Ostatnimi czasy Anja Rubik bardzo angażuje w walkę z problemem molestowania, o prawa kobiet. Teraz, kiedy jej kariera dobiegła końca i kiedy nie ma już nic do stracenia, coś do zyskania i ewidentnie nic lepszego do roboty.
Przez lata miałam do niej dość obojętny stosunek. Ani mi się nie podobała ani nie-nie-podobała, żadne jej zdjęcie nie urzekło mnie na tyle, bym zapragnęła dowiedzieć się czegoś więcej na jej temat. Kilka dni temu to się zmieniło, teraz myślę o niej z niesmakiem.
Ale po kolei: zacznijmy od konkretów.
W ostatnich dniach, niezwykle aktywna społecznie Anja Rubik musiała się zmierzyć z własnymi słowami sprzed lat.
Niestety tylko z jednym cytatem.
Bardzo szkoda, że nikomu nie chciało się poszukać nieco głębiej, bo (niespodzianka!) – dokładnie tak, jak w przypadku każdej innej osoby, która próbuje się tłumaczyć “niefortunnymi wyrażeniami“ szybko okazuje się, że tak naprawdę mówi coś jeszcze gorszego, powtarza to samo, kłamie, a przyparta do muru i zmuszona do konfrontacji z własnym stanowiskiem zaczyna zgrywać ofiarę lub machać chorągiewką swoich innych zasług (które w domyśle mają zniwelować wszystkie – ujmijmy to enigmatycznie – niefajne elementy).
Oczywiście opcja: “nawaliłam, powiedziałam coś okropnego, źle zrobiłam, żałuję, przepraszam” NIE WCHODZI W GRĘ.
Nie! No bo przecież trzeba spróbować coś ugrać. Wybielić. Spróbować wcisnąć okropne słowa w ramy nieokropnych znaczeń, byleby tylko nie przyznać się do błędu i nadal móc spokojnie udawać dobrego człowieka.
Udawać – bo nie ma czegoś takiego, jak dobry człowiek, który bardziej dba o własny wizerunek niż o szczytne idee, którymi próbuje sobie wycierać mordę.
Mordę – bo twarz to ta pani już straciła. Teraz, nie kilka lat temu (ale wrócę do tego później).
Od czego się zaczęło?
Siedem lat temu, w 2010 roku przez media przeszła krótka i niezbyt intensywna burza dotycząca niestosownego zachowania fotografa Terry’ego Richardsona, który korzystając ze swojej pozycji wymuszał na nieletnich modelkach pozowanie w wulgarnych pozach, dotykał ich, rozbierał się przy nich, kazał się masturbować i Bóg wie co jeszcze.
Sprawa została szybko wyciszona, niewiele modelek zdecydowało się zabrać głos w tej sprawie. Te, które się na to zdecydowały zostały odsunięte na boczny tor, krytykująca go duńska fotografka, oburzona tym, co robi została wrzucona do szuflady z napisem “sfrustrowana i zazdrosna o jego sukces” i wszystko toczyło się normalnym torem.
Sprawa powróciła w 2011, ’12, ’13… pojedyncze i wyciszane głosy skrzywdzonych dziewczyn nie zdołały zachwiać pozycji znanego fotografa.
Anja Rubik, która wielokrotnie z nim pracowała była też wielokrotnie pytana o komentarze w jego sprawie. Nie odmawiała odpowiedzi, chętnie wyjaśniała tę kwestię. Doprecyzowywała o co jej chodzi aż furczało.
Słowa, które padły w wywiadzie, przeprowadzanym przez Magdę Mołek brzmiały tak:
“Moim zdaniem z Terrym to jest tak, że, ja z nim pracowałam naście razy i nigdy nie miałam z nim problemu, bo nigdy nie pozwoliłam mu na coś takiego. On wyczuwa od razu, poza tym widać od razu jak dziewczyna się zachowuje na planie w momencie, w którym przychodzi do niego na casting, czy ta furtka jest otwarta czy zamknięta. To jest kontrowersyjna postać, ale wiele dziewczyn sobie na to pozwala i to nie jest tak do końca jego wina (…) Słuchaj, przede wszystkim dziewczyna, która nie jest zainteresowana nie dostałaby takiego SMS-a.”
Tu jest jej świeżutkie wyjaśnienie od którego robi mi się ciepło na sercu.
“Molestowanie seksualne jest czymś czego nie można akceptować i się na to zgadzać. Udzielając wywiadu Pani Magdzie Mołek kilka lat temu , niefortunnie wypowiedziałam się w ten sposób. Mówiłam wtedy z myślą o sobie, ponieważ na szczęście nigdy nie zdarzyła mi się taka sytuacja. Nie zdawałam sobie wtedy sprawy z wagi i kontekstu moich słów oraz problemu – oznajmiła. Żałuję swojej wypowiedzi i na szczęście w chwili obecnej jestem mądrzejsza i mam większa wiedzę na ten temat. Od dawna próbuję jak najlepiej pomóc w zwalczaniu tego typu sytuacji. Przepraszam, jeśli kogokolwiek tą wypowiedzią uraziłam”
Anja Rubik (o jednym z mniej obleśnych fragmentów swoich wcześniejszych wypowiedzi) Październik 2017
Niefortunnie się wyraziła! No tak, wszystko jasne. W ciągu DWÓCH LAT zdała sobie sprawę z wagi i kontekstu swoich słów.
DWA LATA TEMU nie miała żadnej wiedzy na temat molestowania seksualnego.
DWA LATA temu nie miała wiedzy, ale… OD DAWNA próbuje pomóc w zwalczaniu tego typu sytuacji.
Cóż to znaczy? Czyżby kłamała? Jakim cudem mogła zwalczać “tego typu sytuacje” OD DAWNA skoro DWA LATA temu nie zdawała sobie sprawy z problemu jakim jest molestowanie seksualne.
Po zapoznaniu się z jej wypowiedziami jestem skłonna zaryzykować twierdzenie, że przez “zwalczanie tego typu sytuacji” ma na myśli zgnojenie molestowanych dziewczyn, żeby siedziały cicho i nie robiły problemów.
Nie świadczy to o niej dobrze – eufemistycznie rzecz ujmując – ale w tym momencie istnieją tylko dwie możliwości i obie świadczą o niej źle: albo kłamie, albo przez “zwalczanie tego typu sytuacji” miała na myśli zwalczanie problemu jakim jest (dla kreatur pokroju Terry’ego Richardsona) głośne mówienie o tym, że było się ofiarą molestowania.
Nie mogłam się doczekać, kiedy zerknę w google…
Anja Rubik “niefortunnie się wyraziła”.
Tu jest bardzo ciekawy artykuł, z którego możemy się dowiedzieć nieco więcej o Anji, która wyjaśnia, dlaczego nie zdecydowała się na współpracę z Terrym Richardsonem w 2010 roku.
Dostała wtedy zaproszenie na prestiżową sesję.
Zapytana KONKRETNIE o jej stosunek do Terry’ego. Który “spotkał się z krytyką” – krótki artykuł podsumowujący do wglądu tutaj.
“To be honest I know him, I’ve shot with him many times. And I think he’s great. I never felt uncomfortable, I never thought he pushed me into anything. I think if a girl, like, leaves her green light that she’s open to doing different things, he maybe pushes the boundaries. And if he knows how the girl is. Like I don’t get all these allegations. I mean I worked with him over, I don’t know, 15 times and I never felt awkward . . . that I felt I had to do something.”
~ “Szczerze, znam go, wielokrotnie z nim pracowałam i myślę, że jest świetny. Nigdy nie czułam się niezręcznie, nigdy nie miałam wrażenia, że do czegokolwiek mnie nakłania. Myślę, że jeśli dziewczyna daje zielone światło, daje do zrozumienia, że jest otwarta na różne rzeczy, to on może przesuwać granice. Jeśli wie, jaka to dziewczyna. Nie rozumiem tych wszystkich zarzutów. Przecież pracowałam z nim chyba ponad 15 razy i nigdy nie czułam się niezręcznie… nigdy nie czułam, że muszę coś zrobić.”
Zna go, wielokrotnie z nim pracowała, NIGDY nie czuła się niezręcznie i nie rozumie tych oskarżeń, bo przecież dziewczyny pewnie same dały mu zielone światło – ALE jak wyjaśnia odrzucenie propozycji pracy z nim w 2010?
“I knew [Richardson] would, like, push the borders, and you know, I was just afraid of how far they were going to be pushed and if I’m going to feel comfortable.(…) I know he would push it a little bit more, in a way that would be very naked, and I know that I wouldn’t go there probably. So that’s why it was stupid to accept the challenge because I thought I wouldn’t be capable. And you think . . . how it’s going to come out, because he has a different kind of take of that, a little bit more on the edge of, you know; I don’t want to say vulgar but on the very, very slight edge of it. There were supposed to be a lot of girls, and he likes to shoot a lot of girls with girls, and I just didn’t think I’d feel comfortable, that’s why.”
~ Wiem, że naciskałby na przesuwanie granic i wiesz, bałam się jak daleko to naciskanie mogłoby zajść i czy nie będę się czuła niezręcznie. (…) Wiem, że naciskałby jeszcze trochę, w sposób, który wymagałby całkowitej nagości, a wiem, że najpewniej bym się na to nie zdecydowała. Dlatego przyjęcie tej propozycji byłoby głupie, bo sądziłam, że się na to nie zdobędę. Myślisz sobie… jak to wyjdzie, bo on ma inne podejście, trochę bardziej na krawędzi, wiesz; nie chcę tego nazywać wulgarnością, ale balansuje na bardzo, bardzo cienkiej granicy. Tam miało być wiele dziewczyn, a on lubi robić zdjęcia dziewczyn z dziewczynami i po prostu nie sądziłam, że mogłabym się z tym czuć dobrze, dlatego (odrzuciłam propozycję)”..
WIEDZIAŁA, że gdyby się zgodziła, to próbowałby ją skłonić do zrobienia czegoś, na co nie miałaby ochoty.
WIEDZIAŁA, więc odrzuciła propozycję.
Ale oskarżeń – a właściwie utyskiwań i żali nastoletnich dziewczyn, które opowiadały o tym, że nie wiedziały co robić, kiedy zmuszał je do robienia rzeczy, których nie chciały – NIE ROZUMIAŁA.
“Jestem świadoma swojego ciała, swojej seksualności, więc pozowanie nago mnie nie krępuje.”
Anja Rubik, kwiecień 2014
Z pozowaniem nago nie ma problemów. Do postrzegania ciała wyłącznie przez pryzmat jego seksualności można by się przyczepić – ale może innym razem.
W którymś z wywiadów twierdziła, że wtedy – w 2010 – jeszcze nie pozowała nago, tylko topless i nie była na to gotowa. W wielu innych deklaruje, że nie ma żadnych problemów z nagością. W wywiadzie dla Newsweeka z 2013 roku precyzuje, że miałaby problem z pozowaniem nago przy Terrym.
Ale żali dziewczyn NIE ROZUMIAŁA. Wiedziała, jak ten człowiek się zachowuje, ale NIE ROZUMIAŁA, dlaczego mają żal o takie traktowanie. NIE ROZUMIAŁA, czemu czują się pokrzywdzone (i nie poprzestała na niezrozumieniu).
W tym samym wywiadzie wyraża swoją opinię na temat zdeterminowanych dziewczyn, które wyrwały się z biedy i decydują się na coś więcej niż przyjęcie zaproszenia na kolację. Jej zdaniem nie mają one nic w głowie.
“Wiadomo, że są jakieś zagrożenia, jednak jeżeli dziewczyna jest zdeterminowana, chce osiągnąć sukces, to sobie poradzi. Dość dobrze zdawałam sobie sprawę z zagrożeń. Trzeba mieć coś w głowie i wówczas decyzja jest prosta. Oczywiście, jak dziewczyna przyjeżdża z Rosji, z malutkiego miasta, próbuje zrobić coś w życiu, w modelingu jej nie wychodzi, ktoś ją zaprasza na kolację, to wiadomo, że pójdzie. Jednak to, co się wydarzy dalej, jest w jej rękach. “
Anja Rubik (wywiad dla Newsweeka) luty 2013
A co, jeśli ta dziewczyna z malutkiego miasta w Rosji nie wie w jakie bagno się pakuje, a jedyne o czym pamięta, to że ma tylko jedną szansę? Co, jeśli ma w głowie tylko to, że ma być zdeterminowana i gotowa na rezygnację z intymności, bo przecież na pokazach trzeba się przebierać w towarzystwie całego sztabu ludzi pracujących nad nim?
Co, jeśli ta dziewczyna nie wie, że facet zachowujący się jak Terry Richardson nie jest w porządku, bo słyszy zapewnienia Anji Rubik o tym, że wszystko jest w porządku i nie stanie się nic na co ona sama się nie zgodzi? Że wszystko w jej rękach? Że jak coś się stanie to dlatego, że dała zielone światło?
Co w głowie ma Anja Rubik, która zgodnie z jej najświeższą deklaracją, w 2013 roku NIE WIEDZIAŁA, że molestowanie to problem, ale nadal nie widzi problemu we wszystkim, co wtedy mówiła, tylko w tej jednej, jedynej (nienajobleśniejszej zresztą) wypowiedzi, którą podsunięto jej pod nos?
Jaki jest limit? Ile razy trzeba się “niefortunnie wyrazić”, żeby dla wszystkich stało się jasne, że człowiek mówi dokładnie to, co myśli?
Trzy? Pięć? Dziesięć? STO? Przeglądanie artykułów zajęło mi jakieś dwie godziny, gdybym poświęciła temu tydzień, pewnie znalazłabym dwieście takich “niefortunnie wyrażonych” wypowiedzi Anji Rubik.
Ta kobieta miała czelność spontanicznego sięgania po tę sprawę i pognębiania pokrzywdzonych dziewczyn.
I serwowania im bezcennych rad poniewczasie – w przerwach wystawiania sobie laurek:
“Niedawno w świecie mody głośna była sprawa Terry’ego Richardsona. Rozbierał się podczas sesji przed modelką. Powinna była przerwać zdjęcia, wyjść, nie pozwolić na taką sytuację, a przede wszystkim natychmiast zadzwonić do agencji. I drugie zdarzenie – po castingu ten sam fotograf wysłał modelce SMS z propozycją seksualną, a ona… podała go do sądu. Nie wiem tylko, po co dawała mu numer telefonu. Tego się nie robi. Jeśli ktoś chce się z dziewczyną skontaktować, czy to po zdjęciach próbnych, czy na ulicy, ona kieruje go do agencji.”
Anja Rubik (o Terrym Richardsonie, w kontekście oskarżeń o gwałt) Kwiecień 2014
I jeszcze go raz:
“Mi nigdy niczego nie oferował. Może faktycznie, jakby kiedy czuje, że dziewczyna nie jest na tyle silna i może ją do czegoś zmusić, to wtedy jakaś propozycja się pojawia.”
Anja Rubik (o Terrym Richardsonie, w kontekście oskarżeń o gwałt) Maj 2014
I jeszcze:
„Pracowałam z nim naście razy. Nigdy nie miałam z nim problemu, dlatego, że nigdy nie pozwoliłam mu na coś takiego. On wyczuwa od razu, poza tym widać, jak dziewczyna się zachowuje na planie. (…) Wiadomo, że czasem zdarzy się fotograf, który zaczyna flirtować, można się tym pobawić, ale zamyka się dość szybko, jeśli się nie chce kontynuować.”
Anja Rubik (o Terrym Rrichardsonie) Marzec 2015
W dodatku sama deklarowała, że dokładnie wiedziała z kim ma do czynienia:
“To nie było tak, że pojawiłam się na wybiegu w Nowym Jorku i natychmiast zrobiłam gigantyczną karierę. Musiałam na to wiele lat pracować. Na początku byłam za ładna, potem byłam – nie wiem, czy uwierzysz – zbyt seksowna, zbyt okrągła przez jakiś czas, potem znowu coś innego, więc ja to sobie wypracowałam. Poznałam ten mechanizm, dowiedziałam się, jak ten biznes funkcjonuje, i zaczęłam nim kierować tak, żeby wszystko poszło w moją stronę. Wiadomo, że dużo szczęścia było w tym, że mi się udało. Jestem wysoka, fotogeniczna, to pomocne w tej sytuacji. Trzeba być również sprytnym w biznesie, dostosowywać się do sytuacji. Jeśli na planie jest Mario Testino, to trzeba wyczuć, jakie dziewczyny on lubi, a on lubi takie, które są głośne, roześmiane, wesołe, które puszczą muzykę, zatańczą. Ze Stevenem Meiselem trzeba się zachowywać zupełnie inaczej. Dziewczyna, która takie rzeczy wyczuwa, może się dostosować do sytuacji. W tym biznesie najważniejsze jest, że jak już pracujesz z jakimś bardzo dobrym fotografem, to trzeba z nim tak popracować, żeby go zainspirować i żeby on chciał pracować z tobą jeszcze raz. Chodzi o utrzymywanie relacji. Bo co z tego, że raz popracujesz sobie ze Stevenem Meiselem? To jest utrzymywanie relacji z fotografem, z gazetą,
ze stylistą, z producentką… Trzeba znać te osoby, pamiętać, kto to jest, wiedzieć, jak się nazywają, co lubią, czego nie lubią,
to jest biznes.”Anja Rubik (wywiad dla Newsweeka) luty 2013
Wiedziała z kim ma do czynienia, ale dostosowała się do sytuacji w biznesie. Wyczuła. Była sprytna.
W 2011 roku Anja Rubik wygrywała w rankingach na najbardziej wpływową modelkę świata. Była w absolutnym topie i najprawdopodobniej nie utrzymałaby się w nim, gdyby zamiast wyczuwać sytuację i dbać o biznes zdecydowała się na otwartą krytykę Terry’ego i jego praktyk. A może rozpętałaby burzę, dzięki której Terry by poleciał, a paru kolejnych degeneratów zastanowiłoby się nad tym, co robią i zrezygnowało.
Była rozsądna kobieta, znająca swoją branżę i dbająca o swoją pozycję. Była świadoma tego, co się dzieje i co ten człowiek wyprawia. Zdawała sobie sprawę z tego, że takim “problemom” ukręca się łeb, a za oskarżenia niesławą karane są kobiety, które decydują się mówić o tym głośno i chcą powstrzymania lub/i ukarania ludzi pokroju Terry’ego Richardsona.
Nie ja mówię, że tak było. Ona sama w wywiadach twierdzi, że tak było – wystarczy przeczytać.
Nie chciała ryzykować swojej kariery. I tyle. Jej decyzja, jej prawo, jej życie.
Nikt nie ma obowiązku rzucać się komukolwiek z pomocą czy nawet zwracać uwagi na problem, jeśli sam może na tym ucierpieć. Nie jest to chwalebne, ale i niekoniecznie godne krytyki.
Nie ona jedna to zrobiła, nie ona jedna przemilczała, nie ona jedna udzieliła wywiadu, który jest tak politycznie poprawny, że aż mdli. Nie jej jednej owa “polityczna poprawność” magicznie zaczyna się i kończy na korzystnym biznesowo bydlaku, ale z oczywistych względów nie sięga osób, które są dla niej nieistotne i na które chętnie rzuci kategoryczne sądy i okrutnie podsumuje. A jak wiatr zawieje i nagle okaże się, że takie fajerki z pustogłowiem też mogą być źródłem korzyści to zmieni front.
Ano cóż. Taki już urok ludzi, którzy tłumaczą się “niefortunnymi wyrażeniami”.
“Niefortunne wyrażenia” zdarzają im się całymi seriami. Ot, tacy nieszczęśnicy.
Terry’emu Richardsonowi też się co nieco przytrafiło. Raz. Kilka razy. Kilkadziesiąt. Kilkaset. Kto by liczył?
Nie Anja Rubik, która przecież “mówiła o sobie“.
Mówiła O SOBIE w słowach “wiele dziewczyn sobie na to pozwala i nie jest to tak do końca jego (przestępcy seksualnego) wina“.
Do tego momentu nie mam z nią problemu. Nie budzi mojej sympatii czy szacunku ze względu na te konkretne poczynania, ale to nie jest problem.
Ja jestem nikim, ona jest Anją Rubik, ja wiem gdzie moje miejsce, a ona chyba jednak nie…
Powiedziała, co wiedziała. Zrobiła to wiele razy. Wyjaśniła dokładnie, co ma na myśli. Nie zostawiła miejsca na wątpliwości.
Wielokrotnie deklarowała, że poznała przemysł modowy od podszewki, pochwaliła się, że dołożyła też wszelkich starań, by poznać ludzi.
Ma głowę do biznesu i tego jej nie można odmówić – nie śmiałabym.
Ale to dla niej za mało. Bycie gwiazdą i – aktualnie już byłą – topmodelką jej nie wystarczy. Chciałaby jeszcze być widziana jako dobry człowiek. Którym nie jest.
I nie jest nim nie dlatego, że pozostała bierna i chętnie podkreślała, że sama akurat “nie miała” żadnych negatywnych doświadczeń z Terrym Richardsonem – no bo może nie miała. Mogła nie mieć.
Mogła nie wiedzieć niczego na pewno i nie chcieć się rzucać na barykady krzycząc “zbojkotujmy Terry’ego Richardsona” nie mając 100% pewności, że to wszystko prawda (albo nawet i mając, ale nie będąc osobiście poszkodowaną).
Podjęła decyzję i wybrała to, co było najlepsze dla niej – wtedy, w kontekście tej konkretnej sprawy.
Tu jest w porządku – z grubsza.
Ale stwierdzanie, że Emma Appleton (modelka, która dostała smsa z propozycją sesji za seks) jest sama sobie winna, bo prowokowała… wszystkie pozostałe wypowiedzi, w których stwierdza, że jeśli do czegoś dochodzi, to dziewczyny są same sobie winne – ergo nie mają podstaw do narzekania, poczucia krzywdy i oskarżeń o molestowanie NIE JEST W PORZĄDKU.
I pitolenie o tym, że dopiero w ciągu ostatnich dwóch lat uzupełniła swoją wiedzę na temat problemu molestowania i nie zdawała sobie sprawy z wagi problemu…
Prawdziwe piękno tkwi w wielopoziomowości tego “sprostowania”.
“Molestowanie seksualne jest czymś czego nie można akceptować i się na to zgadzać. Udzielając wywiadu Pani Magdzie Mołek kilka lat temu , niefortunnie wypowiedziałam się w ten sposób. Mówiłam wtedy z myślą o sobie, ponieważ na szczęście nigdy nie zdarzyła mi się taka sytuacja. Nie zdawałam sobie wtedy sprawy z wagi i kontekstu moich słów oraz problemu. Żałuję swojej wypowiedzi i na szczęście w chwili obecnej jestem mądrzejsza i mam większa wiedzę na ten temat. Od dawna próbuję jak najlepiej pomóc w zwalczaniu tego typu sytuacji. Przepraszam, jeśli kogokolwiek tą wypowiedzią uraziłam”
Anja Rubik (o jednym z mniej obleśnych fragmentów swoich wcześniejszych wypowiedzi) Październik 2017
Czym by się tu wytłumaczyć?
O wiem! WSZYSTKIM co przyjdzie mi do głowy – nie zważając na to, że co najmniej dwa powody się wykluczają. Im więcej ich tam wepchnę, tym lepiej zabrzmi!
Nie można jednocześnie NIE WIEDZIEĆ, że coś jest problemem i NIEFORTUNNIE SIĘ WYRAZIĆ mówiąc o tym tak, jakby problemem nie było. Albo, albo – a tu mamy jeszcze dwa wielkie “oraz”.
Nie wiedziałam co mówię.
Niefortunnie się wyraziłam.
Poza tym to mówiłam o sobie.
A tak w ogóle to próbuję zwalczać ten problem.
JA próbuję zwalczać, a WY mi zarzucacie, że tworzę.
Musiała wrzucić ten element w te wyjaśnienia. Po prostu musiała. Nie obyłoby się bez tego.
Przyzwoitość nakazywałaby to pominąć w tak koszmarnym kontekście.
W TREŚCI PRZEPROSIN ZA VICTIM BLAMING.
Bo o tym, czy istotnie czegoś się dowiedziała, zrozumiała i zamazała swoje wcześniejsze – jakże liczne – wykwity decyduje nie ona, tylko ludzie. I to nie ci, którzy od początku nie widzieli w tym problemu.
Poza tym… przecież od tego dosłownie laczki spadają. To tak, jakby zgubić komuś portfel z pieniędzmi i tłumaczyć tę sytuację w słowach:
“Gubienie pieniędzy jest bardzo złą rzeczą i nie powinnam była do tego dopuścić. Idąc do koleżanki nie dopięłam kieszonki w plecaku. Myślałam, że to moje pieniądze. Zresztą nie wiedziałam, że ten portfel tam jest. Przykro mi, że tak się stało i teraz już wiem, że tam był. Poza tym od kilku tygodni zbieram pieniądze, żeby móc Ci kupić prezent na urodziny. Przepraszam, jeśli Ci przykro.”
Jak w ogóle można zwalczać problem, którego się nie rozumie?
Robiąc sobie fotę z hashtagiem popierającym prawo kobiet do decydowania o własnym ciele i klikając parę retweetów?
I określając własne, wieloletnie całowanie w dupę seksistów mianem “niefortunnego wyrażenia”, które zostało źle zrozumiane i w ogóle nie dotyczyło nikogo poza nią (i wszystko to JEDNOCZEŚNIE)?!
No nie no. Sorry-not-sorry, NIE.
W drugiej edycji “Top Model” Ania Bałon przyszła na “casting” do Anji Rubik bez portfolio twierdząc, iż zapomniała zabrać go z domu i próbowała jakoś załagodzić sytuację metodą na jęki i płacze.
Anja opieprzyła ją z góry na dół i wywaliła z castingu. Powiedziała, że to nie ani jest przedszkole, ani szkoła, żeby mogła sobie chodzić w warkoczyku i prosić o ulgowe traktowanie.
Skoro świat nie był “przedszkolem” dla Ani Bałon, to dlaczego miałby być przedszkolem dla Anji Rubik?
Na zdjęciu (źródło) Emma Appleton, która nie dała się zwalczyć i jako jedna z wielu zrobiła co mogła, żeby poczynania Terry’ego Richardsona nie zgubiły się w licznych, okrągłych deklaracjach osób pokroju Anji R.