mnie sprawdzają; bez koszyków, wiecznie dostawałam jakimś pudełkiem, pokrywką czy grupą pudełek z wieczkami w głowę
4) Żywność w pojemniczkach – też się sprawdza. Każdy słoik/słoiczek mam opisany i stoi tak na specjalnej “wzrostem” półeczce,tak że widać gdzie dokładnie jest. Słoiki/pojemniki z kaszami, ryżami etc są na półce o większej wysokości, przyprawy na osobnej mniejszej i różne inne też.
5) Lodówka – część rzeczy stoi wolno a część w koszykach i też się to sprawdza, małe walające się dotąd serki, jogurty itd są na wieczku od nieużywanego pojemnika, żeby się dostać do serków z tyłu wystarczy ją tylko wysunąć.