Jeśli zastanawiasz się nad tym, jak stworzyć popularnego bloga, to właśnie znalazłeś rozwiązanie wszystkich swoich problemów!
Ten tutorial zawiera niezawodny sposób na to, jak w stosunkowo krótkim czasie zyskać wielu czytelników i zaistnieć w blogosferze.
My tu gadu gadu, a popularność czeka. Nie marnuj czasu na czytanie poradników, wałkujących setny raz te same rady. Skorzystaj z oczywistych rozwiązań! Nie wydawaj pieniędzy! Nie marnuj czasu, energii i środków na coś, co i tak prędzej niż później okaże się orką na ugorze.
1..Stwórz coś, co ma ręce i nogi!
Wybierz platformę – najpopularniejsze to blogger i wordpress (blogger jest łatwiejszy w obsłudze i daje więcej możliwości pracy nad wyglądem bloga, darmowy wordpress daje bardzo ograniczone możliwości wyboru szablonu, którego nie możesz edytować, ale nie rości sobie praw do Twoich zdjęć i wpisów) nie ryzykuj z mniejszymi platformami, chyba że jesteś ich naprawdę pewien, bo mogą się na Ciebie wypiąć jak mylog i odpłynąć w niebyt razem z Twoim blogiem.
Wybierz adres – najlepiej coś nieskomplikowanego i łatwego do zapamiętania, ale jednocześnie charakterystycznego. Pamiętaj, że z dwojga złego lepszy czerwonyburakcukrowy.wordpress.com niż burakcukrowy285b.wordpress.com. Idealnie byłoby, gdyby udało Ci się zgarnąć taki sam login i adres, ale nie jest to konieczne.
Załóż bloga – nie musisz wiedzieć jak, strona Cię poprowadzi.
Napisz pierwszą, byle jaką notkę i dodaj do niej komentarz – usuniesz ją później, a dzięki temu szybko zobaczysz jak to wszystko wygląda w różnych szablonach.
Wybierz wygląd bloga – biel i błękit. Jakby co, to zawsze biel i błękit. Chyba, że zamierzasz pisać o ciuchach, dzieciach, ślubach albo zakupach – jeśli tak, to możesz zaszaleć i wybrać coś innego niż błękit, ale pamiętaj, że to ryzykowne.
Byle było ładnie i bezosobowo.
Generalnie: po prawej przykład dobrze wyglądającego bloga (szablon “Radiate”, dostępny w płatnych opcjach wordpressa za 59$), po lewej przykład źle wyglądającego bloga.
2. Wybierz tematykę, której nie znienawidzisz po kilku miesiącach
Jest mnóstwo niszy, w które możesz wskoczyć, ale pamiętaj, że blog o zwyczajach godowych wołka zbożowego może się nie okazać strzałem w dziesiątkę.
Im popularniejsza i szersza tematyka, tym więcej potencjalnych odbiorców – na już istniejących stronach i blogach. Nie czekają na Ciebie.
Czujesz, że masz talent* i możesz zrealizować temat w sposób tak zajebisty, jak jeszcze nikt nigdy przed Tobą? – wybierz co chcesz.
Czujesz, że nie masz talentu*, ale jesteś gotów bardzo się starać? – wybierz coś, w czym te starania przekujesz w swój atut zamiast czegoś, przy czym urobisz się jak dziki osioł tylko po to, by utrzymać poziom nieco poniżej tego, co tym utalentowanym przychodzi bez większego wysiłku.
Czujesz, że nie masz talentu* i nie jesteś gotów na wielki wysiłek – wybierz coś, co lubisz, nie samą jakością podbija się świat.
*użyłam słowa “talent”, ale można tam też wstawić też “możliwości”, “warunki”, “środki” i tak dalej.
3. Daj sobie tydzień i napisz kilka pierwszych notek; powiedzmy 10
Pomyśl, zaplanuj, napisz.
Jak już napiszesz, to dodaj tytuły, tagi, kategorie i zdjęcia.
Jeśli masz czym, gdzie i co, to zrób zdjęcia sam. Jeśli nie masz czym, gdzie i co, to skorzystaj z czterech na krzyż darmowych fotek w którymś z banków darmowych zdjęć (ilustracje do tej notki powstały dzięki zasobom pixabay.com)
4. Zrób blogowi profil w mediach społecznościowych i powstawiaj na blog guziczki, dzięki którym będzie można subskrybować to cudo na kilka sposobów.
Jeden guziczek to za mało, trzy będą optymalne, pięć to ideał, więcej to niedorzeczność. Zsynchronizowanie tego wszystkiego może trochę potrwać, nie wszędzie jest to intuicyjne.
Gotowe?
Kolejny krok będzie tym efektywniejszy, im większą masz rodzinę i im liczniejsze jest grono Twoich znajomych.
Jeśli nie utrzymujesz znajomości z rodziną i nie masz znajomych, to będziesz musiał wycisnąć z siebie więcej zaangażowania (ale nie martw się, to też będzie miało swoje plusy).
5. Zaspamuj linkiem rodzinę, znajomych, kolegów i wszystkich, po sąsiadkę żony teścia szwagra siostry.
WSZYSTKICH, nie oszczędzaj nikogo. Zadbaj o to, by dobrze wiedzieli, że to nie luźna propozycja tylko prośba. Grzeczna. Na razie.
Zacznij po dobroci – a nuż trafi się ktoś, kto zechce być miły i zostawi komentarz. Poczekaj, daj im czas – dzięki temu dowiesz się, kto naprawdę dobrze Ci życzy.
Jeśli nie masz znajomych i nie utrzymujesz kontaktów z rodziną to zapisz się na siłownię, idź na kurs garncarstwa, znajdź dodatkową pracę w której możesz liczyć na stały kontakt z ludźmi (ale nic specjalnie dobrze płatnego, żeby nie mieli jakichś uprzedzeń związanych z etyką pracy i tego typu drobiazgami), jeśli tematyka nie jest niestosowna możesz rozważyć zagadywanie ludzi pod kościołem i wspominanie mimochodem, że piszesz i gdzie mogą Cię znaleźć (a jak nie chodzisz do kościoła, to rób to pod supermarketem, na zawodach rowerowych czy co tam robisz w niedziele – powinieneś już czuć klimat i wiedzieć, o co chodzi).
6. Pisz dalej!
Nie odpuszczaj i nie zapominaj o dodawaniu nowych postów.
7. Regularnie stalkuj tych wszystkich ludzi, przypominanie im o sobie. Czatuj na nich na facebooku, odwiedzaj ich z zaskoczenia i poluj na nich na mieście. Pamiętaj, że musisz ich dorwać, żeby sprawdzić czy aby na pewno są na bieżąco – i jeśli nie, to po dobroci poczekaj aż wyjmą telefon, zajrzą, skomentują i dodadzą do ulubionych.
Nie daj się zbyć. Żadna tam zupa na gazie czy uciekający pociąg. Nie z Tobą takie numery. Nie możesz im odpuścić. Im prędzej zrozumieją, że skomentowanie i zostawienie lajka zajmuje znacznie mniej czasu niż uciekanie przed Tobą, tym lepiej dla wszystkich.
Lojalność nagradzaj, opór piętnuj – ale pamiętaj o tym, by zachować umiar i zawsze zachowywać klasę:
Nie chce czytać? nie komentuje? siedzi po ciemku w zamkniętym mieszkaniu i udaje, że wyjechał do Mongolii?
Opisz to na blogu, powiedz wszystkim jak bardzo ten podlec rani Twoje uczucia (nic personalnego, po prostu pisz o “osobach, które…” – a potem wal dokładny opis tego konkretnego osobnika).
Jeśli się zreflektuje i poprawi, nie chowaj urazy, wspaniałomyślnie mu wybacz i przyjmij z radością niczym syna marnotrawnego.
Jeśli nie zechce współpracować, czerp z doświadczenia sycylijskiej mafii i zastosuj klasyczne rozwiązania: najpierw martwa rybka, potem palec, na końcu betonowe buty.
8.Nie zapominaj o konsekwencji! Jeśli odpuścisz, nikt nie będzie traktował Cię poważnie.
Obejrzyj “Ojca chrzestnego” – kilka razy jeśli trzeba.
Pisz dalej!
9. Wyczuj odpowiedni moment – ważne, by zrobić to ZANIM prześladowana grupa będzie gotowa zorganizować bunt przeciwko Tobie, bo wtedy może być już za późno!
Rzuć mimochodem, niby to luźną uwagę sugerującą, że dasz im spokój jak załatwią jakiegoś fraje... tzn. czytelnika na swoje miejsce.
Powinni mieć Cię już serdecznie dość, ale jeszcze nie na tyle by wnieść o zakaz zbliżania się, albo grupowo odmówić współpracy.
Niech się dzielą! Niech opowiedzą ludziom, których Ty nie znasz o tym jak niezwykle upierdliwa osoba się do nich przyczepiła. Niech wiedzą!
Odpuść im trochę na froncie zmuszania zachęcania tych ludzi do aktywności. Na tym etapie skup się na treści. Dodaj trochę ciekawych wpisów, może jakiś konkurs z nagrodami – teraz warto zainwestować!
Kup jakieś fajne słuchawki i obdaruj jedną osobę albo 25 kilo proszku do pieczenia i obdaruj nim tuzin najaktywniejszych czytelników. Na pewno się ucieszą!
Ale niech się za bardzo nie cieszą…
Skontroluj kilka osób z pierwszego kręgu fanów (tak, tych których kilka tygodni/miesięcy temu ścigałeś po mieście) – niech wiedzą, że trzymasz rękę na pulsie i jesteś zaangażowany, a widmo Twojej niezapowiedzianej wizyty na herbatkę i kontrolę zakładek z ulubionymi stronami nie zniknęło całkowicie.
10. Gratuluję, stworzyłeś społeczność!
Spora grupa ludzi, która jeszcze niedawno nie miała ze sobą nic wspólnego teraz ma wspólny temat: Ciebie!
Możesz się nieco odprężyć i nieco ograniczyć energię, którą przeznaczałeś na naganianie sobie użytkowników na rzecz tworzenia nowych wpisów i dyskusje z fanami, na tym etapie powinna to być już całkiem spora grupa, z którą możesz wyruszyć na podbój świata.
Po tym, co zrobiłeś, żeby to osiągnąć, najprawdopodobniej nie jesteś ich ulubieńcem, ale to jest mniej ważne: byle czytali.
Jakość sama się nie obroni.
Oni sami nie przyjdą.
A ja nie mogę z tego skorzystać, bo zaprowadziłabym ich wszystkich ku forum, na którym kiedyś pisałam, nie na bloga – ale mam nadzieję, że dla Ciebie czytanie tego poradnika było choć trochę tak zabawne, jak dla mnie (choć pisałam serio i jestem głęboko przekonana, że to zadziała).